Kołtun

Kołtun (plica polonica – warkocz polski) to stan chorobowy powstający w wyniku braku podstawowej higieny, jego podstawowym objawem były zlepione i skręcone włosy tworzące warkocze, buły, wisiory i kity. W dzisiejszej medycynie kołtun opisywany jest jako:

Danuta Krysa-Leszczyńska : Poglądy polskich lekarzy na istotę choroby zwanej „kołtunem”: [brak strony]

[…] przewlekłe zapalenie ropne skóry owłosionej i grzybica skóry głowy owłosionej w jej stadiach początkowych. W postaciach przewlekłych grzybicy woszczynowej, na skutek długotrwałego ucisku tarczki woszczynowej dochodzi do zmian troficznych naskórka i włosów, a tym samym do wypadnięcia włosów. Kołtun powstały z zakażenia włosów woszczynowcem jest bardzo przykry zarówno dla chorego, jak i dla jego otoczenia. Grzybica woszczynowa bowiem wydziela nieprzyjemną woń, przypominającą zapach mysich nor lub stęchlizny” .

„Zjawisko kołtuna u człowieka”, repr. za Brückner 1939, T. I, s. 375
Schorzenie to posiadało aż kilkadziesiąt określeń. Najpopularniejsza nazwa „kołtun” pochodziła najprawdopodobniej od kołysania / kołatania wiszących splotów. Możliwe także, że utworzono ją od morfemu „koł-„ oznaczającego kołek, pal. Nazwy „kołtki”, „skrzot”, „krasnoludek”, „malec”, „karzełek”, „krzeszyce”, „wieszczyce” prezentowały chorobę jako zesłaną na człowieka przez czarownice i inne tajemne istoty fantastyczne. Wyrazy „gościec”, „gwoździec”, „gwozd”, „gozd”, urobione najprawdopodobniej od słowa „gość”, sugerowały, że objawy choroby to działanie Obcego – gościa, który nieproszony wtargnął do ciała człowieka. Inne określenia wprost nazywały samo schorzenie włosowe: „krosty”, „kosmy”, „żywy włos”, „kendziory”, „kudły”, „warkocz żydowski”, „warkocz czarodziejski”. Kołtun zyskał też nazwy łacińskie: „plica polonica”, „tricae”, „tricae incuborum”, „morbus cirrorum”, „lues sarmatica” (Ogończyk-Zakrzewski 1830:1-7). Ostatecznie drugim najpopularniejszym określeniem kołtuna stał się wspomniany wyraz „gościec” (od „gość”), funkcjonujące z nim wymiennie słowo „gwoździec”wywodziło się najpewniej od gwoździa, bo choroba „wierciła” w głowie jak gwóźdź . (Brückner 1939: 375-376)

„Kołtun występujący u konia”, repr. za Bruckner, 1939, T. I, s. 375
Kołtun występował w Europie w wiekach XVI-XVIII, jednak szczególnie często spotykany był na ziemiach polskich. Od początku XVII wieku zaczął funkcjonować w powszechnej opinii jako skutek tajemniczego schorzenia skrytego w organizmie, które uzewnętrznia się w splocie włosowym. Powiększający się kołtun był jednocześnie znakiem, że choroba słabnie, wysącza się z ciała i traci moc, dlatego starano się kołtuny pielęgnować, dbać o nie i nie obcinać – obcięcie mogło spowodować zemstę kołtuna i ponowny nawrót choroby. Kołtun, uważany w Rzeczypospolitej za „obiekt magiczny” wywoływał szczególne obrzydzenie wśród lekarzy zagranicznych, żywo reagujących na brud, jak i powszechne zabobony. John Davidson, lekarz króla Jana Kazimierza uznawał, że jest to choroba urojona i obcinał kołtuny, budząc na dworze popłoch. Kołtun był też zjawiskiem silnie krytykowanym przez pruskich medyków, dla których stanowił typowo polski skutek nieużywania grzebienia i mydła. Polacy, według Friedricha Marwitza, nie myli się mydłem, ale popiołem, jedli koninę, co też miało powodować kołtun, przede wszystkim zaś nie przestrzegali zasad fundamentalnej higieny – o czym przekonywali Christian Ludwig Mursinna, Friedrich Schulz i Friedrich Herzberg. Nie tylko lekarze niemieckiego pochodzenia krytykowali kołtunowe schorzenie, do przekonania, że jest to nasza narodowa choroba, którą trzeba śmiało likwidować przez obcinanie przyłączali się m.in. medycy angielscy Nathaniel Wraxall i Wilhelm Coxe, Włoch Antoni Formika, czy Francuzi Dominik Jean Larrey i Bernardyn de Saint-Pierre. Antoni Formika stwierdzał natomiast, że kołtun „jest to choroba szczególna, bardzo ciężka i rzeczywista” i podawał kilka przykładów zachorowań, w większości prezentując cudzoziemców, którzy zarazili się kołtunem bądź przez żony Polki, bądź przez kontakt z polskimi prostytutkami. Swoim pacjentom zalecał kąpiel z gałązkami sosny i kąpiele siarczane, balsam siarczany, wywar z jadu żmii i środki przeczyszczające. Antoni Formika stwierdzał też, że kobiety z kołtunem nie muszą rodzić „kołtuniastych” dzieci, jednakże ich potomstwo miewa bóle głowy, migreny, padaczkę. Sam kołtun zaś może się pojawić, gdy dzieci te dojrzewają i zaczynają obcować z płcią przeciwną. Definicję kołtuna podsumowuje Formika następująco:

