Śląsk – sensorium naziemne

Zofia Kossak w Nieznanym kraju ukazuje spojrzenie jakby z lotu ptaka na przedwojenny Śląsk:

Zofia Kossak : Nieznany kraj: 288-289

Ogromna dolina, równa jak rozesłane radno, ściele się przed wzrokiem. Zamykają ją Beskid i Jura Krakowska. Widać niby na dłoni wieże Piekar, prosto jak strzelił, poszła droga do Jaworzna i dalej przez Chrzanów. Po drugiej stronie wielkie rojowisko, serce potęgi i bogactwa Polski. Licha zieleń równiny jeży się nieznacznym odrzewieniem. Zewsząd, ponad skąpe drzewa, ponad karłowe zagajniki, sterczą wysokie żelazne pająki, żelazne rusztowania, żelazne słupy, bramy i świeczniki, pokrywając pola pokraczną florą z żelaza i stali, kwitnącą skąpo drobnym białym kwieciem izolatorów. […] Gdzie miejsce od budowli wolne, ciemnieją wielkie wądoły, z których wybrano piasek, by zasypać stare jałowe kopalnie. Nad nimi łańcuchy hałd sczerniałych, martwych lub nowych, dymiących gorącym żużlem. Lecz mało tych pustych miejsc.

Podobne szerokie plany śląskiej scenerii można znaleźć w utworach Gustawa Morcinka, który był niezrównanym pejzażystą, ukazującym zarówno krajobrazy górskie zielonego Śląska, jak i przemysłowe czarnego – „Jego sensualistyczne widzenie świata tu właśnie najpełniej dochodzi do głosu, bo opisuje świat barwą, zapachem i kształtem” (Heska-Kwaśniewicz 1993: 46). Spojrzenie ogarniające w licznych utworach literackich pejzaż tego regionu prowadzi zazwyczaj do myśli o dominującym wpływie przemysłu:

Gustaw Morcinek : Pokład Joanny: 103

Wyrastały kominy, mnożyły się czynszowe domy z rudej, nieotynkowanej cegły, zapadały się pola i łąki, powstawały stawy z gnijącą wodą, rosły usypiska hałdowe, w usypiskach gnieździł się żar, który w nocy wybłyskał jak rudy, płonący liszaj i sycił powietrze krztuszącym czadem. Niebo zaś stawało się niskie i szare, a po ziemi przewalały się dymy ciężkie i również szare.

Zazwyczaj spojrzenie patrzących na Śląsk zatrzymuje się na centralnych punktach pejzażu: kopalniach i hutach.

Dawna kopalnia w centrum Katowic

Zarówno dawniej, jak i współcześnie, przyjeżdżających na Śląsk zaskakuje, że te zakłady są w centrum miast, a nie na ich obrzeżach; że można przejeżdżając tramwajem, czy przechodząc ulicą,zobaczyć je z bliska, odczuć ich obecność. Widok na hutę z mostu opisuje Zofia Kossak:

Zofia Kossak : Nieznany kraj: 309

Widać stąd całą hutę jak na dłoni, widać wnętrze wielkich pieców i pieców martenowskich. Wsparty o betonową poręcz szereg ludzi patrzy zachłannie w tryskające roje iskier, węże blasku.

Również Zygmunt Haupt podczas wizyty na Śląsku zauważa „zgrzytającą i stękającą hutę” i „potworne kominy” wyrastające „tuż przy chodnikach” (Haupt 1937: 575). Takie widoki dla mieszkańców regionu nie należą do bardzo odległej przeszłości. Aleksander Nawarecki wspomina podróż tramwajem z Katowic do Chorzowa, podczas której nie tylko oglądał działające tu zakłady, ale także mógł jeusłyszeć, poczuć ich zapach, smak, niemal dotknąć:

Aleksander Nawarecki : Lajerman: 94-95

[…] po drodze robiło się coraz ciemniej […] za sprawą mijanej po drodze kopalni „Gottwald”, huty „Baildon” oraz wyczuwalnej bliskości koksowni „Hajduki” i „Azotów”. Tuż za granicą Katowic z prawej strony witał nas biały dym, gęsty jak piana, z lewej – czarny, smrodliwy, gęsty jak smoła, o wyraźnie fenolowym posmaku. A potem chorzowskie apogeum, tysiąckroć opisany wiadukt nad rynkiem, z którego tramwaj zjeżdżał wprost w ognistą paszczę rozpalonego pieca huty „Kościuszko”.

