Szczególne miejsce w polskich podręcznikach retoryki powstających w wieku XVI i XVII zajmowały wzrok oraz słuch, były to bowiem jedyne zmysły nazywane, a także przywoływane wprost. W sposób najwyraźniejszy i najistotniejszy ujawniały się w ostatniej części korpusu retorycznego, pronuntiatio, na którą składały się właściwie dwa elementy: pronuntiatio (wygłoszenie) i actio (działanie). Pierwsza część dotyczyła odpowiedniego operowania głosem, zróżnicowaniem jego prędkości, tonu i intonacji; druga natomiast obejmowała wskazówki związane z właściwą mimiką i gestykulacją.
Arystoteles stwierdzał wprawdzie w Retoryce, że sztuka deklamacji słusznie
brana jest za błazenadę. Ponieważ jednak wszelkie badania z zakresu retoryki dotyczą opinii […], trzeba sztuką tą zająć się z należną gorliwością, nie dlatego, że zasługuje na to jej przedmiot, ale ponieważ wymaga tego konieczność. […] odgrywa […] [deklamacja-B.P.] ogromną rolę ze względu na zepsucie słuchaczy (Arystoteles, „Retoryka”: 173).
Pomimo tej negatywnej opinii Stagiryty dobre opanowanie zasad pronuntiatio szybko uznano za bardzo istotną umiejętność. Cyceron, objaśniając wagę tej dziedziny, przywoływał jako argument wypowiedź Demostenesa, który, pytany, co jest najważniejszym zadaniem mówcy, „odpowiedział, że wygłoszenie mowy, co drugim w kolejności – także wygłoszenie mowy i wygłoszenie mowy trzecim”. (Cyceron 2008: 110). Kwintylian zalecał posyłanie młodzieży do najlepszych aktorów komediowych na naukę poprawnej, wyraźnej wymowy, operowania głosem i stosownej gestykulacji (Kwintylian 2005: 127-128), a całą księgę XI Kształcenia mówcy poświęcił szczegółowemu omówieniu gestów używanych przez oratora.
Zainteresowanie tematyką pronuntiatio w wieku XVI i XVII wiązało się jednak tylko częściowo z opiniami autorytetów starożytnych. Od wieku XVI rozwijała się bowiem nauka
o fizjonomice (Dziechcińska 2010: 22-23), natomiast w pierwszej połowie wieku XVII retorzy europejscy uważnie analizowali znaczenie ostatniego elementu korpusu retorycznego
i jego wpływ na wygłaszaną mowę (Dziechcińska 1987: 51; Laurens 1999: 515). Łączyło się to z charakteryzującą epokę staropolską teatralizacją uroczystości publicznych i prywatnych (Dziechcińska 1987: 34; Skwara 2009: 47-55), a także z obecnym w wieku XVII dążeniem do zaskoczenia i poruszenia odbiorcy, w wyniku czego w teorii konceptu gest nabierał charakteru „niemego paralogizmu”, sam stawał się konceptyczny (Gostyńska 1991: 153).
Pronuntiatio i actio, czyli vox (głos) i gestus (gest), rozpatrywano w traktatach retorycznych epoki staropolskiej jako wzajemnie ze sobą powiązane i nierozdzielne części, splatające się ze sobą (Caesarius 1534: cap. De Pronuntatione eiusque partibus; Soarez 1764: liber III, cap. LVI). W wieku XVI pronuntiatio objaśniana była jako harmonijne „połączenie głosu, oblicza i gestu z wdziękiem” (Micanus 1561: cap. Quid est pronuntiatio?; por. Herbestus 1566: 45). Podobne definicje podawali retorzy wieku XVII, stosując, jak epoka poprzednia, termin pronuntiatio zamiennie lub wraz z actio. Pisano zatem, że jest to „zarządzanie głosem i gestami w wygłaszanej mowie przez wykorzystywanie reguł po części ogólnych, po części szczególnych” (Keckermann 1608: 377), stosowne dobranie „głosu i ciała do słów, rzeczy i ze względu na uczucia […] [a dobranie to] nie dotyczy wyłącznie ukształtowania ciała, ale też głosu zgodnie z uczuciami i rzeczami (Kraus 1687: 193) lub „właściwa modulacja głosu […], wyrazista mimika, nieprzesadna gestykulacja odpowiadająca treści mowy” (Papczyński 1663, 1664: 474). Mikołaj Krzysztof Chalecki w swej definicji wymienił też wyraźnie zmysły, na których opierał się i do których apelował mówca: „na wygłoszenie składają się dwa elementy: głos i zachowanie. Pierwszy z nich oddziałuje na zmysł słuchu, drugi na wzrok” (Chalecki 1647: 191). Bartłomiej Keckermann, który opowiadał się za przywróceniem retoryce jej klasycznego, pięcioelementowego układu (Otwinowska1967: 148, 196), podkreślał, że usuwanie lub pomijanie nauki o wygłoszeniu to błąd (zob. Keckermann 1608: 378).
