Polisensoryczność dziecięcego poznania („Bobo” Janusza Korczaka)

Bobo Janusza Korczaka „studium – powiastka” (Korczak 1996: 53) wydana w 1914 roku w Warszawie pod jedną okładką z dwoma innymi utworami prozatorskimi o tematyce dziecięcej Feralny tydzień i Spowiedź motyla stanowi pierwszą tak pełną literacką próbę ukazania doznań sensualnych niemowlęcia. W sfabularyzowanym studium rozwoju małego dziecka Korczak poszukuje języka, za pomocą którego mógłby wyrazić najwcześniejsze przeżycia istoty, która nie posługuje się jeszcze mową. Rozwój poznania sensualnego w pierwszym roku życia to niemal wyłączny temat utworu. Polisensoryczne dziecięce poznanie, w którym główną rolę gra zmysł dotyku, skontrastowane zostało z oglądem rzeczywistości właściwym ludziom dorosłym (przy czym rodzice dziecka w powiastce to postacie słabo zarysowane). W tekst wpisany jest założony tu dorosły odbiorca – można przyjąć, że wśród czytelników widzi autor zwłaszcza należących do środowisk wykształconych rodziców małych dzieci, którzy o niemowlętach i ich rozwoju jeszcze niewiele wiedzą, ale takiej wiedzy poszukują.

Utwór zaczyna się od mieszczańskiej scenki rodzinnej: „Bobo siedzi na kolanach ojca, ciągnie go za brodę, stara się pochwycić czytaną przez niego gazetę” (Korczak 1996: 55). Dziecko przygląda się ojcu, obserwuje go, równocześnie badając dotykiem (sięga po jego binokle). Ojciec żartobliwie powątpiewa w mądrość potomka – matka broni go przed zarzutem głupoty. Następnie odtwarzana jest historia „boba” od jego prehistorii z czasów ewolucji gatunku ludzkiego, poprzez okres prenatalny a następnie, co stanowi zasadniczą treść utworu, od narodzin do pierwszych kroków.

Dziecięce poznanie świata zaczyna się tuż po urodzeniu od doznania bólu podczas pierwszego oddechu („ Bobo chwyciło płucami zimne powietrze i drżąc poczyna żyć samodzielnie na własną odpowiedzialność” (Korczak 1996: 58)). Następnie przychodzi kolej na związane ze ssaniem doznania dotykowe połączone z mniej akcentowanymi, smakowymi (co znamienne, pierś rozpoznawana przez dziecko należy do „piastunki”, nie zaś matki). Metaforyka przenosi wrażenia dotykowe, w których odbiorze uczestniczą usta i język, na całość doznań niemowlęcia. Gdy pojawia się nad nim promień słońca, narrator mówi: „Bobo poczęło szukać go i poruszać wargami, chciało pochwycić pierś słońca, chciało pić słońce” (Korczak 1996: 59), gdy słychać dźwięki kołysanki: „chciało ssać pieśń” (Korczak 1996: 60). W ten sposób tworzą się zestawienia doznań czuciowo-wzrokowych (potwierdzające tezę, że, gdy zdolność widzenia nie jest jeszcze wykształcona, funkcjonuje już wrażliwość na światło) i czuciowo-słuchowych (reakcja na głos najbliższych osób).

Akcja dotycząca tytułowej postaci rozgrywa się jeszcze przed wykształceniem się umiejętności widzenia: „Oczy boba zwracają się bezładnie w różne strony, nie umie patrzeć” (Korczak 1996: 60). Podobnie, mimo zdolności słyszenia, umiejętność odbioru dźwięków ma się dopiero wykształcić. Dziecko otoczone jest przez chaos bodźców, których jego umysł nie może jeszcze uporządkować: „A dokoła szmery, tony, szepty, dźwięki; a dookoła blaski, cienie, błyski, plamy, mgła dźwięków i mgła barw” (Korczak 1996: 60). Narrator odnotowuje przełomowy moment (nie umieszczając go przy tym ściśle w czasie), kiedy to „bobo przejrzało. Widzi” (Korczak 1996: 60). Od tej chwili w dziecięcej percepcji zmysł wzroku zaczyna dominować nad innymi:

