Proza chłopska – cielesność i seksualność

W prozie nurtu chłopskiego, będącej literackim świadectwem życia polskiej wsi w dobie powojennych przemian gospodarczych, społecznych i kulturowych, ważne miejsce zajmuje problematyka ludzkiej cielesności i seksualności, która – podobnie jak inne elementy składające się na ludową wizję świata i człowieka – przeszła proces światopoglądowej transformacji, świetnie zresztą udokumentowany w utworach pisarzy pochodzenia chłopskiego. Twórcy tego nurtu, wywodzący się ze wsi, a więc z własnego doświadczenia znający jej specyfikę, wiernie odmalowali swoistość ludowej interpretacji rzeczywistości, w tym spraw cielesności i seksualności. W prozie wiejskiej zagadnienia te, jawiące się w całym swoim skomplikowaniu, odzwierciedlają repertuar ludowych norm moralno-obyczajowych oraz przekonań związanych z życiem płciowym człowieka, obrazuje zmiany, zachodzące pod wpływem zderzenia kultury wsi i miasta, a także zjawisko odłączania się jednostki od tradycyjnej wspólnoty światopoglądowej w wyniku zafascynowania nowoczesną, miejską obyczajowością.

Wiejski i miejski kanon piękna kobiecego ciała

Charakterystyczna dla kultury ludowej korelacja praktycyzmu i estetyki znalazła odbicie w specyficznie motywowanej waloryzacji ciała kobiety. Za atrakcyjne uważano wieśniaczki o masywnej budowie, która miała być świadectwem zdrowia i siły, niezbędnej, by sprostać codziennym obowiązkom, zwłaszcza ciężkiej pracy w polu, a także gwarantować w przyszłości liczne ciąże i udane porody. Z podobnych kryteriów urody kobiecej wyrosły oceny Kaziuka, bohatera Konopielki Edwarda Redlińskiego, sformułowane przez chłopa podczas pierwszego spotkania z Handzią, swoją przyszłą żoną: „I widze dobry kawał baby: dziewczyna gruba, kłusta, cycata. Ręce grube. Nogi grube” (Redliński 1993: 60). Miejski typ kobiecej urody, reprezentowany w utworze przez nauczycielkę, spotkał się – jako niepraktyczny – z dezaprobatą nestora rodziny Bartoszewiczów: „Tylko że panienka za cienka (…) Za przeproszeniem, panienko tylko lufy w piecach czyścić. Ja bym takiej cienkiej nie brał” (Redliński 1993: 115). Warto na marginesie dodać, że podobne kryteria przykładano do oceny atrakcyjności mężczyzn, która wiązała się z posiadaniem „brzuszka”, dowodzącego – wedle chłopskiego mniemania – dobrobytu („Męszczyźnie z brzuszkiem ładnie! Od razu widać, że pan” – Redliński 1993: 116).

Wnioski płynące z konstatacji różnic między kobietą wiejską i miejską („I teraz jak tak stojo koło siebie, baba przy babie, teraz ja widze, jaka różnica między uczycielko a żonko! Jak brzoza przy stogu! Rozga przy kopicy! Jak konopka, konopielka i jak kapusta” – Redliński 1993: 90) przemawiały na korzyść jednej bądź drugiej w zależności od stosunku bohatera do rodzinnej wsi. Przywiązani do ziemi ojców apologeci wiejskiego status quo krytycznie i z podejrzliwością odnosili się do pań z miasta, natomiast młodzi wychodźcy ze wsi, zainfekowani ideami postępu i nowoczesności, odżegnywali się od swoich korzeni i z pogardą patrzyli na wieś w ogóle, w tym także na wiejskie kobiety. Dostrzegali oni zarówno prostotę wieśniaczek („pan mafister” z Awansu Redlińskiego odrzuca zaloty Malwiny, argumentując, że ta jest „umysłowo opóźniona, i to nie o lata, ale o wieki… o epokę całą” – Redliński 1975: 70), jak i ich nieatrakcyjność fizyczną. Wyposażony w bagaż doświadczeń wiejsko-miejskich Michał Toporny, bohater powieści Juliana Kawalca Tańczący jastrząb, zdecydował się opuścić rodzinną wieś (por. Wróblewska 1981: 52), zostawiając w niej swoją żoną Marię i kilkuletniego syna, by związać się z piękną Wiesławą Jarzecką, córką znanego w mieście lekarza. Znajomość z wytworną i wykształconą kochanką unaoczniła Michałowi intelektualne i fizyczne niedostatki Marii, których świadomość coraz bardziej oddalała mężczyznę od żony. Podejmując kolejne próby zwrócenia na siebie uwagi męża (mycie nóg w cebrzyku – Kawalec 1978 a: 135; kuszenie nagością – Kawalec 1978 a: 170–171), Toporna bezwiednie zniechęcała oczarowanego zupełnie innym modelem kobiecości Michała, w którym narastała odraza w stosunku do wieśniaczki:

