Przybyszewski – krew i serce (fizjologia i wizje)

W twórczości Stanisława Przybyszewskiego krew i serce to najważniejsze obrazowe media w komunikowaniu emocji i znaczeń. Wykorzystywane są do określenia „ofiarnego” losu twórcy, wskazują na dzieło sztuki „pisane krwią”, są najsilniejszą więzią łączącą kochanków, pępowiną scalającą jednostkę twórczą z rodzinną ziemią, metaforą jądra ziemi, a nawet wszechświata. Przybyszewski świat postrzega jako biologiczno-duchowy makroorganizm, w którym wszystko scalone jest ze sobą siecią połączeń, chętnie zatem sięga po zmysłowe, fizjologiczne obrazowanie.

Już sama koncepcja twórczego indywiduum związana jest motywem krwi, bowiem geniusz jawi się w twórczości Przybyszewskiego jako „brocząca krwią postać”, przypominająca Ukrzyżowanego, który poświęca siebie dla odkupienia tłumu, choć ofiara ta dokonuje się wśród jego „przekleństw i skowytu” (Przybyszewski 1902: 145). Motyw krwi, wielokrotnie przywoływany w jego pismach („z krwi tej tłum, co bieży za tobą, ssie rozkosz” (Przybyszewski 1902: 43)), wzmacnia „męczeństwo” geniusza, który naznacza swe dzieło „krwią płynącą z własnych ran”. Krwawą ofiarą naznaczone jest także prywatne życie artysty („wbijałeś nóż w serce tym, których najwięcej ukochałeś” (Przybyszewski 1902: 142)), bowiem twórczość polega na pisaniu własną krwią.

Przybyszewski zdaje się kierować zasadą, jaką wygłosił w jednej z mów Zaratustra: „Pisz krwią” (Nietzsche br: 42). Owo „pisanie krwią” z jednej strony związane było z przeświadczeniem autora Synów ziemi o istnieniu w przestrzeni sztuki praw podobnych do tych działających w przyrodzie:

Stanisław Przybyszewski : Na drogach duszy: 105-106

Bo jest coś w naszej duszy, co bym nazwał psychicznym mimikry. […] Sympatyczne zabarwienie i mimikry, zastosowane do duszy. Otóż wskutek tego psychicznego mechanizmu, że o wszystkich zdarzeniach wewnętrznych mogę sądzić li tylko z tego, co się we mnie dzieje; że, aby zrozumieć, że ktoś upadł, muszę sam wewnętrznie w myśli upaść.

Podstawową zasadą tworzenia dzieła sztuki jest prawda wewnętrznego przeżycia. Przybyszewski dążył do oddania ekstremalnej prawdy i krańcowej uczuciowości. Pragnął, jak bohater Synów ziemi:

Stanisław Przybyszewski : Synowie ziemi: t. 1: 1, 10

przedstawić serce, mózg na scenie, powyciągać te robaki z serca, z mózgu, upostaciować je, postawić na nogi, zrobić z nich żyjących ludzi […] Zrobić taki wściekły karnawał serca ludzkiego.

Tego rodzaju „program” literacki musi łączyć się z bardzo emocjonalnym stylem pisania, nic dziwnego więc, że pisarska „dykcja” Przybyszewskiego przybiera formy ekspresywno-fizjologiczne, co było wówczas chyba ewenementem w literaturze europejskiej. Jego styl, zwłaszcza wczesnych poematów, cechować będzie sensualność i somatyczność, jaką dostrzegł w twórczości Oli Hanssona: „Każde z jego słów jest jak pulsujący, żywy organizm, przepojony gorącą krwią […]. Każde z jego słów to jakby wyjęte i trzymane w dłoni drgające serce” (Przybyszewski 1997: 79).

Określenie słowa jako żyjącego organizmu, napełnionego krwią i przyrównanego do bijącego serca, odnosi się do własnej koncepcji sztuki Przybyszewskiego. W jego twórczości często pojawia się ten typ sensualnej metaforyzacji słowa, np.: „I każde słowo żyło, drgało; czuł je na ręku, jak biło; czuł je w żyłach, jak z strumieniem krwi płynęło” (Przybyszewski, 2003 b: 431).

Silne emocje, od odczuć zachwytu, poprzez cierpienie, po ekstremalne przerażenie przekazywane są poprzez fizjologiczne procesy:

Stanisław Przybyszewski : Il regno doloroso: 33, 34

W bólu, który go o obłęd przyprawiał, bezustannie mu falą czarnej krwi mózg zalewał, widział strumienie tej czarnej krwi, jak gdzieś spod serca, które czuł gdyby skórzany wór, ugniatamy niepojętą siłą, bulgoczącym obluzgiem wrzygiwały mu się w mózg.

