Miasto: ewolucja krajobrazu – od średniowiecza do końca XVIII w.

Niestety, nie wiemy jakie wrażenie miasta średniowieczne robiły na mieszkańcach Polski piastowskiej. Ich wygląd i architektura długo zdeterminowane były względami głównie funkcjonalnymi. Jedynymi budowlami, przy których wznoszeniu względy estetyczne grały znaczącą rolę, były długo kościoły. Ufortyfikowane siedziby władzy – czyli grody – lokowane były w miejscach zdatnych do obrony (zakolach rzek, na wysokim brzegu, na wyspach), a wokół nich wyrastały drewniane podgrodzia pełniące funkcje usługowe i targi.. Z czasem targ – przyciągający ludność żyjącą w promieniu mniej więcej jednego dnia drogi (a więc 30-40 km) – stawał się centrum takiego ośrodka i od niego, czyli od „miejsca” wzięło swoją nazwę samo miasto. Przy nim wyrastała obowiązkowa karczma oraz kościół, często pod wezwaniem św. Mikołaja, patrona kupców. Ich liczbę w czasach panowania Bolesława Krzywoustego szacuje się na około 500. W uznaniu tego faktu przeprowadzano ponowną lokację miast na tzw. prawie niemieckim (przeważnie magdeburskim). Odtąd miasta miały już logiczną, uporządkowaną strukturę przestrzenną – domy budowane były wzdłuż ulic wytyczonych na planie szachownicy, której centrum stanowił kwadratowy rynek. Takie miasto było widocznym, ucieleśnionym symbolem potęgi rozumu, który narzucał ład dzikiej, chaotycznej naturze. W przeciwieństwie do nowoczesnych, zazwyczaj laickich autorów, wyobraźnia chrześcijańskich wizjonerów – np. św. Brygidy – idealną wspólnotę ludzką przedstawiała właśnie jako mieszkańców doskonale rozplanowanego miasta. Ponieważ podróżowanie było uciążliwe, kosztowne i niebezpieczne, szerszej publiczności wygląd miast położonych dalej niż dzień-dwa drogi, znany był tylko z opowieści i ewentualnie ikonografii. Ikonografia przedstawiała je bardziej schematycznie niż wiernie: obowiązkowo przedstawiano charakterystyczne budowle danego miasta (np. Wawel w Krakowie, żurawie portowe w Gdańsku, grób św. Piotra w Rzymie) a reszta częstokroć miała wygląd „standardowy” – murowane budowle, zwłaszcza kościoły, okolone murem, wokół muru fosa, a wokół niej wianuszek drewnianych, z wiejska już wyglądających budyneczków. Popularne były też wizerunki miejsc świętych: Rzymu, Compostelli, a zwłaszcza miasta idealnego, ponadczasowej matki wszystkich miast – czyli Jerozolimy.

W rzeczywistości wygląd miast był bardziej zróżnicowany: wewnątrz i przede wszystkim dookoła murów znajdowały się liczne ogrody warzywne, sady owocowe i pastwiska, trzoda chlewna częstokroć dorównywała liczebnością mieszkańcom. Budownictwo drewniane dominowało w większości polskich miast aż do XIX wieku: szacuje się, że jeszcze w drugiej połowie XVIII w. ponad 90% budynków w miastach ówczesnej Rzeczpospolitej było drewnianych; w samej Warszawie w 1784 roku tylko 1/3 domów była murowana. Ponadto wokół większych miast wyrastały już w średniowieczu konkurencyjne ośrodki (np. Kazimierz obok Krakowa, Nowa Warszawa obok Starej) – bo skupiony w gildiach i cechach patrycjat nie życzył sobie konkurencji nowych osadników. W mniejszych miastach, gdzie nie było katedry ani zamku, najbardziej reprezentacyjną budowlą, poza kościołem, był ratusz, a w nim dwie sale reprezentacyjne, świadczące o zamożności i dostojeństwie władz miejskich: sala obrad (czyli „izba pańska”) i sala sądowa; ozdabiano je chętnie malowidłami i malowanymi sentencjami.