(…) Odczułeś nieprzyjemną mdłość i nadmiar śliny w ustach, gdyś miał przed sobą jej chude, nagie ramiona, oświetlone blaskiem księżyca (…) A te mdłości chyba się jeszcze wzmogły, gdy twoja żona Maria siadła na łóżku i jeszcze coś tam zdejmowała z siebie, i gdy w tym szumie pościeli usłyszałeś, jak cię przywołuje ubranego, chodzącego po izbie, jak mówi: – Połóż się – a to znaczyło: Połóż się przy mnie.

Julian Kawalec, Tańczący jastrząb: 168–169

Ciało zdeformowane

W świetle tradycyjnych wierzeń ludowych człowiek kaleki był istotą hybrydyczną o nieidentyfikowalnej przynależności ontologicznej, jego odmienny wygląd uniemożliwiał bowiem zaklasyfikowanie go do konkretnej kategorii bytów. W związku z taksonomiczną niejednoznacznością sytuowano go na pograniczu światów ludzkiego i demonicznego, przypisując właściwości mediacyjne (Kowalski 2007: 196). Owa graniczność generowała podejrzenia o jego konszachty z mocami piekielnymi, których wyobrażenia także charakteryzowały się występowaniem deformacji cielesnych. Marginalizacja osób kalekich stanowiła w tym kontekście środek apotropeiczny – próbowano poprzez nią uchronić się przed wpływem istot demonicznych. Podobne wierzenia odcisnęły piętno na chłopskich preferencjach matrymonialnych. Nie dziwi zatem fakt, że wyliczając szereg zalet Handzi podczas pierwszego z nią spotknia Kaziuk z ulgą konstatował: „Nie garbata. Nie ślepa. Nie kulawa” (Redliński 1993: 60).

Ludowe wierzenia łączące deformacje ciała z działalnością wrogich człowiekowi sił nadzmysłowych znalazły wyraz w wieśniaczych eksplikacjach przyczyn ułomności Ludwiki Ładugi, tytułowej bohaterki opowiadania Juliana Kawalca: „Staruszka, która mieszkała niedaleko domu Ładugów, mędrkuje trochę, gdy opowiada o życiu Ludwiki, i mówi – gdy wyszło na jaw, że jej usycha lewa noga, to już było wiadomo, że diabeł ją dotknął swoim kopytem” (Kawalec 1965 a: 77–78). W przekonaniu o demonicznych koneksjach dotkniętej kalectwem Kulaski, bohaterki Diabłów Tadeusza Nowaka, wieś marginalizowała kobietę i posądzała ją o czarownictwo. Jantoska od czasów dzieciństwa padała ofiarą złośliwości, szczególnie ze strony chłopców, którzy później nie brali pod uwagę jej matrymonialnej kandydatury. Zdaniem matki Jantoski, dziewczynę można było uchronić przed staropanieństwem tylko w jeden sposób:

Jak dorośniesz, Jantoś, trzeba cię będzie skumać z kusym. Tylko on ci może pomóc. Jeśli mu będziesz dobrze służyć, sprawi, że nogi ci się wyrównają, albo tak pokieruje wszystkim, że kawaler chcący się z Tobą żenić kalectwa nie dojrzy. (…) jak się skumasz z kusym, całą wieś okręcisz sobie koło małego palca.

