Ręce / Dotykanie

LNK Ręce w społecznościach chłopskich należały do niezwykle istotnych części ciała, przede wszystkim ze względu na funkcję użytkową, jaką pełniły w sensualistycznym poznawaniu i porządkowaniu świata. Dwie sprawne ręce pozwalały na pełną samodzielność w codziennych sytuacjach życiowych, jak ubieranie się, mycie czy przygotowywanie posiłków oraz dostarczanie pożywienia do ust, a nade wszystko podczas pracy w gospodarstwie i na roli, co stanowiło podstawę wiejskiej egzystencji. Służyły również do nawiązywania kontaktów (podawanie ręki na powitanie), do wyrażania ekspresji (gestykulacja) oraz prowadzenia handlu (np. uścisk dłoni kupującego i sprzedającego wieńczył transakcję). Za ich pośrednictwem można było okazywać w sposób sensualny miłość („Za rączkę mnie ściskał, do siebie przyciskał” – Kotula 1976: 392), rozpacz (gest załamywania dłoni, np. „Piękna Basiu, luba Basiu, rączek swych nie łam, / O twym Stasiu […] dobre wieści mam” – Kolberg 1986: 268), nienawiść (bicie kogoś, szarpanie), jak też uczucia religijne (pokorne składanie dłoni do modlitwy).

Obok funkcji typowo użytkowych, związanych z kształtowaniem ładu w najbliższej rzeczywistości, ręce odgrywały niezwykle ważną rolę w działaniach o charakterze symbolicznym. Szczególnie bogaty zestaw magicznych gestów uwidacznia się w czynnościach rytualno-obrzędowych, służących zaklinaniu świata, mitycznemu odtwarzaniu jego porządku oraz określaniu w nim miejsca jednostki ludzkiej. Wyraziste ruchy rąk, jak pierwszy siew gospodarza, rzucającego szerokim łukiem ziarna na zaoraną ziemię, ścięcie łanu zboża, inicjujące początek żniw, czy znak krzyża nad bochenkiem chleba stanowiły czytelne dla grupy kulturowe sygnały trwałości chłopskiej egzystencji. W podobnym duchu rozpatrywać należy wymowę gestów zauważalnych w gronie rodzinnym, w którym poprzez odpowiedni układ dłoni sygnalizowano zachodzące zmiany w jego strukturze. Na przykład podanie ręki kawalerowi przez pannę traktowano jako znak zawarcia małżeństwa, co obrazują m.in. weselne pieśni ludowe:

Powiedzże mi raz, czy mi rączkę dasz?

Czy ten wieniec z białej róży,

Co na głowie masz?

A dam ci ja tobie, tyś mi najmilejszy,

Złożę ci go przy ołtarzu

W kościele na mszy.

[…]

A wy, drużeczki, bierzcie chusteczki,

Ocierajcie pani młodej,

Spłakane oczki!

(Franciszek Kotula, Znaki przeszłości: 352)

Ważność organów zewnętrznych odpowiedzialnych za dotykowe poznawanie rzeczywistości decydowała o tym, że ich brak odbierany był jako wyraźny przejaw demoniczności lub efekt bożej kary (Kowalski 1998: 198). Niedorozwój kończyn górnych oraz niewłaściwa liczba palców u dłoni, podobnie jak wszelkie deformacje fizyczne, uchodziły za rodzaj kalectwa, dyskwalifikującego osobę jako kandydata na współmałżonka i uczestnika działań obrzędowych. Istota niekompletna swym wyglądem i nierzadko wynikającym z tej dolegliwości odmiennym sposobem poruszania się (np. specyficzny chód kulawych czy niewidomych) wyłamywała się z funkcjonującego szablonu wizerunku człowieka pełnego, zbudowanego proporcjonalnie i symetrycznie, co sytuowało osoby bezrękie, chrome bądź garbate w kręgu istot mediacyjnych.

Kalectwo jest szczególnym znamieniem nie dokończonego procesu formowania się danej istoty, jej połowiczności, czyli ogólniej hybrydyczności osoby lub zwierzęcia. Oznacza to, iż istota taka nie może być włączona do żadnej jednoznacznie zdefiniowanej kategorii bytów. Nie można więc także rozstrzygnąć, do którego fragmentu przestrzeni bądź do jakiego świata przynależy.