W architekturze miast małopolskich, oraz części litewskich i wielkopolskich do XVII w. dominowały wpływy habsburskie i włoskie, na Mazowszu i Pomorzu – północnoniemieckie. Te ostatnie sprzyjały większej reprezentacyjności: np. podwyższonym fasadom i attykom kamienic, bo też mieszczanie pomorscy, zwłaszcza gdańscy, nie mieli sobie równych pod względem zamożności. W Rzeczpospolitej Jagiellonów oraz Obojga Narodów Gdańsk był zresztą jedynym miastem, którego wygląd imponował cudzoziemcom (ilością mieszkańców przewyższał następne w kolejności Kraków i Wilno mniej więcej trzykrotnie); jeżeli chodzi o Kraków i Warszawę, pochlebne uwagi zagranicznych gości ograniczały się do kościołów i „domów murowanych przy rynku” (Bogucka, Samsonowicz, 1986: 509).

Cegła aż do drugiej połowy XVIII w. pozostawała materiałem rzadkim i drogim, jednakże wraz z jej powolnym upowszechnianiem się kamień przestawał być używany jako właściwy budulec (wyjąwszy miasta położone niedaleko łatwych w eksploatacji złóż – takie jak Kraków czy Kazimierz Dolny) i był wykorzystywany głównie przy wykończeniach, elementach dekoracyjnych itp. W XVIII w. pojawiają się też w wielu miejscach (Grodno, Białystok) domy drewniane z reprezentacyjną fasadą murowaną. Zarazem popularne stają się wyprawy wapienne, kładzione od wewnątrz i zewnątrz budynków (od XVIII w. także drewnianych). Pod koniec istnienia Rzeczpospolitej Obojga Narodów powszechne stały się też tzw. sztukaterie – wykonywane z gipsu z gotowych odlewów (tzw. „wole oczka”, „ząbki” itp.). W wersji luksusowej stosowano zaprawy wapienno-marmurowe, imitujące prawdziwy marmur (np. w pałacu królewskim w Łazienkach).

XVII i XVIII stulecie odmieniły gruntownie wygląd polskich miast za sprawą trzech czynników. Po pierwsze, w ścisłym centrum kamienice mieszczan z braku miejsca zaczęły rosnąć w górę i przede wszystkim w głąb – dobudowywano kolejne „trakty” i „izby na zadzi”; obszerną sień, która zajmowała dotąd większą część parteru, zaczęto dzielić na mniejsze pomieszczenia. Sklep, kantor lub warsztat, stanowiący dotąd źródło utrzymania rodzinnej kamienicy, zaczął z wolna ustępować miejsca pomieszczeniom pod wynajem. W kamienicy, a także w piwnicach i na poddaszach, pojawili się pierwsi lokatorzy (a zatem miejsce zamieszkania przestało ściśle wiązać się z pozycją społeczną); korzystanie z kuchni, sieni, piwnic a nawet głównego wejścia stało się przedmiotem umów właścicieli z najemcami. Po drugie, gospodarczo-polityczna ekspansja szlachty otworzyła jej przedstawicielom drogę do osiedlania się w miastach królewskich, nie wspominając o licznych miastach prywatnych. Dawne kamienice zastąpiły rezydencje, takie jak mieszczański pałac J. Meissnera przy rynku w Toruniu, lub przebudowana kamienica Prażmowskich przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Przedmieścia, zwłaszcza warszawskie, obrosły dworkami i pałacami magnaterii, pojawiły się też otaczające je parki. Podróżnika francuskiego J. Brenoulli w 1778 r. uderzyła w Warszawie „spora liczba pięknych i zgrabnych pałaców” przewyższających nawet ówczesny Berlin (Bogucka, Samsonowicz, 1986: 510). Po trzecie, najazdy szwedzkie i rosyjskie z połowy XVII i początku XVIII w. pozostawiły wiele polskich miast (np. Wilno, Lwów, Warszawę) w ruinie, a ogólny upadek gospodarczy sprawił, że większość z nich nie podniosła się z niej aż do rozbiorów. Znaczna część miast mniejszych spadła do poziomu większych wsi; liczba domów spadła nawet o połowę. Odbudowa następowała wolno i chaotycznie – w wielu miasteczkach dawna, regularna sieć ulic nie została odtworzona. Sieć wodociągów, która na początku XVII w. funkcjonowała już w ok. 60 miast Korony, uległa dewastacji na długie dziesięciolecia. Mury obronne, które w XVIII w. stały się przeżytkiem, rozbierano często na odbudowę domów – jedynie na południowym wschodzie Rzeczpospolitej, gdzie pamiętano o najazdach tatarskich, ostały się fortyfikacje miejskie. Jeszcze w epoce Sejmu Czteroletniego (1788-1792) W. Engström pisał o podupadłym Krakowie: „Miasto wygląda wszakże, jakby niegdyś bogatym było i do dziś zachowuje powierzchowność dostatnią” (Bogucka, Samsonowicz, 1986, 510).