Tadeusz Nowak, Diabły: 83

Nagość i jej znaczenia

Epatowanie nagością, niełączącą się z aktem seksualnym, w prozie nurtu chłopskiego ma kilka znaczeń. Pierwszym z nich jest znaczenie erotyczne. Tytułowa bohaterka opowiadania Kawalca Ludwika, córka Ładugi, kaleka i oszpecona przez ślady po ospie, kąpała się nago w rzece, pokazując swoje ciało przejeżdżającemu obok akwenu paniczowi. Spekulacje mieszkańców wsi nad motywacją postępowania dziewczyny nie przyniosły jednoznacznej odpowiedzi, mniemać jednak można, że świadomą ograniczeń stawianych przez fizyczne ułomności Ludwiką kierowały pragnienie miłości oraz kobieca dążność do wzbudzenia swoją osobą zainteresowania mężczyzny (Kawalec 1965 a).

W nagie kąpiele, praktykowane przez niezamężne dziewczęta, wpisany był również element autoprezentacji. Poprzez obnażanie ciała panny chciały ukazać kawalerom swoje fizyczne atuty, a jednocześnie zapewnić o anatomicznej zdolności i gotowości do prokreacji:

Tuż przed naszą wsią było miejsce w Dunajcu najbardziej czczone i szanowane przez wszystkich. Gdy się stawało nad nim, widać było szary jak len piasek. Tam co roku kąpały się wszystkie panny na wydaniu. Zdejmowały z siebie nawet zgrzebne koszule i nagie wskakiwały z wysokiego brzegu do rzeki. Kąpały się tuż przed zmierzchem, żeby kawalerka szykująca się do żeniaczki mogła podejść wikliną i zobaczyć, że nie są ułomne, że im nic nie brakuje, że wystarczy poleżeć z nimi na rozgrzanym sianie, aby urodził się z nich pierworodny zdrowy jak dzwon, jak stalowe kowadło.

Tadeusz Nowak, Dwunastu: 251

Nagość posiadała także wykładnię rytualną. Bezpłodna sołtyska z Diabłów Nowaka, pokładając nadzieje w skuteczności zasady „podobne rodzi podobne”, chciała zwalczyć swoją „jałowość” poprzez przejęcie rozrodczej mocy natury. W tym celu biegała nago po polu pszenicy, smagana przez dojrzewające kłosy. Następnie leżąc na ziemi, symulowała poród, po czym zażywała oczyszczających kąpieli, wreszcie – trzykrotnie smarowała ciało zwierzęcym sadłem:

Wiedziałam o tym, że jestem jałowa, zanim za ciebie wyszłam. Zdarzało się, gdym jeszcze była u ojców, że wchodziłam na początku sierpnia, kiedy dojrzewają pszenice, kiedy ptaki wyprowadzają swoje opierzone pisklęta z bruzd, gdy na niebie świeci ręka z sierpem Matki Boskiej Zielnej, w ogromne dworskie pola. Zdejmując przed największym łanem sukienkę, wchodziłam naga w sam środek pszenicy. Pewna, że nikt mnie nie dojrzy, biegałam po zbożu szybko, coraz szybciej. Kłosy (…) biły mnie po piersiach, po białym brzuchu, po okrągłych udach. Wychodziłam z pszenicy dopiero wtedy, gdy mi brakło tchu, gdym cała ociekała potem.

Wtedy kładłam się na białej koniczynie na wznak, podciągałam kolana pod brodę i stękając z wysiłku napierałam na brzuch. Wydawało mi się, że z rozchylonych nóg spływa krew, że za chwilę pod gwiazdą ukaże się główka nowo narodzonego synka (…)

Nacieszywszy się tym synkiem, przemagając ból, zrywałam się z koniczyny i zabierając sukienkę, biegłam przez łąki do leśnego jeziora. Wskakiwałam weń i kąpałm się dopóty, dopóki nie poczułam, jak wzdłuż mojego kręgosłupa porusza się sopel lodu. W ten sposób zmywałam z siebie krew i wody płodowe, śluz i ciemną siłę mieszkająca w łożysku. I naciskając swoje piersi widziałam, jak wycieka z nich kropla po kropli mleko (…).