(Piotr Kowalski, Leksykon. Znaki świata: omen – przesąd – znaczenie : 196)

Ręka

Rękę w społecznościach tradycyjnych postrzegano także w kategoriach znaku, na podstawie którego można było wnioskować o przyszłości jej właściciela, o cechach jego charakteru, a nawet o jakości jego życia. Wielość przypisywanych jej znaczeń znajduje odbicie w funkcjonujących do dziś nazwach, takich jak »ciężka ręka« bądź »lekka ręka«. W obu wypadkach poprzez określenie rzekomego ciężaru kończyn górnych dążono do zaakcentowania charakterologicznych przymiotów osób, do których miały one należeć. Pierwsze z określeń odnosiło się do człowieka porywczego, skłonnego do bicia, natomiast drugie – do osoby rozrzutnej, trwoniącej swój dobytek. Ręka mogła być też pojmowana jako »szczęśliwa« czy »dobra«, gdy jej posiadacz z łatwością pomnażał zyski, a wszystko, czego się dotknął, wieńczył materialny sukces – przysłowiowy suchy patyk po zasadzeniu miał przeistaczać się w bujną roślinę. Przez stosowanie powyższych nazw odnoszących się do rąk nie tyle umniejszano indywidualne zdolności, co raczej wskazywano na nadprzyrodzony ich charakter, traktując i ciało, i ludzki los jako dary z niebios, na które nie ma się specjalnego wpływu. Stąd szczególnie ceniona była tzw. »szczęśliwa ręka«, uchodząca za podstawowe źródło powodzenia jej posiadacza.

Oprócz powiązań między typem dłoni a jakością życia czy charakterem człowieka w tradycji ludowej równie poważanie traktowano wysyłane przez rękę »sygnały«. Za takowe uchodziły wszelkie niespodziewane reakcje organizmu, m.in. swędzenie rąk, nie dające się inaczej wytłumaczyć jak w kategoriach zaświatowych znaków wróżebnych. Mrowienie w lewej ręce najczęściej odczytywano jako zapowiedź pomnożenia dobytku, natomiast podobne odczucia pojawiające się w ręce prawej – jako zwiastun niespodziewanych gości, choć w wielu regionach którakolwiek swędząca dłoń zapowiadała ich nadejście (zob. Ciszewski 1887: 32). Tam gdzie jednak zwracano uwagę na stronę, z której pojawia się znak, wybór przypisanych im znaczeń, odnoszących się do konkretnych kończyn, nie wydaje się przypadkowy. W tradycji ludowej prawą stronę zawsze kojarzono z tym, co dobre, boskie, wartościowe, przyjazne, a lewą łączono zazwyczaj ze złem, porządkiem diabelskim, niebezpieczeństwem, nieprzyjaźnią i chtonicznością (Paluch 1995: 157). W tym kontekście zapowiadany niespodziewany napływ gotówki dawało się wytłumaczyć co najwyżej pochodzeniem nadprzyrodzonym, gdyż w codziennym życiu chłopskim nie zdarzały się zbyt często nagłe sytuacje poprawy stanu materialnego, z kolei gościnność w kulturach tradycyjnych zawsze odbierano pozytywnie. Serdeczne przyjmowanie niezapowiedzianych przybyszów uchodziło za cechę społecznie pożądaną, zgodnie z przysłowiem: „Gość w dom, Bóg w dom”, stąd sygnalizowaną przez ciało zapowiedź takiej wizyty kojarzono z pozytywnie waloryzowaną stroną prawą.

Aksjologia ręki prawej i lewej w społecznościach chłopskich była zdecydowanie bogatsza i ujawniała się w wielu, nie tylko wróżebnych momentach codziennego życia. Jak stwierdza Adam Paluch:

Ręka prawa to ręka normalna, właściwa, „prawa”. Dotyka się nią wszystkiego, co czyste, piękne. Ręką tą robi się znak krzyża w różnych sytuacjach i okolicznościach, wyciąga się na powitanie. Pokarm, jałmużnę, leki podaje się ręką prawą, także wykonuje się nią wiele czynności leczniczo-magicznych zabezpieczających.

