Problematykę płci biologicznej (sex) i kulturowej (gender) w przekładzie na język polski można rozpatrywać na kilku poziomach, zaczynając od najbardziej podstawowego poziomu rodzaju gramatycznego, nadbudowanej nad nim asymetrii rodzajowo-płciowej polszczyzny, poprzez metaforykę używaną do określania procesu i efektu tłumaczenia w polskim dyskursie o przekładzie, którą – podobnie jak i wspomniany niesymetryczny obraz płci we współczesnym języku polskim – trudno oddzielić od socjopolityki przekładu. Przejawami tej ostatniej w interesującym nas tutaj zakresie będą także pierwiosnki polskiej translatologii feministycznej.
Rodzaj gramatyczny w przekładzie
W języku polskim występuje kategoria rodzaju, która, podobnie jak w większości języków indoeuropejskich, opiera się przede wszystkim na różnicy płci biologicznej. Polszczyzna klas rodzajowych rzeczownika ma co najmniej pięć: rzeczowniki męskoosobowe, męskożywotne, męskonieżywotne, nijakie, żeńskie (Laskowski 1999: 322). Problemy z tłumaczeniem płci na najbardziej podstawowym poziomie mogą więc wynikać z obiektywnych różnic między systemami językowymi. Może je powodować nieprzystawalność systemów rodzajowych języka wyjściowego i docelowego (na przykład język francuski opiera się na systemie dwuczłonowym, różnicującym rodzaj na męski i żeński, angielski natomiast – na systemie trójczłonowym: rodzaj męski, żeński i nijaki), albo niepełna korelacja klas semantycznych i rodzaju gramatycznego desygnatów (niemieckie słowo Weib,określające kobietę, jest rodzaju nijakiego, angielskie ship,oznaczające statek – zwykle rodzaju żeńskiego, itp.), w dodatku w różnych językach – różnie ukształtowana (Saloni 1999: 497).
I tak wyzwaniem dlatłumacza będzie na przykład tytuł tomu poezji Borysa Pasternaka Сестра моя – жизнь, ponieważ po polsku, inaczej niż po rosyjsku, „życie” jest rodzaju nijakiego, a nie żeńskiego. W przekładzie Józefa Waczkowa tytuł ten brzmi Życie – moja siostra (zob. także Balcerzan 2009: 91). Wyzwanie będzie stanowił również koncept wiersza 712 Emily Dickinson [Because I could not stop for Death –], w którym Śmierć – rodzaju męskiego – jest przedstawiona jako kawaler zatrzymujący się szarmancko, by podwieźć młodą damę:
Emily Dickinson : Because I could not stop for Death: 350
He kindly stopped for me –
The Carriage held but just Ourselves –
And Immortality […]
Zgodnie z polską normą językową ów ponury konkurent we wszystkich trzech polskich przekładach otrzymuje rodzaj żeński – a koncept oryginalny zostaje zaprzepaszczony:
Kazimiera Iłłakowiczówna : Poezje (Emily Dickinson): 103
to ona przystanęła na szosie…
W pojeździe byłyśmy same
obok Nieśmiertelności […]
Staniław Barańczak : 100 wierszy (Emily Dickinson): 87
Ona sama mnie podwiozła – uprzejma
Bryczka mieściła nas dwie
I jeszcze – Nieśmiertelność […]
Ludmiła Marjańska : Przeczucia (Emily Dickinson): 20
Śmierć uczyniła mi tę grzeczność
Powóz ledwie nas dwie pomieścił
I nieśmiertelność. […]
Na fakt, że forma polskiego czasownika zdradza rodzaj gramatyczny podmiotu, a forma czasownika angielskiego nic o rodzaju podmiotu nie mówi, zatem w przypadku przekładu z języka angielskiego na polski forma czasownika będzie powiększać, a w kierunku odwrotnym – redukować ilość informacji zawartej w tekście, zwrócił uwagę Olgierd Wojtasiewicz (Wojtasiewicz 2007: 31-32). Konsekwencje tego faktu dla przekładu anglojęzycznych tekstów literackich, które grają potencjalnie podwójną płcią bohatera/bohaterki, jak sonet XVIII Williama Szekspira, albo celowo zatajają płeć narratorki/narratora, jak powieść Written on the body Jeanette Winterson, omówił Krzysztof Hejwowski (Hejwowski 2011). Decyzję tłumaczki Zapisanego na ciele Winterson, Hanny Mizerskiej, która najpierw postaci prowadzącej narrację nadała rodzaj męski, a pod wpływem autorki zmieniła narratora na narratorkę, Hejwowski uważa za translatorską klęskę i przedstawia szereg technik tłumaczeniowych, które pozwalają ukryć płeć podmiotu narracji w polszczyźnie, m.in. przesunięcie podmiotu zdania angielskiego do dopełnienia lub okolicznika zdania polskiego, przekształcenie zdania osobowego w bezosobowe, zastąpienie zaimka ze zdania angielskiego rzeczownikiem mogącym odnosić się do osób obu płci, wyrażenie osoby za pomocą zaimka dzierżawczego, zamiana czasu na teraźniejszy lub przyszły (Hejwowski 2011: 179-181).
