Oko i erotyka

W literaturze polskiego oświecenia tematyka miłosna ujmowana w perspektywie osobistych – więc także zmysłowych – doświadczeń człowieka pojawia się przede wszystkim w nurcie sentymentalnym i rokokowym. W literaturze klasycystycznej

Teresa Kostkiewiczowa : Klasycyzm, sentymentalizm, rokoko: 103-104

[…] jeśli już w ogóle podejmowano sprawy miłości i przyjaźni, zawsze podlegały one ujęciom niwelującym indywidualny aspekt doznań, pozostawały zaś abstrakcyjne problemy, których poetyckie opracowanie nie wykraczało najczęściej poza utarte konwencje, niekiedy jeszcze barokowe […] czasem bliskie rokoka.

Takie ujęcia nie musiały wykluczać równie odindywidualizowanych stwierdzeń na temat roli zmysłów w miłości, istotniejsze jednak są te przypadki twórczości klasycystycznej, w których to bohater, a nie abstrakcyjny podmiot jest dopuszczany do głosu, jak choćby w komediach, gdzie np. ujrzenie panny/kawalera jest często pierwszym impulsem do obdarzenia jej/jego uczuciem, a długie niewidzenie wywołuje smutek. Są to jednak zwykle dość konwencjonalne napomknienia, jak np. w komedii Bohomolca Czary, w której Lubisław oświadcza Konstancji, że przybył „widzieć jeszcze raz waszmość pannę dobrodzikę, a potem umrzeć”, ta zaś odpowiada: „Serce moje z widzenia waszmość pana czuje słodkie ukontentowanie” (Bohomolec, 1960: 322-323). Dopiero wpływ nowszej wrażliwości i stopniowe przenikanie tych tendencji do doktryny i praktyki literackiej klasycyzmu sprawiło, że nawet w tragedii heroina mogła w końcu przemówić językiem sentymentalnym, bogatym w materię sensualną:

Alojzy Feliński : Barbara Radziwiłłówna: 224

Bezpieczniejsza na chwilę, gdy ciebie oglądam,
Ledwie cię stracę z oczu, znowu widzieć żądam.
Nawet gdy zwracasz na mnie wzrok twój rozczulony,
Czarne przeczucia trują szczęście twojej żony […]
Ale po cóż te lube miejsca opuszczałam,
W których pierwszy raz ciebie, Auguście, ujrzałam.

Motyw „pierwszego wejrzenia” i spopularyzowana przez Petrarkę fraza o oczach jako bramie miłości pojawia się niezwykle często. U progu wieku oświecenia Urszula Radziwiłłowa w wierszu Początek kochania stwierdza: „Jam nie była ciekawa wiedzieć, skąd pochodzi/ Miłość, lecz, jak uważam, że się z oczu rodzi” (Radziwiłłowa 1981: 41), prawie dosłownie cytuje Petrarkę Kniaźnin: „Coż to jest? co za ponęta/ Weszła do myśli przez oko?” (Kniaźnin 1981: 62) i ten sam motyw odnajdujemy w powstałej u schyłku epoki piosence Kropińskiego Te brzóz kilka: „Ona tak miło i snadnie/ Przez oczy weszła do duszy.” (Kropiński 1981: 464)

Niezależnie od używanych sformułowań i źródeł ich inspiracji, zwykle oczy odgrywają rolę prymarną w liryce miłosnej. Oko, widzenie, spojrzenie występują jednak w rozmaitych ujęciach, funkcja wzroku w miłości przedstawiana jest z różnych perspektyw. Może to być spojrzenie osoby zakochanej na obiekt afektu, zarówno to pierwsze, inicjujące uczucie, jak i następne, będące jego potwierdzeniem: „Złoty to postrzał, na który wraz ległem/ Skoro raz pierwszy ciebie postrzegłem” (Kniaźnin 1948: 86); „Kiedy ja usiądę koło mej Dorydy,/ Oczy w nią wlepię i zapomnę biédy.” (Karpiński 2005: 188). W takim kontekście nie zawsze nawet wiemy, czy druga strona odwzajemnia uczucia. Istotny jest z lubością analizowany stan ducha podmiotu oraz wygląd obiektu zachwytów:

Maria Wirtemberska : Malwina: 44

[…] postrzegłem kobietę, a raczej anioła! […] nic nigdy równego nie widziałem, a raczej nic nigdy równego wrażenia na moim nie uczyniło sercu. Ujrzałem Malwinę […], na ręku moim, blisko serca Ludomira śliczna głowa Malwiny spoczywała, na ręku moim zwieszona, podobna była białej lilii, którą burza nachyliła! Twarz jej blada, czarne długie warkocze, które na szyję i śnieżną suknię spadały… Ach! Matko! lube to zjawienie ni z serca, ni z pamięci mojej nigdy się nie wymaże.

