Gęsty mrok o zmierzchu i głęboka czerń nocą charakteryzowała ulice miast w dobie średniowiecza i wczesnej nowożytności. Nowożytne miasta na ziemiach polskich były nieduże, a mieszczanie nie dominowali, stanowiąc niewiele ponad 20% całej ludności z XVI w., z drugiej strony sieć miasteczek była już dość gęsta (Bogucka, Samsonowicz 1986: 359). Większość miast miała po kilkaset mieszkańców. Największym miastem był Gdańsk (40 tys.), mniejszymi Kraków i Lwów (ok. 20 tys.) oraz Ebląg, Warszawa i Poznań (ponad 10 tys.) (Bogucka, Samsonowicz 1986: 370–372). Niedługo przed rozbiorami sieć miejska była jeszcze gęstsza, ale nadal dominowały ośrodki o około tysiącu – dwóch tysiącach mieszkańców. Zaludnienie żadnego z wymienionych miast nie wzrosło, poza Gdańskiem (50 tys. mieszkańców w końcu XVIII w.) oraz rozwijającą się dynamicznie Warszawą (ok. 100 tys.) Były to jednak wyjątki potwierdzające regułę.
Mroki miasta rozświetlały nocą głównie pochodnie. Znajdować się mogły przede wszystkim przy bramach miast (choć te gaszone były późnym wieczorem), przy oberżach i zajazdach oraz innych wyróżnionych budynkach (tu bywały gaszone o różnych porach). Nie istniał system publicznego oświetlania większych przestrzeni miasta. Oświetlano wybrane, najważniejsze jego punkty. W Warszawie na przykład XVI i XVII w. palono ogniska na rynku Starego Miasta (Anonim c. 1896), a w 1716 r. zarządzono palić cztery pochodnie na czterech narożnikach ratusza Starej Warszawy (Zawadzki 1963a: 493).
Nocna przechadzka była niebezpieczna ze względu na ryzyko napadu rabunkowego. Jak pisał w swych warszawskich wspomnieniach z 1778 r. Nathaniel Wraxall, brytyjski dyplomata i agent handlowy:
W mieście, w którym zimą nie pali się ani jedna lampa i nie przedsiębierze się żadnych środków zapewniających ludności bezpieczeństwo, każdy zdecydowany złoczyńca może pod osłoną nocy popełnić najbardziej nawet okrutną zbrodnię. (Wacław Zawadzki, Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców, t.1: 493)
Wyrażona opinia jest trafna. Większość ulic warszawskicgh w nocy nie była oświetlona. Dlatego też zamożniejsi mieszkańcy i przybysze najmowali straż do ochrony. Na przykład magnaci mieli specjalnych pachołków, którzy biegli przed powozami z latarniami (Zawadzki 1963a: 887).
Ciemności miejskie wydawały się przeciętnemu mieszkańcowi miasta naturalne, a intensywne światło nocą miało posępne konotacje. Przywodziło na myśl liczne pożary, jakim ulegała drewniana zabudowa miejska.
Pierwszym z miast polskich, w którym zaszły istotniejsze zmiany była Warszawa. W 1755 r. prezydent miasta, Jan Dulfus zarządził oświetlenie konkretnych miejsc przy pomocy latarni. Były to bramy miejskie, ratusz, rynek i place, rok później również zarządził oświetlanie dwiema latarniami bram pałaców i dworów warszawskich (Anonim c. 1896; Zawadzki 1963a: 887). W 1759 r. z polecenia króla Stanisława Augusta Poniatowskiego ilość latarń zwiększono i pilnowano, by paliły się całą noc. Był to początek funkcjonowania systemu oświetlania miasta nocą. Trudno było jednak wymusić utrzymywanie systemu oświetlenia, a kolejne wzmianki świadków świadczyły, że ulice ciągle toną w ciemności.
Poza Warszawą inne ulice miejskie tonęły w ciemnościach. Nawet Kraków, dawna stolica, w latach siedemdziesiątych XVIII w. nie posiadał w ogóle oświetlenia nocnego według wspomnień cytowanego już Wraxalla z 1778 r. (Zawadzki 1963a: 481). Było to jednym z symptomów ogólnego upadku miast w XVII – XVIII w. w Polsce, braku porządnych bruków i katastrofalnej sytuacji kas miejskich. Pewną poprawę można było odczuć w miastach nie będących własnością prywatną od lat 60. XVIII w., w związku z działalnością komisji Dobrego Porządku (Boni Ordinis) – w Warszawie ich celem było poprawienie m.in. estetyki i funkcjonalności miast, jednak większość ich działało słabo (Pazyra 1965: 80).