Winterson nie sprecyzowała płci narratora/narratorki w oryginale i nie wyraziła zgody na narratora-mężczyznę w przekładzie, żeby „uniknąć pułapki fallogocentryzmu, a nawet płciologocentryzmu”, jak pisze Zbigniew Białas, również nie przekonany do decyzji jej polskiej tłumaczki (Białas 2006: 54). Wspomniany „płciologocentryzm” jest niczym innym jak androcentryzmem, asymetrią obrazu obu płci, „ze zdecydowanie gorszym, niekorzystnym wizerunkiem kobiet niż mężczyzn, zakodowanym na różnych płaszczyznach języka, w jegoleksyce, słowotwórstwie, frazeologii i gramatyce”, seksizmem językowym, który charakteryzuje wszystkie dotychczas zbadane języki świata (Karwatowska, Szpyra-Kozłowska 2010: 13). Przejawem asymetrii rodzajowo-płciowej jest między innymi fakt, że w niemal wszystkich językach posiadających rodzaj gramatyczny rzeczownikom męskoosobowym przysługuje cecha gatunkowości czy też generyczności: rzeczowniki te w niektórych kontekstach odnoszą się tylko do mężczyzn, w innych zaś obejmują zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Gatunkowość rzeczowników męskoosobowych skutkuje „niewidzialnością językową kobiet”. Tytułem przykładu, rzeczownik męskoosobowy „tłumacz” obejmuje i tłumaczy, i tłumaczki, podobnie jak ten sam rzeczownik w liczbie mnogiej: „tłumacze”. „Tłumaczki” wskazują już tylko na kobiety. Ponieważ znaczenie rzeczownika „tłumacz” jest szersze, jest on częściej stosowany – mimo że badania dowodzą, iż użytkownicy języka polskiego jednoznacznie interpretują wiele zdań z rzeczownikami męskoosobowymi jako wypowiedzi z referencją „mężczyzna” (Karwatowska, Szpyra-Kozłowska 2010: 40).
