Warunki zamieszkiwania w XIX wieku

1. Chłopi

Istnieje niewiele przekazów źródłowych, które opisują styl życia i warunki zamieszkiwania chłopów polskich z okresu przed uwłaszczeniem. Wiadomo jednak, że przeciętna chałupa chłopska w I połowie XIX w. składała się z sieni, izby kuchennej i komory. Tylko w zamożniejszych chałupach bywały dwie i więcej izb. Na przełomie XIX i XX w. na wsiach przeważały już chałupy dwuizbowe. Niezależnie od wielkości chałupy centralnym pomieszczeniem, w którym koncentrowało się życie rodziny była izba kuchenna. Chłopska chałupa była miejscem odpoczynku i pracy; odbywało się w niej mielenie mąki, przędzenie wełny, rwanie pierza, tkanie, służyła też za schronienie dla drobniejszego inwentarza. Dlatego musiała być dostosowana do różnych czynności i funkcji. Piece służyły do ogrzewania pomieszczenia, gotowania potraw, a także spania. Niewielka liczba sprzętów miała ściśle utylitarne przeznaczenie. Wszystkie meble ustawiano pod ścianami, stół na środku izby pojawił się dopiero pod koniec XIX stulecia i korzystano z niego „od święta” (Tylakowa 1976:331). Do przechowywania odzieży używano początkowo drążonych kłód, które z upływem czasu zastąpione zostały drewnianymi skrzyniami, które chętnie zdobiono okuciami lub barwnymi wzorami. Najważniejszą skrzynią była bogato zdobiona „wianna”. Nieodzownym elementem chłopskiej chałupy były drewniane kołyski dla niemowląt różniące się od siebie stylem w zależności od regionu Polski. Kiedy pojawiła się druga izba nastąpiły poważne zmiany w sposobie użytkowania mieszkania. Nowa izba (nazywana wielgą, białą izbą lub świetlicą) miła reprezentacyjny charakter. Wstawiano do niej najlepsze sprzęty, dbano o porządek i estetykę (Tylakowa 1976:331). Na niektórych obszarach Polski w skład chałupy wchodził alkierz, który spełniał funkcje sypialni dla starych rodziców i dzieci. Umeblowanie na początku XX w. w chałupach zamożniejszych gospodarzy stawało się coraz bardziej urozmaicone, w izbach pojawiły się proste szafy i kredensy na odzież i rzeczy codziennego użytku. Do spania wykorzystywano drewniane ławy, dopiero w II poł. XIX w. pojawiły się łóżka wysłane słomą lub grochowinami, na których oprócz kołdry z pierza obleczonej w lniany materiał własnej roboty, potem niedrogie fabryczne płótno, piętrzyły się stosy poduszek, które uważano za symbol zamożności. Stołki i pieńki z I poł. XIX w. zastępowano w następnych latach giętymi krzesłami. Udoskonaleniom ulegały sprzęty służące do gotowania, jak: garnki żeliwne i sagany, naczynia do spożywania posiłków jak misy gliniane, fajansowe kubki, blaszane łyżki (w miejsce drewnianych). Mniej więcej w połowie XIX w. a zamożniejszych domach chłopskich pojawiły się miedziane garnki, natomiast widelce do końca stulecia uchodziły za atrybut pańskiego domu. W pierwszej dekadzie XIX w. w chałupach pojawiły się też pierwsze zegary ścienne lub szafkowe. Charakterystycznym elementem wystroju wnętrz chałup wiejskich były obrazy o tematyce religijnej. Obrazy przedstawiające scenki świeckie lub wizerunki bohaterów narodowych np. Tadeusza Kościuszki pojawiły się w schyłkowych latach XIX w. wraz z postępami nabywania przez chłopów świadomości narodowej. W zamożniejszych domach w epoce pouwłaszczeniowej znaleźć można było dekoracyjne tkaniny, kilimy, makatki, wycinanki papieru oraz ozdoby z kolorowej marszczonej bibułki. Sień spełniała funkcję magazynu, dlatego zastawiona była koszykami, narzędziami gospodarskimi, uprzężami, beczkami i skrzyniami z żywnością, garnkami i dzbanami, natomiast w komorze trzymano zapasy jedzenia, czasem odświętna odzież. Do oświetlenia całej chałupy służyły świece i łuczywo, od lat 60. XIX w. wypierane stopniowo przez lampy naftowe. Ze względu na wysoką cenę nafty nie używano ich zbyt często. Firanki pojawiły się w chłopskich oknach późno, mniej więcej od lat 60. XIX w. Mimo wszystkich stopniowych ulepszeń chłopskie chałupy trudno uznać za funkcjonalne. Światło z trudem sączyło się z wąskich, małych nigdy nie otwieranych okien, w chałupach panowała duchota i półmrok nawet w dzień. Zwyczaj montowania małych okien dyktowany był oszczędnością, a z drugiej strony lękiem przed włamaniami. Na terenach ziem zabranych (czyli wchodzących w skład imperium rosyjskiego), Galicji i w mniejszym stopniu Kongresówki jeszcze w drugiej połowie XIX w. w pejzażu wiejskim dominowały tzw. kurne chaty, czyli domy z kuchniami bez kominów. W takich chałupach utrzymanie elementarnych zasad higieny, czystości i estetyki było w zasadzie niemożliwe. Podczas palenia w piecu gryzący dym rozchodził się po izbie i sieni, oblepiał ściany grubą, tłustą powłoką sadzy, którą zeskrobywano przy okazji Wielkanocy lub innego ważnego święta kościelnego. Żeby rozjaśnić izbę bielono ściany wapnem, ale przynosiło to mierny skutek. Wapno w zetknięciu z sadzą czerwieniało i rozmazywało się po ścianie. Opór chłopów przed budowaniem kuchni z kominem wynikał z lęku przed zawilgoceniem domu i zwiększeniem wydatków na opał. Chłopi uważali, że drewno nasycone dymem jest twarde, suche i odporne na szkodniki.