Stanisław Konopka : Nieznana relacja dra Antoniego Formiki o medycynie polskiej: [brak strony]

[…] nie twierdzę […], że zawsze i koniecznie kołtun powstaje ze zbliżenia cielesnego, lecz zawsze z owego słonego i lotnego wyziewu, wywołanego czy ruchem czy wewnętrznym gorącem, który jeśli się podniesie do głowy, powoduje kołtun, jeśli błądzi wewnątrz ciała, powoduje zapalenie stawów, jeśli ogranie skórę, wywołuje wrzody. Jeśli natomiast zmieniony, pozostaje niżej, powoduje białe upławy, zmazę, tryper prosty: wszystkie te choroby mogą się pojawić nawet u dziewic bez żadnego uprzedniego stosunku płciowego.

Inaczej pojmował plique Dominique Jean Larrey – twórca nowoczesnej chirurgii wojskowej, biorący udział w kampanii wojsk napoleońskich. Larreyowi udało się przestudiować wiele wypadków choroby, która żywo go interesowała. Uznał, że włosowe buły można obcinać bez szkody dla zdrowia, co nie spotkało się z aplauzem w środowisku rodzimych medyków Jeszcze na początku XIX wieku przekonanie o magicznej mocy kołtuna i lęk przed jego usuwaniem trwał w świadomości społeczności lekarskiej. Do głównych orędowników kołtuna należał działający w Wilnie Józef Frank. Frank nie pozwalał swoim pacjentom na obcinanie kołtunów, radził natomiast kołtun zapuszczać, gdyż ten mógł być pomocny w przypadku ogólnych schorzeń ustrojowych! Dziś uznaje się, że Józef Frank i inni lekarze, wychowankowie Uniwersytetu i Akademii Wileńskiej, stworzyli szczególną szkołę poparcia kołtunizmu.

W kulturze ludowej istniało przekonanie, że kołtun był wynikiem czarów i „zadawania”, dlatego walczono z nim przede wszystkim przy pomocy ziół i zamówień magicznych. Głowy kropiono odwarem z barwinka, stosowano także inne zioła: łopian, jemiołę, powój, grochowinę, widłak goździasty, bluszcz pospolity i paprocie. Ziołą i „zamawiania nie były jedynymi stosowanymi środkami przeciwkołtunowymi. Dla pozbycia się kołtuna spożywano gotowanego jeża, polewano także głowy alkoholem i podpalano, co nierzadko powodowało poparzenia. Obcięty kołtun zakopywano w ziemi lub chowano pod strzechą, czasami ucinano go przy pomocy siekiery (w woj. wieluńskim). Popularnością cieszyli się znachorzy, ale także wszelkiej maści szarlatani, specjalni „zamawiacze” i „odżegnywacze” kołtunów oraz tzw. „gonciarze”.

Innym możliwym działaniem była prośba o interwencję świętych i cudowne uleczenie. Istniały sanktuaria „specjalizujące” się w określonych schorzeniach, były zatem również sanktuaria „kołtunowe”. Do grupy tej należały m.in. w Polsce Centralnej: Gidle, Częstochowa, Łagiewniki Studzienna i Lewiczyn oraz najsłynniejsze sanktuarium północne Święta Lipka. Zapisy z ksiąg mirakularnych tychże sanktuariów przedstawiają poszerzony obraz kołtuna, pojmowanego nie tylko jako schorzenie głowy i włosów, ale też niemoc rąk i nóg osłabiająca cały organizm. Ludzie chorzy na kołtun nie mogli jeść ani pić, przestawali mówić, ich głowa pokrywała się guzami, mieli gorączkę, tracili wzrok, nie mieli sił na najprostsze czynności życiowe, wreszcie umierali i tylko działanie uzdrowicielskich cudownych mocy mogło odmienić ich życie. Kołtun staje się w tych zapiskach zjawiskiem strasznym, nieprzewidywalnym i zniewalającym. Jest „gościem niechcianym”, który raz zamieszkawszy w osłabionym ciele przemienia się w wampira, stopniowo wysysającego z ciała to, co je kształtuje.

