Świadectwa Holokaustu – zapis bólu

Doświadczenie bólu, obejmujące dwie splecione ze sobą nierozerwalnie sfery somatyczności i duchowości, ciała i duszy, wydaje się być jednym z centralnych doświadczeń Holokaustu. Stanowi bowiem nie tylko rdzeń tego, co można nazwać jego realnością jako wydarzenia historycznego, lecz także zdaje się trafnie opisywać to, co można nazwać następstwami Holokaustu, czyli straumatyzowaną pamięć indywidualną i zbiorową. Chodzi więc przede wszystkim o ból w sytuacjach granicznych, w obliczu grozy śmierci niosącej zagładę zbiorowości, a nie tylko jednostce. Żydzi – poddawani przemocy, terrorowi, maltretowani, upokarzani i bici, wreszcie masowo zabijani (w konwencjonalnych egzekucjach i w komorach gazowych) – na wszystkich etapach eksterminacji pośredniej i bezpośredniej doświadczają bólu. Ma on różne podłoże, skalę, natężenie, ale jest niemal zawsze obecny: już to w utajeniu, jako przedmiot lęku; już to jako przypadłość życia codziennego wypełnionego mniejszymi czy większymi dolegliwościami lub aktami przemocy; już to w sytuacjach ekstremalnych, ostatecznych. Cierpienie fizyczne i psychiczne staje się stopniowo treścią życia w cieniu śmierci, aż wreszcie osiąga swoje apogeum, a zarazem kres możliwości ekspresji. Ból, który wymyka się mowie artykułowanej i językowemu opisowi, ujawniając się w postaci krzyku, jęku, wycia, degraduje ofiarę, odcina ją od świata i ludzkiej wspólnoty porozumiewania się, wydziedzicza, wyobcowuje, dehumanizuje (Scarry 1985: 3-11; Sofsky 1999: 92-96). Uderzenie w człowieczeństwo ofiar jest właśnie istotą zbrodni Holokaustu. Emblematycznym przykładem tego ogołocenia jest krzyk, jaki wydobywa się z komory gazowej. W tym krzyku z samego dna, z Holokaustowego de profundis, słyszymy nie dający się ukoić, rozdzierający ból umierania, fizyczne męczarnie duszenia się w komorze gazowej, ale też przerażenie, protest i niezgodę na śmierć. Opis ten sporządził jeden z członków Sonderkommando w Birkenau i ukrył w ludzkich popiołach wyrzucanych z krematorium.

Leib Langfus : Wysiedlenie: 118-119

„Trwoga przeniknęła wszystkich do szpiku kości (…) Wtłoczono ich tyle [ile się dało]. (…) Potem dokładnie zamykano wszystkie drzwi i przez małe okienko w suficie wrzucano gaz. Ludzie zamknięci wewnątrz nic już na to nie mogli poradzić. Więc tylko krzyczeli gorzkimi, żałosnymi głosami. Inni skarżyli się głosami pełnymi rozpaczy, jeszcze inni spazmatycznie łkali i podnosił się pełen grozy rozdzierający płacz. (…) Jedynym zmysłem, który mógł się wyrwać na zewnątrz, głosami podnoszącymi się aż do nieba wydawali swój ostatni krzyk protestu przeciwko największej dziejowej niesprawiedliwości, którą wyrządzono ludziom zupełnie niewinnym po to tylko, by zniszczyć na raz całe pokolenie w tak straszny sposób. (…) A tymczasem ich głosy stawały się coraz słabsze; gaz wdarł się już do ich płuc”.