Z lasu biegłam do domu. Żeby mnie nikt nie zauważył, wchodziłam do stodoły, nacierając się sadłem borsuczym i sadłem kotnej królicy i po raz trzeci sadłem goniącej się suki.

Tadeusz Nowak, Diabły: 35

Obnażanie ciała, a konkretniej okolic narządów płciowych było ponadto wyrazem najwyższej pogardy (więcej zob. Libera 1995). Odsłonięcie tyłka stanowiło obraźliwy gest, do którego odwoływano się często, gdy inne argumenty zawodziły:

Korbielowa powiedziała tym dwom, że można zbudować miasto na piaszczystej dolinie, gdzie nie rośnie zboże, a nie tykać dobrych pól i wsi. Ale ci dwaj powiedzieli, że na tym piaskowatym miejscu stanie fabryka, a na tych lepszych polach i na miejscu sadów i wsi musi stanąć miasto, bo tak wychodzi inżynierom. Korbielowa swoje, a ci dwaj swoje. Trwało to dość długo, aż przyszła taka chwila, że Korbielowa nie wytrzymała, odwróciła sie tyłem, podniosła spódnicę i wystawiła na tych dwóch goły tyłek.

Julian Kawalec, W słońcu: 18

Staruszka z opowiadania Kawalca Marsz weselny uciekła się do pokazania gołego tyłka w przypływie poczucia bezsilności wywołanego przyczyniającymi się na szkodę gospodarzy warunkami atmosferycznymi: kobieta „tak się wściekła na to słońce, że krzyczała – mam cię w d…, ty słońce – a krzycząc tak, pochyliła się i zadarła spódnicę, i krzyczała – tu cię mam, ty słońce, tu cię mam” (Kawalec 1965 b: 222).

Kontakty seksualne

Surowe normy obyczajowe ludu piętnowały utrzymywanie przedślubnych stosunków seksualnych (o kontrowersjach na ten temat zob. Wężowicz-Ziółkowska 1991: 17–48), jednak w praktyce codziennego życia restrykcje kodeksu moralnego ustępowały przed ludzkim pociągiem płciowym (Wiślicz 2004: 43). Choć intymne relacje panien i kawalerów starano się utrzymywać w tajemnicy, wieś z reguły o nich wiedziała, co więcej – wydawała swoje nieme przyzwolenie (Kuchowicz 1982: 206–218). Nakłaniając syna do małżeństwa, stary Bartoszewicz pytał Kaziuka: „Co ty masz latać po zapłociech jak sobaka, jak ty możesz jawnie, pod swojo pierzyno?” (Redliński 1993: 57).

Przedślubne kontakty seksualne przyczynić się mogły do scementowania związku, finalizowanego później małżeństwem. Bezpruderyjnie wyznała sołtyska w rozmowie ze zmarłym mężem: „Bo przecież zanim ożeniłeś się ze mną, byłam z tobą na wszystkich festynach i na wszystkich odpustach. A po tych festynach, po tych odpustach całe łąki, siano w stodole było nasze. I ty byłeś mój, i ja byłam twoja” (Nowak 1977 a: 35).

Pobłażliwość wobec erotycznej swobody młodych trwała dopóty, dopóki ich kontaktów seksualnych nie wieńczyła ciąża. Brzemienność niezamężnej kobiety spotykała się z ostentacyjną dezaprobatą. Matka Heleny, bohaterki powieści Przepłyniesz rzekę… Kawalca, chcąc sprawdzić, jak się prowadzi jej córka, „wparowała rękę pod jej sukienkę, jakby była nie matką, a rozbuchanym kochankiem, i położyła swoją dłoń na jej twardym jak kamień brzuchu (…) A potem od niej odskoczyła jak od człowieka zarażonego, plunęła na nią i wyszła (…)” (Kawalec 1973: 142).

