Ekskrementy w magii i medycynie ludowej

Ciało ludzkie w kulturach tradycyjnych postrzegane było jako mikrokosmos, analogicznie do domu czy świata – zamknięty swoistymi granicami, ale i wyposażony w otwory, które umożliwiały komunikację z tym, co zewnętrzne. Z cielesnego orbis interior za pośrednictwem owych otworów do orbis exterior przedostawały się różnego rodzaju wydzieliny, które w tradycyjnym wyobrażeniu posiadały dwuznaczną taksonomię.

Ekskrementy miały niejasny status, ponieważ oscylowały między dwoma kategoriami przedmiotów: uporządkowaną ludzką ekumeną a światem poza nią, a to z kolei przydawało im właściwości transgresyjnych. Współczesne wyobrażenie wydzielin jako wstydliwych i odrażających – ze względu na powiązanie z najbardziej fizjologicznymi czynnościami człowieka oraz ich odstręczający zapach i wygląd, ugruntowane zostało na innym, znacznie głębszym przekonaniu, co do ich pochodzenia. Wydzieliny opuszczały ciało, będąc poniekąd jeszcze jego częścią i przekraczały granicę, tracąc w ten sposób swoją przynależność do jednej kategorii taksonomicznej. To ten nieokreślony status budził początkowo lęk i związany był z niebezpieczeństwem kontaktu z owymi wydzielinami, a nie same względy estetyczne. Wydzieliny były cielesne i poza ciałem – pozostawały zatem hybrydą, co przede wszystkim stawało się wykładnikiem wstrętu i przerażenia. Niemożliwość wpisania ich w jedną kategorię w taksonomicznej siatce naruszało ład, tym samym stając się nieczystością – tabu. Każde naruszenie granic wprowadza elementy dzikości i chaosu w uporządkowany Kosmos, podważając bezpieczeństwo uporządkowanego świata.

Ekskrementy pojawić się miały na świecie podczas przekroczenia najbardziej pierwotnej granicy: wtedy, gdy pierwsi rodzice złamali zakaz spożywania owocu z drzewa zakazanego. Według tradycyjnych legend żydowskich, wydzieliny są jedną z dziesięciu kar za grzech pierworodny (Kowalski 1998: 124). Podobne zapisy pojawiają się też w teologii islamskiej, a Jerzy Wasilewski przytacza również tekst pochodzący z Pikardii, zapisany w 1907 roku:

Jerzy Wasilewski : Tabu: 284 – 285

Adam i Ewa, żyjąc w raju, jedli boskie owoce i nie potrzebowali oddawać stolca; zjedli jednak śliwkę, która najwidoczniej była zakazana, a burczenie w ich brzuchach usłyszał archanioł Michał, który wypędził ich z raju. Natychmiast potem oboje wypróżnili się, tak obficie, że zatarasowane zostały wrota i pierwsi rodzice nie mogli już powrócić do rajskiego ogrodu.

Rajski ogród był wzorem wszelkiej idealności, a także bezczasowości, dlatego pierwszym ludziom obce były procesy biologiczne, takie jak starzenie się i umieranie, jak również wszelkie czynności fizjologiczne, świadczące pośrednio o linearnym przepływie czasu. Harmonia i doskonałość nie uwzględniały porządku biologii, a ceną za poznanie było ukształtowanie się różnic i podział na opozycje, które charakteryzują ekumenę. Ekskrementy traktowane są zatem jako nieczystości, będące konsekwencją złamania tabu, naruszenia boskiego porządku. Tym przeświadczeniem motywowane będą wszelkie zakazy wydalania w momentach w jakiś sposób naznaczonych sacrum. Skoro wydarzenie świąteczne jest odtworzeniem sytuacji rajskiego początku, będącego matrycą idealności i doskonałości, to w jego granicach nie może zaistnieć pomieszanie porządków sacrum i profanum.

Zbigniew Libera : Rzyć, aby żyć: 149

Te same powody nakazują powstrzymanie się od wydalania w specyficznych miejscach. Nie wolno więc wypróżniać się tam, gdzie otwiera się możliwość kontaktu z zaświatami i w miejscach, w których może przejawiać się sacrum. Zakaz dotyczy m. in. drogi, pola, ogródka, nie można załatwiać się do wody i ognia, nie wolno tego robić wystawiając się na widok słońca i księżyca. Koniecznie trzeba się schować, np. pójść za dom, stodołę, w krzaki, albo do chlewa, stajni, na gnojowisko.