Udziałem mieszkańców getta warszawskiego jest ten rodzaj bólu, który towarzyszy człowiekowi zawsze i wszędzie, ma charakter powszedni, zwyczajny, trywialny. Ból dnia codziennego może być bardziej lub mniej dokuczliwy, ale można z nim żyć, jest do zniesienia, ponieważ stanowi element cielesnego wymiaru ludzkiej egzystencji. Bolą różne części ciała. Adam Czerniaków w swoim dzienniku sporządza cały katalog: boli go wątroba i serce, zęby i odmrożone palce u nóg, jednego razu zapisuje: „Darcie w starych kościach” (Czerniaków 1983: 142), kiedy indziej: „Rano w bólach wstałem” (tamże 236). Niemal nieprzerwanie Czerniakowa boli głowa. Szczególnie przejmujący jest zapis z 19 lipca 1942 roku, na cztery dni przed samobójczą śmiercią: „Dziś wziąłem 2 proszki od bólu głowy, 1 cybialginę i walerianę. Pomimo to głowa mi pęka” (tamże 302). Głowa dokucza też często Korczakowi „O sobie: bóle głowy już nie tylko wieczorem, ale rano” – tak zaczyna sprawozdanie ze swojej pracy w sierocińcu na Dzielnej 39 (Korczak 1992: 144), a w liście do znajomej lekarki Natalii Zandowej tłumaczy swoją nieobecność na wieczorze sederowym tym, że „bolała głowa, bolały plecy i nogi, i ręce, i kaszel męczył (…). Wiecie, jak źle jest, kiedy coś boli, kiedy z trudem człowiek wstaje i chodzi“ (tamże 73). Ukrywający się po stronie aryjskiej Jakub (nie znamy jego nazwiska) prowadzi dziennik, w którym notuje również przebieg swojej choroby i towarzyszące jej bóle: „nie mogłem wstawać z łóżka, wszystko mnie bolało, (…) nie mogę krzyczeć, ażeby sąsiedzi nie dowiedzieli się, to z bólu przygryzłem całe palce aż do krwi, (…) straszne bóle miałem w kolanach i łokciach i piętach, nie mogłem się ruszać. (…) żołądek bolał mnie bezustannie” (Jakub: 265-266).

Ból jest stopniowalny. W świadectwach Holokaustu spotykamy wszystkie jego rejestry aż po ekstremum, po ból rozsadzający granice wytrzymałości, ból nie do zniesienia. W piwnicach domów, płonących podczas powstania w getcie, ukrywali się ludzie. Wśród nich byli ranni, poparzeni, chorzy, którzy „wili się w konwulsyjnych bólach” – relacjonuje Leon Najberg – a „nie ma takiej siły, która mogłaby wstrzymać krzyki bólu” (Najberg 1993: 69). W innym bunkrze podczas powstania „ludzie charczą i plują krwią (…) strasznie się meczą. (…) Ach, umrzeć, to byłoby teraz największym darem” (Berland 1992: 89). Wygnana z kryjówki i przyprowadzona na Umschlagplatz kobieta „nie mogła znieść bólu (…) na skutek poparzenia, doszła na Umschlagu do Ukraińca i błagała go, aby ją zastrzelił. Ten uczynił jej tę łaskę i zastrzelił ją” (Fiszelson).

Do sytuacji nadzwyczajnych, chociaż w warunkach getta stanowiących element codziennego terroru kulminującego aktami przemocy podczas akcji likwidacyjnej czy powstania, należą różne formy fizycznego znęcania się: bicie, upokarzające ćwiczenia gimnastyczne i tańce, tortura obcinania czy przypalania bród. Ból, jaki znosi ofiara takich praktyk, spowodowany jest brutalną agresją. Mrocznym terytorium horroru stały się pomieszczenia Umschlagplatzu. Pewien młody Żyd „był przez cały czas bity kolbą w piersi, kolana, twarz, głowę, brzuch, krzyż, boki. Za każdym uderzeniem rozlegał się jęk tego inteligentnego i wątłego człowieka” (Anonim). Oprawca katuje swoją ofiarę. „Masakra. (…) Ukrainiec nie żałuje pięści i bata. Po kilku minutach katowany pada. (…) Teraz Ukrainiec kopie i tratuje buciorami” (Berland 1992: 123). Ten sam autor relacjonuje inną scenę tortur. Zwróćmy uwagę na sensualistyczny charakter tego opisu: w centrum znajdują się doznania maltretowanego ciała, ale opis nasycony jest ponadto bodźcami słuchowymi (wycie ofiary, śmiech oprawcy, skwierczenie palących się włosów), zapachowymi (swąd palonych włosów i ciała), wzrokowymi (reporterskie oko obserwatora rejestrujące zachowania kata i ofiary). Oto strażnik ukraiński zapałką podpala brodę Żyda.