Ze skupieniem się na widzeniu obiektu uczuć przez podmiot lub bohatera mamy też do czynienia w literaturze rokokowej o nastawieniu libertyńskim. W utworach takich (np. Epitalame Dorantowi i Klimenie; Epitalamion Hipolitowi i Belinie Trembeckiego i przypisywanym mu Do Kossowskiej w tańcu, Nice Węgierskiego)wrażenie estetyczne prowadzi zwykle do mniej lub bardziej dosadnie sugerowanego seksualnego pobudzenia:

Kajetan Węgierski : Sen pierwszy. Żona: 128

Na twarzy z różą lilija,
Gębusia à la Davia;
Oczy duże, żywe, czarne,
Miłe, lubieżne, figlarne;
Usta świeże, ząbki czyste,
Piersi twarde i toczyste;
Rączka pulchna, nóżka mała,
Wszędzie równa piękność ciała.
Zważ, czym się tego nie chwycił?

Na podstawie tego rodzaju utworów można przy okazji zrekonstruować ideał cielesnej piękności w epoce oświecenia:

Józef Szymanowski : Zosiu, Zosiu, moja luba: 156

Zosiu, Zosiu, moja luba,
Jakżeś oczom miła!
Pięknych kwiatów jesteś zguba,
I różeś zgasiła.
Gdyby perła każdy ząbek,
Gąbka jak malina,
Szyja bielsza nad twój rąbek,
Hożaś gdyby trzcina.

W liryce sentymentalnej spojrzenie bywa z kolei traktowane jako jedyna dopuszczalna forma kontaktu z pięknością – tyle i tylko tyle, jak w wierszu Karpińskiego Róża: „Można mi się przypatrować/ I z daleka się dziwować,/ Ale nie mam być jeszcze zrywana” (Karpiński 2005: 144).

Nie zawsze podmiot liryki miłosnej ogranicza się do zachwytów nad zewnętrzną pięknością. W utworze Walentego Gurskiego Do malarza po czternastu zwrotkach pełnych ekscytacji w ostatnim wersie pada stwierdzenie, że prócz wszystkich opisanych cielesnych przymiotów kobieta ma tkliwą duszę. Proporcja mogłaby świadczyć, że nie jest to istotny przymiot, ale uczynienie z niego puenty z pewnością ma go podkreślić.

Wygląd zewnętrzny jako wabik bywa w literaturze epoki oświecenia równie często afirmowany jak krytykowany. Nadmierna dbałość o urodę i budowanie na niej – i tylko na niej – przyszłego powodzenia panny spotyka się z potępieniem moralistów w satyrze, komedii i powieści:

Michał Dymitr Krajewski : Wojciech Zdarzyński życie i przypadki swoje opisujący: 105

Ponieważ nie jest zwyczajem u modolanek zatrudniać się dziećmi i gospodarstwem, ale tylko starać się o to, aby się podobać i mieć wielbicielów, uroda […] jest u nich najpierwszą zaletą. Dlatego wszystkie tak ładne, jako i nieurodziwe noszą od lat sześciu ciasne sznurówki, które chociaż je czynią po większej części garbatymi, bladymi i słabymi, że jednak szczupłość jest u nich pięknością, wolą być garbate, blade i słabe, byleby były szczupłe.

Już w dorobku Radziwiłłowej znaleźć można wierszyk pt. Kawaler ładny mniej rozumny. Zatem powierzchowność przyciągająca wzrok ma znaczenie, ale nie powinno się wyłącznie wzrokowi zawierzać.

