Lem – zmysłowość, miłość, płeć

Trzy tytułowe zagadnienia splatają się w prozie Stanisława Lemaw skomplikowaną i tajemniczą erotykę. Pierwszym, niejako sztandarowym, sposobem patrzenia tego pisarza na ludzki erotyzm jest groteska i elefantiaza – obie gatunkowo-fizjologiczne. Jest to metoda pisarska absolutnie dominująca u niego w tej dziedzinie. To dzięki niej – a w opozycji do moralistycznej z esejów i metafizycznej z powieści – autor uzyskuje rzadką w tej materii równowagę sądu, nie stając się ani purytaninem, ani libertynem. Kwintesencją erotycznej groteski jest szczególny wierszyk, rzekomo pozaziemskiego pochodzenia. Oto on:

Stanisław Lem : Wizja lokalna: 98

Jakież Natury oskarżenie
Stanowi los nieszczęsnych Ziemian
Zmuszonych mieć w miłosnej cenie
Metabolicznych ujścia przemian.
Litością zdjęty, Kosmos cały
Wyciąga do Was, ludzie, dłonie,
Co macie uczuć ideały
W najpaskudniejszym ciał rejonie.

A oto drugi, z Ziemi ponoć już pochodzący:

Stanisław Lem : Wizja lokalna: 98

Lecz ty, nieszczęsna ludzka nacjo,
Która kochając swe samice,
Musisz się łączyć opętańczo
Niestety, z ich kanalizacją
Zali wysławisz ją – w liryce …? (Lem „Wizja lokalna”: 98).

Naigrywanie się z biologicznej konstrukcji człowieka wymierzone jest nie tyle jednak w erotyzm, co w antropocentryzm. Perspektywa kosmiczna pozwala bowiem dostrzec wyraźnie względność i przypadkowość ewolucyjnych rozwiązań, które legły u niezmiennych podstaw ludzkiej erotyki. Mogły być przecież te podstawy inne, i to bardzo. Przykładowo, u Encjan (istot rozumnych z Wizji lokalnej) sfery erogenna i wydalnicza są rozdzielone, a dwupłciowość jest bezkopulacyjna oraz bezorgazmowa. Dwupłciowość, jako taka, to cecha o innym, wyższym niejako statusie. Stanowi ona strategię optymalną, ze względu na sprawność dziedziczenia, dla trwania populacji wielorakich istot oraz dla powstawania nowych gatunków. Dlatego Lem stwierdza krótko: „w informacyjnej fizyce przekazów, w teorii przesyłu tkwią sprawy płci” (Lem 2008 a: 99).

Najprawdopodobniej dwupłciowość jest także dla człowieka korzystna kulturowo, ze względu na duchową komplementarność osobników dwojakiego rodzaju. Ów rys platoński znajduje już wyraz w Szpitalu Przemienienia. Mówi się tam, że „płci służą sobie naporodówwzajem” (Lem 1982: 64). Nie ma wprawdzie u Lema niczego na ten temat wprost, można jednak takie stanowisko wydedukować z innych jego poglądów. Świadczy o tym chociażby krytycyzm autora względem feminizmu. O jego wariancie, który głosi, że „gdyby światem rządziły kobiety, […] mielibyśmy się wtedy o wiele lepiej” powiada, że jest „niesłuszny” (Lem 2004: 169). Natura żeńska nie jest bowiem lepsza od męskiej – wzajemnie się one dopełniają, więc muszą być różne, ale równorzędne. Dla duchowej istoty kobiecości znajduje Lem określenie: „narządów płciowychmiękkość”, w sensie harmonii. Kreśli też, z męskiej perspektywy, wymowne słowa: „[…] potrzeba nam kobiety. Nie dojdziemy sami do ładu” (Lem 1982: 174). W noweli Rozprawa powiada zaś, że różnica jest tylko statystyczna i nie dotyczy intelektu: „kobiety łatwiej znoszą współistnienie sprzeczności”, co znaczy, że potrafią tworzyć wokół siebie harmonię; mężczyźni bardziej przejawiają „jednolitość” dążeń (Lem 2008b: 375-376).