Mnogość doznań olfaktorycznych oferowały również kopalnie. Szczęśliwe dzieciństwo, które upłynęło nieopodal kopalni „Dębieńsko” wspomina Wilhelm Szewczyk. Pisarz zapamiętał bardzo wyraźnie zróżnicowane zapachy: smrody i aromaty związane z działającą przy grubie koksownią:

Wilhelm Szewczyk : Wspomnienia: 30

Na całe jednak życie zapamiętałem smolne i oleiste zapachy, zwłaszcza te, które wzbijały się w górę po wynurzeniu się z koksowniczych pieców ognistych bloków, kroczących posuwiście jak spieczone w ogniu regularne figury geometryczne, póki pod strumieniami wody nie rozpadną się w gęstym dymie i smędzie stając się bryłkami koksu. Towarzyszące temu spektaklowi wonie pozostały dla mnie do dziś swojskimi, dającymi się rozpoznać i odpowiednio naukowo ponazywać aromatami, choć w prasie często czytuję, że są szkodliwe dla zdrowia.

Autor Syndromu śląskiego pisze o potędze kopalni, od której zależało życie mieszkańców osady, ale także o związanych z nią doznaniach słuchowych i wzrokowych, szczególnie silnie odczuwanych przez dziecko:

Wilhelm Szewczyk : Wspomnienia: 54

Kochało się ją […] dzięki jej niespodziewanej gamie dźwięków i wspaniałomyślnie trwonionym kolorom, zwłaszcza w nocy, gdy zdawała się obsypywać ciemne niebo białymi, żółtymi i czerwonymi kłębami, przekłuwając je smugami ostrymi jak dzidy. Był to teatr z towarzyszącą widowisku muzyką jak gdyby dekafoniczną, teatr gardzący symetrią, co zarówno dziecięcej jak i młodzieńczej wyobraźni lepiej odpowiadało, ponieważ było niewytłumaczalne i spontaniczne, swawolne i dzikie. Otoczenie kopalni było piękne nawet zimą, gdy wracaliśmy z wędrówki po hałdach, powleczonych śniegiem, przysypanych niby czarnym cukrem sadzą i gdy sami mieliśmy na policzkach pełno czarnych piegów […].

Terenem szczególnych doznań były także przykopalniane hałdy, miejsce zabaw dzieci, spotkań zakochanych, wypasu kóz: „W nocy ziemie broczą żarem i szeleszczą jak człowiek chodzący w czarnym lesie po igliwiu” (Morcinek 1950: 52).

Przykopalniana hałda

W reportażach z okresu międzywojennego hałdy i ludzie zbierający na nich resztki węgla stały się synonimem nędzy dotkniętego kryzysem regionu. Elementem, który także silnie wrósł w przedwojenny obraz Śląska były biedaszyby1Biedaszyby -„Proste, prowizoryczne szyby, w których nielegalnie wydobywano węgiel z płytko położonych pokładów, rozpowszechnione zwłaszcza w dwudziestoleciu międzywojennym, w czasach kryzysu, często opisywane w licznych reportażach ze Śląska. – proste urządzenia do nielegalnego wydobywania płytko położonego pod ziemią węgla. Gustaw Morcinek opisując biedaszyby, przechodzi od tego, co widzialne do wrażeń haptycznych, związanych z wytężonym wysiłkiem fizycznym oraz słuchowych i olfaktorycznych:

Gustaw Morcinek : Pokład Joanny: 313

Nad głową jaśnieje kwadratowy wyimek błękitu z gwiazdami. Błękit jest czarny, gwiazdy mrugają, a słońce świeci z jesiennym dosytem. Skąpe ocembrowania strzegą ścian przed osypaniem. Kozioł zbity z czterech pali na krzyż, na koźle przełożony kołowrót, na kołowrocie druciana lina, na końcu liny koślawy, zardzewiały kubeł blaszany. Koledzy na powierzchni zapierają się ramionami w kołowrót i toczą go z wysiłkiem, a z dna biedaszybu unosi się kubeł z pierwszym urobkiem. Węgiel jest tłusty, łuszczący się, pachnący kopalnią i dzwoni, gdy go wysypać na sito i gdy potrząsnąć, rozdziela się na miał, na orzeszki, na grube kawały.