„Obcięcie kołtuna Zofii Gośniewskiej z Oczesałek”, XVII w., kościół śś. Wojciecha i Marcina, Lewiczyn (obecnie plebania)
W ikonografii polskiej dwa przedstawienia odnoszą się wyraźnie do aktu uzdrowienia z kołtuna. Pierwszy obiekt to obraz wotywny z 4. ćwierci XVII w., z kościoła śś. Wojciecha i Marcina w Lewiczynie (obecnie mieszczący się na plebanii tejże parafii). Wotum zatytułowane Obcięcie kołtuna Zofii Gośniewskiej z Oczesałek w 1678 przedstawia sam akt pozbawiania włosów klęczącej Zofii Gośniewskiej. Przy chorej znajduje się nie wyspecjalizowany lekarz, ale ksiądz, wspomagany obecnością Matki Boskiej Lewiczyńskiej. Obok kapłana i Zofii Gośniewskiej znajduje się para starszych ludzi – to prawdopodobnie krewni chorej składający dary przy palącej się świecy. Jak czytamy w Lewiczyńskiej Księdze Cudów i Łask: „JMP. Zofja Gośniewska z Oczesałek (par. Lewiczyn), wdowa, rok cały chorowała na kołtun (reumatyzm), który ją w siłach bardzo słabą uczynił tak bardzo, że przez ten wszystek czas z łóżka nie wstawała i po kilka razy na śmiertelnej pościeli już była w tej chorobie; lecz ofiarowana do Najśw. Panny do Lewiczyna przez swoją blizką krewnę, poczęła powoli do zdrowia pierwszego przychodzić. Roku 1678”. Wotum jest więc reporterskim zapisem cudownego.

Drugie ujęcie powstało w analogiczny sposób – jako rejestracja cudu, który dokonał się za sprawą Matki Boskiej Świętolipskiej. Mowa o jednym ze do 109 owalnych medalionów rozmieszczonych na ścianach wokół okien, na filarach i łukach sklepiennych ukazujących historię sanktuarium i postacie cudownie uzdrowionych. Freski wykonał w latach 1722-1727 Maciej Jan Meyer, interesujące nas przedstawienie ukazuje uleczonego cudownie mężczyznę i wstęgę z napisem „Magns. D. Ionnes Gorzlowski a plica liberatus. A o 1636”.

Źródła

  • Baranowski Bohdan, „Kultura ludowa XVII i XVIII w. na ziemiach Polski Środkowej”, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1971, s. 219-221.
  • Brückner Aleksander, „Encyklopedia staropolska”, Wydawnictwo Trzaska, Ebert i Michalski, Warszawa 1939.
  • Kitowicz Jędrzej, „Opis obyczajów za panowania Augusta III”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1985.
  • Konopka Stanisław, „Nieznana relacja dra Antoniego Formiki o medycynie polskiej”, „Archiwum Historii Medycyny”1967, XXX, s. 427-444.
  • Krysa-Leszczyńska Danuta, „Poglądy polskich lekarzy na istotę choroby zwanej „kołtunem”, „Archiwum Historii Medycyny” 1977, 2, s. 213-218.
  • „Księga Cudów i łask. Doznawanych podziśdzień przez wielu ludzi, którzy w różnych utrapieniach i chorobach z wielką ufnością i mocną wiarą uciekali się do Najświętszej Bogarodzicy Maryi Panny w kościele Lewczyńskim zostającej”, Drukarnia Synów St. Niemiry, Warszawa 1911.
  • Kuchowicz Zbigniew, „Warunki zdrowotne wsi i miasteczek województwa łęczyckiego i sieradzkiego w XVIII wieku”, Ossolineum, Łódź 1961, s. 69.
  • Kuchowicz Zbigniew, „Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku”, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1975, s. 121.
  • Łukaszewicz Dariusz, „Niemieckie psy” i „polskie świnie” oraz inne eseje z kultury polskiej, Wydawnictwo Uraeus, Gdynia1997.
  • Łukaszewicz Dariusz, „Warkocz znad Wisły”, „Medycyna Nowożytna” 1996, 2, s. 83-103.
  • Paluch Adam, „Etnologiczny atlas ciała ludzkiego i chorób”, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1995.
  • Trzebiński Stanisław, „Przesąd w medycynie”, „Archiwum Historii i Filozofii Medycyny” 1926, IV, s. 94-105.
  • Wereńko Franciszek, „Przyczynek do lecznictwa ludowego”, Nakładem Akademii Umiejętności, Kraków 1896.
  • Wybieralski Andrzej, „Dominique Jean Larrey (1766-1842)”, „Archiwum Historii Medycyny” 1966, XXIX, s. 313-320.

Artykuły powiązane