„Człowiek jest to duch, który z woli Bożej uwięziony został w ciele, w materii, to jest w ziemi, aby zwyciężył przeciwności krępujące go i żył wolny na ziemi, aby duch, to jest wyższe żyło w niższym w wolności swej, wedle prawa swojego wyższego” (Towiański 1882a: 53). Zacytowana wypowiedź Andrzeja Towiańskiego doskonale streszcza jego poglądy na duchową i [ K] cielesną naturę człowieka. Mistrz był przekonany o bezwzględnym podporządkowaniu świata materialnego rzeczywistości spirytualnej. Podkreślał jednak ważną rolę, jaką winno odgrywać ciało w osiąganiu przez człowieka pełnej integracji duchowej i cielesnej (Siwicka 1990: 5-41).
U szczytu dążenia tej etyki stoi więc człowiek całkowity, doskonały ciałem i duchem, władnący sobą jak szermierz dobry szpadą, zawsze czynny, niezamierającym wysiłkiem przetwarzający się na wyższy kształt doskonałości moralnej, złączony z resztą ludzi więzami ukochania i poczuciem odpowiedzialności apostolskiej, żarliwością zaś duszy związany z nadprzyrodzonym, irracjonalnym pierwiastkiem istnienia, z Bogiem […] (Stanisław Pigoń, „Wstęp”: XXXIII).
W swoim nauczaniu (wyrastającym z tradycji chrześcijańskiej, choć przyswajającym też pierwiastki innorodne, np. ideę reinkarnacji) Towiański przykładał największą wagę do nakazów duchowej przemiany świata. Podstawową powinność etyczną upatrywał w doskonaleniu się, które każdy człowiek winien konsekwentnie realizować w życiu codziennym (dlatego właśnie mówi się o jego „perfekcjonistycznej doktrynie moralnej”; Pieróg 1991: 948). Uważał, że „najpierwszą powinnością człowieka jest silić się, pracować, ofiarować się w duchu, aby się wyzwolić i podnieść z niskości” (Towiański 1882a: 53). Przekonywał więc, że w procesie doskonalenia się ciało i duch „niosą sobie wzajemną pomoc”, gdyż „ta praca podnosi ducha, podnosi zarazem i ciało, przez to zbliża ciało do wysokości ducha” (Towiański 1882a: 53). Naczelną zasadą było więc całkowite podporządkowanie ciała duchowi, wyzwolenie go spod oddziaływania zła i poddanie woli Boga. Zapatrywania Towiańskiego były „radykalnie antyracjonalistyczne” (Pieróg 1991: 947): niewiele do powiedzenia miał intelekt (nazywany przez niego „organem ziemskim” i utożsamiany z głową), znacznie więcej – uczucie oraz wola postępowania zgodnie z nakazami moralnymi, kierowane przez serce i duszę (czyli „organy chrześcijańskie”; Towiański 1882b: 222). Człowiek – określany przez Towiańskiego jako „duch zakopany w ciele”, „duch przyobleczony ciałem” (Towiański 1882b: 55, 247) – winien przełamywać swoje grzeszne nawyki, podejmując wysiłek wewnętrznego wyzwolenia, czyli „ruch ducha”, „parcie duchem na ciało” (Pigoń 2004: XXXII). Wyzwolenie to dokonywało się w ciągłym starciu pierwiastków dobra i zła (co świadczy o „swoistym manicheizmie” Towiańskiego; Pieróg 1991: 947), w nieustannym trudzie przemiany świadomości, w wysiłku opanowywania ciała oraz przekształcania otaczającego świata.