Wilhelm Szewczyk wspomina, że chciał być „bardem hałd” – intuicyjnie odczuwając „dynamit” tkwiący w tej tematyce (Szewczyk 2001: 61). Swego rodzaju „hołd hałdzie” (Nowacki 2011: 13) złożył Aleksander Nawarecki, który przywołując „efekt wietrzenia, porowatości, ażurowość, spopielenie, strukturę żużla i pumeksu” dostrzega w „kupie kamieni pustych i ziem płonnych” swego rodzaju „teologię resztek” (Nawarecki 2010: 46–56). Jeszcze raz wrażenia dotykowe powracają jako doznania pełniące szczególną rolę w życiu Ślązaków i uprzywilejowane w poznawaniu tej przestrzeni.

„Kupa kamieni pustych i ziem płonnych”

Kolejnym elementem śląskiego pejzażu, eksponowanym w literackich obrazach są osady przykopalniane – inaczej postrzegają je przybysze, inaczej mieszkańcy. Zygmunt Haupt patrząc na dzielnicę robotniczą, widzi „Mury koloru zeschłej krwi, czarne okna i smutne, bladobłękitne niebo między nimi z kłaczków dymów” (Haupt 1937: 575).

Stara dzielnica, stare domy

Dla mieszkańców robotnicze osiedla są światem najbliższym. Tworzą je familoki2Familoki – Budynki wielorodzinne, budowane na Śląsku w XIX i XX wieku dla pracowników kopalń, hut, najczęściej z czerwonej cegły, nieotynkowane, jedno- lub dwupiętrowe z charakterystycznymi komórkami na podwórzach. o grubych murach, ściągnięte kotwami, często nachylone, gdy teren pod nimi był podebrany i zapadał się (Morcinek 1964: 16). Feliks Netz w Białej gorączce nazywa familoki „niesamowicie zawziętymi domami”, które nie poddają się wstrząsom, dzięki żelaznym śrubom wkręconym między cegły, a mimo, że są „przykre dla oka”, „z wierzchu niemiłe”, to jednak, gdy im się przyjrzeć uważniej „trochę się odsłaniają”, a nawet można w nich dostrzec „ułamki piękna” (Netz 1980: 59).

Charakterystyczne czerwone framugi okienne i parapety

Pisarze często zwracają uwagę na szczególne upodobanie do czystości mieszkańców familoków, opisując czyste szyby domostw, świeżo pomalowane na czerwono framugi, niezwykle białe firanki, częste i staranne porządki (Szewczyk 2001: 49).

Śląskie domy, a z tyłu komórki

Przy takich domach obowiązkowo stały komórki, w których mieszkańcy trzymali węgiel, hodowali króliki lub gołębie.

Niezmienny element podwórka – komórki

Gołębnik

Dom to „królestwo” Ślązaczek nieustannie krzątających się w kuchni i w obejściu. Charakterystycznym widokiem są kobiety, które w przerwach między porządkami i gotowaniem wyglądają przez okno: „A w oknie familoka widać tęgą kobietą, która na parapecie położyła pękatą poduszeczkę i wsparła na niej łokcie” (Netz 1980: 59); „Kobiety, wygodnisie, za coś lepszego się mające, tkwią w oknach. Poduszki ułożyły pod łokcie i przegląd na dworze czynią” (Gojawiczyńska 1934: 110). W dni wolne od pracy Ślązaczki ubierały tradycyjne, odświętne stroje – jak zauważa Gojawiczyńska – były wówczas „pyszne i kolorowe, w szumie fałdzistych kiecek, w błysku i szeleście adamaszkowych fartuchów i jakli” (Gojawiczyńska 1936: 145). Dla piszącego kilkadziesiąt lat później Stefana Szymutki tradycyjne stroje, noszone jedynie przez starsze kobiety, wydają się już „przedawnione”:

Stefan Szymutko : Nagrobek cioci Cili: 43

Świąteczny, czarny atłas tłoczony w kwiaty i kolorowe zopaski były ładne, ale nie mogły przecież kusić. Patriarchalna powaga starych Ślązoków śmieszyła. Ujka Antka, dziedzica Lelonków, posiadającego kilka dużych pól i łąk na Cimoku (niemal ziemianina), przewrotnie nazywaliśmy Chadziajem: obszarpańcem, łazęgą. W przezwisku był zawarty nasz komentarz do jego roboczego, rolniczego ubioru, który składał się z elementów znoszonej garderoby.