Z kolei XIX-wieczny zapis pochodzący z polskiego folkloru podaje, że konsekwencją złamania świętości, która przynależy zbożu, będącemu składnikiem chleba – otaczanego w kulturach tradycyjnych szczególną czcią (ze względu na swe właściwości ofiarnicze, obrzędowe i magiczne), przez skatologiczne skalanie, była kara polegająca na ograniczeniu bogato kwitnących łanów do kłosu:

Stanisław Ciszewski : Lud rolniczo-górniczy z okolic Sławkowa w powiecie olkuskim: 63 – 64

Dawni, to kłosie na życie było pełne, aże do ziymi. Ale raz jedna kobita żyna na polu i dziecko ji się, za pozwoleniem, sfajdało. Tak ona, zamiast coby go otrzyć trawom, otarła go zbożem. Tak św. Piotr powiada do Pana Jezusa: „kiej oni tak nie szanujom daru bożygo, to im Panie odbierz.” Tak Pan Jezus wzien i zesmykon kłosko renkom i ostało ino tyla co w garści. Tak znowu św. Piotr prosi Pana Jezusa, coby aby la psa i la kotka ostawił. I tyla ino ostało. I my s tego tera musiymy żyć.

Ekskrementy w magii

Wydzieliny ludzkiego organizmu ze względu na swój dwuznaczny status zawieszenia w strefie przejściowej nabierały właściwości transgresyjnych i stawały się substancjami magicznymi. Wszystko to, co usytuowane jest na granicy, może przynosić wiedzę z zaświatów, a także czerpać moc z rejonów innego świata. Niektóre tradycyjne społeczności skrzętnie przechowywały kał wodzów, który później suszono i rytualnie spożywano, wierząc, że w ten sposób zjadający nabywa właściwości oraz cech wielkiego poprzednika (Kowalski 1998: 125).

Ludzkie i zwierzęce ekskrementy posiadały magiczną moc zarówno zabezpieczającą, jak i szkodzącą. Henryk Biegeleisen wspomina, że:

Henryk Biegleisen : Lecznictwo ludu polskiego: 20

Do środków odwracających ducha, zło, chorobę i tym podobne istoty demoniczne należą przedmioty raniące, jak np. cierń, kamień, substancje gryzące, np. sól, silnym zapachem obdarzone np. smoła, czosnek, środki budzące obrzydzenie, np. mocz, ślina.

W informacjach dotyczących działania ekskrementów jako apotropeionów, chroniących przed działaniem sił nieczystych, bardzo często pojawia się połączenie wydzielin i czosnku. Oba elementy budzą w pierwszej kolejności skojarzenia z odstręczającym, silnym zapachem, jednak ich działanie szkodzące może polegać również na niszczącym oddziaływaniu na zmysł wzroku. Czosnek może działać oślepiająco, o ile dostanie się do oka (choć jego działanie jest znacznie mniejsze niż np. soli), wydzieliny zaś – szczególnie zwierzęce – często zyskiwały właściwości powodowania ślepoty:

Piotr Kowalski : Leksykon- znaki świata. Omen, przesąd, znaczenie: 125

Łajno żubrze uważano za „jadowite”, dlatego myśliwi dokładnie chronili swe oczy: „zarzucenie” ekskrementami mogło bowiem spowodować utratę wzroku. Te same groźne skutki miały odchody innych zwierząt, które niekiedy same, celowo, posługiwały się własnymi ekskrementami, bywało jednak, że niszczące skutki wynikały z przypadkowego zetknięcia się z nieczystością.

Wydzieliny stawały się skuteczną obroną przed urokami i magią, jeśli nosiło się je w postaci amuletu – np. „szczyptę świńskiego kału, zawiniętą w gałganek i zawieszoną na sznurku na szyi” (Moszyński 1967: 316). Można było również wysmarować nimi futryny drzwi czy otwór komina, zatem te miejsca, które stanowiły granice domostwa. Działanie wydzielin uaktywniało się także w przypadku okadzania domów i zagród ususzonymi najpierw, a później spalonymi odchodami zwierząt (najczęściej krów). Niekiedy wystarczało jedynie wspomnienie o wydzielinach, gdyż już same słowa zawierały chroniącą moc:

Kazimierz Moszyński : Kultura ludowa Słowian: 316

W Polsce, chcąc, aby omam nie skutkował, trzymają świński kał w ręku; zaś odstraszając demona wirującego w wichrze wołają głośno: Świńskie g…! Świńskie g…!; jak widać tu, sama nawet wzmianka o apotropeicznym środku wystarcza, by odpędzić zło.