Doktryna Towiańskiego – na pierwszy rzut oka jednostronnie spirytualistyczna – miała wszelako bardziej wielowymiarowy charakter: „ziemia bowiem – pouczał – nie może bez ziemi, bez ucieleśnienia należnego przyjąć rzeczy chrześcijańskiej, niebieskiej” (Towiański 1882b: 208). Miłość Boga, która była źródłem stworzenia, zobowiązywała do wzajemności oraz do ukochania wszystkich stworzeń, jako że „naturalnym następstwem miłości Boga jest miłość wszelkiej cząstki Bożej” (Towiański 1882a: 67). Nie wolno przeto zapominać, „jak wielkim darem Bożym dla człowieka jest organizacja, to jest ciało, które dane jest jedynie dla spełnienia Woli Bożej, Słowa Bożego, dla chrześcijańskiego postępu człowieka”, a także „jak smutne są […] następstwa zmarnowania tego daru Bożego przez zniszczenie ciała jakim bądź sposobem; jak wielką jest męką dla ducha czynić to bez ciała, co naznaczono mu jest uczynić w ciele” (Towiański 1882a: 73). Ciało – jeśli ma dobrze służyć człowiekowi – trzeba nie tylko zwyciężyć i poddać woli ducha. Należy je również dowartościować, ujrzeć w nim środek doskonalenia osobowości i bramę wstępu do wyższej rzeczywistości. W ten sposób Towiański dokonywał swoistej „rehabilitacja ciała” (Sikora 1984: 70-81).
„Parcie duchem na ciało” sprowadzało się według mistrza Andrzeja do konieczności podjęcia „troistej ofiary chrześcijańskiej”, która winna się dokonywać „naprzód w duchu, potem w ciele, a na koniec w całym życiu, we wszystkich sprawach człowieka” (Towiański 1882a: 56). Pierwszy rodzaj „ofiary chrześcijańskiej” – przebiegający w duchu – polegał na kontemplacji prawd wiary, praktykowaniu modlitwy, wewnętrznym namyśle nad sobą i postanowieniu przemiany życia. Drugi rodzaj – „ofiara ciała” – wymagał opanowania fizyczności, okiełznania jej samowoli, poddania woli ducha:
[…] wprowadzaj ducha twojego do ciała, przenikaj, ożywiaj ciało tym tonem, tymi uczuciami, tym życiem, które obudziłeś w duchu twoim, a następnie w tym połączeniu, w tej zgodzie ducha z ciałem, w tym przejęciu się duchem bierz się do życia, do prac, do zatrudnień twoich, to jest duchem twoim tak przygotowanym i żyjącym w ciele przyj na ciało, bo żyć jest to przeć duchem na ciało (Andrzej Towiański, „Noty zebrane przez Adama Towiańskiego z kilku rozmów jego z ojcem”: 58).
Towiański wymagał też poświęcenia dla innych, zaangażowania w duchową i materialną przemianę świata. Na tym właśnie miał polegać trzeci rodzaj ofiary – „ofiara czynu”. Osobę spełniającą te nakazy Towiański porównywał do napoleońskiego grenadiera, którego „ciało jest ożywione, przeniknięte duchem, tak że każdy muskuł zdaje się drgać; a w tym jest już czyn, bo jest siła i gotowość do czynu”. Podobnie jak ów żołnierz „palił się w duchu, potniał w ciele i cały czyn nosił już w sobie” (Towiański 1882b: 232-233), tak prawdziwy chrześcijanin winien w całym swym życiu (duchowym i cielesnym, osobistym i publicznym) potwierdzać zasady życia chrześcijańskiego.
W systemie etycznym założyciela Koła Sprawy Bożej istotną rolę odgrywały poglądy na sens cierpienia. Według Towiańskiego było ono odpowiedzią samego Stwórcy na niewierność człowieka, stanowiło ostrzeżenie i formę mobilizacji do podjęcia duchowej pracy. Dlatego mistrz Andrzej nazywał je „dociskami Bożymi”. Tak pouczał swojego syna:
Gdybyś, odrzucając ofiarę wyjaśnioną dziś tobie, oddał się używaniu, a stąd zniżył, uzwierzęcił ciało twoje, może by Bóg dopuścił na ciebie boleśny kierunek dla poruszenia ciała twojego, jako to chorobę, biedę jakąś; a złe dla zakrycia przed tobą prawdziwej tego przyczyny nasunęłoby ci myśl, że choroba twoja poszła jedynie z zaziębienia się lub czegoś podobnego, że bieda twoja poszła z jakiejś widzialnej, ziemskiej przyczyny, z jakiegoś błahego uchybienia, z nieostrożności twojej lub na koniec z niesprawiedliwości ludzi (Andrzej Towiański, „Noty zebrane przez Adama Towiańskiego z kilku rozmów jego z ojcem”: 61).