Dopiero czasy Stanisława Augusta Poniatowskiego przyniosły tu pewną poprawę, zakładanie miast nowych oraz spektakularny rozwój Warszawy, po raz pierwszy korzystającej bezwzględnie z przywilejów jakie dawała jej rola stolicy. W tej epoce powstają też liczne Komisje Dobrego Porządku, walczące o bruk na ulicach, czystą wodę, wywóz nieczystości oraz oświetlenie. Postęp w tej ostatniej dziedzinie był szczególnie widoczny: w Warszawie było pod koniec panowania Poniatowskiego 2547 latarń olejowych, w Kaliszu cztery w rynku i jedna na odwachu. Ulic natomiast nigdzie chyba nie udało się doprowadzić do stanu zadowalającego współczesnych, mimo podatku „łokciowego” (od długości frontu kamienicy) i układania na sobie kolejnych warstw bruku, które i tak zapadały się po pewnym czasie we wszechobecnym błocie, co nawet warszawskie ulice czyniło nieprzejezdnymi w okresie wiosennej i jesiennej słoty. Podobnie bezskutecznie walczono o wywóz nieczystości, które mieszkańcy układali, jeśli władzom udało się ich do tego zmusić, w kupy na ulicach, wywożone z okazji świąt i na wiosnę. W 1792 r. Fryderyk Schulz pisał o Warszawie, że jej ulice pokryte są błotem, które latem zamienia się w pył, „którego żadne oczy, gdy wiatr nim powionie, znieść nie potrafią”, natomiast stołeczny Plac Saski „obrzydliwie jest brudny” a „jeżeli kilka godzin deszcz padał, na placu z powozem i końmi się grzęźnie” (Giedroyć, 1912: 8-18). Mniejsze i nieporównanie biedniejsze miasta zwykle nawet nie usiłowały walczyć z podobnymi zjawiskami. W 1791 r. sejmowa Komisja Policji Obojga Narodów wydała zarządzenie o przenoszeniu cmentarzy poza centra miast – a więc stopniowym likwidowaniu cmentarzy przykościelnych, co jednak nastąpiło dopiero w następnym stuleciu.

Źródła

  • Bogucka Maria i Samsonowicz Henryk, „Dzieje miast i mieszczaństwa w dawnej Polsce” Ossolineum, Wrocław 1986.
  • Giedroyć Franciszek, „Warunki higieniczne Warszawy w wieku XVIII”, Warszawa 1912.
  • Hładyłowicz Kazmierz, „Zmiany krajobrazu i rozwój osadnictwa w Wielkopolsce od XVI do XIX w.”, Instytut Popierania Polskiej Twórczości Naukowej, Lwów 1932.
  • Jasieński Henryk, „Dawna kamienica krakowska, jej układ i wnętrze”, Tow. Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, Kraków 1934.
  • „Miasta doby feudalnej w Europie Środkowo-Wschodniej”, pod red. Aleksandra Gieysztora i Tadeusza Rosławskiego, PWN, Warszawa 1976.
  • „Miasta Polskie w Tysiącleciu”, pod red. Stanisława Pazyry, t. I-II,Ossolineum, Wrocław, 1965-1967.
  • Miłobędzki Adam, „Zarys dziejów architektury w Polsce”, Wiedza Powszechna, Warszawa 1988.
  • Samsonowicz Henryk, „Życie miasta średniowiecznego”, PWN,Warszawa 1970.

Artykuły powiązane