Ludzkie i zwierzęce odchody przynosiły ponadto informację o dobrej lub złej wróżbie na przyszłość, co wydaje się zrozumiałe ze względu na ich związek z obcą, pozaświatową rzeczywistością, w której poszukiwano przepowiedni dotyczących przyszłych losów. Powodzenie finansowe zapewniało przypadkowe wdepnięcie w psie łajno lewą nogą, podobnie jak zabrudzenie przez przelatującego ptaka. Nawet zwykłe, domowe czynności, których wykonaniu chciano zapewnić pomyślność, można było zabezpieczyć przez użycie odpowiednich ekskrementów:

Henryk Biegleisen : Lecznictwo ludu polskiego: 81

Aby się masło prędko zrobiło, wychodzą na rozstajne drogi, biorą stamtąd łajno krowie lub końskie i na niem stawiają maślniczkę.

Ekskrementy w medycynie

Wszelkie wydzieliny cielesne, zarówno kał, mocz, jak i ślinę pochodzące tak od zwierząt, jak i ludzi, wykorzystywano praktycznie w medycynie ludowej. Różne procedury lecznicze zalecały korzystanie z ekskrementów w procesie najpierw diagnozowania chorego, a później skutecznego leczenia. W kulturach tradycyjnych choroba często bywała wynikiem kontaktu człowieka z istotami demonicznymi, które w określony sposób mogły wejść do ciała przez naturalne otwory, np. usta czy uszy. Choroba zostawała wtedy uprzedmiotowiona. Animizowany charakter choroby ujawniano także przez obserwację odchodów:

Henryk Biegleisen : Lecznictwo ludu polskiego: 185

Sprawcami suchot (w ogóle chorób płuc) są w wyobrażeniu Mazurów pruskich białe i zimne ludzie, w Olsztynku zwane krasnoludkami. Mają to być istoty ludzkie, ale tak drobne, że ich zaledwie dojrzeć można. Inni utrzymują, że „są tak wielkie, jak komary, albo jak kawałeczki szpilek z brunatnymi główkami.” Wedle innych zaś istoty te są rodzajem robaków, […]. Obecność tych drobnych, ledwie dostrzegalnych istot w ciele chorego „poznaje się po różnorodnych odcieniach i kolorowych prążkach” na wydzielinach ludzkich.

Ludowi znachorzy rzadko przeprowadzali wywiad mający określić okoliczności nabycia jakiejś przypadłości czy objawy, które mogłyby pomóc w ustaleniu, na co dana osoba czy zwierzę choruje. Aby procedura leczenia była skuteczna, znachor:

Zbigniew Libera : Medycyna ludowa: 100

[…] musiał znać imię pacjenta (nazwę chorego bydlęcia), i/lub wiek, płeć, oglądnąć jego mocz albo włosy (sierść bydlęcia), koszulę przesiąkniętą potem, krwią czy ropą. Chorego reprezentują więc przedmioty z nim związane, a także ktoś z rodziny.

Twardy kał miał świadczyć o zdrowiu, a rozwolnienie znamionowało czar rzucony na człowieka, podobnie kolor moczu mógł być znaczący: brunatny oznaczał chorobę nerek, zielonkawy – wątroby, mętny – wrzody żołądka (Libera 1995: 102).

Analiza materiałów wskazuje, że zarówno starożytne i średniowieczne szkoły medyczne, aż do XVI wieku, jak i wiejscy znachorzy nawet w XIX wieku, stosowali jeszcze metodę oglądu fekaliów, który polegał na zbadaniu ich zapachu, koloru i konsystencji.

Zbigniew Libera : Medycyna ludowa: 102

Ekskrementy informowały o stanie ciała i duszy, bowiem o ich ilości i jakości decydował rodzaj, obfitość pożywienia, sen, afekty (strach, gniew, złość itp.). Pierwszym obowiązkiem lekarza był ogląd wydzielin chorego […]. Do szkół medycznych XV-XVII w. była podobna medycyna ludowa, do ówczesnych lekarzy – wiejscy znachorzy, z powodu wielu wspólnych przekonań i praktyk, w tym diagnozowania, często wyłącznie na podstawie wydzielin ciała: moczu, fekaliów, krwi, śliny chorego.