Marian Berland : Dni długie jak wieki: 141

Rozchodzi się swąd palonych włosów. Ukraińcy się śmieją. (…) Żyd zawył z bólu, (…) złapał się za twarz. Ukraińcy parskają śmiechem. Żyd skręca się z bólu. Chciał przykryć, ochronić twarz rękoma. Gruby koniec skórzanego bata dopóty wali po nich, aż opadają bezwładnie. (…) Jedna zapałka zgasła, zapala drugą i – jak poprzednio – jeździ nią po twarzy ofiary. Palone włosy skwierczą. (…) W końcu wytrzymałość torturowanego wyczerpała się. Żywcem palony człowiek runął jak długi na podłogę mimo krzyku i bata kaprala. Wyje i krzyczy jak obłąkany.

Ból fizyczny jest tylko pierwszym stopniem do niemającego końca cierpienia natury psychicznej, moralnej, egzystencjalnej. Stanisław Sznapman zwraca uwagę na szczególną perfidię Niemców: „nasi oprawcy, prócz zadawania cierpień fizycznych, okazali się mistrzami w stosowaniu wyrafinowanych mąk moralnych. (…) Przez przeszło 3 i pół roku zadają nam wymyślne udręki, małymi dawkami, kropla po kropli, by nas od razu nie zabić, lecz by nasze cierpienia stale stopniowo się wzmagały” (Sznapman 43). Ból totalny – fizyczny i psychiczny zarazem – jest doświadczeniem wszechogarniającym, obezwładniającym, dominującym, nie zostawiającym już człowiekowi niczego, poza bólem. Jest doświadczeniem znamiennym dla granicznych sytuacji, jakie stały się udziałem ofiar Zagłady. Wszystkie utarte językowe formuły obnażają w takich wypadkach swą sztuczność, konwencjonalność, nieadekwatność. Spotykamy ich w świadectwach Holokaustu bardzo dużo: „serce pęka mi z bólu” (Berland 1992: 34) czy „znieruchomiali w tępym bólu” (Żelichower 25). Najberg ukrywający się z grupą Żydów w ruinach getta zdaje sobie sprawę z tragiczności swego położenia: „Przybył jeszcze jeden moment niewysłowionego bólu: widzieliśmy jasno w całej jaskrawości że żydostwo Warszawy zginęło” (Najberg 1993: 155). O zgwałconej na Umschlagplatzu kobiecie można napisać tylko tyle: „Jej męka, jej ból są zbyt wielkie, aby ktoś mógł je ukoić” (Berland 1992: 130).

Ból nie do zniesienia prowadzi do destrukcji języka, a tym samym – destrukcji człowieka. Swój pobyt w szpitalu tuż przed powstaniem w getcie opisuje Natan Żelichower: „leżałem w ciemnościach, wsłuchany w jęki i narzekania, błagalne modlitwy o pomoc, w charkania i plucia dławiących się, w rzężenia umierających” (Żelichower 18). Z udręczonego ponad wszelką miarę człowieka wyrywa się krzyk, jęk, wycie lub agonalne rzężenie. W getcie rozlegał się taki właśnie krzyk bólu, kiedy cierpiący nie znajdowali już słów dla swojej skargi, kiedy ból zagłuszał świadomość, niszczył mowę, odbierał człowiekowi człowieczeństwo. W mroźnych dniach lutego 1941 roku do getta warszawskiego przybyli uchodźcy z okolicznych miejscowości. Musieli całą drogę przebyć pieszo, brnąc ze swym dobytkiem w śniegu. „Jedna matka niosła na ręku z[a]marznięte po drodze dziecko i wyła. Dużo dzieci i starców zostało po drodze w śniegach” (Łazowertówna 4 III 1941).