Tłumaczenie na język polski coraz liczniejszych tekstów, które niewidzialność językową kobiet unieważniają, nie jest łatwe, ponieważ użytkownicy polszczyzny wciąż nie są na kwestię androcentryzmu językowego szczególnie wyczuleni; wnioski przedstawione przez badaczki tej problematyki nie budzą optymizmu: nic nie zwiastuje zmian w kierunku uzyskania większej symetryczności rodzajowo-płciowej, żeńskie odpowiedniki form męskoosobowych („profesorka”, „premierka”) są odbierane jako mało prestiżowe, a splitting („narrator/ka”)– jako uciążliwy (Karwatowska, Szpyra-Kozłowska 2010: 281). Nie znaczy to jednak, że próby nie są podejmowane. W dokonanym przez Dorotę Kołodziejczyk tłumaczeniu Polityki przekładu Gayatri Chakravorty Spivak, zgodnie z zapowiedzią autorki, że „Choć cały czas daję przykłady kobiet, argumentacja odnosi się do wszystkich ludzi” (Spivak 2009: 419) w miejsce oryginalnej RAT, reader-as-translator, dookreślanej przez zaimki żeńskie („[…] RAT feels she has been written into the text” (Spivak 1993: 200)), pojawia się konsekwentnie CJT, „czytelniczka-jako-tłumaczka”, a nie znaczeniowo „pojemniejszy”, tj. zgodnie z zasadą gatunkowości rzeczowników męskoosobowych uwzględniający także kobiety, „czytelnik-jako-tłumacz”. Pół żartem, pół serio the his’er problem podejmuje eseistka Anne Fadiman, której polscy tłumacze Hanna Pustuła i Paweł Piasecki wychodzą z opresji obronną ręką, pisząc o „problemie jejgo”:
Anne Fadiman : Problem jejgo: 82
W założeniach zachodniej translatologii feministycznej, „w […] przekładach nie chodzi o semantyczną ekwiwalencję, lecz wymykające się regułom uchwycenie wpisanej w tekst wrażliwości, będącej próbą usytuowania się wobec fallocentrycznego dyskursu”. Taki ilustrujący kobiecą rozkosz fragment Under Tongue. Sous la Langue Nicole Brossard, w którym współbrzmienie wzięło górę nad posłuszeństwem wobec norm gramatycznych, we własnym eksperymentalnym przekładzie przedstawił Tomasz Bilczewski (Bilczewski 2008: 69).
Seksualność i płeć a metaforyka przekładu
Siedemnastowieczny bon mot Gillesa Ménage o les belles infidèles, przekładach podobnych do kobiet – pięknych, lecz niewiernych, wspierany przez pokrewną metaforę traduttore – traditore (tłumacz – zdrajca), wciąż jeszcze wykazuje we współczesnym polskim dyskursie o przekładzie zdumiewającą żywotność, chociaż podtrzymywaną głównie przez jego negację (zob. m.in. Dąbrowska 2007: 189; Zagórski 1955: 406; Barańczak 1992: 16; Balcerzan 2009: 168: Heydel 2011: 12). W przełożonym już na język polski tekście Lori Chamberlain przedstawia go jako wywołany przez językowy paternalizm przejaw rozumienia przekładu w sposób uwarunkowany genderowo i uwikłany w relacje władzy (pisanie, przedstawiane w kategoriach ojcostwa i autorytetu, jest „oryginalne” i „męskie”, przekład – wtórny i „kobiecy”, co ma bardzo konkretne konsekwencje: „Język produkcji i reprodukcji, tworzenia i odtwarzania, nadaje pierwszym z tych działań wyższą wartość w kontekście rynkowego podziału pracy, przez co uprzywilejowuje działalność męską, która jest przy tym lepiej opłacana” (Chamberlain 2009; 396)). Koncepcje Chamberlain zyskały rozwinięcie w eseju Anny Kowalcze-Pawlik, która, pisząc o mimetyczności przekładu, opozycję produkcja – reprodukcja zestawia z Artystotelesowską logiką dziedziczności:
Anna Kowalcze-Pawlik : Uwolnić Charybdę, pokochać Skyllę. O po-tworności przekładu: 190, 194, 196, 197
Z tymi rozpoznaniami (pisarz i tłumaczka, męski oryginał – kobiecy przekład, autorytet cogito i bezrefleksyjna biologia) zdaje się współbrzmieć seksualna metaforyka wykorzystywana do opisu procesu tłumaczenia przez Juliana Tuwima w Traduttore – traditore („Aby przekład dobrze wypadł, między autorem oryginału a tłumaczem musi istnieć coś w rodzaju »doboru płciowego« (Tuwim 2007: 156)) i – przyswojona polskiemu przekładoznawstwu – przez Karla Dedeciusa („Każdy produkt zakłada proces wytwarzania, każda istota żywa akt poczęcia. Do jednego i drugiego konieczne są dwa czynniki: żeński (chęć) i męski (umiejętność). Czynnik żeński w procesie powstawania przekładu to biologiczna predyspozycja tłumacza – wraz z jej gotowościami i uwarunkowaniami, czynnik męski to przygotowanie filologiczne, określona ilość przyswojonych wiadomości i utrwalonych doświadczeń” (Dedecius 1988: 30)). W wersji złagodzonej, postulującej „piękne posłuszeństwo” tłumaczenia wobec oryginału, używa jej Andrzej Kopacki, wychodząc od metafory „pocałunkowej” („przekład jest jak pocałunek przez chusteczkę do nosa”):
Andrzej Kopacki : Piękne posłuszeństwo i zadłużenie: 418
Wskazującą na kulturową podrzędność piszących – nie tylko tłumaczących – kobiet metaforę „kobiety – wiecznego tłumacza”, wyprowadzoną z koncepcji Marguerite Duras (pisarki, tworzące „literaturę kobiecą”, tłumaczą z nieznanego, przez stulecia tłumionego przez dyskurs patriarchalny języka), w już wspomnianej pracy przywołał Tomasz Bilczewski (Bilczewski 2008: 66-67). Odczytana dosłownie, metafora ta pada na podatny grunt, jeśli za symptomatyczne uznać żartobliwo-pogardliwe wypowiedzi o tłumaczkach, zapisane przez Tadeusza Boya-Żeleńskiego („Zastraszającą zwłaszcza jest inwazja piór kobiecych w tym zakresie. Któraż z kobiet zawiedzionych w życiu, wahając się w wyborze jednej z klasycznych w takim razie karier, mianowicie teatru, magazynu kapeluszy i pensjonatu w Zakopanem, nie próbowała tłumaczyć dla zabicia czasu czego z »francuskiego«? I często, jeżeli jest niebrzydka i ma jakieś stosunki dziennikarsko-literackie, drukuje” (Boy-Żeleński 2007: 125)) i Tuwima („Tłumacz, specjalnie zaś tłumaczka, to zjawisko, z nielicznymi wyjątkami, socjalne, klasowe, nie literackie”; zjawisko niedouczone, podejmujące pracę przekładową wyłącznie z przyczyn merkantylnych i popełniające żenujące błędy (Tuwim 2007: 151-152)); poniekąd ironiczny esej Kazimiery Iłłakowiczówny sprzed ponad półwiecza również nie przydawał prestiżu zawodowi (zob. Iłłakowiczówna 2007).
Magda Heydel natomiast, diagnozując rolę tłumaczki/tłumacza w multilingwalnej współczesności, użyła figury La Malinche, Doñi Mariny, branki, kochanki i tłumaczki Hernana Corteza, której językowe pośrednictwo przyczyniło się do podboju Meksyku – La Malinche jest nieodzowną dla zaistnienia dialogu negocjatorką znaczeń, ale sama pozostaje zależna, „[…] to od niej tak wiele zależy, a zarazem przecież tak niewiele. W strefie przekładu rządzi polityka” (Heydel 2011: 12).