Autorzy podejmujący tematykę pronuntiatio/actio z reguły zaczynali od objaśnień poświęconych wygłoszeniu „właściwemu”, czyli odpowiednim sposobom przemawiania. Podawali i omawiali typy głosu, wskazywali wady oraz zalety wymowy, właściwą intonację, podkreślano konieczność dostosowania tonu do tematu lub części oracji. Adam Romer wymieniał trzy rodzaje głosu: wielki (vox magna), silny (vox firma) i delikatny (vox mollis) (Romer 1593: cap. De Actio seu Pronuntiatione); podobnie Mikołaj Krzysztof Chalecki stwierdzał, że „przedmiot zainteresowania stanowi zarówno wymiar jakościowy mowy, jak
i ilościowy [głosu], a ponadto trzy rodzaje natężenia dźwięku: niski, pośredni i ostry (Chalecki 1647: 191). Zygmunt Lauxmin zaznaczał, że z początku głos powinien być łagodniejszy, dopiero potem przybierać na sile (Lauxmin 1648: 160); Stanisław Papczyński dodawał, że głos „powinien brzmieć naturalnie, nie sztucznie, nie za nisko czy nazbyt chłopięco” (Papczyński 1663, 1664: 474), a słodka, łagodna mowa mogła czasem wywołać łzy wzruszenia u słuchaczy (Papczyński 1663, 1664: 475). Mówca powinien był, wedle Stanisława Papczyńskiego, unikać monotonnego tonu, troszczyć się o właściwą modulację, rozpoczynać wystąpienie głosem cichszym i nasilać go wraz z kolejnymi częściami oracji, aż do osiągnięcia siły, „jakiej wymaga pomieszczenie, tak by starczyło [mówcy-B.P.] głosu do końca przemówienia” (Papczyński 1663, 1664: 476). Michał Kraus również zatrzymywał się nieco dłużej nad tym zagadnieniem, objaśniając, że
głos musiał odpowiadać słowom; zależnie od potrzeby korzysta się z najmocniejszego, wyższego, prędszego lub spokojniejszego. […] na początku należy mówić spokojnie; głos powinien wraz z mową rosnąć, nie ubywać. Wtedy słuchacz nie będzie zmieszany podniesionym głosem i prędkością słów zaraz na samym początku, lecz poruszony podziwem i uśmiechem. […] głos tworzy się za pomocą uczuć, jak smutek, przykrość […], wesołość, przyjemność, gniew, wstręt etc. […] należy uważać, aby głos nie płynął jednym sposobem
i brzmieniem bez jakiejś zmiany i bez intonacji. Inaczej bowiem wydaje się, że orator nie mówi, lecz wydobywa z pamięci. (Michaelus Kraus, „Manductio institutionum rhetoricarum”: 194-195).