Aby miasto było oświetlone w nocy potrzebny był system instalacyjny oświetlenia oraz fundusze i obsługa przeznaczona na jego utrzymanie. Warunkiem wstępnym była duża liczebność miasta.
Wydarzeniem, które przyspieszyło proces oświeltania miasta było porwanie króla nocą w 1771 r., w niewielkiej odległości od Zamku Królewskiego, przez konfederatów barskich. Po tym wydarzeniu z inicjatywy króla wydano zarządzenie, aby rozmieszczać latarnie na słupach wzdłuż ważniejszych ulic. Latarnie miały stanąć co 30 łokci (kroków) na wysokości pięciu łokci (Gajewski 1979: 140), czyli co koło 17 m i wysokości 2,9 m. Miały to być latarnie łojowe. W praktyce jednak właściciele posesji, którzy mieli je instalować, uchylali się od tego (Zieliński 2007: 28). W 1785 r. kolejne zarządzenia mówiły teraz o latarniach co 15 łokci, utrzymywanych ze składek (w centrum miasta) lub na koszt właścicieli domów (na dalszych ulicach) (Zieliński 2007: 28).
Problem utrzymania systemu oświetlenia i bezpieczeństwa na ulicach sprawiał – mimo liczby 2547 latarń w 1787 r. – problemy, o czym świadczy passus ze wspomnień Fryderyka Schulza, kurlandzkiego posła na sejm w Warszawie:
Dla osobistego bezpieczeństwa mieszkańców nocą, szczególniej po odleglejszych ulicach, postawiono straże [w 1792 r. – A.Ł.], a oprócz tego krążące konne patrole zarządzono po wszystkich częściach miasta; wszystko to tym potrzebniejsze było, że miasto dotąd wcale nie jest oświecone (Wacław Zawadzki, Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców t.2 : 441).
W czasie letnich księżycowych nocy nie zapalano latarni argumentując, że widoczność jest dość dobra i nie potrzeba dodatkowego oświetlenia. Pokazuje to, że oświetlanie ulic było kosztowne, a walka z ciemnością w Warszawie, nie mówiąc o mniejszych miastach – dopiero się zaczynała. Nie pomagały zarządzenia, a nawet wyznaczanie specjalnych strażników (Janczewski 1971: 422). Właściciele posesji nie chcieli ponosić kosztów utrzymania latarni, a próby pobierania pieniędzy z szerszych podatków wywoływały sprzeciw.
Sytuacja w Gdańsku wyglądała lepiej. Pierwsze projekty oświetlenia ulicznego powstały tam już w roku 1697, czyli wcześniej niż w Warszawie. Brak pieniędzy odsunął realizację planu o kilkadziesiąt lat. W tym okresie można się było przemieszczać nocą przez miasto jedynie z latarnią w ręku. W latach 1766–1767 zaprowadzono oświetlenie centrum miasta. System obejmował w sumie 844 latarnie olejowe na słupach oraz wyznaczał ośmiu dozorców z z dwudziestu jeden stróżami latarniowymi opłacanymi z funduszu latarniowego (Cieślak 1993: 637).
W Warszawie dopiero czasy konstytucyjnego Królestwa Polskiego (1815-1830) przyniosły sukcesy w tworzeniu sieci oświetleniowej wzdłuż ulic na koszt miasta (Pierwsze bruki…1896; Zieliński 2007: 40). W 1816 r. prezydent Warszawy Karol Wojda eksperymentował z wieszaniem graniastych latarni na sznurach rozpiętych między słupami, w roku następnym – z powodu fiaska pomysłu – mocowano już latarnie na słupach i prętach mocowanych do frontonów domów. W 1816 r. było 80 takich latarń, w 1819 r. zaś sprowadzono 245 latarń „genewskich”. Na utrzymanie tych latarń wprowadzono podatek latarniany. Liczba latarń rosła z 300 w 1818 r., 640 w 1833 r. do 800 w 1845 r. (Zieliński 2007: 41). Latarnie te były latarniami olejowymi, ich światło daleko odbiegało jakością od dzisiejszego.