Ręka lewa jest zła, „brudna”, „lewa”. Służy do spełniania czynności szpetnych. […] Złapanie śpiącego za palec lewej ręki spowoduje, że przez sen wyjawi on wszystkie tajemnice; nalewanie wódki lewą ręką wywoła u pijącego wymioty, doprowadzi do szybkiego upicia się; picie lewą ręką zaszkodzi; gdy żegna się ktoś lewicą, to źle mu się życzy. Lewą ręką należy bić na odlew diabła i odmieńca na gnoju […].

(Adam Paluch, Etnologiczny atlas ciała ludzkiego i chorób: 91)

Negatywne konotacje związane z lewą stroną i tym samym z lewą ręką wpływały również niekorzystnie na odbiór osoby sprawniej władającej lewicą niż prawicą. Człowiek leworęczny odbierany był przez grupę jako osobnik gorszy, nie budzący zaufania, odstający od normy, co oddają pogardliwe miana: lewak, liwak, lewus, majkut, mańkut (Paluch 1995: 91). Leworęczny często znajdował się w kręgu podejrzeń o kontakty ze złym, bowiem jego »ułomność« traktowano jako efekt odwrócenia czy przełożenia rąk, co miało być skutkiem niewłaściwych działań jego matki, karmiącej niemowlę w pierwszej kolejności lewą piersią, bądź kumów, którzy na chrzcie trzymali dziecko na lewej ręce (Paluch 1995: 91). Zauważona przez rodziców u swego potomstwa leworęczność była traktowana jako anomalia i tępiona głównie poprzez bicie rózgą i zmuszanie do pracy ręką przeciwną. Uważano, że jedynie drastyczne i siłowe rozwiązania mogą skutecznie naprawić tę dyskwalifikującą człowieka wadę.

Gdy leworęczność uchodziła za cechę niepożądaną, nadmiernie owłosienie kończyn górnych, tzw. kosmatość, waloryzowano pozytywnie i traktowano jako oznakę bogactwa i płodności jej właściciela (Paluch 1995: 91; Wasilewski 2010:268-270). Pogłosy tej wiary odnaleźć można – zdaniem Jerzego Wasilewskiego – w różnych obrzędach, m.in. weselnych, a także w trakcie czynności nieobrzędowych, jak sprzedaż konia, kiedy kosmatość, symbolizowana przez kożuch zakładany włosiem do góry bądź jego substytut, miała gwarantować dostatek. Sprzedający konia przekazywał go nabywcy za postronek trzymany przez włochatą tkaninę tak, by wytworzyć sytuację liminalną, w której zwierzę nie należy do nikogo. Nowy właściciel dopiero po przejęciu uzdy mógł dotknąć konia gołą ręką, tym samym zaznaczając przejęcie władzy nad zwierzęciem (Wasilewski 2010: 268). Badacz jednocześnie zaznacza, że sam lud fakt wykorzystywania w czasie transakcji kawałka materii tłumaczył bardziej prozaicznie – chodziło o przyjęcie w tkaninę zapłaty za zwierzę, by pieniądze nie wyśliznęły się z ręki (Wasilewski 2010: 268).

Palce

Niebagatelną rolę w dotykowym poznawaniu świata odgrywały dłonie, a w zasadzie tworzące ją palce. Poza pożądaną ich liczbą, potwierdzającą pełnię człowieczej fizyczności, niezwykle ważna była jakość palców, chociaż interpretacje odnoszące się do ich wyglądu i przymiotów, jakie ewokują, niekiedy się wykluczają. Grube i krótkie place miały charakteryzować osobę gnuśną, głupią lub skłonną do przekraczania umiaru, albo też pracowitą, z kolei długie – należały do ludzi inteligentnych bądź do złodziei i czarownic, a wygięte do góry – do rozpustników (Kowalski 1998: 416; Paluch 1995: 78). Każdemu z palców przypisywano dodatkowo odrębną wykładnię semantyczną. Najważniejszy palec – wskazujący, nawiązywać miał do boskich działań kreacyjnych, więc odbierany był jako ustalający związki między wskazującym a tym, co wskazywane (Kowalski 1998: 416). Palec środkowy uchodził za nieczysty, gdyż sądzono, że najczęściej dotyka części odpowiedzialnych za wydalanie i prokreację ( genitalia, odbyt), dlatego też wytykanie trzeciego palca nawet współcześnie uchodzi za gest szczególnie obraźliwy, poprzez symboliczne nawiązanie do fallusa (Kowalski 1998: 417). Palec serdeczny, zwłaszcza lewej ręki, kojarzono z właściwościami leczniczymi ze względu na łączność z sercem, z kolei palec mały – z mediacyjnymi, tyle że ten sam wytknięty w stronę mężczyzny, uchodził za gest obraźliwy, bowiem miał wskazywać na nieznaczny rozmiar jego członka (Kowalski 1998: 417-418). Kciuk natomiast, zwiększający możliwości chwytania, rodził skojarzenia z męskim przyrodzeniem, z tego też powodu tzw. granie na nosie, polegające na przyłożeniu kciuka do czubka nosa i poruszanie wszystkimi palcami, imitujące grę na fujarce, stanowiło działanie obrażające jego adresata (Kowalski 1998: 418).