Towiański był przekonany, że Bóg zsyła na człowieka tylko takie cierpienie, które nie przekracza jego możliwości: „Każdemu wedle rachunków jego naznaczone jest odpowiednie brzemię przeciwności idących z ciała, świata i szatana”: „ciało silne” oznacza „większe brzemię włożone na ducha”, zaś „ciało lekkie, subtelne, a nawet chorowite” zdolne jest unieść „brzemię lżejsze” (Towiański 1882a: 137). Właśnie według tej zasady Bóg ma rozdzielać pomiędzy ludzi swoje „dociski”.
Opisane zasady stosował Towiański do konkretnych przypadków życiowych. O [ K] utracie wzroku mówił na przykład, że może być „szczęściem dla ducha”, gdyż „rozdziela człowieka z ziemią, mamoną, ogranicza, ścieśnia życie jego ziemskie i zmusza go do zwracania się duszą ku niebu, zmusza do życia wewnętrznego” (Towiański 1882b: 501). Rodzicom pogrążonym w żałobie po śmierci [ K] dziecka nakazywał dopatrywać się „szczególnej opieki Bożej”. Snuł na ten temat osobliwe domysły: „Może to dziecko – co sam tylko Bóg widzi – było wam przeszkodą” do stanięcia „w pełnym charakterze chrześcijańskim” (Towiański 1882b: 297)? Swoje przekonanie o nadrzędności ducha nad ciałem stosował nawet do porad medycznych. Choć nie odrzucał sztuki lekarskiej, był zdania, że duchowe wartości chrześcijaństwa winny stawać się „coraz bardziej głównym lekarstwem dla ciała” (Towiański 1882b: 497).
Towiański stanowczo przestrzegał jednak przed obojętnością na cierpienie, a wewnętrzną niezgodę na nie uznawał wręcz za sprzeniewierzenie się samemu Bogu: „chrześcijanin, skoro odrzuca krzyż, ofiarę, pracę wewnętrzną, spada z Kościoła Chrystusowego, […] przerywa komunią z Chrystusem i łączy się ze złem” (Towiański 1882b: 191). Dopominał się tedy o miłosierdzie dla jeńców wojennych i rannych. Uczył współczucia dla zwierząt. Jednemu ze swoich uczniów nakazywał porzucenie innych obowiązków, jeśli tylko spotka na swej drodze „wychudłego, zbiedzonego konia, który w niedoli swej zwraca” ku niemu „zażalone oko” (Towiański 1882b: 297).
Wszystkie te zasady wiązały się z głębokim szacunkiem Towiańskiego dla fizyczności człowieka. Istotą jego nakazów nie było odrzucenie, umartwienie lub unicestwienie ciała, lecz przemiana, wyzwolenie ze światowych uzależnień, wzmocnienie w walce ze zdrożnymi pokusami. Stąd też w naukach autora Biesiady sporo refleksji o wartości odpoczynku i nakazów zaspokajania godziwych potrzeb cielesnych. „Prawdziwy zakon Chrystusa Pana – twierdził – nie wyłącza życia, ożywienia, wesołości” (Towiański 1882a: 120). Zalecał więc przebywanie na łonie przyrody (z dala od zgiełku miasta i licznego towarzystwa). Podkreślał wartość długich spacerów i radosnej zabawy. Sugerował częste kąpiele. Nie był przeciwny wzmacnianiu ciała mocniejszymi trunkami. Pochwalał teatr, muzykę i balet. Wyraźnie przy tym zastrzegał, że nawet podczas odpoczynku „trzeba ciągiem nad sobą czuwać” i nieustannie budzić w sobie „czucie, miłość, ofiarę”, by „przez to stanąć na drodze chrześcijańskiej” (Towiański 1882a: 114). Aprobata Towiańskiego dla godziwych rozrywek wynikała z faktu, że widział w nich formę podniosłego misterium, kolejną możliwość nawiązania kontaktu z Bogiem.