Drugim sposobem zaangażowania zmysłu wzroku w relacjach erotycznych jest sytuacja odwrotna: spojrzenie kochanej osoby na bohatera lub podmiot utworu, które może być katalizatorem uczuć, potwierdzać je lub stawiać pod znakiem zapytania. W erotykach Kniaźnina pojawiają się takie określenia spojrzeń ukochanej jak „strzała oczu” czy „pociski oczu” (Por. Kostkiewiczowa 1971: 32-33) na zasadzie konwencjonalnego skojarzenia ze strzałami Kupidyna. Oczy kochanej osoby opisywane są jako szczególnie urokliwe, zniewalające, rzucające czar (Mazurek; Zdrada Karpińskiego), pełne światła (Ona się nie skryje Karpińskiego, Krosienka Kniaźnina), a ich żywość przyrównywana do obrotów planet (Literat zakochany Jurkowskiego). Spojrzenie uwodzi, wbrew powściągliwemu zachowaniu zdradza rzeczywiste skłonności (Pasterka Amarylla), zakochany może w nim „czytać pomyślność” (Powązki. Przez jednego astronoma… Trembeckiego (Trembecki 1965: 95)), ale wzrok może także ranić, podobnie jak jego odwrócenie: „Eliza wczoraj ostro spojrzała:/ Możem dał powód urazy.” (Kniaźnin 1981: 63). Osamotniony kochanek potrafi żebrać o spojrzenie:

Franciszek Karpiński : Do Justyny: 54

Justyno moja, Justyno,
Patrz, jak mam usta spieczone,
Jak z oczu moich łzy płyną –
Ach, ty nie patrzysz w tę stronę

a kochanka tęsknić za oczami ukochanego: „Pojechał Filon kochany/ I zabrał z sobą swe oczy” (Karpiński 2005: 143). Nawet krótkie spojrzenie partnera budzi bowiem nadzieje, a zachmurzony wzrok je rujnuje: „Aż się zachmurza Zosi powieka;/ Jużci zniknęło szczęścia błyśnienie.” (Szymanowski 1981: 157).

Szczególnym przypadkiem są sytuacje, w których uczucie wyrażane spojrzeniem nie jest odwzajemniane przez podmiot/ bohatera utworu, odbija się o mur jego obojętności, jak to ma miejsce np. w Krakowiakach i Góralach: Dorota „diabelnie przewraca ocy” na Stacha, który to ignoruje i tylko zakochana w nim z wzajemnością Basia dostrzega i prawidłowo odgaduje sens spojrzeń młynarzowej. (Bogusławski 2005: 37).

Już ten wariant funkcjonowania zmysłu wzroku w relacjach erotycznych zakłada konieczną wymianę spojrzeń, tyle, że perspektywa drugiej strony nie jest uwzględniana, liczy się wrażenie i uczucia tego, na którego spojrzenie jest kierowane. Trzecia z konfiguracji natomiast prezentuje aktywność obu stron we wzrokowym kontakcie i najściślej jest związana z sentymentalnym pojmowaniem wrażliwości zmysłowej jako środka służącego do nawiązywania prawdziwych, uczuciowych więzi między ludźmi. Wzrok, wymiana spojrzeń, patrzenie sobie w oczy, to nie tylko początek wzajemnej miłości, lecz często także główny obok dotyku, zastępujący słowa, sposób jej wyrażania:

Franciszek Karpiński : Trzeba się kochać: 143-144

Kiedy się trafią oczy przychylne,
Wprzód się szukają przez drogi mylne,
Potem, zdybane niby niechcący,
Rozpalają się w płomień gorący
Zaraz się zwierza swej tajemnicy,
Zrzenica mówi cicho zrzenicy,
Co serca słyszą, a nikt na stronie,
Co przyjacielskie stwierdzają dłonie

Franciszek Karpiński : Przypomnienie dawnej miłości: 188

Oczy w oczy patrzyły,
Ręka rękę ściskała,
Usta nam się złączyły,
Dusza z duszą gadała.

Ukochany w Krosienkach Kniaźnina przy pierwszym spotkaniu „powiedział tylko dwa słowa”, o wiele ważniejsze było to, że oboje „na siebie spojrzeli mile” (Kniaźnin 1948: 106). W tym utworze mamy zresztą do czynienia z obecnością wszystkich wyróżnionych sposobów istnienia motywu wzroku w liryce miłosnej: dziewczyna nie tylko wspomina pierwszą wymianę spojrzeń, ale wypatruje kochanka, spragniona jego widoku i cieszy się w oczekiwaniu na jego spojrzenie: „na blask wzroku twojego/ W ręce z radości zakleszczę.”