Stanisław Przybyszewski : De profundis: 44

Serce latało jak przerażony ptak, a lęk i groza pieniła się coraz wyżej, coraz silniej. Czuł jak krew przepełnia tkanki i rozrywa je.

Stanisław Przybyszewski : Dzieci szatana: 55

Słyszał bicie swego serca, czuł, jak uderzało o jego dłonie, zdawało mu się, że trzyma w rękach coś, co żyje życiem zupełnie samoistnym, coś, co za chwilę wydrze się, uleci… i… może, może krzyknie!

Krew jest jednym z dwu elementarnych płynów życiodajnych, które stanowią początek i koniec biologicznego istnienia. Życie jest „straszliwą symfonią umęczonej krwi i spermy” (Przybyszewski 1917: 33), diagnozuje Przybyszewski. Doświadczenia miłosne, nawet te rozgrywające się w przestrzeniach metafizycznych i duchowych, są przekazywane poprzez somatyczną metaforyzację. Płacz miłosny przyrównany zostaje do krwi serca: „Płakała cicho krwią serca” (Przybyszewski 2003 b: 414). Bohater jednego z poematów mówi do ukochanej: „a w ręce Twoje kładę me serce – me serce…” (Przybyszewski 2003b: 285), uruchamiając zmysł dotyku dla wyrażenia miłosnego oddania. Motyw rąk ujmujących serce to częsty obraz w twórczości Przybyszewskiego. Pojawia się w łagodnych wizjach, typowych dla młodopolskiej poezji, np.: „czuję tylko, jak drobne, błagalne ręce ujęły w drżących pieszczotach moje serce, tuliły je i całowały.” (Przybyszewski 2003b: 321), albo takich:

Stanisław Przybyszewski : Z cyklu Wigilii: 175

Przyjdź, weź hostię mego serca w twe miękkie ręce, przyjdź! […] A ponad żarem południa, ponad złotymi pokłosami pszenicy w rękach twoich drga moje serce, krwawi i wzbija się w niebo.

Stanisław Przybyszewski : Androgyne: 427

Zdało mu się, że jej ciało wślizgło się przez jego oczy aż na dno jego duszy; obwinęło się gorącym wężem wokół jego serca; wtuliło się w każde włókno jego ciała – nie miał już jej przy sobie, była w nim, rozlała się w nim, stopiła się w jego krwi, długim, przeciągłym dreszczem upojenia zbiegła jego nerwy:
Kocham Cię! Kocham! Kocham!

W pierwszym przykładzie serce bohatera krwawi i drga w rękach ukochanej, w drugim – jej ciało wślizguje się poprzez oczy w jego ciało, owija wokół serca i rozpływa w jego krwi. To cielesne scalanie jest jednym z istotnych elementów mistyki miłości Przybyszewskiego. Androginia, do jakiej dążą kochankowie Przybyszewskiego, jest zawsze połączeniem dusz i ciał.

Bardzo często także przedstawianie miłosnych uniesień zdominowane jest przez cielesną autoobserwację:

Stanisław Przybyszewski : Requiem aeternam: 60

czułem, jak drgania twego ciała udzielały się memu […], jak serce w coraz to mocniejszych odstępach bluzgało prądy krwi w tętnice, a w mózgu zadrżały dawno już nie trącane struny.

Krew w zespoleniu miłosnym odgrywa znaczącą i najważniejszą rolę. Oddanie własnej krwi ukochanej jest znakiem najwyższego uczucia: „Jechał w dzikiej rozpaczy, bo w ramionach jego omdlewała z pragnienia i żaru mściwego słońca ta, której by własną krew dał do picia”. (Przybyszewski, 2003 b: 433).

Prawdziwą miłosną Dwój-Jednię można osiągnąć tylko w zespoleniu serc i ciał we „wspólnym krwioobiegu”. Najdoskonalszym spełnieniem androginicznego zespolenia mógłby być związek miłosny brata i siostry, ponieważ łączy ich ta sama krew. Bohater De profundis kocha swą siostrę Agaj, ponieważ jest ona: “krwią z mojej krwi, ciałem z mego ciała” (Przybyszewski 1929a: 62).

Krew, słowo-klucz tej powieści, jest elementem spajającym kazirodczych kochanków, ale wspólny „miłosny krwioobieg” jest zarazem źródłem lęku i cierpienia:

Stanisław Przybyszewski : De profundis: 43

Lęk wgłębiał i rozchodził się w jego krwi. (…) Serce biło gwałtownie. Czuł, słyszał jak tętnią najdelikatniejsze żyłki, jak drżą i rozszerzają się i coraz gwałtowniej krwią przepełniają. Zdawało mu się, że lada chwilę pękną pod szalonym natłokiem krwi.