W swoim nauczaniu Towiański często odnosił się do etyki miłości. W tej kwestii podkreślał, że głównym motywem związku uczuciowego kobiety i mężczyzny winna być „sympatia dusz”, [ K] nie zaś hołdowanie fizycznym skłonnościom. Miłość winna realizować się „w czystości, w wolności od ciała”. Zły jest związek, który żywi się jedynie „sympatią ciała samego” – więzi bowiem ludzi „w sieci magnetyczno-nerwowej”, często zbliża „duchy z natury swej najprzeciwniejsze sobie” (Towiański 1882b: 314, 387), niweczy prawdziwą wspólnotę, a nawet prowadzi do bałwochwalstwa. Autor Biesiady piętnował wszelki „zbytek”: każdy flirt, próżną chęć podobania się, lubowanie się w efektownych strojach. Zamiast tego zalecał zakochanym zawiązanie „przyjaźni chrześcijańskiej”, utworzenie „spółki ducha”, „spółki bratniej chrześcijańskiej” (Towiański 1882b: 323, 332) i tylko taki związek uważał za godziwy. Z rozmysłem mówił wtedy o „braterstwie” – po prostu „uważał płeć za sprawę do ducha nie sięgającą” (Szpotański 1938: 170):
Pośród nakazów moralnych Towiańskiego wielokrotnie natrafiamy na ostre potępienie wszelkiej pożądliwości cielesnej, a zwłaszcza intymnych stosunków, które nie są poparte wspólnotą duchową – zarówno w małżeństwie, jak i poza nim. Założyciel Koła Sprawy Bożej twierdził, że nawet w małżeństwie zaspokajanie potrzeb ciała rzadko odbywa się w sposób godziwy, bo zwykle wiąże się z „oddawaniem się temu duszą” – tymczasem należy „zaspokoić ciało sposobem godziwym, nie myśląc o tym ani przedtem, ani potem, nie przywiązując ducha do tego” (Towiański 1882b: 399). Radykalnie potępiał każdy romans pozamałżeński – uznawał go za jeden z najcięższych grzechów, który rujnuje życie duchowe człowieka, jest „nierządem ducha samego”. Według autora Biesiady dobrowolne związki pozamałżeńskie były nawet gorsze niż korzystanie przez mężczyzn z płatnej miłości – ta bowiem (jego zdaniem) odbywała się „bez udziału w tym ducha”, „pod naciskiem potrzeby ciała” (Towiański 1882b: 398, 400). Towiańskiemu zawsze groźniejsze wydawały się zaś grzechy ducha od grzechów ciała. „Popęd magnetyczny idący z ciała i stanowiący naturalną jego potrzebę” (Towiański 1882b: 389-390) uważał za wpisany w fizyczną strukturę człowieka, dlatego też przestrzegał: „mniej ważmy grzechy idące z człowieka samego, z ciała, ze krwi, żółci” (Towiański 1882b: 210). Utrzymywał za to, że „nierząd ducha” jest o wiele zgubniejszy dla człowieka, uczy bowiem niewierności wobec samego Boga, wydaje ducha na „poniewierkę” (Towiański 1882a: 116). Należy jednak wyraźnie zastrzec, że wszystkie te czyny uważał za bardzo poważne wykroczenia przeciw Bożym nakazom i określał jako „najwstrętniejsze dla prawdziwego chrześcijanina” (Towiański 1882b: 398).
W kwestii wychowania dzieci Towiański przychylnie odnosił się do takich koncepcji pedagogicznych, które podkreślały znaczenie dbałości o ich rozwój fizyczny. Twierdził, że praca fizyczna przynosi nie tylko dobroczynne skutki dla rozwoju osobowego, ale także „może być warunkiem zbawienia” (Towiański 1882b: 441). Napominał jednak, że nie wolno poprzestawać na takich formach wychowania, które stawiają za cel „samą doczesną przyszłość dziecka”, rozwijając „same ziemskie władze i zdolności, ciało, umysł, talenta”, lekceważą zaś to, „co stanowi prawdziwy skarb duszy: prostotę, pokorę, szczerość, czucie, życie wewnętrzne” (Towiański 1882b: 439-440).