W eseistyce Lem powraca do spraw wydrwionych w grotesce, to jest do „bagażu somatycznego, w który wyposażyła nas antropogeneza” i do związanych z tym, rzadko rozpatrywanych aspektów erotyki. Sprawy traktuje tym razem poważnie (ma nadto kompetencje praktykanta położnictwa, który po absolutorium odebrał dwadzieścia sześć porodów). Powtarza on, w innym już tonie: „U wszystkich kręgowców ziemskich narządy wydalnicze i rozrodcze są zrośnięte w dwuczynnościową całość; decyzja taka zapadła ewolucyjnie, gdy powstawały strunowce” (Lem 1988: t.2, 174). Stwierdza poza tym, o człowieku: „Atrakcyjność erotyczna […] składa się z drobnych elementów i wcale nie polega na eksponowaniu narządów rodnych […]” (Lem 1996: 294).

Dalej jednak autor stara się uzasadnić kontrowersyjną raczej tezę, iż orgazm, i w ogóle rozkosz seksualna u ludzi, służą pokonaniu odrazy do aktów kopulacji – ohydnych rzekomo z punktu widzenia rozumu. Dotyczy to także samych narządów płciowych („turpizm genitalności ludzkiej”). Czytamy w sylwie LXI (nietypowej, bo poświęconej w całości erotyce): „O kobiecych, a zwłaszcza o męskich genitaliach można rzec przede wszystkim, że przy całej ich »sprawności«, skierowanej na rezultat ontogenetyczny, »ładne« nie są” (Lem 2004: 306). Dziwne to słowa w ustach naturalisty. Można by na nie odparować, że biologicznie normalne narządy płciowe są, en bloc, neutralne estetycznie – jak zbiór elementów krajobrazu. Dopiero pojedynczo, na tle konkretnego ciała, mogą się komuś subiektywnie jawić jako atrakcyjne, głównie za sprawą popędu płciowego. Albo też, wbrew popędowi, a mocą samej osobowości, mogą dla niej uchodzić za ohydne. Wstrętne jest natomiast zawsze, poza ścisłą reglamentacją kulturową o charakterze symbolicznym (por. np.: Kamasutra), publiczne ich obnażanie. Degraduje ono bowiem człowieka, stwarzając jego płaski, nawet zoologicznie niepełny wizerunek. Tabu ekshibicjonistyczne wraz z kazirodczym, a obok kanibalistycznego, należy zapewne do najdawniejszych wytworów ludzkiego ducha, do zrębów protokultury. „Turpizm genitalności” – w pisarskim wydaniu Lema – służy więc w istocie zagłuszaniu nieprzyzwoitości związanej z erotyką. Podobnie jak u Lukrecjusza służyła temu celowi „agrarność” (Lukrecjusz 1994 ks. IV). Uwidacznia się w tym punkcie umiarkowany ascetyzm obu.

W eseju-apokryfie One Human Minute ukazany został przez Lema kolejny aspekt ludzkiej seksualności: jej statystyczna monstrualność. Czytamy tam (przy założeniu, że ludzkość liczy pięć miliardów ludzi):

Stanisław Lem : Biblioteka XXI wieku: 131-132

W każdej minucie kopuluje 34,2 miliona mężczyzn i kobiet. Do zapłodnienia dochodzi tylko w 5,7 procenta stosunków […]. […] Jakoż strumień spermy, te 43 tony, wstrzykiwane na każdą minutę do kobiecych genitaliów, to 430 hektolitrów, które tablica zestawia z 37 850 hektolitrami wrzątku, jakimi bije przy każdej erupcji największy gejzer świata (w narodowym parku Yellowstone). Gejzer spermy jest obfitszy i bije bez żadnych przerw. Obraz nie jest sprośny. Człowiek może być pobudzony seksualnie tylko wewnątrz określonej skali wielkości.

Wywody tego rodzaju są – Lema słowami znów mówiąc – jak „anatomia owada widzianego przez szkła powiększające”. Są odhumanizowane, zimne i obce. W rzeczywistości stanowią one kontrapunkt, analogicznie jak groteska, dla obyczajowego rygoryzmu autora. Ten powiada przecież: „Być człowiekiem znaczy to najpierw mieć życie duchowe, a nie mieć anatomię” (Lem 1986: 135). Duchowości nie da się pomierzyć, ująć statystyką, ani tym bardziej sprowadzić do fizjologii.