Stanisław Pigoń : Z Komborni w świat: 91 Mieszkanie było zasadniczo dwuizbowe. Pierwsza zwała się właściwą »izbą« , za podłogę miała klepisko i służyła za kuchnię; druga zwie się do gdzieś dnia powszechnie »warsztatem«, niewątpliwie z czasów, gdy tymi stronami szeroko uprawiano tkactwo (…) W pierwszej izbie stał piec piekarski, a przed nim otwarta nalepa; tu zakładało się ogień. Z pieca chlebowego, zarówno jak i z ogniska na nalepie, dym unosił się swobodnie na izbę. Układał się tam w grubą warstwę odgórną, dolna część izby, najwyżej na jeden metr, wolna była o tyle o ile od dymu. Toteż drzwi do warsztatu musiały być odpowiednio niskie, by się dym tam nie przedostawał, co zresztą częściowo tylko skutkowało. Podczas palenia można było w izbie stać lub chodzić tylko chyląc się nisko, bo dym i tak dławił i gryzł w oczy (…) W dymie tym suszyły się zarazem drwa na opał. W tym celu umocowywano wysoko pod powałą dwie równoległe tęgie belki, na których układało się szczelnie polana. Wszystko to razem, także i owe belki, nazywało się polenie (tzn. pálenie). Uchodził dym z izby na strych otworem powale, dymnikiem, głównie zaś do sieni drzwiami, które w tym celu musiały stać otworem. W lecie nie było z tym biedy, ale w zimie mróz wdzierał się do izby, kąsał w nogi, dojmował w ręce.
Chłopi pańszczyźniani i bezrolni zamieszkiwali w dużo gorszych warunkach. Czeladź folwarczna oraz robotnicy rolni mieszkali kątem u chłopów, w zabudowaniach gospodarczych ze zwierzętami, w stajniach i oborach. W Wielkopolsce od końca XVIII w., na terenie Mazowsza od lat 40. XIX w. dwory zaczęły wnosić tzw. dwojaki lub czworaki, składające się z dwóch lub czterech odrębnych pomieszczeń. Budowano je pierwotnie z gliny, potem z wypalanej cegły. Czworaki nie posiadały podłogi, każde pomieszczenie wyposażone było tylko w jedno okno, ilość sprzętów ograniczona była do absolutnego minimum. Zamiast pościeli chłopi używali odzienia wierzchniego, słomy i różnego rodzaju płacht. Na terenie Wielkopolski robotnicy rolni zamieszkiwali również baraki, zwane koszarami robotniczymi. Spali na piętrowych łóżkach, lub na siennikach położonych na podłodze, niejednokrotnie panowały w nich fatalne warunki, które nagłaśniała lokalna wielkopolska prasa. Na przełomie XIX i XX w. w Wielkopolsce rozwinęło się budownictwo folwarczne głównie za sprawą ekspansywnych, poszukujących taniej siły roboczej osadników niemieckich. Przy każdym dużym folwarku wyrastały nieraz długie ulice z zabudową domów robotniczych. Największe miały po 12 i 16 izb ulokowanych na dwóch kondygnacjach. Przeciętne mieszkanie robotnika folwarcznego składało się z dwóch izb do których wchodziło się ze wspólnej sieni.

2. Niższe warstwy miejskie: rzemieślnicy, robotnicy drobni kupcy

Mieszkania uboższych warstw społecznych mieszkających w mieście: rzemieślników, robotników, drobnych kupców składały się zwykle z pomieszczeń jednoizbowych. Dotyczyło to nie tylko przemysłowych miast Kongresówki, ale również Poznania. W 1900 r. aż 49% mieszkańców Poznania zajmowało jednoizbowe mieszkania. Warunki zamieszkiwania robotników miejskich uzależnione były od kilku czynników: wykształcenia, pochodzenia społecznego i zarobków. Pensja maszynisty zatrudnionego na kolei ok. 1890 r. w zaborze rosyjskim wynosiła ok. 100 rubli miesięcznie. Do pensji tej dochodził dodatek mieszkaniowy i diety wyjazdowe. Zarobki robotnika wykwalifikowanego zatrudnionego w fabryce dochodziły do 70 rubli miesięcznie. Najniżej zarabiający wykwalifikowany robotnik fabryczny zarabiał dwa i pół razy więcej, niż robotnik bez kwalifikacji zatrudniony w tej samej fabryce. Jeśli chodzi o najlepiej opłacanych rzemieślników zatrudnionych w garbarniach, stolarniach, zakładach kamaszniczych, piekarniach to zarabiali nieco mniej od wykwalifikowanych robotników fabrycznych. Robotnicy rekrutowali się z chłopów, miejskiego plebsu, podupadłej drobnej burżuazji, a nawet zagrodowej szlachty. Wyczula nas to na nie zawsze uchwytne w źródłach niuanse, które z ogromnym prawdopodobieństwem różnicowały środowiska robotnicze pod względem aspiracji życiowych, kultury języka jak i sposobów zamieszkania. W I połowie XIX w. w mniejszych miejscowościach robotniczych mieszkania robotników przypominały jeszcze siedziby chłopskie. W II połowie XIX w. na terenie dużych ośrodków przemysłowych, takich jak: Warszawa, Łódź, Zagłębie Dąbrowskie robotnicze mieszkania miały swoją