Zapisywanie doświadczenia bólu ma w sobie coś głęboko paradoksalnego. Niewyrażalność bólu jest bowiem miarą jego siły, a granice empatii wobec bólu innych zdają się nie do pokonania. Jeśli własnego bólu jesteśmy pewni, choć bardzo często nie potrafimy go wyrazić, to cudzy ból zawsze pozostanie na zewnątrz nas, zawsze będzie tylko opowieścią o bólu, a nie doznaniem bólu. „Byłoby rzeczą absolutnie nierozsądną próbować opisać tutaj zadany mi ból. (…) w końcu okazałoby się, że jesteśmy tylko wodzeni za nos w bezsensownej karuzeli metafor” – wyznaje Jean Améry w swojej próbie opisania tortur, jakim poddali go oprawcy z SS w twierdzy Breendonk (Améry 2007: 86-87). W maju 1942 roku, przypominając sobie doświadczenia z Mandżurii, Korczak zanotuje w „Pamiętniku”: „Nie ja do Chin, ale Chiny przyjechały do mnie. Chiński głód, chińska poniewierka sierot, chiński pomór dzieci. Nie chcę zatrzymywać się nad tym tematem. – Kto opisuje cudzy ból, jakby okradał, żerował na nieszczęściu, jakby mu było mało tego, co jest”. (Korczak 1986: 346) Ale przecież wciąż pisał, niemal do samego końca.

Źródła

  • Améry Jean; „Poza winą i karą. Próby przełamania podjęte przez złamanego”; przeł. Ryszard Turczyn; Wydawnictwo Homini; Kraków 2007.
  • Anonim; „W nocy na dzień 18 V. Śmiertelna cisza ulicy”; Archiwum ŻIH 302/228.
  • Berland Marian; „Dni długie jak wieki”; Niezależna Oficyna Wydawnicza; Warszawa 1992.
  • Czerniaków Adam; „Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego 6 IX 1939 – 23 VII 1942”; oprac. Marian Fuks; Państwowe Wydawnictwo Naukowe; Warszawa 1983.
  • Fiszelson Irena; [bez tytułu]; Archiwum ŻIH 301/1522.
  • Jakub; [bez tytułu]; Archiwum ŻIH 302/110.
  • Lewin Aleksander (wstęp i red. naukowa); „Janusz Korczak w getcie. Nowe źródła”; Oficyna Wydawnicza Latona; Warszawa 1992.
  • Korczak Janusz; „Pamiętnik” (1958); [w:] tegoż „Pisma wybrane”, t. IV; Nasza Księgarnia; Warszawa 1986.
  • Langfus Leib; „Wysiedlenie”; [w:] „Wśród koszmarnej zbrodni. Notatki więźniów Sonderkommando”; wybór i oprac. Jadwiga Bezwińska, Danuta Czech, Wyd. II rozszerzone, Wydawnictwo Państwowego Muzeum w Oświęcimiu, Oświęcim 1975.
  • Łazowertówna Henryka, list do Romana Kołonieckiego 4 III 1941; Archiwum Muzeum Literatury Polskiej 820.
  • Najberg Leon; „Ostatni powstańcy getta”; Żydowski Instytut Historyczny; Warszawa 1993.
  • Scarry Elaine; „The Body in Pain. The Making and Unmaking of the World”; Oxford University Press; New York, Oxford 1985.
  • Sofsky Wolfgang; „Tortury”; [w:] tegoż „Traktat o przemocy”; przeł. Marek Adamski; Wydawnictwo Dolnośląskie; Wrocław 1999.
  • Sznapman Stanisław; „Dziennik z getta”; Archiwum ŻIH 302/198.
  • Żelichower Natan; [bez tytułu]; Archiwum ŻIH 302/139.

Artykuły powiązane