Ciężarna panna nie tylko sprowadzała wstyd na dom ojców, lecz także ściągała na swoją rodzinę trudności finansowe, związane z ograniczeniem możliwości targowania się o posag z rodziną ojca dziecka. „Ty cielna, ty prośna, ty kotna” (Kawalec 1978 b: 37) – powiedział Józef Trepa i wymierzył policzek swojej córce Jadwidze na wieść, że ta spodziewa się nieślubnego dziecka, którego ojciec, Karol Kotula, zażądał od rodziców panny dwóch morgów ziemi w ramach przedślubnych pertraktacji. Gospodarujący na dwóch i pół morgu Trepowie odmówili kawalerowi, co doprowadziło do staropanieństwa córki, a pośrednio także do tragedii: Kotula zginął z rąk brata Jadwigi, Wojciecha.

Seks małżeński traktowano jako obowiązek obojga partnerów. Spragniona miłości męża Maria Toporna, bohaterka powieści Tańczący jastrząb Kawalca, podjęła bezskuteczną próbę skuszenia Michała swoją nagością, gdy jednak ten pozostawał obojętny na jej starania, na jej poniżające błagania oraz rzucane pod jego adresem wyzwiska, kobieta odwołała się do argumentów: „Ty jesteś moim mężem”, „Jestem twoją żoną” (Kawalec 1978 a: 170), wyrażających imperatyw odbywania małżeńskich stosunków płciowych.

W podobnych kategoriach współżycie z Handzią traktował Kaziuk, którego reakcja na temat wykonywanej przezeń „mężowskiej roboty” okraszona została opisem realiów życia trzypokoleniowej rodziny w jednej izbie wspólnej chaty:

Przekręciła sie, ja obsuwam trochu gaci i sie nawalam, starawszy sie dzieciow nogami nie przydusic rozgarniam kolanami na boki, żeb nie przeszkadzali, słucham jeszcze, czy wszystkie śpio: a jakże chrapio wszystkimi świętymi głosami, tato przez sen poprukujo. No to znajduje prędko co trzeba i zaczynam mężowskie robote: tam i nazad, tami i nazad, tam i nazad, i wszystkie strachi odlatujo.

Edward Redliński, Konopielka: 56-57

Życie płciowe bohaterów prozy chłopskiej cechowały zachowawczość w zakresie form spółkowania oraz bojaźliwość, wyrosła z kościelnej nauki utożsamiającej miłość fizyczną z grzechem (bohater Konopielki zdecydował się na seks z nauczycielką w przekonaniu, że „jak ona w Boga nie wierzy, to pewnie i nie grzech z tako” – Redliński 1993: 194).

Przyzwyczajenie do tradycyjnego, ograniczonego repertuaru pozycji seksualnych wywołało ogromne zdziwienie Kaziuka, gdy ten, podglądając panią Jolę, uświadomił sobie, że nie klęczy ona półnaga na łóżku i nie kiwa się w modlitewnym uniesieniu, lecz odbywa stosunek z goszczącym u niej mężczyzną (Redliński 1993: 171–172). Gdy chłop próbował nakłonić żonę do współżycia w podobnej pozycji, spotkał się z kategoryczną odmową:

Przysuwa sie, odsuwa, kręci sie z dópy na dópe, nogo po łydce mnie szoruje. Co z tego, kiedy kloc ze mnie, drgnąć nie mogę (…) To mówie: Jak taki chcesz, to leź na wierzch.

Ja na wierzch?

A co?

Jak?

A odsuń pierzyne, ja na środku sie ułoże.

Co ty!

Leź, mówie, już mnie napaliło, już widze tamto, co pod lampo było: Naleź!

Wstydze sie.

Kogo? Dzieci śpio, tato śpio. A tamta nie słyszy (…)

Co ty, Kaziuk!

No właź, mówie.

Ale tak nie możno!

Czemu?

Ja tak nigdy jeszcze.

To zaczniesz.

Nie!

I odwraca sie plecami. I nie wiadomo czemu popłakiwać zaczyna, chlipie po cichutku, pochlipuje.