własną specyfikę. Nieco inaczej wyglądały osiedla robotnicze w miastach, które zostały stworzone na tzw. surowym korzeniu. Takim stworzonym od podstaw robotniczym miastem był Żyrardów, którego początek datuje się do otwarcia fabryki w 1833 r. Osiedle „Nowy Świat” w latach 1835 –1885 powiększyło się aż 11 jedenastokrotnie, domy mieszkalne różniły się od siebie standardem i wielkością. Od lat 80. XIX zaczęła rozrastać się strefa podmiejska, a na początku XX w. zaczęto wytyczać tam ulice. Zgodnie z europejskimi wzorcami (głównie niemieckimi i szwajcarskimi) oddzielnie usytuowano domy dyrektorów, wyższych urzędników. Zorganizowano dość dobrze infrastrukturę, m. in. społeczną: ochronkę dla dzieci, szpital, trzy szkoły, przytułek dla starców, łaźnię, resursę, cztery kościoły. Przeciętne mieszkanie robotnicze w Żyrardowie wynosiło ok. 30 metrów kwadratowych, na przełomie XIX i XX w. standard mieszkań obniżył się. Robotnicy i rzemieślnicy z dużych miast w drugiej połowie XIX w. najczęściej zamieszkiwali koszarowe kamienice czynszowe pod wynajem bez wygód. Nawet w okresie budowania wodociągów mieszkania robotnicze pozbawione były bieżącej wody w kuchniach; wodę do mycia, sprzątania i gotowania czerpano ze wspólnego ujęcia na korytarzu. W mieszkaniach nie było także łazienek i WC, istniało coś w rodzaju kącika higienicznego (składającego się z szafki z miednicą i dzbankiem, metalowego wiadra) oddzielonego od kuchni zasłonką. Głównym elementem wyposażenia mieszkań robotniczych były drewniane łóżka z politurą, często z toczonymi gałkami, lub metalowe rozkładane jedynie na noc. Innym najczęściej spotykanym meblem jest dwudrzwiowa politurowana szafa, stół, krzesła twarde lub wyściełane oraz fotel. Robotnicy starali się naśladować styl mieszczański, dlatego wraz z przypływem gotówki mieszkanie wyposażano w sprzęty typowe dla mieszczańskich domów: serwantki, etażerki, wyściełane pluszem lub aksamitem otomany, ścienne lub szafkowe zegary. Meble w domach robotniczych często pochodziły z targów staroci lub od poprzednich lokatorów. W odróżnieniu od inteligencji i mieszczaństwa robotnicy rzadko mogli sobie pozwolić na zakup tzw. garnituru – czyli zestawu nowych mebli. Ściany mieszkań robotniczych ozdobione były obrazami dewocyjnymi, w II poł. XIX w. pojawiły się na nich oleodruki i scenki rodzajowe malowane farbami olejnymi. Nad łóżkami wieszano makatki i kilimy, pokaźnych rozmiarów retuszowane fotografie gospodarzy, w oknach – niciane firanki. W nieco zamożniejszych mieszkaniach spotykało się politurowane lub malowane białą farbą olejną kredensy z przeszkloną szybą, w których stawiano naczynia i drobniejsze sprzęty kuchenne, wyściełane krzesła. Do picia i jedzenia używano fajansowych naczyń (do wódki szklanych kieliszków), tanich metalowych sztućców. Jednoizbowe mieszkania robotnicze charakteryzowały się ciasnotą i przeludnieniem. W jednym łóżku spało dwoje i więcej dzieci pokotem obok siebie. Nawet liczne rodziny przyjmowały sublokatorów (odnajmowanie tzw. ciepłego łóżka) w ramach dodatkowego źródła dochodu lub pomocy rodzinie. Urodzony w 1906 r. w rodzinie robotniczej Józef Świdrowski tak opisywał swoje mieszkanie na warszawskiej Szmulowiznie:
Józef Świdrowski : Moja droga w świat: 40 Umeblowanie naszego mieszkania było skromne i aż do wyprowadzenia się ze Szmulowizny w roku 1935 niewiele się zmieniło. W jednym pokoju stały dwa łóżka pod ścianami, otomana przy ścianie frontowej, przy niej stół i kilka krzeseł, przy czwartej ścianie – z drzwiami do kuchni komoda, nad którą wisiał święty obraz , a przed nim lampka paląca się w czasie świąt. Na komodzie, w której była składana bielizna, stały fotografie rodzinne i różne ozdoby. Przez dłuższy czas były pawie pióra w wazoniku, ale ciotka spaliła je gdy dowiedziała się, że przynoszą nieszczęście. Z drugiej strony drzwi znajdował się kufer, a w nim przeważnie bielizna. Ponadto w pokoju stała etażerka z książkami zrobiona z trzciny czy też z wikliny. Nad łóżkami wisiały święte obrazy, wizerunek Chrystusa i Matki Boskiej. Ponadto w pokoju nad łóżkami mieściła się wielka szafa na ubrania. W kuchni było niewiele sprzętów: łóżko, maszyna do szycia, mały stół, przy którym odrabiałem lekcje, oraz szafa na naczynia, garnki, itp. W czasie największego zagęszczenia żyło w naszym mieszkaniu dziesięć osób: babcia, jej cztery córki, włączając w to mój a matkę, trzech jej synów, moja siostra i ja.