Śląskie domy wypełniają zapachy tradycyjnych potraw: krupnioków (Morcinek 1964: 219), żymloków, żuru, wodzionki, rolady, tartych klusek i modrej kapusty – stałego menu niedzielnych i „proszonych” obiadów (Szymutko 2001: 21). Smaki stają się ważnym elementem sensualnego pejzażu Śląska:

Stefan Szymutko : Nagrobek cioci Cili: 29

[…] kopytek w domu Otkowiczki (mojej babki) nie można porównać do innych – nie tylko dlatego, że przepis na nie zginął już w mroku niepamięci. Najpierw wyrabiało się ciasto, które później formowała się w długie, dość grube wałki, by następnie skośnie je pokroić. Kopytka były gąbczaste, ale mniej niż tzw. gumiklyjzy (w tłumaczeniu: gumowe kluski), wyrabiane z ugotowanych, zgniecionych ziemniaków, mąki ziemniaczanej i jajek: kopytka były bardziej kruche. Tak (według jakże ułomnego opisu!) smakowały moje śląskie, nieprustowskie magdalenki.

W Ziemi Elżbiety przywołane zostały tradycyjne śląskie dania wigilijne: zupa siemieniatka z kaszą i makówki z kruszonej bułki, nasyconej mlekiem i miodem (Gojawiczyńska 1934: 57–58). Siemieniatka, przygotowywana z konopi, kaszy tatarczanej i ryżu, smakuje – jak pisze Aleksander Nawarecki – gorzkawo, dlatego ten autor raczej dostrzega epifanię „śląskiego ducha” w innej wigilijnej potrawie – moczce:

Aleksander Nawarecki : Lajerman: 33

[…] są w tej leguminie wszelkie żywioły: ogień wywaru i ostrych przypraw, wilgoć ryby, skamieniałość piernika, twardość orzechów i migdałów; i są też wszystkie smaki: kwas cytryny, gorycz chmielu i korzennych ingrediencji piernikowych, jest także prawdziwa lekcja wolności, bo można ją jeść w wersji słonej lub słodkiej, na ciepło lub zimno, na gęsto lub rozcieńczyć wodą, jak kto woli. Niby bezforemna, monotonna i kleista, ale mieści w sobie cały kosmos. Znać tu nadmiar i oszczędność, wyrachowanie i fantazję. W stateczności stygnącej leguminy dostrzegam bowiem odwagę najśmielszych zaproszeń i nieoczekiwanych spotkań, a nawet humor groteskowych połączeń – masło i migdały w ciemnym piwie, kompot z rybim okiem, „figa z makiem i pasternakiem”. To jest śląski duch.

W naziemnym sensorium Śląska ważną rolę odgrywają także dźwięki. Fonosferę regionu tworzą syreny kopalniane, i różne przyzakładowe buczki. Nie tylko wyznaczały one codzienny rytm pracy, ale także słychać je było w momentach katastrof i strajków, informowały również o doniosłych wydarzeniach. Zofia Kossak przypomina, że dźwięk syren i dzwonów kościelnych oznajmił wybuch Trzeciego Powstania Śląskiego (Kossak 1937: 127). Autorka Skarbu śląskiego wspomina, że dzwony odezwały się także dla uczczenia przyłączenia regionu do Polski, w momencie uroczystego przywitania Wojska Polskiego: „Gdzieś daleko biją już dzwony. Porywa się na to hasło do dźwięku dzwonnica piekarska. Powietrze drży, grzmi, z dala rośnie wrzawa” (Zofia Kossak 1937: 133). Dla współczesnego pisarza regionalnego – Alojzego Lyski dźwięk dzwonów jest szczególnie ważny, wyznacza granice „Bożych stron”, przypomina o religijności, która stanowi istotny element kultury regionu:

Alojzy Lysko : Boże strony: 22

No i widzicie, już po samych zwonach widać, że nasze strony – to Boże strony. A jakbych tak zaczon sie jeszcze rozpisywać ło krzyżach i kapliczkach – wiela jich to momy i jaki som śliczne i ciekawe, abo ło świyntych łobrozkach, kiere momy w chałpach, abo ło ołtarzykach, kiere u nos starzy majom we swojich izbach, abo jakbych łopedzioł, jak sie to piyknie u nos żegna ludzi ze światym – to byście niy uwierzyli.