Edward Redliński, Konopielka: 182–183

Seksualność wynaturzona

W prozie nurtu chłopskiego odzwierciedlone zostało również ciemne oblicze ludzkiej seksualności, manifestujące się w dyktowanych niepohamowanym popędem płciowym zachowaniach erotycznych, które nie tylko wykraczały poza kanon ludowych norm moralnych, lecz stanowiły gwałt na naturze i godziły w instytucję rodziny. Choć zachowania te starano się trzymać w tajemnicy ze wstydu przed ludźmi i w obawie przed karą Bożą, bywało, że wieść o nich docierała do innych mieszkańców wsi i elektryzowała społeczność, przerażoną faktem przekroczenia tabu.

Wśród wynaturzeń seksualnych wymienić można wstydliwą dla chłopów kwestię odbywania stosunków ze zwierzętami, o którym wspomina narrator Konopielki:

A jak było na paświsku, pytajo sie pastucha: Nie trzymała sie Raba z koniami? A może ty na nio ogiera puszczał, co?

Może sam świnia wlaz, przycieli Domin, rajko.

E, Raba jemu za stara, on jałoszki lubi, przygadujo Szymon, a Filip zaczerwienił sie, czerwony robi sie jak malwa, choć i bez wstydu czerwony zawsze, tłusty. Lubie czy nie lubie, odcina sie, nie ja jeden lubie, a może wyliczyć kto? I po nas męszczyznach patrzy nachalnie, oczy spuszczamy, durnemu nie wierzyć, weźmie i naopowiada co widział i czego nie widział, nie rozumie, że bywajo sprawy, o jakich sie nie gada, choć każdy wie, co bywa, jak żonka za długo niezdatna.

Edward Redliński, Konopielka: 29

Do wynaturzeń na tle seksualnym zaliczyć należy także relacje kazirodcze. Pociąg owdowiałego mężczyzny do dorastającej córki zilustrował Kawalec w opowiadaniu Ludwika, córka Ładugi.

Wpatrywał się w szyję Ludwiki i w jej małe zgrabne piersi, a to także pomogło narodzeniu się myśli, która w końcu rozdziawiła mu gębę w łagodnym, chytrym uśmiechu i kazała mu łagodnie, wierzchem dużej dłoni dotknąć małych, twardych piersi kulawej i ospowatej córki.

Julian Kawalec, Ludwika, córka Ładugi: 98

Namiętność Ładugi narastała, jednak mężczyzną wciąż targały wątpliwości („A później Ludwika zauważyła, że duża ręka ojca przybliża się do niej, a potem widziała, że ta ręka cofa się i znów się przybliża, i znów się cofa” – Kawalec 1965 a: 100), w wyniku których ostatecznie zaniechał myśli o intymnym zbliżeniu z córką.

Podobnych skrupułów nie miał natomiast Ludwik Dul, bohater opowiadania Stanisława Piętaka Zbrodnia rodzinna, który wdał się w płomienny romans z ciężarną synową, gdy jego syn, Józef, przebywał w więzieniu. Owładnięty namiętnością mężczyzna regularnie współżył z oczekującą powrotu męża Olgą, co okazało się tragiczne w skutkach. Po wyjściu na wolność Józef odkrył sekretny związek ojca z żoną, którą pobił tak dotkliwie, że ta wkrótce zmarła (Piętak 1981).

Obecny w prozie nurtu chłopskiego motyw ludzkiej cielesności i seksualności odzwierciedla przede wszystkim takie problemy jak: ludowe normy obyczajowe regulujące dawne zachowania intymne; moralność chłopów, która, ustępując targającym nimi namiętnościom, okazuje się jedynie deklaratywna; kanon piękna ludzkiego ciała i związane z nim preferencje matrymonialno-erotyczne; zdominowane żywiołem magicznym wierzenia na temat fizyczności człowieka; wynaturzenia na tle seksualnym, wreszcie – wpływy obyczajowości miejskiej na tradycyjne postrzeganie tychże kwestii. Cielesność i seksualność człowieka jawią się jako zagadnienia wielowymiarowe, silnie związane z ludową koncepcją człowieka, których ewolucja, wpisana w proces przemian społeczno-kulturowych, obrazuje rozpadanie się tradycyjnej wspólnoty światopoglądowej.

Artykuły powiązane