Bogata symbolika palców wiązała się z ich apotropeiczną naturą górnych kończyn bądź ich części, dzięki czemu uchodziły za skuteczne środki w wielorakich działaniach magicznych. Na przykład palec na ustach, zamykający drogę do wnętrza ludzkiego ciała istotom demonicznym, oznaczał rezygnację z użycia słów i tym samym hamował ich światotwórcze działanie, zbliżając człowieka do przestrzeni ciszy, czyli do zaświatowego sacrum. Palce skrzyżowane oraz splecione stanowiły symboliczną formę zawiązania, a więc działania obronnego, chroniącego np. przed urokami i dostępem zła we wszelkiej postaci. W podobnym duchu interpretowano tzw. figę – „kciuk wsunięty pod palec wskazujący” (Kowalski 1998: 418), która przy okazji wykazywała właściwości lecznicze – pocieranie nią jęczmienia na powiece miało prowadzić do likwidacji choroby (Paluch 1995: 79). W sytuacjach odstraszania demonów zalecano również wykonywanie dodatkowych czynności, takich jak plucie bądź patrzenie na wielki palec prawej ręki, niekiedy wtykanie za pas czy fartuch palca średniego, serdecznego lub kciuka (Paluch 1995: 79). Do podobnych w działaniu należało pstrykanie z palców, mające imitować wytwarzanie dźwięków odstraszających zło, choć nie brak odmiennych interpretacji tego gestu (zob. Kowalski 1998: 418). Ponadto palce, podobnie jak paznokcie, odgrywały ważną rolę w medycynie i magii, jak również w uprawianiu podejrzanych profesji, m.in. złodziejstwa.

Ręka trupa w medycynie i magii

Znaczną siłę oddziaływania posiadała ręka bądź palce zmarłego. Chociaż w sytuacjach codziennych zasadniczo unikano kontaktów ze sferą śmierci, niekiedy były one bardzo pożądane z wielu pragmatycznych powodów. Istniało przekonanie, iż palce lewej ręki nieboszczyka używane w praktykach złodziejskich, zapewniają niewidzialność i umożliwiają uśpienie potencjalnych ofiar napadu (Paluch 1995: 79; Biegeleisen [1930]: 110). Szczególnie poszukiwane były palce martwych dzieci oraz płodów, z których ciał wykonana świeca ułatwiała skuteczne przeprowadzenie napadu rabunkowego (Biegeleisen 1929: 72).

Złodzieje, chcąc wejść do jakiego domu tak, aby nikogo nie zbudzili, muszą mieć świece w następujący sposób przygotowane: zabiwszy ciężarną kobietę, wyjmują z niej dziecko, i wyciągają mu żyły ze średnich palcy u rąk i nóg. Z żył tych i z wosku robią następnie świeczki, których zapalają tyle, ile osób chcą uśpić.

(Ciszewski Stanisław, Lud rolniczo-górniczy z okolic Sławkowa w pow. olkuskim: 35)

W magii leczniczej z kolei praktykowano dotykanie chorego miejsca częściami ciał osób zmarłych, w tym ręką trupa, za sprawą których „miały ginąć »martwa kość«, »płomienica«, »myszka«, ustawał ból zębów, wszystkie bóle” (Libera 1995: 124).