W specyficznych warunkach żyła służba domowa. Przeciętna rodzina inteligencka zatrudniała na stałe kilkoro służby, z czego przynajmniej jedna służąca (najczęściej kucharka) mieszkała z gospodarzami. Lokum kucharki mieściło w tzw. służbówce, wnęce kuchennej, w której stało jej łóżko i skrzynia z ubraniami. Pogarszające się warunki mieszkaniowe robotników z przełomu XIX i XX w. na terenie Warszawy, Żyrardowa, Łodzi, Poznania i innych miast wynikały z polityki państw zaborczych, które świadomie nie rozwijały taniego budownictwa dla robotników, jak miało to miejsce w Austrii, Niemczech, czy Francji. Na skutek tych zaniechań w polskich miastach sukcesywnie rosła liczba mieszkań w suterenach. Rekordową liczbę takich „podziemnych” mieszkań z polskich miast miała Warszawa. Działania filantropijne nie mogły zmienić tej sytuacji w stopniu zadowalającym ale są godne odnotowania. W latach 1897-1900 fundacja Wawelberga wybudowała trzy czteropiętrowe budynki na ulicy Górczewskiej w Warszawie. Szybko zrezygnowano w planów budowy większych dwuizbowych mieszkań, ponieważ robotników nie było stać na opłacanie wyższego czynszu. W domach Wawelberga znajdowało się w nich 309 jednoizbowych mieszkań, ze wspólnym w korytarzu ujęciem wody, zlewem, WC, spustem na śmieci. Osiedle zostało wyposażone w kąpielisko (łaźnię), pralnię, ochronkę, żłobek, bibliotekę. Zapewniało zatem relatywnie dobre warunki do życia. Na terenie Wielkopolski mieszkania dla robotników o nieco lepszym od przeciętnego standardzie budowały większe zakłady: tartaki, cegielnie, cukrownie. Znajdowali w nich lokum głównie specjaliści i robotnicy wykwalifikowani, ale nie rozwiązywało to nabrzmiałego problemu mieszkań robotniczych. Podobne inicjatywy ale w celach germanizacyjnych podejmowały Komisja Kolonizacyjna oraz Ministerstwo Komunikacji i Ministerstwo Robót Publicznych, które dla osadników niemieckich wybudowały w latach 1885-1906 w rejonie Poznania i Bydgoszczy ponad 1100 mieszkań.

3. Mieszczaństwo i inteligencja

Zupełnie inaczej przedstawiały się warunki mieszkaniowe mieszczaństwa i inteligencji. Do grupy tej (bardzo niejednorodnej) włączymy nauczycieli, urzędników, inżynierów, przedstawicieli wolnych zawodów: lekarzy, adwokatów, publicystów, pisarzy, a także kupców i o grupie przejściowej zawieszonej pomiędzy ziemiaństwem a inteligencją, która znalazła się mieście na pobyt czasowy, np. naukę dzieci. Należy pamiętać, że w latach 1870-1910 ludność miast i osad miejskich w Kongresówce, liczących ponad 2,5 tys. mieszkańców wzrosła ponad 4 –krotnie. W drugiej połowie XIX wieku ukształtował się miejski styl życia, którego symbolem stała się kamienica czynszowa. Oprócz właścicieli, wszyscy mieszkańcy kamienic byli lokatorami, czyli odnajmowali mieszkanie za z góry określony czynsz, który zbierał administrator budynku lub dozorca. Kamienica czynszowa była swoistym mikroświatem, ponieważ w przekroju od suteren do strychów odbijała podział społeczności miejskiej według kryteriów zamożności, wykształcenia i zawodu. Najbardziej reprezentacyjne było pierwsze i drugie piętro zarezerwowane dla zamożnej, eleganckiej publiczności, w suterenie najczęściej mieszkała stróż z rodzina, na strychu mogła mieszkać ubodzy studenci, służące ale też początkujący publicysta lub nauczyciel.
Mieczysław Opałek : O Lwowie i mojej młodości: 46 Duża kamienica czynszowa z dwiema klatkami schodowymi, paradna frontową i podlejsza wiodącą do oficyn, liczyła wielu lokatorów, należących do różnych sfer społecznych, była tez zbiorowiskiem kapitalnych nieraz typów, terenem osobliwych epizodów i rodzajowych scen. Miała tu swych przedstawicieli pewna siebie, arogancka plutokracja żydowska, mieszkali nauczycieli, urzędnicy, rękodzielnicy. Stąd wybiegały rano do pracy powabne midinetki lwowskie, zwane szwaczkami (…) stąd wychodzili latem do bliskiego ogrodu Pojezuickiego dwaj emeryci, by wygotować codziennie w zielonym biurze ten sam referat: nakarmić ptaszki i wiewiórki. Nie brakło tez w dużej kamienicy reprezentantów zbankrutowanej arystokracji w osobach któregoś z baronów Gostkowskich i któregoś z hrabiów Mniszków.