W swoich pouczeniach Towiański często posługiwał się zmysłowymi sformułowaniami. Spotkania i rozmowy o treści religijnej nazywał „duchową biesiadą” (Towiański 1882b: 203). Dobrego chrześcijanina porównywał do pszczoły, która „ze wszelkich kwiatów wyciąga słodycz” (Towiański 1882b: 201). Uleganie złym przykładom zestawiał z piciem wody „burzami zmąconej i nieczystościami zatrutej” (Towiański 1882b: 200). Powinność wzajemnego wspierania się na drodze ku doskonałości ilustrował nakazem [ K] podawania sobie ręki, ale dodawał też, że „w Sprawie Bożej nie ma oparcia się o człowieka”, tutaj więc „nikt nikogo nie prowadzi jakoby za rękę”, „każdy jest wolny, stoi na własnych nogach” (Towiański 1882b: 228). Pochwalał reakcję jednego z współbraci, który w towarzystwie emigrantów protestował przeciw rozprawianiu o Bogu „przy kieliszku” i nakazywał paść „naprzód na kolana, do modlitwy” (Towiański 1882b: 170). By podkreślić duchowe możliwości człowieka, pytał innego rozmówcę, czy umie pisać nogą – i odpowiadał: „[…] nie, boś nigdy tego nie próbował, bo nie kształciłeś nogi. Spróbuj wprawiać się choć po godzinie na dzień, a zobaczysz, że po roku będziesz pisał nogą” (Towiański 1882a: 77).
Według świadków życia Towiańskiego „dobroć była przyrodzonym gruntem jego charakteru” (Szpotański 1938: 288), zaś jego harmonijna osobowość była wymownym przykładem, że „między duchem a ciałem nie dopuścił rozdźwięku” (Pigoń 1947: 121). Mickiewicz nazwał go nawet „człowiekiem doskonałym” (Pigoń 1947: 124). Już od młodości Towiański pracował nad tężyzną fizyczną, zaprawiał się „do hartu, do długich przechadzek bez względu na porę roku i na pogodę, do ograniczania swych potrzeb i do życia jakby wojskowego, czujnego i ruchliwego” (Szpotański 1938: 115). Nie umartwiał przy tym swojego ciała: „widzieliśmy i znaliśmy go jedzącym, pijącym, nawet tańczącym” – wspominał Zygmunt Krasiński (Pigoń 1947: 122). Wielu entuzjastów mistrza Andrzeja wierzyło, że posiadał on nadprzyrodzoną moc uzdrawiania i czynienia cudów (Pigoń 1947: 90-91). Sam Towiański twierdził nawet, że ma „chwile podniesienia ducha tak wielkie, że jednym spojrzeniem mógłby zatrzymać idący po morzu parostatek” (Pigoń 1947: 118).
Artykuły powiązane
- Kuziak, Michał – Ciało męskie – romantyzm (Mickiewicz, Słowacki)
- Kuziak, Michał – Mickiewicz – ciała duchów i bytów ponadrealnych
- Kuziak, Michał – Ciało kobiece – romantyzm
- Kuziak, Michał – Ciało – romantyzm
- Bagłajewski, Arkadiusz – Słowacki – cielesna i duchowa „posągowość”
- Bagłajewski, Arkadiusz – Słowacki – ciało i duch w perspektywie mesjanistycznej („Samuel Zborowski”)
- Bagłajewski, Arkadiusz – Mickiewicz – ciało i duch w czasach prelekcji paryskich i Koła Sprawy Bożej
- Bagłajewski, Arkadiusz – Ciało, dusza i duch – Krasiński
- Stanisz, Marek – Norwid – ciało i duch