Śląską fonosferę tworzą również orkiestry dęte i śpiew – w Pokładzie Joanny „słychać” rzewne piosenki „o Karolince, co szła do Gogolina, a syneczek za nią z flaszeczką wina, i wiele jeszcze innych” (Morcinek 1950 a: 253), a także dźwięki mandolin, harmonijek, okaryn i innych instrumentów. W Ziemi Elżbiety wspominane są spotkania „miłośników muzyki” i próby chóru „Wanda” (Gojawiczyńska 1934:31). Wilhelm Szewczyk wspomina orkiestry cygańskie, które przychodziły na podwórka familoków, pojawiali się także „bimacy; tak nazywały się kapele o specjalnym zestawie instrumentów (harmonijka, klarnet, werbel lub bęben i flet)” (Szewczyk 2001: 49). Tradycja muzyczna stanowi do dziś istotny element kultury śląskiej (Nawarecki 2010: 71–78). Istotnym aspektem śląskiej fonosfery jest gwara, często przywoływana nie tylko w utworach należących do ścisłego kręgu literatury regionalnej. Od typowego śląskiego porzekadła rozpoczyna swoją powieść Kazimierz Kutz:

Kazimierz Kutz : Piąta strona świata: 7

Odbiył mi dekel, chyba mom ptoka i niy wiym, jak pisze sie książka. Ida na to, ale niy byda chcioł nikogo zbawić ani za dużo fanzolić o złym losie. Łon, tyn los, jeździ po swoich szynach i mogymy mu kole rzici luft plompać.

W innym miejscu autor Piątej strony świata zauważa, że gwara jest „warstwą pierwotniejszą, piękną, pełną starej muzyki i dźwięków niezwykłych, odcedzonych z naszej ziemi, tego, co na niej rośnie i stoi” (Kutz 2010: 34). Refleksja na temat mowy domowej, pierwszej, która jest „bliżej życia” (a ze względu na swoją dosadność nawet lepiej od języka literackiego oddaje porażenie biologicznym wymiarem egzystencji), staje się początkiem dyskusji toczonej w esejach Stefana Szymutki i Aleksandra Nawareckiego. Eseiści spierają się o istotę koncepcji słowa przynależnego kulturze śląskiej, pytają o miejsce w niej dla Logosu. Stefan Szymutko w tytułowym eseju zauważa:

Stefan Szymutko : Nagrobek cioci Cili: 26

Zapytany o to, co odziedziczyłem z rodzinnej kultury, od razu i bez trudu odpowiem: przywiązanie do własnej historyczności i koncepcję słowa, które nie powinno nigdy służyć samemu sobie. Inaczej staje się beblokiem, faflokiem, fafułom, klytom, albo pierdołom dziyń dobry.

Podobnie pisze Aleksander Nawarecki, wspominając, że na Śląsku czasów jego babci „starano się mówić z umiarem, nie godać po próżnicy, gupio nie fanzolić, nie klachać” (Nawarecki 2010: 116). Dla autora Lajermana ważne okazuje się brzmienie słów, gwarowy „bełkot ludowiska”, „śląskie larmo” i gwar:

Aleksander Nawarecki : Lajerman: 136-137

[…] w mojej pamięci powracają głosy dziadków starających się mówić literacką polszczyzną, lecz niepotrafiących uniknąć gwarowych naleciałości, a czasem celowo sięgających po śląskie terminy i idiomy. Ucho dziecka wyłapywało nawet najdrobniejsze odstępstwa od językowej normy, co zawstydzało mnie jako przejaw starczej nieporadności albo ślad plebejskiego pochodzenia. Teraz myślę o tym czule, a piętno staje się ozdobą – to przecież były echa pradawnej mowy, jaka od pokoleń pobrzmiewała w drewnianych chatach Bojszów i Bierunia.

Doświadczenie Śląska, którego znakiem staje się gwara, wiąże się z bezpośredniością przeżyć, przyleganiem do siebie słów i życia. Śląsk przejawia się w słowach, które (w pewnym stopniu) przechowują pamięć, „ocalają” przeszłość i zmarłych, w których „odzywa się” codzienność, „proza życia”, ale także, potencjalnie jest miejsce na to, co wzniosłe.