To, co wspólne, jest zarazem największą przeszkodą w urzeczywistnieniu miłosnej Dwój-Jedni, bowiem kochankowie czują, poprzez swoje superego, że związek incestualny jest zabroniony. Miłosne pożądanie staje się udręką, zadawaniem sobie ran. Złączone serca ranią się o siebie: „Czuł jak serce jej bije przy jego piersi ciężko, głucho, jak serce pękniętego dzwonu; dwa serca uczuł naraz, dwa serca wlewały krew do jego mózgu, dwa serca tarły się o siebie i raniły się” (Przybyszewski, De profundis: 49)). Krew „przepełnia tkanki i rozrywa je” (Przybyszewski, De profundis: 44). Miłosna psychomachia prowadzi kochanków do śmierci.

Podmiot tego tekstu – co interesujące – istotę swego Ja obejmuje synekdochą bijącego serca: „To symbol dla mojej całej istoty. Ja cały jestem jedno bijące serce. A to serce pełne głębokiego wstydu” (Przybyszewski, De profundis: 90). I ta metafora wydaje się być kluczowa dla całej twórczości Przybyszewskiego, opartej na pisaniu krwią i sercem (ciałem).

Ów wstyd serca bywa w różny sposób metaforyzowany. W ostatniej części Synów ziemi, zatytułowanej Zmierzch, muzyk Zaręba, który wykorzystał seksualnie odurzoną cierpieniem i narkotykami Ninę ma wizję, w której wisi w wysokich górach nad przepaścią, pośród szalejących burz. W dole majaczy jezioro, które

Stanisław Przybyszewski : Zmierzch: t. 6: 62

z tej wysokości wyglądało jak lśniące, czarne, przepastne serce […]. Teraz już nie wątpił, że tam spoczywa w ciężkiej żałobie, kirem rozpaczy, bólu i cierpień bezpamiętnych pokryte – serce ludzkie.

Wizja nabiera ekspresyjno-fizjologicznej ostrości:

Stanisław Przybyszewski : Zmierzch: t. 6, 63

A nagle krwawe światło wbiło się ostrym mieczem w ciemną toń, krew buchnęła z rany, rozlała się po całym jeziorze, coraz obficiej bluzgały czerwone potoki krwi.

Symboliczna wizualizacja aktu seksualnego i poczucia winy z dokonanego gwałtu przetwarza się w obraz prywatnej apokalipsy:

Stanisław Przybyszewski : Zmierzch: t. 6: 63

w oczach rozpaliły się piekielnym żarem buchające słońca, szczyt, na którym stał, jął się trząść, trzeszczeć, rozpadać, […] zawisł między przestworem a bezdenną przepaścią.

Najciekawsze w twórczości Przybyszewskiego są jednak rozbudowane wizje, metaforyzujące serce ziemi, czy serce i krew wszechświata. W poemacie Nad morzem pojawia się wizja, której początkiem są personifikujące obrazy scalonego serca kochanków, a końcem objawienie krwioobiegu świata-organizmu:

Stanisław Przybyszewski : Nad morzem: 330

Bo jej serce było jego sercem.
Morze samo mi to objawiło.
Raz, gdy dusza moja rozpłynęła się w smutku nad morzem, uczułem nagle bijące serce wkoło siebie.
[…]
Dreszcze przebiegły po mym ciele; serce moje, straszną trwogą zdjęte, w krtań mi wrastało. Krzyczałem, gwizdałem, by strach zagłuszyć, ale wciąż czułem, jak to serce o twarz moją bije, jak o pierś moją gwałtownie się tłucze.
I serce rosło – rosło, jednym zamachem rozerwało gęstą noc i gdyby piorun wpadło do morza.
A teraz puka cała ziemia – drga – trzęsie się. Coraz głębiej wwierca się serce w jej ciemne wnętrze i oto roztwiera się dno morskie i wszystka krew ziemi, wszystkie rzeki, jeziora, oceany spływają do serca ziemi.

Wizja, w której bohatera oplata mocno serce ukochanej, rośnie do potężnych rozmiarów i poprzez dno morza wwierca się w ziemię i wchłania w siebie wszelkie jej ciecze, jest z jednej strony niezwykłą wizją seksualnej penetracji, tworzoną à rebours, bowiem serce–penis przynależy tu do pierwiastka żeńskiego, z drugiej – fizjologiczno-metafizyczną wizją świata-organizmu, ziemi-vaginy wchłaniającej wszystką „krew ziemi”.

Wytrysk krwi z serca morza zapładnia ziemię, staje się nasieniem życia, zamienia bezkres lodu w pożar wszechświata:

Stanisław Przybyszewski : Nad morzem: 331

I oto, niby ognista nitka wytrysnął naraz płomyk, w jednej chwili rozrasta się w krzew, rozlewa w ognisko, leje strumienie ognistych warów na bezkresy lodowe. Błyskiem piorunu zamienia się śnieg i lód w jedno morze ognia, święte serce morza poczyna bić i znowu wyrzuca na wrzące lawy ognia swą krew: potopy rzek, jezior i oceanów chłoną pożar wszechświata.