Mieszkanie średniego zamożnego mieszczaństwa/inteligencji składało się z trzech pokoi oraz obszernej kuchni. Metraż trzypokojowego mieszkania w kamienicy wynosił w przybliżeniu ok. 100 metrów kwadratowych. W tym samym czasie przeciętna mieszczańska siedziba w Paryżu zajmuje trzykrotnie większą przestrzeń, około 300 metrów kwadratowych. W Londynie, Paryżu i Berlinie mieszkania z reguły zaopatrzone były w kanalizację, wodociągi, WC i łazienki. W Warszawie u schyłku wieku XIX to ciągle rzadkość. Stefan Kieniewicz podawał, że wedle spisu z 1884 r. tylko 4% mieszkań warszawskich zaopatrzonych było w WC. W 1891 r. łazienki stanowiły absolutny wyjątek, posiadało je jedynie nieco ponad 1% mieszkań. W 1900 r. liczbę wanien w mieszkaniach prywatnych szacowano na 14 tys., co jak obliczył J. Kieniewicz, oznaczało, że w co siódmym mieszkaniu można było się komfortowo wykapać. Na tym tle dolna norma przestrzeni mieszkalnej w mieście dla inteligencji/mieszczaństwa nie wydawała się zbyt duża (jeszcze w latach międzywojennych 100 metrowe mieszkanie wśród dobrze zarabiających urzędników uchodziło za małe). Dwupokojowe mieszkania wynajmowane były na początku małżeństwa, w szczególnie trudnej sytuacji materialnej, gdy tylko nadarzyła się okazja wymieniano je na większe (Skarbek-Sokołowska 1995: 127-129). Wynajmowanie trzech lub czterech pokoi było nawet wśród niezamożnej inteligencji częste. Mieszkały tak znane inteligenckie rodziny Nałkowskich, Radlińskich, matka Ireny Krzywickiej, czy samotnie wychowująca dwoje dzieci – publicystka i pedagog – Iza Moszczeńska. Mieszkania w kamienicy czynszowej nie miały charakteru mieszkań stałych, ani docelowych, więź emocjonalna z wynajmowanym lokum nie była silna, co z kolei umożliwiało częste przeprowadzki (Leskiewiczowa 1961: 140). Pogoń za lepszym mieszkaniem motywowana były potrzebami życia codziennego: odległością od miejsca pracy, sąsiedztwem, a narodzinami dziecka, poprawą sytuacji materialnej. Typowe mieszczańsko-inteligenckie trzypokojowe mieszkanie dzieliło się na salon, jadalnie i sypialnię. Styl urządzenia pomieszczeń uzależniony był od zawodu i środowiska, w jakim obracali się gospodarze. Inaczej mieszkał wzięty dziennikarz, czy adwokat z ugruntowana praktyką, inaczej stawiający pierwsze kroki w słabo opłacanym zawodzie – nauczyciel. Najbardziej teatralną przestrzeń stanowił salon, który lokowano w najładniejszym i najjaśniejszym pokoju od frontu. Umeblowanie stanowił garnitur – czyli komplet mebli wykonanych z takiego samego rodzaju materiału, drewna, faktury, składający się z kanapy, sześciu krzeseł oraz stołu. Kanapę i pozostałe części garnituru stawiano na ogół pomiędzy dwoma frontowymi oknami w centralnym miejscu pokoju. Pod ścianami, po bokach umieszczano jeszcze inne meble, takie jak kozetka, sofa, szezlong, druga kanapa, dodatkowe krzesła, od lat 70. XIX fotel na biegunach. W salonie mogło mieścić się jeszcze biurko pana domu, najczęściej politurowane z blatem wykładanym skórą oraz etażerka na książki. Fortepiany – ze względu na wygórowana cenę – nie były częstym elementem wyposażenia mieszkań. W sypialni najczęściej spotykane meble to dwa bliźniacze, zsunięte blisko siebie łóżka wykonane z drewna lub metalu, dalej niewielki tapczan bez zagłówka stawiany w nogach małżeńskiego łoża, szafa na ubrania, oraz komoda na bieliznę osobistą, pościelową oraz obrusy. Często spotkanymi meblami były toaletki, biurko lub niewielki stolik do pisania listów lub prowadzenia rachunkowości. Nierzadko na wyposażeniu sypialni były kilkuskrzydłowe parawany.
Korybut-Daszkiewicz B.: Grzechy mieszkań pod względem higienicznym: 304-313 Sypialnie są w każdym niemal mieszkaniu upośledzone ma korzyść bawialnego pokoju: tak są pobudowane niemal wszystkie nowe domy, bo tego wymaga wynajmująca mieszkania publiczność, w dodatku idziemy jeszcze dalej w tym niehigienicznym kierunku i niemal z pewnym uporem wyszukujemy najgorszego, najmniejszego, najciemniejszego pokoju, a jeśli w mieszkaniu jest jakaś norka, zwana alkową, i z tej z zadowoleniem korzystamy dla urządzenia pokoju sypialnego.
W jadalni stał owalny stół, sześć lub dwanaście wyplatanych trzciną krzeseł oraz kredens. Nieodzownym meblem były mniejsze stoliki –tzw. pomocniki, na których stawiano naczynia, dzbanki z wodą, samowary, kieliszki, etc. Wnętrza drobnomieszczańskie wyposażane były w meble imitujące lub inspirowane najbardziej popularnym mieszczańskim stylem – biedermeierem. W mieszkaniach zdeklasowanego ziemiaństwa mogły być stare, przedstawiające niemałą wartość meble, nierzadko z rodzinnym fortepianem, porterami przodków i całym estetycznym „dworkowym” wyposażeniem. Stałym elementem inteligencko-mieszczańskich wnętrz były książki, w które w budżecie inteligenci twórczej stanowiły duży wydatek. Inaczej niż w pedantycznych bibliotekach wielkiej burżuazji książki te, stanowiące „towar pierwszej potrzeby” były stale wyjmowane, przekładane, wynoszone i przynoszone. Dużo szczuplejsze księgozbiory posiadała przeciętna urzędnicza rodzina. Jak szacowała Elżbieta Kowecka, rodzinne księgozbiory w tych domach rzadko kiedy przekraczały liczbę 100. Były to książki w języku polskim, oraz obcojęzyczne: rosyjskie, łacińskie, francuskie, hebrajskie, włoskie (Kowecka 1983: 102). Oprócz fachowej literatury (lekarskich, prawniczych) księgozbiory zawierały liczne gramatyki języków obcych, słowniki, a także książki historyczne i beletrystykę. Urodzona w 1888 r. Zuzanna Rabska, córka Aleksandra Kraushara, poetka i pisarka wspominała: „Mieszkanie rodziców, obszerne i staroświeckie, zawalone było książkami. Półki i szafy uginające się pod ciężarem ksiąg stały w gabinecie u Ojca, w buduarku Matki, w jadalni, w pokoju brata, w kancelarii” (Rabska 1959:13). Mieszkania w kamienicach czynszowych były dosyć ciemne, ze względu na wysokie, ale wąskie okna, ciężkie zasłony i firanki przepuszczające niewiele światła. W XIX w. panowała moda na obfite dekorowanie ścian (wzorzyste tapety, liczne obrazy, fotografie) i całego wnętrza, od wyczucia gospodarza zależało jaka ostateczną formę przybierze mieszkanie. Pokoju dziecięcego w zasadzie nie znano. Higieniści wszelkimi sposobami nakłaniali do urządzania dziecięcych pokoi, ale z miernym skutkiem. Dzieci sypiały gdzie popadło, w salonie, w sypialni rodziców, w jadalni. W obszernych kuchniach mieściły się ciężkie kredensy, stół, krzesła, kaflowe kuchnie oraz łóżko dla służącej. Higieniści narzekali, że mieszczańska kuchnia to najczęściej szatnia i sypialnia dla służących.