Lata 30 – te były czasem sondowania możliwości wprowadzenia nowego rodzaju oświetlenia: gazowego. Latarnie, w których rozżarzone cząstki węgla paliły się w ogniu, który utrzymywał spalający się gaz węglowy (aby produkować gaz potrzebne były duże zakłady zwane gazowniami miejskimi), pojawiły się już w 1809 r. na ulicach Londynu i w 1819 r. w Paryżu. Z pomocą towarzystw angielskich powstała gazownia w Berlinie w 1826 r. Następnie to właśnie Niemcy zdominowali rynek Europy Środkowej, w tym Polski. Wiązało się to z wieloletnimi kontraktami, podczas których to towarzystwa czerpały z tego zyski.
Do 1844 r. rozmowy towarzystw gazowych niemieckich z zarządem warszawskim gen. Paskiewicza nic nie dawały. Dopiero w tym roku wprowadzono próbne oświetlenie:
JO. Xiążę Namiestnik […] raczył łaskawie upoważnić P[ana] Rau […] i Budowniczego Banku P[ana] Gay, do zrobienia stosownego rezerwuaru w piwnicach Zamku i oświecenia tamże na próbę wschodów, głównego dziedzińca i okolic Zamku na placu pod Kolumną Zygmunta. Pierwszy raz oświecono wschody i dziedziniec w Wielką Sobotę, a latarnia na ozdobnym słupie z lanego żelaza przy odwachu w pierwszym dziedzińcu zamkowym umieszczona, rzuca światło tak mocne, że w odległości 50 kroków, dokładnie przy niem czytać można. Podobnego rodzaju oświecenie niebawnie zaprowadzonem zostanie na placu i w zabudowaniach Kazimierzows[kich] (Anonim a, „Kurier Warszawski”: 461)
Początek systemowego gazowego oświetlenia ulic Warszawy wyznacza rok 1856 r., kiedy podpisano umowę z Jerzym Blochmannem oraz Niemieckim Kontynentalnym Towarzystwem Gazowym w Dessau. W grudniu zabłysły pierwsze 92 latarnie. Gazeta pisała:
Oświetlenie to obudziło ogólne zajęcie i tłumy mieszkańców od czasu pierwszej próby zalegają ulice miasta, przypatrując się temu oświetleniu, a wesoła gawiedź, idąc za ich przykładem, w najrozmaitsze sposoby tłumaczy sobie to dziwne dla nich zjawisko, jakim jest światło gazowe bez oleju, łoju i knota (Anonim b., „Kurier Warszawski”).
Stopniowo ulepszano ich jakość (od 1884 r. paliły się w nich siatki żarowe, tzw. „koszulki Auera”, dające pięciokrotnie mocniejsze światło) oraz zwiększano liczbę latarń (od 728 już w 1857 r. i 902 w 1862 r. do 1073 w 1866 r.) Dopiero dzięki temu rozświetlono wszystki ważniejsze ulice, a dalszy rozwój systemu pozwalał przyłączać do oświetlonego obszaru kolejne rejony.
Trochę wcześniej, bo w końcu 1853 r. powstała gazownia miejska w Gdańsku, zaopatrująca 310 latarni ulicznych (w 1858 r. 760 latarni) (Cieślak 1998: 184). Najwcześniej na dzisiejszych ziemiach polskich gazownie pojawiły się oczywiście w miastach niemieckich: we Wrocławiu (1847 r.) i Szczecinie (1848 r.)
Próby z oświteleniem gazowym w Poznaniu podjęto już w latach 40 – tych XIX w. Gazownia poznańska zaczęła działać w 1856 r. (Łęcki, Maluśkiewicz 1986: 40), a więc w tym samym czasie co w Warszawie. Projekty systemu wykonał Anglik. Dzięki powołaniu specjalnej deputacji miejskiej uniknięto zawierania kontraktu z wykonawcami obcymi (Zieliński 2007: 57). W latach 70 – tych XIX w. było już 414 latarni.