W stronę polskiej translatologii feministycznej
W 2004 r. Anna Majkiewicz proklamowała, że „[N]adszedł czas, aby do [polskiego] przekładoznawstwa wprowadzić nowe obszary badań, korzystając ze zdobyczy lingwistyki feministycznej, literaturoznawstwa feministycznego, gender studies i cultural studies” (Majkiewicz 2004: 75). Majkiewicz, omawiając problemy tłumaczeniowe powieści Lust (w polskim przekładzie Elżbiety Kalinowskiej pt. Pożądanie) Elfriede Jelinek – jak również niemieckojęzyczne obszary badań nad przekładem feministycznym – zadała pytanie, czy tłumaczeniem tekstu, który był próbą stworzenia innego niż męski dyskursu pornograficznego, a także innych ośmieszających porządek patriarchalny tekstów Jelinek, powinien się zajmować mężczyzna, który najprawdopodobniej nie będzie w stanie poza niego wykroczyć. Pozostawiła to pytanie bez odpowiedzi, zaznaczając jednak, że „poszukując odpowiedniego/niej tłumacza/ki, należy mieć na względzie specyficzną wrażliwość (by nie powiedzieć kobiecą), kreatywność i otwartość na pewne zjawiska językowe, ale też odmienność w aspekcie społeczno-kulturowym” (Majkiewicz 2004: 67). Lecz poszukiwanie różnic męskiej i kobiecej wrażliwości tłumaczeniowej czy teżmęskiego i kobiecego pierwiastka w przekładzie nie przynosi jednoznacznych rezultatów (Tokarz 2006, Maliszewski 2006). Jak pisze Bożena Tokarz, „Tzw. kobiecy punkt widzenia, podobnie jak przypisywana kobietom zdolność empatyczna, nie jest do udowodnienia inaczej niż kulturowo, a w przypadku twórczości artystycznej niezupełnie konieczna, bo sztuka wymaga wrażliwości i rozumu” (Tokarz 2006: 15).
Rezultaty przynosi za to wydobywanie z cienia tłumaczek i współtłumaczek – przy wykorzystaniu analizy stylometrycznej (Rybicki 2010), ale i bez niej (Gajewska 2010; Kovacheva 2010; Pytlak 2010). Przywracaniem kobietom ich miejsca poprzez dopisywanie ich imion tam, gdzie w oryginale występują tylko mężczyźni – jako jedną z metod – posługują się także anglojęzyczne inkluzywne tłumaczenia Biblii, omówione przez Aleksandra Gomolę. Inkluzywne, a więc niedyskryminujące kobiet, niekoniecznie zaś dokonywane z pozycji stricte feministycznych, zaznacza badacz (Gomola 2010: 222). Mimo że stosowanie języka inkluzywnego w przekładach tekstów liturgicznych jest przez Kościół katolicki zakazane, najnowsze katolickie tłumaczenie Biblii na język polski, tzw. Biblia Paulińska (2008), wprowadza go, jak pisze Gomola, „kuchennymi drzwiami”: „[…] w kluczowym wersie Listu do Galatów (Ga 4, 6-7) w Biblii Paulińskiej czytamy, że jesteśmy dziećmi Boga, nie zaś synami, jak proponuje Biblia Tysiąclecia, chociaż w oryginale mamy huioi („synowie”), a nie tekna („dzieci”)” (Gomola 2010: 224). Poszukiwaniem śladów kobiet w Piśmie Świętym zajmuje się także teolożka feministyczna Elżbieta Adamiak, która opiera się na tekście tzw. Biblii Poznańskiej, sporadycznie oświetlając go innymi przekładami (Adamiak 2006 i 2010).
Artykuły powiązane
- Nowosad-Bakalarczyk, Marta – Kobieta w świetle danych ankietowych
- Majkiewicz, Anna – Zmysłowe-rozumowe w przekładzie
- Bednarczyk, Anna – Wyznaczniki sensualności w praktyce przekładowej (z języka rosyjskiego)
- Brzostowska-Tereszkiewicz, Tamara – Zmysły w modernistycznej krytyce i teorii przekładu
- Kaźmierczak, Marta – Zmysły w procesie i odbiorze tłumaczenia
- Nowosad-Bakalarczyk, Marta – Płeć – wykładniki kontekstowe i konsytuacyjne
- Nowosad-Bakalarczyk, Marta – Płeć – wykładniki morfologiczne
- Nowosad-Bakalarczyk, Marta – Płeć w ofertach pracy
- Nowosad-Bakalarczyk, Marta – Płeć w ofertach pracy. Ogłoszenia dla kobiet
- Nowosad-Bakalarczyk, Marta – Płeć w ofertach pracy. Ogłoszenia dla mężczyzn
- Wasilewska, Anna – Erotyka w przekładzie
- Rajewska, Ewa – Ucho tłumacza