Potocki – wzrok

„Wszytko, co obaczą oczy” (Potocki 2003: 79) to w poezji Wacława Potockiego syntetyczne określenie świata jako całości dostępnej postrzeganiu i doświadczeniu człowieka. „Mieć oczy” znaczy tyle, co wykazywać się zdolnością trzeźwej oceny rzeczywistości i zauważać oczywiste (Potocki 1915a: 133). Wzrok jest zmysłem dwuznacznym. Daje możliwość poznania tego, co dla oczu zakryte, ponieważ obserwacja uczy, że między tym co na zewnątrz a tym, co wewnątrz – zachowaniem człowieka a jego skłonnościami i umiejętnościami, fizjonomią a temperamentem– istnieje relacja odpowiedniości i wynikania. Można powstrzymać język od mówienia i ręce od gestu, ale gdy w sercu człowieczym mieszka „gniew, miłość, żal, pociecha, strach, nadzieja, żądza”, same „oczy go […] wydają z sekretu” (Potocki 1915b: 12). W człowieku znać „afekty wewnętrzne po zwierzchniej posturze” (Potocki 1915a: 397), widać z postawy i zachowania, kto jest mężny, kto zalotny, kto leniwy. Cnota, zawsze „w pięknym […] wdzięczniejsza […] ciele” (Potocki 1987b: 16) ma swe widzialne wykładniki, zwłaszcza jeśli przypatrzeć się oznakom męstwa u żołnierza lub wstydliwości w pannie. Opisywana w Wojnie chocimskiej postawa hetmana Chodkiewicza przejmuje lękiem jego wrogów, którzy bledną „ujźrawszy […] urodę bohatyrską w ciele, / w twarzy postać Jowisza, Gradywa na czele” (Potocki 2003: 76).

Z drugiej jednak strony wzrok, jako rzecznik czystej widzialności, jest zmysłem szczególnie podatnym na złudę i mamienie, i jeśli nie wspiera go świadectwo pozostałych zmysłów wraz z sądem rozumu, aż nazbyt łatwo zdarza mu się pomylić powierzchnię z istotą rzeczy. Może więc fałszować poznanie, zaciemniać lub zniekształcać prawdę o świecie i zwodzić pozorami. Sądząc „z oczu”, patrzący skazuje się jedynie na domysły: wielu nosi peruki, choć i słowa po francusku nie umieją przemówić, wielu nosi księgi, choć nie różnią się wcale od głupców. „Siłu-ż dziś słońcy zowie wzrok człowieczy miałki/ gorzej dymu przed Bogiem kurzące zbutniałki?” – narzeka autor Moraliów (Potocki 1915a: 14). Uroda bądź szpetność twarzy może mylić patrzącego, który przywykł piękno wiązać z cnotą a brzydotę z występkiem, bowiem wygląd – „zwierzchna to jest zasłona” (Potocki 1915a: 157), a rozum i prawość nie zawsze chodzą w parze z urodą, czego najlepszym tego przykładem byliEzop i Sokrates (Potocki 1987b: 60-61).

Przyczyny zaćmień i zafałszowań prawdy wielokrotnie punktuje Potocki w swej satyrycznej refleksji. Mogą być one błahe – do takich należą „nastawienia percepcyjne”, kiedy oko zwiedzione oczekiwaniem i nadzieją potrafi rozpoznać w tym, co ujrzy nie rzecz właściwą, a tylko przedmiot swego spodziewania. Opowiada o tym anegdota o żonie, która tak bardzo liczyła, iż mąż przyniesie jej z targu nową, białą koszulę, że gdy ujrzała go z daleka niosącego pod pachą coś białego, natychmiast własną, brudną „ciasnochę” wrzuciła do pieca. Pod pachą męża bieliła się jednak nie koszula, lecz gęś kupiona za cztery grosze (Potocki 1915a: 336). Iluzje, widziadła i strachy mnoży noc, której ciemność wyolbrzymia naturalne ludzkie lęki. Równowaga umysłu wraca dopiero gdy „dzień, co wszytkim rzeczom wraca postać własną, / zaświecił nad tym światem słońca lampę jasną” (Potocki 2003: 33). Dzień otwiera ludzkie oczy (Potocki 2003: 123) nie tylko dosłownie, przez przebudzenie, ale też przez przywrócenie zdolności oceny sytuacji, ostrości widzenia i poznania błędów.

Do najpoważniejszych przyczyn mylnych diagnoz rzeczywistości i ulegania iluzjom należą złe obyczaje i skłonność do grzechów. W kontekście osłabienia zdolności prawidłowej oceny świata charakterystycznym występkiem jest pijaństwo, zaślepiające „leda masłokiem” rozum człowieka i zagradzające doń drogę Boskiemu światłu niczym ziemia, w regularnych odstępach czasu zasłaniająca księżycowi jasność słoneczną (Potocki 1987b: 103-104)}. Diabeł toczy ze swej beczki dla ludzi dwa trunki, z których jeden otwiera im oczy, drugi zaś je zamyka. Pierwszy to rajski „jabłecznik”, uczący Adama wstydzić się swego ciała, drugi to wino, zaciemniające oczy Noego, który w upojeniu – odwrotnie niż Adam – odkrywa swą nagość (Potocki 1987b: 361). Adaptując dla potrzeb refleksji moralnej swoje optyczne obserwacje, Potocki porównuje ludzką podatność na uleganie pokusom zmysłowym do łatwości poddawania się złudzeniu kryształowych zwierciadeł, które mnożą odbicia znajdujących się w ich zasięgu przedmiotów:

Wacław Potocki : [Jako we zwierciedle] Na toż czwarty raz: 222

Widywałem też rznięte, ale oczom nader

Zdradliwe i obłudne, kryształy we flader,

Przez które, choć to będzie jedno tylko, skoro

Pojźry człowiek, obaczy tyle dziesięcioro,

I jeśli siągnie po to, co widział, krom szkiełka,

Nic nie wziąwszy, przyznaje, że wielka omełka.