W utworze Sexplosion z tomu Doskonała próżnia Lem daje satyrę na rozpasanie erotyczne człowieka, a w istocie – na wszelkie rozpasanie hedoniczne. W myśl jego, po zlikwidowaniu pozytywnych doznań towarzyszących aktom płciowym, świat nawiedza potężny kryzys – z niedoborem dzieci i upadkiem przemysłu – aż miejsce seksu zajmuje w końcu gastronomia. To tylko fantazja, chociaż już obecnie (w świecie Zachodu) „ludność jęła wymigiwać się od obowiązku prokreacyjnego” nawet bez likwidacji doznań seksualnych. Raczej właśnie w ich imię, a to znaczy w imię autocentryzmu. Można więc czytać tekst Lema, zupełnie w duchu Kościoła, jako jego sprzeciw wobec odrywania (i autonomizacji) funkcji hedonicznej od przypisanych także erotyce ról – rozrodczej i cementującej związki mężczyzn i kobiet. Dwie dekady później Lem wystąpił z ideą – odebraną przez Kościół z oburzeniem (polemizował bp J. Życiński) – chemicznego i lokalnego zablokowania funkcji prokreacyjnej. Zaproponował ją nie ze względu na hedonizm, oczywiście, lecz śmiertelne dla populacji zagrożenie natalistyczne (Lem 2004: 5-20).

W roztrząsaniach Lema z zakresu erotyki jej „turpizm” pełni rolę kontrapunktu dla czegoś potężniejszego. Powiada Lem:

Stanisław Lem : Lube czasy: 55

[…] bliska jest mi koncepcja, nieco konserwatywna, wedle której ludzie powinni być ograniczeni nie tylko prawem, ale i obyczajnością, dzięki której dokonuje się praktyczne wdrożenie reguł moralnych.

Krytykuje współczesny libertynizm społeczeństw Zachodu, np. słowami: „sfera detabuizacji fatalnie się powiększa”. Dotyczy to także seksualności w wymiarze kulturowym. Autor wyraźnie mówi o seksie: „raczej bym go delikatnie podtabuizował, ale nie przesadzajmy” (Lem 2001: 125). Wystarczy, gdyby pozostało tak jak w czasach młodości Lema. Czytamy o tym:

Stanisław Lem : Świat na krawędzi: 154

Ojciec mój był lekarzem i człowiekiem światłym, ale nie wprowadzał mnie w żadne tajniki seksu. Wchodziłem w ten fatalny obszar dzięki kolegom gimnazjalnym po prostu, oczywiście w typowy, opisany choćby w Zmorach Zegadłowicza sposób, z najbardziej plugawym słownictwem itd.

Według Lema, lepsze w tej sferze życia jest plugawe słownictwo, ale „w katakumbach”, niż „elegancki” ekshibicjonizm obrazkowy i werbalny.

Lem nie był pruderyjny, był wybredny. Stanowczo, na przykład, wolał drukować swoje turpistyczne teksty w „Playboyu” niż gdziekolwiek obnosić się z własną intymnością, a zwłaszcza w miejscach prestiżowych. Był to tak potężny rys jego osobowości, że przejawiał się nawet w sytuacjach zupełnie nieoczekiwanych, bo przyjętych powszechnie za normalne. Przykładowo, autor odmawiał prowadzenia domowego czy pisarskiego diariusza. „Wobec dzienników czuję jakiś wewnętrzny opór” – tłumaczył. Najdosadniej wyraża się jednak ta jego cecha w stosunku do masowych widowisk typu Big Brother. „Wstydzę się, że społeczeństwo chce oglądać Wielkiego Brata” – wyznaje. Autor ma nawet o to żal do Kościoła – że ten nie dyskredytuje stanowczo tego zjawiska (Lem 2004: 260-261).

O podobnych programach mówi:

Stanisław Lem : Świat na krawędzi: 155

Żeby ludzie opowiadali przed kamerą o swoich kłopotach z uzyskaniem orgazmu, o rozmaitych dewiacjach itd. – przepraszam, że to powiem, ale ja wyłączam się z zażenowaniem, ja się czuję po prostu zgorszony.

Lem pozornie tylko deprecjonuje w eseistyce i grotesce naszą cielesność. On – analogicznie do Lukrecjusza – szerzy kult intymności. Charakteryzuje go postawa krótko ujęta: „bronić własnej prywatności” (Lem 2002: 124). Da się powiedzieć nawet mocniej: tam, gdzie nie jest to szkodliwe – należy bronić prywatności wszelkiej, ale zwłaszcza tej z alkowy. Istnieją bowiem sprawy sekretne, przeznaczone wyłącznie dla najbliższych; sprawy, do których świat nie może mieć wstępu. To one tworzą zażyłości między ludźmi; bez nich najbliższych by w ogóle nie było.