Janusz Korczak : Bobo: 63

Bobo patrzy i myśli, myśli najbardziej tajemniczą i najżywszą mową, bez wyrazów, – mową obrazów i ułamków obrazów, […]. Ono gromadzi i szereguje obrazy, zaludnia stacje duchowego telegrafu, tworzy materiał do pysznej budowli symbolicznej mowy ludzkiej […]. —- Janusz Korczak;Bobo: 63
Widzenie jest jednak wciąż dalekie od doskonałości a warunkiem postrzegania jest zaobserwowanie ruchu: „Bobo ma oczy szeroko otwarte, wodzi niemi i bada otaczające cienie. Nie dostrzega plam nieruchomych, ale są, które zmieniają kształt, jak chmury” ( (Korczak 1996: 65)).

Narracja ukazuje sensoryczny odbiór bodźców, rejestrowanie przez dziecko docierających do niego wrażeń jeszcze bez możliwości ich zrozumienia, a tym bardziej jakiejkolwiek werbalizacji. Trudność prowadzenia narracji z punktu widzenia tytułowej postaci wiąże się z przekładem pozawerbalnego języka, którym posługuje się niemowlę, na pojęcia i symbole. Tak więc ważne dla dziecka postacie dorosłych określane są jako „dobre duchy”, które dziecko widzi nad sobą i uczy się rozpoznawać a sposób myślenia porównany zostaje do rozumowania „człowieka pierwotnego” (Korczak 1996: 68). Bodźce odebrane podczas czuwania są przetwarzane i utrwalane podczas snu. Z nagromadzonych i zapamiętanych obrazów i dźwięków dziecko buduje stopniowo „skromny szałasik pierwotnego światopoglądu” (Korczak 1996: 67). Polisensoryczne doznania są budulcem umiejętności poznawczych. „Bobo w ciszy odbywa długie i mozolne studia: uczy się patrzeć, uczy się pamiętać, uczy się poznawać” ( (Korczak 1996: 65)). Jak wielką rolę odgrywa w tym procesie zmysł dotyku, narrator podkreśla, dodając: „Nie wolno bobowi rąk krępować, bo mu one potrzebne” ( (Korczak 1996: 65)).

Otoczenie dba o dostarczanie bodźców zmysłowych, stymulowanie rozwoju dziecka, zwłaszcza wzroku i słuchu. „Kiedy płacze, pokazują mu błyszczące przedmioty, – grzechoczą, pukają, huśtają” (Korczak 1996: 66). Nadmiar wrażeń szybko wywołuje znużenie. Reakcje na bodźce stopniowo się wzbogacają (płacz, śmiech, gaworzenie, chwytanie podawanych przedmiotów). Aktywność motoryczna jest nieodłączna od poznawczej. Rozpoznawanie kształtów prowadzi do identyfikowania najbliższych osób, przede wszystkim matki. Jednak nawet niewielka zmiana w jej wyglądzie (pojawienie się jej sylwetki w kapeluszu) wywołuje przestrach dziecka. W innej scenie matka ukazała się za szklaną szybą. Bobo próbuje jej dosięgnąć, ale natyka się na przezroczystą przegrodę, uderza rękami o szybę i płacze.

Odkrycie integralności własnego ciała dokonuje się etapami, które są starannie rejestrowane przez narratora. Z początku „Ręce, nogi, głowa boba to dalekie lądy jego świadomości, odkrycia odległej przyszłości” (Korczak 1996: 64). Dziecko odkrywa swoje ręce jako podległe jego woli (jest to, według słów narratora, „odkrycie olbrzymie, nadzwyczajne, epokowe, decydujące” (Korczak 1996: 68) a dużo później, kąpiąc się – własne nogi „dwa odległe lądy” (Korczak 1996: 73). Poznanie za pomocą dotyku obejmuje chwytanie rozmaitych przedmiotów dłońmi i ustami: „Bobo teraz żąda: każdy przedmiot musi obejrzeć rękami i ssaniem. Rodzice mówią, że bobo się bawi” (Korczak 1996: 71). Dziecięce badanie otoczenia to polisensoryczne połączenie oglądania, dotykania i smakowania: „Chce obrazki pochwycić i do ust włożyć” (Korczak 1996: 72). Zmysł smaku uczestniczy w rozmaitych, chcianych i niechcianych eksperymentach poznawczych: „I bobo badaczowi chcą wlać gwałtem zupę kwaśną, słoną, paskudną. Odwraca głowę, pluje, krzywi się, ręką odpycha” (Korczak 1996: 71).