Źródła

  • Dutka Elżbieta; „Zapisywanie miejsca. Szkice o Śląsku w literaturze przełomu wieków XX i XXI”; Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2011.
  • Gojawiczyńska Pola; „Poza mną i we mnie” (1936); cyt. za: „Z czarnego kraju. Górny Śląsk w reportażu międzywojennym”, teksty wybrał i wstępem opatrzył Wojciech Janota, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1981.
  • Janota Wojciech; „Wstęp”; [w:] „Z czarnego kraju. Górny Śląsk w reportażu międzywojennym”, teksty wybrał i wstępem opatrzył Wojciech Janota, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1981.
  • Gojawiczyńska Pola; „Ziemia Elżbiety” (1934); cyt. za: „Ziemia Elżbiety”, Czytelnik, Warszawa 1977.
  • Górnikowska-Zwolak Elżbieta; „Szkic do portretu Ślązaczki. Refleksja feministyczna”; przy współpracy Aliny Tobor, Wydawnictwo Uniwersytetu Ślaskiego, Katowice 2004.
  • Haupt Zygmunt; „Aspekt Śląska” (1937); cyt za: „Aspekt Śląska” [w:] tegoż, „Baskijski diabeł. Opowiadania i reportaże”, zebrał, opracował i posłowiem opatrzył Aleksander Madyda, Czytelnik, Warszawa 2008.
  • Heska-Kwaśniewicz Krystyna; „»Kolorowy rytm życia«. Studia o prozie Gustawa Morcinka”;Universitas, Kraków 1993.
  • Iwaszkiewicz Jarosław; „Fotografie ze Śląska” (1936); cyt. za: „Z czarnego kraju. Górny Śląsk w reportażu międzywojennym”, teksty wybrał i wstępem opatrzył Wojciech Janota, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1981.
  • Janota Wojciech; „Wstęp”; [w:] „Z czarnego kraju. Górny Śląsk w reportażu międzywojennym”, teksty wybrał i wstępem opatrzył Wojciech Janota, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1981.
  • Kossak Zofia; „Nieznany kraj” (1932); cyt. za: „Nieznany kraj”, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1961.
  • Kossak Zofia; „Skarb śląski”; Drukarnia i Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań 1937.
  • Kutz Kazimierz; „Piąta strona świata”; Znak, Kraków 2010.
  • Lysko Alojzy; „Boże strony. Rozprawki i wspominki spod Pszczyny”; nakładem autora, Bojszowy 2003.
  • Malczewski Rafał; „Fedruję krajobraz śląski” (1934); cyt. za: „Z czarnego kraju. Górny Śląsk w reportażu międzywojennym”, teksty wybrał i wstępem opatrzył Wojciech Janota, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1981.
  • Malczewski Rafał; „Pierwszy niuch” (1934 a); cyt za: „Z czarnego kraju. Górny Śląsk w reportażu międzywojennym”, teksty wybrał i wstępem opatrzył Wojciech Janota, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1981.
  • Morcinek Gustaw; „Górniczy zakon”; Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1964.
  • Morcinek Gustaw; „Górny Śląsk”; Nasza Księgarnia, Warszawa 1950.
  • Morcinek Gustaw; „Pokład Joanny” (1950 a); cyt. za: „Pokład Joanny”, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1983.
  • Nawarecki Aleksander; „Lajerman”; słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2010.
  • Netz Feliks; „Biała gorączka”; Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1980.
  • Netz Felks; „Dysharmonia caelestis”; Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice-Warszawa 2004.
  • Netz Feliks; „Urodzony w Święto Zmarłych”;Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1995.
  • Nowacki Dariusz; „Hołd hałdzie”; „Tygodnik Powszechny” 2011, nr 13.
  • Szewczyk Wilhelm; „Każdy ma swój życiorys. Eseje i felietony”; wyboru dokonali Grażyna Szewczyk, Wojciech Janota, Struktura, Katowice 1996.
  • Szewczyk Wilhelm; „Syndrom śląski. Szkice o ludziach i dziełach”; Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1986.
  • Szewczyk Wilhelm; „Wiwat Katowice. Esej, szkice, felietony”; wyboru dokonała Grażyna Barbara Szewczyk, Katowice 2005.
  • Szewczyk Wilhelm; „Wspomnienia”; tekst udostępniła Grażyna Szewczyk, przejrzał i przypisami opatrzył Wojciech Janota, Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 2001.
  • Szymutko Stefan; „Nagrobek ciotki Cili”;Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2001.

Artykuły powiązane

Bibliografia

  • 1
    Biedaszyby -„Proste, prowizoryczne szyby, w których nielegalnie wydobywano węgiel z płytko położonych pokładów, rozpowszechnione zwłaszcza w dwudziestoleciu międzywojennym, w czasach kryzysu, często opisywane w licznych reportażach ze Śląska.
  • 2
    Familoki – Budynki wielorodzinne, budowane na Śląsku w XIX i XX wieku dla pracowników kopalń, hut, najczęściej z czerwonej cegły, nieotynkowane, jedno- lub dwupiętrowe z charakterystycznymi komórkami na podwórzach.