Pierwotną (zatem naturalną) rolę zmysłów, w szczególności wzroku, a drugorzędną – języka we wszelkich kontaktach międzyludzkich, także w budzeniu się uczucia, spróbował zobrazować w kontekście poglądów Jana Jakuba Rousseau Krajewski w Podolance:

Michał Dymitr Krajewski : Podolanka: 25-26

Niewielkie poznanie mało potrzebowało słów do wyrażenia myśli. Skłonienie różne głową, oczami, rękami i nogami były mową naszą, a czego tymi znakami trudno było okazać, głos formował słowa po prostu wydane z gardła, których ułożenie było na kształt niemiłego pisku niektórych zwierząt. […] Coś nas zastanawiało patrząc na siebie, ale serca nasze czyste nie znajdowały nic nieprzystojnego w tym, co nam dała natura.

Zachowanie rosnącej w izolacji od świata zewnętrznego pary dzieci ma odzwierciedlać „stan natury”: fascynacja erotyczna jest tak samo naturalna i zapośredniczona przez zmysły, jak inne relacje międzyludzkie. Krajewski zadbał jednak o obyczajność i stąd być może przypisanie zmysłowi wzroku roli głównej w naturalnych kontaktach. We francuskim oryginale powieści, który był frywolną parodią russowskiej koncepcji wychowania naturalnego, nie ma mowy o owym języku znaków, a bohater od przyglądania się rosnącemu biustowi dziewczyny, bardzo szybko przechodzi do jego dotykania. W wersji polskiej, gdy od przypatrywania się sobie Podolanka i Ao próbują przejść do czynów, niewidzialny opiekun natychmiast odgradza ich od siebie kratą i znów pozostaje im głównie patrzenie, z czego korzysta Podolanka, bo dzięki znalezionemu zwierciadłu może kontrolować swój wygląd i pokazywać się Ao tylko taką, jaką chce, żeby ją widział. Produkt cywilizacji zakłóca stan natury, wprowadza element udawania, oszukiwania wzroku. Podolanka stwierdza, że nie znając świata, zaczęła zachowywać się jak modna dama, dla której wygląd zewnętrzny jest miernikiem wartości.

Twórcy epoki oświecenia zauważali więc czasem, że wzrok zakochanego może być podatny na rozmaite złudzenia, niekoniecznie zresztą będące skutkiem celowego działania. Problemy ze wzrokiem mogły być po prostu jeszcze jednym objawem miłości, jak w kuplecie Stacha z Krakowiaków i Górali:

Wojciech Bogusławski : Cud albo Krakowiaki i Górale: 43

Raz nasa krówka igrała,
A Basia przy mnie siedziała.
Nie wiem, jak się to zrobiło,
Ze mi się w ocach zaćmiło

Wzrok pod wpływem uczucia może tworzyć złudzenia, w wizjach sennych (Trembecki List do Irydy) ale i na jawie:

Grzegorz Piramowicz : Apostrofa do Filidy: 169-170

[…] W sercu cię noszę i za każdym krokiem
Widzę cię okiem. […]
Chcąc czytać książkę, ledwo co otwieram,
Na pierwszej karcie twój obraz obzieram
I tyle razy widzę twe oblicze,
Ile słów liczę. […]
Przestawszy czytać, na stronę odchodzę,
Oczmi i sercem spotykam cię w drodze,
Tym ucieszony, gdy się kłaniać chylę,
Ciężko się mylę. […]

Serce więc może mylić oczy, ale może też pełnić funkcję instancji odwoławczej, ubezpieczającej przed pomyłką, gdy świadectwo zmysłu wzroku prowadzi do błędu. Przesłanie najlepszej polskiej powieści sentymentalnej polega na wskazaniu właściwej hierarchii narzędzi ludzkiego poznania: wzrok dostarcza sygnału sercu, ale ono – w pewnym sensie niezależnie od niego – decyduje i nigdy się nie myli:

Maria Wirtemberska : Malwina: 215-216

Przyjechawszy przeszłej zimy do Warszawy, gdym ujrzała twego brata, widzieć ciebiem rozumiała; ale błąd to oczu był, a nie serca. Oczy moje widziały w nim Ludomira, serce moje nigdy w nim Ludomira nie znalazło i mimo tego niepojętego podobieństwa w postaci, w głosie, w imionach, mimo życzeń Zdzisława i namów ciotki i siostry mojej, mimo wszelkich okoliczności, które mnie przekonywały, że książę Melsztyński w istocie moim jest Ludomirem, mimo tego wszystkiego serce moje wzdrygało się na samą myśl łączenia z nim losu mojego.

Artykuły powiązane