Obraz kosmicznego odrodzenia budowany jest w sposób bardzo sensualny, a najważniejszą rolę odgrywają w nim serce („święte serce morza”) i krew (morze „staje się ciałem” i krew zaczyna w nim krążyć):

Stanisław Przybyszewski : Nad morzem: 332-333

Nigdy mnie jeszcze tak jak teraz morze nie kochało.
Wszystkie swoje tajemnice mi powierzyło, swoje oczy, swój głos i swoje serce
[…]
Krzyczałem z zachwytu nad igraszką, jaką morze bawiło swego syna.
Naraz stała się cisza. Morze wygładziło się jak bezchmurne niebo.
I spostrzegłem naraz, jak łódź moja wydłuża się, rośnie w nieskończoność od jednego brzegu do drugiego; czułem, jak nabiera życia, jak staje się ciałem, jak ciepła krew w nim krążyć poczyna.

Potem następuje szereg animizacyjnych obrazów, w których łódź (życia?) bohatera, ożywiona przez życiodajny krwioobieg, rośnie do potężnych rozmiarów, morze ciałem się staje i wzlatuje w niebo, a bohater z kosmicznej perspektywy kontempluje „przepaściste czeluści” ziemi.

Ziemię i morze spaja znaczący – tworzący i niszczący wspólny krwioobieg. Przybyszewski wizualizuje świat jako organizm biologiczno-duchowy, co najtrafniej oddaje symbol krwi i serca. Ekspresja treści duchowych łączy się z fizjologiczną eksplozją.

Krew i serce pojawiają się u Przybyszewskiego – na co warto zwrócić uwagę – także w innych kontekstach znaczeniowych: w obrazach nacechowanych patriotycznie, związanych ze „świętą ofiarą” składaną przez żołnierzy idących „ochoczo i wesoło” ku śmierci:

Stanisław Przybyszewski : Polska i święta wojna: 8-9

najbiedniejszych ofiarników, których nie starczyło na daninę w dobytku i bogactwie, więc każdy z nich wyrwał z swej piersi mocarną krwią ociekające serce i takież je złożył na ofiarnej miseczce i świętym ogniem płonące niesie […]. To bracia moi!

Krew oznacza tu ofiarę poniesioną dla odkupienia/odrodzenia/zrodzenia narodowej wspólnoty: bracia-ofiarnicy (polscy żołnierze) niosą w darze matce-ziemi wyrwane z piersi i krwią ociekające serce. Ten znaczący metaforyczny obraz rozwinięty zostanie w Tyrteuszu, gdzie mistyka wojny odsłania się jako przeżycie organiczne i totalne: „jeden mózg, jedno serce, jedna wola” (Przybyszewski, Tyrteusz: 22). Symbol miłosnego wspólnego krwioobiegu z wczesnej twórczości Przybyszewskiego zastąpiony zostaje symbolem krwioobiegu wspólnoty.

Podsumowując można powiedzieć, że wspólny krwioobieg jest elementem spajającym to wszystko, co dla Przybyszewskiego jest najważniejsze: jest znakiem organicznego zespolenia ziemi i jej syna (krew i błoto są chtoniczną materią, na jakiej opiera się tworzenie) oraz zespala narodową wspólnotę, która staje się „jednym potężnym organizmem […] w którego żyły jedno tylko serce tą samą krew wlewa” (Przybyszewski 1915: 21). Krew jest zarazem symbolem ofiary: „ofiarę z krwi i ciała” składa zarówno mistyczny asceta, jak i blasfemiczny satanista, a bracia-ofiarnicy (polscy żołnierze) dają w darze matce-ziemi wyrwane z piersi i krwią ociekające serce. Częste są obrazy krwi wytryskającej z ran ziemi czy morza (która powoduje pożar wszechświata, nie staje się nasieniem życia, lecz śmierci), lub na odwrót: Matki-Ziemi wchłaniającej krew wszelakiego stworzenia („Ziemia swe usta otworzyła i wchłaniała krew wszelakiego stworzenia” (Przybyszewski 1916: 123)).

Twórczość Przybyszewskiego, mimo jej metafizycznych odwołań, bardzo nasycona jest somatycznością, fizjologią i zmysłowością. Najważniejsze są wszakże metaforyzacje serca, „wytrysku krwi” i jej krwioobiegu, bowiem w nich zawiera się potencja życia, ustawicznie zagrożonego przemijaniem i śmiercią.

Artykuły powiązane