Może zastanowić, że Korczak nie wspomina o węchu – nie przypisuje zmysłowi powonienie istotnej roli poznawczej. Czy pisarz i pedagog nie wiedział o dużej roli węchu u niemowlęcia, czy na swój sposób „zapomniał” o węchu jako o zmyśle nisko cenionym i mającym silne konotacje erotyczne w kulturze przełomu XIX i XX wieku? Czy w swojej praktyce pediatry nie widział nigdy noworodka węszącego z półprzymkniętymi, niewidzącymi oczami? To tylko spekulacje; tekst powiastki nie daje na te pytania żadnej odpowiedzi. Pierwotny, „zwierzęcy” charakter najstarszego zmysłu nie miałby z pewnością u Korczaka negatywnych konotacji – w naśladującym młodopolską prozę poetycką fragmencie utworu wywodzi on swojego bohatera w sposób ewolucyjny od zwierząt i nie oddziela od całej przyrody.

Poznanie samego siebie byłoby pełne, gdyby dziecko zintegrowało teraz swoje cielesne „ja” i dzięki zobaczeniu własnego wizerunku jako całości zdobyło samoświadomość. Korczak przybliża swojego dziecięcego bohatera do przełomowego wydarzenia – samopoznania w lustrzanym odbiciu. „Bobo postawiono przy lustrze” (Korczak 1996: 72) – informuje narrator. Spodziewane odkrycie jednak nie następuje, gdyż, jego zdaniem, matka popełniła błąd, za wcześnie zabrała dziecko sprzed lustra, nie wiedząc, że potrzebowało ono więcej czasu. Nie doszło więc do autoidentyfikacji i wyobrażenie siebie jako spójnej całości jeszcze nie powstało. Na długo przed Lacanowską analizą „fazy lustra” u Korczaka pojawia się sugestia, że samopoznanie dokonałoby się właśnie w scenie, w której matka wskazałaby dziecku jego lustrzane odbicie. Opowieść kończy się, gdy jej mały bohater staje na nogi i stawia pierwsze kroki. Zamyka się ważny etap rozwoju – zmysł równowagi został wykształcony na tyle dobrze, że możliwe będzie poruszanie się w pozycji pionowej. Odtąd zdobyte możliwości motoryczne wpłyną na dalszy rozwój poznania. Ostatnie słowa utworu odnoszą się, dosłownie i symbolicznie, do wędrówki ku życiu pojętemu jako wieloetapowy proces, do którego ludzkie dziecko jest przygotowane poprzez wyposażenie w irracjonalną nadzieję i odwagę: „Bobo, bobo, z jaką przerażającą ufnością idziesz przeciwko życiu” (Korczak 1996: 73).

Źródła

Analizowane utwory

  • Korczak Janusz; „Bobo (Studium-powiastka)”; w: tegoż, „Bobo” (1914), cyt za: Korczak Janusz, „Dzieła”, t. 6: „Sława. Opowiadania (1898-1914)”, red. Hanna Kirchner, Oficyna Wydawnicza Latona, Warszawa 1996, s. 53-73.

Opracowania

  • Czabanowska-Wróbel Anna; „Dziecko. Symbol i zagadnienie antropologiczne w literaturze Młodej Polski”; TAiWPN „Universitas, Kraków 2003.
  • „Janusz Korczak. Pisarz – wychowawca – myśliciel”, pod red. Hanny Kirchner, Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 1997.

Artykuły powiązane