Lem nie potępia Szekspira, Zegadłowicza czy Nabokova za ich pełną erotyki twórczość. Ceni ją, sztuce wolno bowiem dotykać spraw intymnych. Powiada jedynie, że on sam nie ma takiego talentu; że musi i może się w literaturze generalnie obejść bez erotyzmu – nie uśmiercając jej przecież. Lem pisał dużo o seksie, ale zawsze w sposób, który „nie uwłaczałby prywatności”, czyli przede wszystkim rozpatrywanym z perspektywy gatunku.

O zdroworozsądkowym spojrzeniu Lema na ludzki popęd płciowy świadczy jego stosunek do pornografii i prostytucji. W jednym z wywiadów mówi o pierwszej z nich:

Stanisław Lem : Lube czasy: 62

[…] proszę bardzo, niech będzie, tylko płaćcie! Jeśli za normalną książkę płacić trzeba x złotych, to pornograficzna niech kosztuje dziesięć […] [albo i – P.O.] sto razy tyle.

Swój umiarkowanie liberalny pogląd w tej sprawie tłumaczy mniejszym złem. Oto argument: „Wymiociny życia ludzkiego powinny mieć jakieś miejsca ujścia i koncentracji, gdyż w przeciwnym razie schodzą w podziemie” (Lem 2001: 160). Prostytucja na przykład, jego zdaniem, powinna istnieć w kontrolowanych gettach. Nie ma to, rzecz jasna, nic wspólnego z permisywizmem1Prawa stochastyczne – Prawa opisujące przebiegi procesów przyrodniczych o ogromnej złożoności (zwanych procesami stochastycznymi), w kategoriach rachunku prawdopodobieństwa. Dotyczą zjawisk nieprzewidywalnych jednoznacznie dla ludzi (jak zjawiska pogodowe) – bez rozstrzygania czy są one takie tylko dla nas (determinizm ścisły), czy w ogóle (determinizm probabilistyczny).. Co innego bowiem rynsztoki, co innego wodociągi. Do picia natomiast najlepiej nadaje się czysta, choć zwykła woda. Ta, o której największy bodaj w dziejach etnograf – Bronisław Malinowski napisał: „związek ten – małżeństwo monogamiczne – istniał zawsze w społeczeństwach ludzkich” (Malinowski 1990: 395). U Lema, tak jak u Lukrecjusza, brak jest propagandy małżeństwa. Nie ma jednak cienia wątpliwości, patrząc na jego biografię, jaki pogląd reprezentował.

Lem doskonale wiedział, że w udanym związku przejawia się łaska i że można jedynie na nią wskazać, ukazując w sztuce jej brak u innych – jak w Solaris. Można też rzec skrótowo, że w Lema antropologii przeciwwagą dla manicheizmu jest erotyzm. Człowiek bowiem, choć zły z natury, miewa ukochanych i to mu daje szansę odkupienia. Podobnie stawiali sprawę: Czesław Miłosz, Gustaw Herling-Grudziński, Jerzy Nowosielski, Fiodor Dostojewski i – oczywiście – św. Augustyn oraz św. Paweł.

W powieściach Lema znajdujemy osobowo-mroczno-metafizyczny aspekt ludzkiego erotyzmu. Pisarz podkreśla w nich destrukcyjny charakter miłości do osób. Charakterystyczne dla niej namiętności ukazuje jako kataklizmy. Tę sferę ludzkiego życia okrywa jakaś złowroga tajemnica (na przykład w Powrocie z gwiazd). Doskonale zostało to wyrażone w Solaris, gdzie mamy do czynienia z miłością tragiczną – i to w podwójnym sensie. Otóż nie może być dla niej dobrych perspektyw. Po pierwsze, w planie retrospekcyjnym, główny bohater Kelvin obwiniając siebie powraca pamięcią do samobójczej śmierci dziewiętnastoletniej narzeczonej Harey. Historia miłosna jest tu wzorowana na sławnym opowiadaniu Dostojewskiego Łagodna i osnuta, jak tam, wokół zabójczego problemu „samotności we dwoje”. Za Zofią Nałkowską i w nawiązaniu do Lalki Prusa powiada Lem, „że Wokulski był tyleż winien za fiasko związku, co Izabela, albo […] oboje byli bezwinni” (Lem 2002: 190). O nieziszczalnej – trwale – miłości konkretnych dwóch osób przesądzałyby zatem jakieś względy „substancjalne”, nie społeczne; jakaś zasadnicza nieprzystawalność duchowa tych osób – konstrukcyjna, czyli wrodzona. I odwrotnie, pisze Lem o takiejż ziszczalności: „[…] miłość, jaką żywimy do kobiety, NIE JEST proporcjonalna do naszej wiedzy o przymiotach, dla jakich kobiecie tej miłość się z ogólnego, wyższego stanowiska powinna należeć” (Lem 2002: 237-238).