Taki sposób przedstawiania tematyki pronuntiatio polscy retorzy opierać mogli zarówno na źródłach starożytnych, jak też na współczesnych autorytetach: Johann Caesarius pouczał:
należy się zorientować, jaki typem głosu człowiek posiada, w jaki sposób go używać. Naturę głosu ocenia się pod względem dwóch właściwości: wielkości i jakości. Wielkości — czy jest doniosły, czy słaby. Jakości — czy jest silny, czy cienki, czy gładki, czy ostry, czy skurczony, czy rozciągnięty, czy twardy, czy giętki, czy wyraźny, czy przytłumiony (Joannes Caesarius, Rhetorica: cap. „De Pronuntiatione eiusque partibus”)
Cyprian Soarez stwierdzał, że tyle jest odmian głosu, ile poruszanych nim dusz (Soarez 1618: 158), Nicolaus Caussinus zaś pisał o wadach i zaletach wypowiedzi, w tym o jej melodyjności i monotonii (Caussinus 1637: 560-565).
W traktatach retorycznych XVI i XVII wieku podkreślano konieczność harmonijnego współdziałania zmysłu słuchu ze zmysłem wzroku, czyli dobrania do mowy nie tylko właściwego głosu, ale i odpowiedniej gestykulacji: „[actio jest to] dostosowana do różnorodnych uczuć i treści modulacja głosu, której towarzyszą odpowiednia mimika, gesty
i ruchy ciała” (Chalecki 1647: 191); „gestykulacja polega na umiejętnym panowaniu nad harmonijnymi ruchami całego ciała i niektórych jego części” (Papczyński 1663, 1664: 475); „actio oratorska opiera się tak na głosie, jak i na gestach ciała” (Kraus 1687: 194). Zygmunt Lauxmin określał ją jako „zasadę spajania” (Lauxmin 1648: 160). Jednakże choć podkreślano, że głos stoi ponad gestami (Micanus 1561: cap. Quid est pronuntiatio?; Keckermann 1608: 385; por. Caesarius 1534: cap. De Gestu), to uwagi poświęcone gestykulacji były wyraźnie bardziej rozbudowane, szczegółowe i budziły większe zainteresowanie. Stefan Micanus radził, by oblicze było skromne, szczere, łagodne (Micanus 1561: cap. Quid est pronuntiatio?); gestami, mimiką twarzy i wyrazem oczu zajął się w kilku passusach Johann Herbest (zob. Herbestus 1566: 45-47), podobnie o gestykulacji pisał Adam Romer (Romer 1593: cap. De motu corporis). Keckermann zauważył, że „gestem całego ciała jest stanie lub siedzenie” (Keckermann 1608: 385). Traktaty siedemnastowieczne charakteryzował wzrost zainteresowania drugą częścią wygłoszenia i poświęcanie jej więcej miejsca. Mikołaj Krzysztof Chalecki stwierdzał wprawdzie krótko, że trzeba przestrzegać „zróżnicowanego i pełnego wdzięku dostosowania całego ciała i jego części do wielości spraw i uczuć. Jak bowiem głos dla umysłu, tak też zachowanie jest sposobem wyrażania się ciała” (Chalecki 1647: 191), jednakże Stanisław Papczyński wyliczał drobiazgowo błędy, jakie popełniali mówcy. Zakazywał zatem: kiwania się „jak Żydzi odmawiający psalmy”, nadmiernego wyciągania ramion, przyciskania rąk do klatki piersiowej, zbyt częstego kręcenia głową, chrząkania, kasłania, spluwania, wycierania nosa czy ocierania twarzy z potu (Papczyński 1663, 1664: 475). Zalecał za to gestykulację za pomocą rąk: częściej prawą, choć w razie potrzeby dozwalał użycia również lewej. Gestykulacja ogólnie była potrzebna „na początku wstępu, opowiadania, uzasadnienia i pozostałych części mowy, po jednym czy drugim członie [zdania- B.P.]” (Papczyński 1663, 1664: 477). Podobnie jak gest, tak i mimika powinna była pasować do mowy – wznioślejszy temat wymagał bowiem większej ekspresji twarzy (Papczyński 1663, 1664: 477). Retor stwierdzał także, że mówcy wolno nawet płakać, jeśli chce wywołać łzy u słuchaczy, niemniej jako wspanialszego wskazywał tego, kto „nie uroniwszy ani jednej łzy, samym tylko głosem, bez płaczu, wyciska łzy z oczu słuchaczy, surowymi słowami […]” (Papczyński 1663, 1664: 475), co znów podkreślało przyznawaną w teorii wyższość słuchu nad wzrokiem. Michał Kraus podawał podobne rady: orator nie powinien kręcić głową ani rozpościerać zbyt mocno rąk; to ostatnie częściej wolno było robić kaznodziei, ale wówczas należało unikać gestykulowania lewą ręką. Ruchy miał cechować spokój, oblicze i oczy zaś – skromność (Kraus 1687: 195-196).