4. Wielka burżuazja

Na przełomie XVIII/XIX w. burżuazja była w Polsce bardzo nieliczna. Bankierzy i przedsiębiorcy skupili się w kilu niewielkich ośrodkach gospodarczych: w Warszawie, Krakowie, Lwowie, Toruniu, Gdańsku. W Warszawie reprezentowali ja bankierzy: Piotr Tepper, Fryderyk Kabryt, Prot Potocki, Karol Szulc. Po upadku państwa polskiego liczne opustoszałe pałace magnackie przejmowali zamożni kupcy, bankierzy, przemysłowcy. W ciągu XIX stulecia ponad 1/3 pałaców stanowiąca u schyłku I Rzeczpospolitej własność szlachecką lub rządową , przeszła w ręce burżuazji (Ihnatowicz:1972: 10). W zdecydowanej większości rodziny burżuazyjne były obcego pochodzenia, które z czasem ulegały procesom polonizacji. Wnętrza pałacowe przedsiębiorcy przeznaczali na składy, warsztaty rzemieślnicze, lub dzielili na kilka mniejszych pomieszczeń, które następnie odnajmowali. W II połowie stulecia najzamożniejsi kupcy i przemysłowcy rozpoczęli budowanie własnych pałaców. Rozpoczęła się moda na naśladownictwo dawnych stylów architektonicznych, które znalazły odbicie we wznoszonych siedzibach wielkiej burżuazji w Łodzi, Poznaniu, czy Warszawie. Powodzeniem cieszył się neorenesans włoski, meble nawiązujące do epoki Ludwika XV, kopie mebli królewskich z Zamku Królewskiego i Łazienek, to znów śmiałe nawiązania do wzorców starożytnych. Kosztowne obicia, marmurowe kolumny, orzechowe boazerie, złote sztukaterie – czasem w bardzo złym stylu- miały symbolizować wysoki status społeczny właścicieli pałaców. Anegdota głosiła, że jeden z fabrykantów łódzkich postanowił wyłożyć podłogę złotymi 5 i 10 rublówkami (Baranowski 1979: 434). Trumf kiczu w architekturze i urządzaniu wnętrz nie był zjawiskiem lokalnym. W mniejszym lub większym stopniu przez podobny etap przechodziły różne kraje poddane industrializacji, poczynając od samej Anglii. Naturalnym następstwem produkcji przemysłowej na masową skalę dywanów, mebli, tkanin, odzieży – było ich znaczące obniżenie jakości wykonania i walorów estetycznych. W reakcji na zalew kiczu powstały w Anglii stowarzyszenia artystów (jak Arts and Crafts Exhibition Society) oraz periodyki (jak „Journal of Design and Manufactures”), promujących rzemiosło artystyczne i popularyzujących nowe kierunki w architekturze łączące wymogi nowoczesności z wysokimi walorami estetycznymi (Pevsner 1978:31-46). W Warszawie i Łodzi nie brakowało też siedzib burżuazji urządzonych z wyjątkowym smakiem i gustem, jak np. apartamenty Blochów w Warszawie. Burżuazja warszawska chętnie zamieszkiwała reprezentacyjne kamienice i pałace położone centralnych częściach miasta, przy dużych ulicach miasta, przy ul. Marszałkowskiej mieszkali Gebethnerowie, Bersonowie, Blochowie, przy ul. Czerniakowskiej, Hoesickowie, przy ul. Ogrodowej Temlerowie, przy dzisiejszej Mazowieckiej – Kronenbergowie i Szlenkierowie. Naśladownictwo wzorców arystokratycznych przejawiało się m.in. w zakładaniu prywatnych ogrodów, założonych np. przy pałacu Kronenberga na Hożej, przy willi Pulsa na Marszałkowskiej. Pałace i ogromne kilkunastopokojowe mieszkania burżuazji w II poł. XIX wieku wyposażone były w najnowsze udogodnienia. Pałac Kronenbergów wybudowany w 1871 r. miał nowoczesny system ogrzewania, oświetlenia (na gaz), lodownię w piwnicach, basen oraz trzy klatki schodowe (w tym jedna do wyłącznego użytku pani Kronenberg). Równie imponująco prezentował się pałac Kazimierza Granzowa, potentata w branży budowlanej:
Ferdynand Hoesick : Powieść mojego życia: 228 Dom ten, jeden z najpyszniejszych w całej Warszawie, a z najpyszniejszą klatką schodową, całą z marmurów i stiuków, wzorowaną na schodach któregoś z pałaców we Florencji, z plafonem w suficie, malowanym przez Buchbindera, posiadał okazałą fasadę w najczystszym stylu renesansowym, z szeregiem kariatyd i figur dłuta Teodora Rygiera, między którymi dwie nad jednym z balkonów od Saskiego Ogrodu są wiernymi portretami ciotki i jej córki.