Nie czyjeś walory moralne w skali bezwzględnej są tu istotne, ale ich rdzenna niejako współmierność u dwojga kochanków. Znana nam jest tylko jedna pozytywna wypowiedź Lema, z wielkim kwantyfikatorem, na temat miłości między mężczyzną i kobietą. Oto ona: „Kiedy się łączą w związku seksualnym, wytwarza się autentyczna jedność różnych uczuć. […] To jest jedność. […] Uczucia są równie prawdziwe jak popęd seksualny. Jedno od drugiego nie daje się oddzielić (Lem 1994: 10)”.

Zwornikiem tej jedności jest podobieństwo charakterów. W Summie Lem wspomina o platońskim „starym micie o mężczyznach i kobietach, przeznaczonych sobie, ale daremnie się szukających” – wierząc, że spełnią go kiedyś „maszyny cyfrowe, zaprogramowane dla kojarzenia małżeństw” (Lem 2010 a: 364-365). Oczekiwanie na to okazało się utopią, ze względu na zasadnicze trudności w odszyfrowaniu profilu osobowości z genotypu.

Po drugie, w planie aktualnym Solaris, Kelvin wiąże się z fantomem Harey – to jest materializującą się wielokrotnie projekcją narzeczonej z jego mózgu. Ta druga miłość, całkiem autonomiczna, także nie może się udać, gdyż „nowa Harey” nie jest w ogóle człowiekiem. Mimo to bohater decyduje się pozostać „przy niej” na nieludzkiej planecie, „w niewzruszonej wierze, że nie minął czas okrutnych cudów”. W zakończeniu padają też następujące słowa: „Odwieczna wiara zakochanych i poetów w potęgę miłości, która jest trwalsza niż śmierć, owo ścigające nas przez wieki finis vitae sed non amoris jest kłamstwem” (Lem 2008c: 209). Autor jakby jednak opowiada się za nią, tym bardziej, że w powieści znajdują się opisy erotyczne o niezrównanej subtelności i uczuciowej temperaturze. Analogiczną czułość i zmysłowe piękno erotyki, pokazane zawsze migawkowo, odnaleźć można u Lema także w kilku innych utworach, choćby w Szpitalu Przemienienia czy w opowiadaniu Siostra Barbara (Lem 2009 a: 449-458). W pierwszym z nich autor dyskretnie acz konsekwentnie snuje wątek erotyczny, który – choć uboczny – kulminuje w finale powieści. Przedstawiony tam przypadkowy kontakt fizyczny mężczyzny i kobiety (bohaterów książki: Stefana i Nosilewskiej – której imienia, co znaczące, nie znamy) ma wyjątkowy charakter. Jest „rozpaczliwym uściskiem ich człowieczeństwa” w obliczu totalnej katastrofy. Stąd niespotykane w literaturze słowa: „Tak ofiarować się, jakby się dawało obcemu ostatni kęs – to było więcej niż miłość” (Lem 1982: 223).

Źródła

Artykuły powiązane

Bibliografia

  • 1
    Prawa stochastyczne – Prawa opisujące przebiegi procesów przyrodniczych o ogromnej złożoności (zwanych procesami stochastycznymi), w kategoriach rachunku prawdopodobieństwa. Dotyczą zjawisk nieprzewidywalnych jednoznacznie dla ludzi (jak zjawiska pogodowe) – bez rozstrzygania czy są one takie tylko dla nas (determinizm ścisły), czy w ogóle (determinizm probabilistyczny).