Zwłoki mają siłę leczniczą, dotknięcie ich jest środkiem przeciw brodawkom, bólowi zębów itp., pijaka wylecza się z opilstwa, dając mu pić wodę, w której zwłoki umyto. Kości, szkielety i przedmioty znalezione na cmentarzu, ziemia nasiąkła siłą zwłok […]. W ciele umarłego zostało coś jeszcze z siły życiowej, nieprzezwyciężonej, a zbędnej, mogącej być zużytej przeciw czarom, zwłaszcza skuteczne są części umarłego: włosy, paznokci.

(Henryk Biegeleisen; Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach ludu polskiego: 108)

Dotykanie częściami ciała zmarłego osoby chorej służyło także likwidacji bardziej prozaicznych dolegliwości. Przykładanie ręki trupa do dłoni hamowało ich nadmierną potliwość, znamię z twarzy ustępowało po potarciu go palcem nieboszczyka, a trzykrotne powtórzenie czynności gwarantowało zniknięcie narośli kostnej w dowolnym miejsce (Biegeleisen 1929: 68). Z kolei szpecące twarz krosty pod wpływem kontaktu z martwymi tkankami trupiej ręki bardzo szybko miały zanikać (Biegeleisen 1929: 68).

Kończyny górne pochodzące od osób zmarłych odgrywały również niebagatelną rolę w poprawianiu sytuacji materialnej, m.in. ułatwiały pozyskanie ukrytego skarbu. W ludowym repertuarze znaleźć można opowieści przedstawiające historię niezwykle skąpego człowieka, który przed śmiercią zakopuje pieniądze, by nikt ich nie przejął, nawet najbliższa rodzina. Gwarancją nienaruszalności dobrze schowanego majątku jest zwykle zaklęcie wypowiedziane przez umierającego, np.: „siećcie tu piniąski, bo woz moje rącki zakopały do potyl, do pokil moje rącki was nie wykopią” (Klich 1910: 36). Syn, który widzi, co robi ojciec, i słyszy jego słowa, krótko po jego zgonie przenosi ciało zmarłego w miejsce schowania skarbu i wydobywa go rękami nieboszczyka, dzięki czemu może zachować pozyskane w ten sposób pieniądze (Klich 1910: 36).

Dotyk jako czynność magiczna

W tradycji ludowej równie silne skojarzenia magiczne jak ręka wywoływało dotykanie. Najwyraźniej widać tę prawidłowość w działaniach medycznych, w dużej mierze opierających się na sensualistycznie ujmowanym słowie, ale wspieranym odpowiednio dobranym gestem i stosownym pożywieniem. Znachor, rzadko dysponując narzędziami medycznymi, bardzo często rozpoznawał chorobę jedynie za sprawą oglądu i dotyku, szczególnie w dolegliwościach o charakterze ortopedycznym czy okulistycznym. Dłońmi kładzionymi na odpowiedni organ, stosując metodę nacisków na poszczególne części, określał np. stopień uszkodzenia kończyny bądź oka (Tylkowa 1989: 28). Różne rodzaje dotykania służyły nie tylko diagnozowaniu, ale stanowiły również popularną metodę leczenia. Do rozpowszechnionych działań polegających na kontakcie dłoni leczącego z ciałem chorego należały: pocieranie, naciskanie, poklepywanie, masowanie (Tylkowa 1989: 35) bądź wcieranie stosownych preparatów pochodzenia naturalnego (Tylkowa 1989: 33). Obok tego rodzaju naturalnych metod, wykorzystywanych również we współczesnej praktyce medyczno-rehabilitacyjnej, w znachorstwie ludowym istniało wiele gestów magicznych, bardziej o charakterze symbolicznym niż pragmatycznym, którym jednakże przypisywano istotne znaczenie. Na przykład w celu leczenia łuszczki, czyli bielma, poza wygłoszeniem stosownego zamówienia, wykonywano zestaw pomocniczych ruchów rąk:

Znachorka najpierw zasłaniała dłońmi całą twarz chorego, pozostawiając tylko otwór na oku. Następnie w oko silnie dmuchała. Z kolei żegnała chorego i odmawiała nad nim Ojcze nasz, Zdrowaś Mario i Wierzę w Boga Ojca. Po odmówieniu modlitwy wygłaszała taką formułkę:

Jesteś miesiączku, na niebie,

Zbirasz trzy z dziewięciu łuszczek do siebie […].