Pałace i okazałe siedziby wielkiej burżuazji wraz z dorastaniem dzieci lub po śmierci ojca rodziny zaczynały pustoszeć. Potomkowie rodzin burżuazyjnych wybierali bardzo duże komfortowe mieszkania w kamienicy, ze względu na niższe koszty utrzymania i topniejącą rodzicielską fortunę. Potomstwo Leopolda Kronenberga bardzo długo szukało nabywców posiadłości ojcowskiej, którą ostatecznie udało się sprzedać dopiero w 1915 r. Takim sam los spotkał pałac Szlenkiera (Kondracka 1998:83). W ciągu drugiej połowy XIX w. w mieszkaniach burżuazji nastąpiło większe rozgraniczenie sfery prywatnej i zawodowej. W połowie XIX w. w pierwszych mieszkaniach Kronenbergów i Hoesicków gabinety pana domu mieściły się tuż obok sypialni i salonów, parę dekad później przeniesiono je w odleglejsze miejsce. Burżuazja poza kamienicami i pałacami nabywała też dobra ziemskie. Jan Bloch miał majątek w Łęcznej i podwarszawskich Grotach, Leopold Kronenberg w Strugach, Wieńcu i Brzeziu koło Włocławka, Kazimierz Granzow w Kawęczynie.

5. Ziemiaństwo i arystokracja

Przedstawiciele ziemiaństwa zamieszkiwali drewniane bądź murowane dworki, których wielkość i wyposażenie zależało od kondycji materialnej gospodarzy. Rodzinną siedzibę Marii Dąbrowskiej (z domu Szumskiej) stanowił typowy nieduży, sfatygowany czasem drewniany dwór (Dąbrowska 1964: 125-127). W podobnych skromnych warunkach wychowywał się na dawnych polskich kresach Stanisław Stempowski, który wspominał: „Dworek nasz był ciasny, służby niewiele, życie było pracowite i proste” (Stempowski 1953: 3). Szlachta zagrodowa (np. na terenach północno-wschodniego Mazowsza, dzisiaj na terenie województwa podlaskiego) żyła w drewnianych domach, których standard dorównywał zamożnym chałupom chłopskim. Elementem wyróżniającym siedziby drobnego ziemiaństwa od chłopów była estetyka otoczenia. Wokół skromnych drewnianych dworków rozciągały się przestronne ogrody, czasem staw ( lub stawy) z groblą. Urodzony w 1866 r. znany wydawca Stefan Krzywoszewski wspominał:
Stefan Krzywoszewski : Długie życie: 6 Znałem wiele majątków, nieporównanie wspanialszych, do dziś jednak wydaje mi się, że Lścin posiadał urok jedyny. Cóż z tego, że niski dwór, gontem kryty, w ziemie wrastał ze starości, że ganek był ciasny, pokoje mroczne. Obszerny ogród ściągał się aż do łąki, zamykała go aleja sędziwych lip. Najwspanialsza z nich , bardzo rozłożysta, stanowiła tuż przy dworze ulubioną w dni upalne altanę. (…) W jej cieniu spożywaliśmy w pogodne dni letnie wszystkie posiłki.
Siedziby arystokracji w XIX w. to głównie pałace barkowe, klasycystyczne, neogotyckie. W Wielkopolsce ze względu na dominację niemieckich pałaców pod koniec XIX w. wykształcił się tzw. „styl krajowy”, którego twórcami byli architekci: Stanisław Borecki, Roger Sławski i Kazimierz Ruciński. „Styl krajowy” nawiązywał do klasycystycznych polskich budynków z XVIII w. z zaakcentowanym czterokolumnowym portykiem. W XX w. był wśród wielkopolskiego ziemiaństwa bardzo popularny. W przeciętnym pałacu utrzymał się przez cały XIX w. podział na część zachodnią i centralną budynku, w których znajdowały się pomieszczenia reprezentacyjne (hall, biblioteka, przynajmniej jeden salon) z własną klatka schodową oraz zespół apartamentów mieszkalnych również z własnymi schodami. Pomieszczenia gospodarcze, jak kuchnia, spiżarnia, pralnia na ogół znajdowały się w piwnicach i suterenach. Strona południowa pałacu zwrócona była przeważnie na dziedziniec i drogę dojazdową, a strona północna na ogród lub park (Molik 1999:121). Najbardziej reprezentacyjne pomieszczenia stanowiły hall i salon. Pomieszczenia te były bogato dekorowane (ściany zapełniano polichromiami, wzorzystymi tkaninami, na stropie mocowano kasetony, zamiast okien witraże) i stanowiły wizytówkę rezydencji. Do salonu, lokowanego od północy, przylegał obszerny taras, tuż obok znajdowała się jadalnia, kredens (gdzie podgrzewano i dekorowano posiłki przed podaniem), pokoje sypialne i dziecięce. Większe pałace poza hallem, korytarzami, liczyły sobie kilkanaście pokoi, kilka przylegających do siebie salonów. Do pałacu prowadził obszerny podjazd z kolistym gazonem obsadzony roślinnością i kwiatami. W pierwszej połowie XIX w. wybudowany został w stylu „angielskiego gotyku” kresowy pałac w Przyłukach położony niedaleko Mińska, rodzinny dom Marii Czapskiej. W nowoczesne urządzenia sanitarne wyposażony został na przełomie lat 80. i 90. XIX w. Dom nasz, podobnie jak większość dworów i pałaców