Podobny wzrost zainteresowania gestykulacją i mimiką widać było u autorów zagranicznych: w oparciu o traktat Kwintyliana zagadnienie odpowiedniego operowania przez mówcę ciałem rozważał na przykład dość uważnie Johann Gerard Vossius (Vossius 1643: 527-540; Vossius 1647: lib. V, cap. IX). Nicolaus Caussinus określał actio jako „pewną elokwencję ciała”, wymieniał też jej różne typy: łagodną i staranną, surową i niezgrabną, namiętną i chłodną. Francuski uczony zajmował się też gestykulacją i mimiką, komentował bowiem szczegółowo znaczenie, jakie miały dla oratora poszczególne części ciała: czoło, oczy, nos, usta i wargi, język, zęby, cała twarz, ramiona, łokieć, ręka, palec, stopy i prawa strona ciała (Caussinus 1637: 556-573).
Mówca nie miał zatem całkowitej swobody, jego gestykulacja i mimika musiały być dyscyplinowane przez poczucie stosowności. W traktatach pojawiały się wyraźne przestrogi przed upodobnieniem mówcy do aktora: „Wystrzegaj się […] jak najbardziej tego, abyś będąc mówcą, nie chciał być aktorem. […] czymś haniebnym byłoby starać się przypodobać słuchaczom gestami, gdy brakuje treści lub słów” (Papczyński 1663, 1664: 475);
„W ukształtowaniu ciała i jego poszczególnych członków […] nie należy wprawiać w ruch całego ciała, to bowiem raczej histrionom niż mówcom przystoi” (Kraus 1687: 195).
Z analizy polskich traktatów retorycznych wynika, że podkreślana w nich przewaga głosu nad gestem – i, co za tym idzie, dominująca rola słuchania nad patrzeniem, wyższość zmysłu słuchu nad zmysłem wzroku – utrzymywała się z reguły jedynie w teorii. Tę wyższość przyznawaną przez podręczniki głosowi tłumaczył charakter retoryki: była to przecież sztuka przemawiania, przekonywania słowem, umiejętność perswazyjnego i pięknego mówienia; niemniej była to sztuka słowa żywego, więc wzbogaconego o stronę wizualną, gest i mimikę. O ile u retorów wieku XVI związek głosu i gestu wydawał się jeszcze dość harmonijny, o tyle w wieku XVII towarzyszące słowu wypowiadanemu „otoczenie” nabrało znacznie większego znaczenia. „Otoczeniem” tym były zaś nie tylko podkreślające wypowiedź i oddziałujące na uczucia gesty oraz mimika, ale także inne elementy wizualne, które wchodziły w skład różnorodnych uroczystości państwowych i prywatnych (Dziechcińska 1987:27-39, Skwara 2009: 47-55; Trębska 2008: 39-45). Mimo zatem postulowanego przez podręczniki retoryki
w XVI i XVII wieku wzajemnego powiązania i współdziałania głosu z gestem i mimo stwierdzanej wyższości pierwszego nad drugim, praktyka oratorska ukazywała odwrotne niż w traktatach wartościowanie: zdecydowaną przewagę wzroku nad słuchem.
Artykuły powiązane
- Popiel, Barbara – Zmysły i retoryka w Polsce XVII wieku
- Niebelska-Rajca, Barbara – Enargeia
- Popiel, Barbara – Zmysły i metafora w polskich podręcznikach retoryki z XVII wieku
- Popiel, Barbara – Dźwiękowe figury retoryczne w polskich podręcznikach retoryki z XVI i XVII w.
- Kozaryn, Dorota – Wzrok i słuch w przysłowiach staropolskich
- Popiel, Barbara – Etopeja
- Skwara, Marek – Actio / pronuntiatio