(Franciszek Kotula, Znaki przeszłości: 186)

Do magicznych gestów, służących odganianiu choroby, obok zasłaniania twarzy i czynienia znaku krzyża, należały zakreślanie palcem bądź dłonią kręgu wokół ciała cierpiącego bądź jedynie wokół chorego miejsca, co zdaniem Libery stanowiło formę rozgraniczania przestrzeni: „chroni leczącego i leczonego przed zewnętrznymi, wrogimi mocami, a jednocześnie »zamknięcie« chorego w magicznym kręgu daje leczącej osobie nad nim władzę, powstrzymuje rozwój choroby” (Libera 1995: 183). Do bardziej drastycznych ruchów dłoni – nie tylko w leczeniu – należało bicie po twarzy:

Bicie na odlew, skuteczniej lewą niż prawą ręką odpędzało demony, upiory, diabła, zmorę, lichoradkę. Nierzadko więc przy odżegnywaniu uroku, czaru, epilepsji, jęczmienia na oku itd. spotyka się bicie chorego na odlew, obmywanie zewnętrzną stroną ręki, zażegnywanie choroby lewą ręką, »pod słońce«, a więc w przeszłość, w tył, zachód (północ), dół; ocieranie lewą ręką, lewą stroną ubrania, dołem koszuli, odmawianie pacierzy na wspak […].

(Zbigniew Libera, Medycyna ludowa. Chłopski rozsądek czy gminna fantazja?: 190)

Oprócz działań leczniczych i magicznych dotyk uchodził za rodzaj działania zarezerwowanego dla obrzędowych momentów przejścia, wśród których na uwagę zasługuje narodzenie dziecka, przyjęcie pierworodnego do rodziny i błogosławieństwo pary młodej. W pierwszym wypadku formą dotykowego kontaktu było mycie przez wiejską „akuszerkę” położnicy i dziecka, a potem odwrotnie, czyli babki przez położnicę, by wzajemnie oczyścić się z grzechu i nieczystości związanych z pojawieniem się na ziemskim padole nowej istoty ludzkiej (Libera 1995: 62). W drugiej sytuacji gest wzięcia przez ojca syna na ręce, a następnie podniesienie noworodka wyrażało symboliczną akceptację dziecka i uznanie za swojego potomka, z czym wiązała się konieczność sprawowania nad nim opieki. W trzecim – czyniony prawą dłonią znak krzyża, wykonywany przez rodziców pary młodej przed wyjazdem do kościoła na uroczystość zaślubin, wyrażał akceptację związku i zapowiadanej sytuacji zmiany w najbliższej rodzinie. Jednocześnie wiązano z gestem i uroczystą formułą wypowiadanego wówczas błogosławieństwa funkcje magiczne, polegające na zapewnieniu zgodnego i dostatniego wspólnego życia małżonkom. Warto jednak podkreślić, że regionalnie i okresowo forma obrzędu wyjazdu do kościoła ulegała znacznym zmianom. W pierwotnej formie błogosławieństwo, np. u Przebieczan, odbywało się w ten sposób, że para młoda, siedząc przy stole, trzymała w uścisku ręce na chlebie, który starosta weselny błogosławił, a potem kroił, podając kawałek narzeczonemu, a następnie narzeczonej (Biegeleisen 1928: 101). Z kolei w innych regionach najważniejsze było pożegnanie się z domem i przeprosiny wszystkich członków rodziny, czemu towarzyszyły pokłony pary młodej przed zebranymi, a potem błogosławieństwo czynione świętym obrazem, który następnie całowano (Biegeleisen 1928: 101-102). Natomiast Aleksander Saloni podaje, iż w rejonie rzeszowskim istotną rolę odgrywały ręce kładzione przez rodziców na głowach pary młodej oraz wygłaszane przez nich w tym samym momencie stosowne formuły życzeniowe (Saloni 1909: 83).