Skutkiem postrzegania choroby jako istoty o nieokreślonym statusie było wyobrażenie o możliwości przepędzenia jej przy wykorzystaniu elementów kojarzonych z obrzydzeniem i wstrętem, bo skoro choroba przybrała żywą postać, to być może podziałają na nią te same środki, które są odstręczające dla człowieka.

Henryk Biegleisen : Lecznictwo ludu polskiego: 80-81

Zielnik wydany przez Siennika w Krakowie w 1588 r. zaleca w wielu chorobach używanie łajna ludzkiego lub zwierzęcego, moczu, w ogóle wydzielin do różnych lekarstw i zabiegów lekarskich. […] Haur polecał na ściągnięcie katarakty łajno ludzkie spalone na proch wydmuchiwane przez piórko. […] Przeciw nabrzmieniu brodawek u niemowlęcia polecają w Krakowskiem okłady z własnego kału. Na przestarzałe rany lub nagniecicę palca przykładają w Tylży odchody ludzkie. Rany goją się dobrze pod okładami z odchodów własnych.

W recepturach ludowych niezwykle często jako ingrediencje pojawiają się zarówno kał, mocz, ropa, krew, jak i ślina czy woskowina uszna. Odchody głuszca lub koguta leczyły kobiecą oziębłość i bezpłodność (Szałapak 1991: 193), krowie łajno zwalczało kolki (Biegeleisen 1986: 111), ślina leczyła brodawki, rany i jęczmienie (Libera 1995: 219). Zresztą sama czynność lizania równoznaczna była z odejmowaniem choremu określonej przypadłości czy uroku:

Oskar Kolberg : Dzieła: t. 17: 113

Niektóre zabobonniczki oblizują czoło urzeczonego i za każdą razą w inną stronę spluwają.

Oskar Kolberg : Dzieła: t. 26: 93

Aby dziecku odczynić urok, matka zliznąć mu go trzy razy powinna z czoła.

Leczenie w przekonaniu ludu sprowadzało się do oswabadzania z choroby, polegającym z kolei na wyciąganiu jej z wnętrza ciała. Uwolnienie takie mogło przybierać postać wydalania choroby wraz z różnymi fekaliami i substancjami ciała: stąd brało się przekonanie o konieczności „puszczania krwi”, ale także „wypocenia się” czy kichania. Z konkretną wydzieliną pozbywano się określonej dolegliwości:

Zbigniew Libera : Medycyna ludowa: 34 – 35

[…] z krwią (np. suchoty, opętanie, bóle głowy, wrzody), flegmą (głównie choroby z przeziębienia, jak katar, kaszel, suchoty, ale także np. czerwonkę), śliną (uroki, robaki z zębów, robaki z ran), łzami (choroby oczu), moczem (czar, gościec, kolki, żółtaczkę itp.), potem (suchoty, gorączki, febrę, ospę, bóle brzucha itd.), wymiotami (czar, urok, bóle brzucha, febrę, padaczkę…), kałem (czar, żółtaczkę, podwianie, pogryzienie przez wściekłego psa…), wiatrami (dolegliwości żołądkowe, ale też czar, złego ducha), kichnięciem (m.in. uroki) […] paznokciami i włosami (bóle oczu i głowy, reumatyzm, różę, suchoty, opętanie, chroniczne choroby, na które nie pomogły inne środki).

Usuniętych z ciała wydzielin z chorobą nie należało pozostawiać w dowolnym miejscu – najlepiej, gdyby wyniesiono je w miejsca nieczyste lub równie transgresyjne, co same ekskrementy, zatem na drogę, do lasu, pod miedzę czy na bagna. Na niebezpieczeństwo pozyskania choroby z owych wydzielin narażeni byli już tylko ci, którzy zapuszczali się w te groźne rejony.

Ekskrementy w zapisach dotyczących kultur tradycyjnych pojawiają się niezwykle często, ale kontekst wstrętu i obrzydzenia dotyczy tu zupełnie innych względów niż współczesne kojarzenie fekaliów z nieprzyjemnym zapachem i wyglądem. Wymaganie dyskretnych zachowań w tym przypadku wynikać miało raczej ze złowrogiego charakteru wydzielin, postrzeganych jako nieczystości, obwarowane tabu. Na takim wyobrażeniu o statusie ekskrementów zbudowane było przekonanie o ich magicznych, apotropeicznych i medycznych właściwościach. Dopiero przemiany wierzeń dotyczących cielesności, choroby, fizjologii, a także relacji człowieka do natury sprawiły, że ekskrementy zyskały moc budzenia estetycznej odrazy, zażenowania i wstydu.

Artykuły powiązane