W Krakowie w 1830 r. zamontowano próbnie kilka latarń gazowych przy ul. Gołębiej z inicjatywy prof. K. Mohra (Stachowski 2000: 235-236). Następne próby w latach 40 – tych nie przyniosły skutku z powodu sytuacji politycznej i braku pieniędzy. Umowę na rozbudowę sieci gazowej podpisano z tym samym Towarzystwem z Dessau, co w Warszawie, w roku 1856. Gazownię otwarto na Kazimierzu rok później. Gaz był złej jakości, co zmusiło miasto do wykupu gazowni w 1886 r., co było sporym sukcesem. Z podobnymi problemami wykupu gazowni – ale z mniejszym szczęściem – borykała się i Warszawa.
Lwów otrzymał gazownię w 1858 r., a koncesję wykupiono w 1898 r. (Zieliński 2007: 57)
Drugie miasto Kongresówki, Łódź, była upośledzona pod względem urządzeń komunalnych w XIX w. Wiele z nich powstawało wcześniej wyłącznie na potrzeby ważniejszych fabryk (w tym nawet pierwsza linia kolejowa), niż na potrzeby mieszkańców. Gazownia powstała więc tu dopiero w 1869 r. przy ul. Targowej (Liszewski 2009: 166). Po 40 latach, w 1909 r. przeszła na własność miasta. Ilość latarni rosła z 467 w 1886 r. do 2313 w 1909 r. (Kowalczyński 2008: 77). Własny gaz do oświetlania, a więc i gazownie, miały potem niektóre największe fabryki.
Wprowadzane oświetlenie gazowe w dużych, kilkudziesięciotysięcznych miastach, odmieniło ich wygląd oraz nadało sporo prestiżu. Z drugiej strony liczne, kilkutysięczne ośrodki nadal tonęły w ciemnościach nocą, co powiększyło dystans cywilizacyjny między miastami polskimi. Biedniejsze kasy miejskie nie stać było na kosztowne kontrakty z towarzystwami gazowymi z Zachodu (polskich praktycznie nie było), nie mówiąc już o przeszkodach administracyjnych napotykanych przez miasta pod zaborem rosyjskim (gdzie nie istniał samorząd miejski).
Potrzebie regulowania, zapalania i gaszenia latarni przez dozorców kres położyło wprowadzenie systemu elektrycznego z 16–watowymi (a więc słabymi) żarówkami w 1906 r. w Warszawie (Gajewski 1979: 142). Systemem tym objęto 6 ulic między placami Saskim a Wareckim. Wiek XX był okresem współistnienia systemów gazowych (potem z wykorzystaniem już gazu ziemnego, najwcześniej w Galicji) i elektrycznych. Ulice miast stały się widne przez cały rok, co zupełnie zmieniło sposób postrzegania przestrzeni miasta przez jego mieszkańców. Miało to wpływ też na wydarzenia dziejące się w przestrzeni publicznej, do XVIII w. nocą prawie zupełnie nieoświetlonej.
Miasto oświetlone mogło teraz zupełnie inaczej funkcjonować nocą niż w epokach wcześniejszych. Jaśniejsze ulice wyglądał teraz zupełnie inaczej, można wręcz powiedzieć, że dopiero zaistniały w zbiorowej świadomości jako coś pozytywnego. Pojawiło się życie nocne, niezagrożone w tak dużym stopniu istnieniem kryjącej się w ciemnościach przemocy. Można było robić nocne spacery i pojawiać się w przestrzeni publicznej nie tylko w celu szybkiego dotarcia do konkretnego miejsca w mieście. Ulice nabrały nowych ciekawych barw, nadal jeszcze nienaturalnych (światło gazowe o ciepłej żółtawej barwie nadawało specyficzny nastrój, zniekształcając odbiór sensoryczny otoczenia przez przechodniów). Prawie w pełnym mroku nadal ginęły budynki, gdyż oświetlone były jedynie dolne ich części, ulica oraz ludzie nią idący.
Artykuły powiązane
- Łupienko, Aleksander – Oświetlenie sztuczne w domu polskim
- Kożuchowski, Adam – Miasto: ewolucja krajobrazu – XIX w.
- Rybicka, Elżbieta – Percepcja nowoczesnego miasta
- Kożuchowski, Adam – Miasto: ewolucja krajobrazu – od średniowiecza do końca XVIII w.
- Łupienko, Aleksander – Światło naturalne – dom miejski