Tabu związane z dotykiem

Wielość magicznych konotacji związanych z ludzką ręką i palcami skutkowała równie bogatym zestawem zakazów związanych z czynnością dotykania. Gdy na co dzień była to jedna z podstawowych form sensualistycznego poznawania rzeczywistości, w sytuacjach obrzędowych unikano przejmowania przedmiotów czy dotykania niektórych osób gołą ręką, by nie zakłócić przebiegu uroczystości poprzez skalanie tego, co zyskiwało charakter sakralny. Bezpośredni, cielesny kontakt był czynnością zakazaną przede wszystkim w chwilach początku, czyli w momentach inicjujących powstanie nowego stanu (Wasilewski 2010: 270). Nie wolno było dotykać gołą ręką nowo narodzonego bydła, ziarna siewnego, jak również osób zajmujących się siewem, by nie skalać ich brudem kojarzonym z rękami (Wasilewski 2010: 270-271). Z tych samych powodów w trakcie wesela niejednokrotnie obiektem obrzędowym stawała się chustka bądź inna materia, ułatwiająca symboliczną izolację panny młodej od otoczenia (Wasilewski 2010: 270), czego pogłosem zdaje się być scena bajkowa, w której bohater, aby wyzwolić zaklętą królewnę, musi ją rozpoznać wśród siedzących w kręgu wielu dziewcząt z zasłoniętymi welonami twarzami. Poprzez tkaninę przejmowano m.in. rózgę weselną oraz rózgę wielkanocną, zwaną śmigusową (Wasilewski 2010: 268), wyrażając w ten sposób szczególny szacunek wobec sacrum. Za sprawą tego rodzaju działań ochronnych dokonywano izolacji obiektu czy osoby, niejako symbolicznie wyprowadzając ze sfery poznawalnej zmysłowo i wprowadzając do sfery mediacyjnej, z której ponownie włączano do życia, tyle że już w nowej roli. Z tego powodu w niektórych regionach Polski uważano, że „nowożeńcy przez dwa tygodnie po ślubie nie powinni się z nikim gołą ręką witać, a tylko przez chustkę, nie mieliby bowiem potomstwa” (Wasilewski 2010: 270). Podobne praktyki stosowano wobec zmarłego, którego ciała raczej nie powinno się dotykać gołą ręką, by nie kalać go nieczystością świata żywych i pozwolić mu odejść w zaświaty, więc zazwyczaj przygotowaniem nieboszczyka do pogrzebu zajmowały się osoby starsze, znajdujące się z racji wieku w stanie mediacyjnym, albo odpowiednio opłacone. W regionie rzeszowskim, temu, kto ubierał zmarłego, „nie wolno szczepić drzew owocowych, gdyż » po jego ręce« pozostałyby drzewa na zawsze płonne” (Saloni 1908: 134). Niebezpieczne było natomiast przywłaszczenie i dotykanie przedmiotów należących do zmarłego, ze względu na ich przypisanie do sfery chtonicznej.

Niewskazany był również bezpośredni kontakt z chorym z obawy przed przechodzeniem jego dolegliwości na innych, dlatego też parający się leczeniem przed zabiegami myli lub okadzali ręce, podobnie jak po zakończeniu medycznych czynności (Libera 1995: 60-61). W tym samym celu obmywano również cierpiącego bądź oddziaływano na jego ciało nie całą ręką, lecz jednym palcem lub za pośrednictwem przedmiotów, którym przypisywano właściwości oczyszczające, np. święconą kredą, czosnkiem czy nożem (Libera 1995: 63). Mycie rąk należało zresztą do istotnych czynności poprzedzających działania o charakterze mediacyjnym, jak grzybobranie, które traktowano niemal jak wyprawę w zaświaty, co wymagało zachowania stanu rytualnej czystości (zob. Marczuk 2003: 114-115). Niedopilnowanie tej pozornie banalnej kwestii mogło mieć poważne konsekwencje:

Rankiem wczesnym po deszczu wiosennym wybrała się młoda niewiasta za grzybami. W lesie słychać było jeszcze, niby wrzawę piskliwą po za pniakami, gdzie Babki rosły kupą. Po deszczu na wiosnę to one, to one się roją jak pszczoły. Gdy kobieta Babkę urwała, zapaliła się jej jasnym płomieniem w ręku – a inne sczezły pod pniakami, wrzasnąwszy jak stado gęsi. Cały rok owej kobiecie jątrzyła się ręka, aż dopiero znachor ze wsi sąsiedniej zamówił jej oparzeliznę – a oraz odgadł, że idąc do lasu, kobieta była nieczysta, tj. nieumyta.

(E[dward] K[olbuszowski], Gwiazdy i grzyby w podaniach ludu: 178.)

Artykuły powiązane