polskich , nie był początkowo skanalizowany, ale jak daleko pamięć nasza i naszych sióstr sięga, na trzech kondygnacjach domu były wodne ubikacje, woda bieżąca na każdym piętrze, jak również w kuchni i w kredensie, a taką ze łazienka, rzecz wtedy rzadka. Koło stajni – kołowrót; stara kasztanka pompowała to wodę długie godziny na potrzeby całego dworu, oficyny, pralni i przyległych do stajni mieszkań służbowych. Wodę kręcił stary Żukowski i zwoził, także kasztanką, drwa, które zrzucał do drewutni w suterenach (Czapska 1989: 161). W najokazalszych wielkopolskich rezydencjach np. Rydzynie czy Pawłowicach bogato wyposażone łazienki pojawiały się już w II połowie XVIII w. Dotyczyło to jednak nielicznych siedzib. W większości dobrze wyposażonych dworów i pałaców do codziennej, porannej i wieczornej toalety służyły stojące w pokojach umywalnie z marmurowymi blatami oraz zestawy z fajansu, miednice i dzbanki. Nawet w najnowocześniejszej dzielnicy w Wielkopolsce do pałaców doprowadzano bieżącą wodę i montowano urządzenia sanitarne dopiero w u schyłku XIX w., ale proces ten odznaczał się dużym tempem, około 1910 r. nie było już większych majątków bez doprowadzonej wody (Molik 1999:154). Do ogrzewania pałaców i dworków używano kominków, które już w drugiej połowie XIX w. wyparte zostały przez kaflowe piece. Piece zużywały mniej opału, miały większe od kominka właściwości grzewcze, były również bezpieczniejsze. W latach 80. XIX w. w bardziej okazałych pałacach pojawiła się ważna innowacja – zaczęto stosować system centralnego wodnego ogrzewania. Dworki i pałace oświetlane były głównie świecami. W zależności od potrzeb używano masowych kandelabrów na dwadzieścia i więcej świec, świeczników stołowych i małych toaletowych podstawek. Jeszcze w latach 20. XIX w. tylko u najzamożniejszych spotkać można było lampy olejowe, lampy spirytusowe były także rzadkością. Upowszechnienie lamp naftowych nastąpiło w latach 60. XIX w. Oświetlenie elektryczne zaprowadzano w stopniowo, najszybciej na terenie Wielkopolski. Pierwsza mała elektrownia w Wielkopolsce powstała w 1901 r. w Ujeździe. Sposoby zamieszkiwania ludzi w XIX wieku odzwierciedlały ich pochodzenie społeczne, zamożność, aspiracje zawodowe i nawyki środowiskowe. Największe zmiany na badanym obszarze zaszły na skutek uprzemysłowienia, które wymusiło migrację ze wsi do miast w konsekwencji czego zaczęły powstawać osady fabryczne, duże miasta i metropolie (Warszawa). Wiek XIX w. to okres narodzin „człowieka miejskiego”, mieszkańca czynszowej kamienicy, uzależnionego od wynalazków epoki: wodociągów i kanalizacji, telefonu, światła elektrycznego, komunikacji miejskiej- czyli od rozwijającej się w szybkim tempie techniki.

Źródła

  • Tylakowa Danuta, „Wyposażenie mieszkań” , w: „Przemiany kultury ludowej”, t.1-2, pod red. M. Biernackiej, B. Kopczyńskiej-Jaworskiej, A. Kutrzeba-Pojnarowej, W. Paprockiej, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław-Gdańsk 1976, s.329-351
  • Baranowski Bohdan, „Wyposażenie wnętrz”, w: „Historia kultury materialnej Polski w zarysie od 1870- do 1918 roku”, t. VI,pod red. Bohdana Baranowskiego, Juliana Bartysia, Tadeusza Sobczaka, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1979 s.427-439
  • Opałek Mieczysław, „O Lwowie i mojej młodości”, Zakład Narodowy im Ossolińskich, Wrocław 1987
  • Krzywoszewski Stefan, „Długie życie. Wspomnienia”. T.1, Księgarnia Biblioteka Polska, Warszawa 1947
  • Korybut – Daszkiewicz B., „Grzechy mieszkań pod względemhigienicznym”, „Zdrowie” 1907 nr 5, s. 304-313
  • Molik Witold, „Życie codzienne ziemiaństwa w Wielkopolsce w XIX i na początku XX wieku: kultura materialna”, Wydawnictwo Poznańskie 1999
  • Czapska Maria, „Europa w rodzinie”, Wyd. Res Publica, Warszawa 1989
  • Kondracka Mariola, „Rodzina burżuazji warszawskiej i jej obyczaj”, Wyd. DiG, Warszawa 1998
  • Stempowski Stanisław, „Pamiętniki (1870-1952)”, Zakład im Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław 1953
  • Dąbrowska Maria, „Nasz dom”, w: „Pisma rozproszone”, pod red. Ewy Korzeniowskiej, t.1, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1964, s.125-127
  • Hoesick Ferdynand, „Powieść mojego życia. Dom rodzicielski. Pamiętniki”, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1952
  • Nicolaus Pevsner, „Pionierzy współczesności. Od Wiliama Morrisa do Waltera Gropiusa”, przeł. Janina Wiercińska, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1978

Artykuły powiązane