Mistrzem iluzji jest sam Diabeł – „optyk piekielny”, nakładający ludziom fałszywe okulary, w których zwielokrotnieniu ulega wszystko, co dotyczy ciała, a w pozór wartości stroi się to, co w istocie jest niczym (Potocki 1915b: 223). Za Pawłową myślą o pożądliwości oczu Potocki postrzega spojrzenie jako jeden z kanałów, którymi do serca człowieka wnika grzech. Pożądliwość oczu ma nad sercami ludzkimi większą władzę niż miłosierdzie, czego jaskrawym przykładem jest historia ateńskiej nierządnicy Fryne, która wezwana przed sąd, nie mogąc inaczej bronić przegranej sprawy obnażyła piersi, co wystarczyło, by sędziowie odprawili ją uniewinnioną i z honorami (Potocki 1915b: 88-89). Wszelkie występne ponęty, jakimi karmić się mogą chciwe ludzkie oczy uosabia w młodzieńczej Rozkoszy światowej łużeńskiego poety „Panna Wzrok” – pierwsza dwórka we fraucymerze Rozkoszy cielesnej:

Wacław Potocki : Rozkosz światowa. Rozkosz duchowna: 53-54

Pierwsza stoi za panią, tej równej gładkości

Świat nie ma; ona źrzódłem nierządnej miłości.

Wstyd czoła nigdy nie zna, oczy rozpuściła,

Aby się do sytości gładkich napatrzyła.

Mruga na Kupidyna, a ten jej dogodzi

I w różne serca strzały ogniste zawodzi.

W prawej ręce piastuje zwierciadło gładzone

A w lewej malowidła i farbiczki pstrzone.

Prawdziwą łuską na ludzkich oczach, oślepiającą dotkliwiej niż fizyczna ślepota, są grzechy i skłonność ku nim. „Oślepł świat i grubą mu łuską zaszły oczy,/ bo ich nigdy za grzechy łzami nie omoczy” – oskarża poeta swój wiek i wszystkich, którzy „zdrowi na ciele, zalśnęli na duchu”. Gdy bielmo na oczach jest jeszcze świeże, jeszcze nie zgrubiało, można znaleźć na nie lekarstwo w aptece, ale skaza na oczach świata jest już nazbyt zastarzała i za długo ją zaniedbywano, by można było jeszcze ją usunąć (Potocki 1915b: 23). Najlepszym lekarstwem na łuski i powodowany zazdrością ból oczu jest ewangeliczne błoto z Jezusowej śliny; można je nawet sprawić samemu: „Pluń na ziemię i uczyń myślą twoją błoto” – radzi poeta, wskazując, że „błotem” jest przecież wszystko, co widzą oczy – świat, bogactwo, rozkosz, sława i honory (Potocki 1987b: 118).

Człowiek, kurczowo trzymając się życia, ślepnie na rzeczy Boskie, własne grzechy i sprawy swoich ostatecznych przeznaczeń., bo mgła świeckich „zabaw” przesłania mu widzenie. Na zadaną kwestię – czy grzeszy się bardziej duszą, czy ciałem, poeta odpowiada, że pokusa, której ulega człowiek przypomina wspólną ochotę ślepego i chromego, by zerwać jabłko z drzewa w sadzie. Mogą tego dokonać tylko razem. Ślepe jest ciało, chromy – duch, ale współpracując zgodnie uzupełniają nawzajem własne niedostatki i udaje im się osiągnąć zamierzony cel (Potocki 1987b: 101-102).

Przyczyną, że „ślepy człek na umyśle słońca z świeczką szuka” jest powszechna noc tego świata i ciemność sumienia, które nie pozwalają nam dostrzec Słońca wiecznej prawdy – Boga (Potocki 1698: 37). Zaślepieniem często określa Potocki szczególny upór ludzkiej woli, która chce przeprowadzać – nieraz na przekór przestrogom i oczywistym przeszkodom – własne szalone zamiary (Potocki 2003: 34). Także miłość sprawia, że człowiek najpierw traci wzrok, a potem ślepota pozbawia go rozumu (Potocki 1987a: 290). Oślepiać człowieka, zwłaszcza młodego, może nagła swoboda, wyrwanie się spod kurateli opiekunów, a najlepszy tego przykład mamy w Osmanie, cesarzu tureckim wszczynającym wojnę z Polakami:

Wacław Potocki : Wojna chocimska: 24

Dawne młodych przywary, dawne to są błędy,

Że zdarszy się z opieki, jako ryba z wędy,

Blaskiem nowej swobody zaślepiwszy oczy,

Do swego się zginienia sama młodość toczy.

Światło i ciemność są nie tylko najważniejszymi doznaniami percepcji wzrokowej, ale także podstawową parą opozycyjnych kategorii moralnych i dwoma biegunami ludzkiego doświadczenia sacrum. Oko instynktownie szuka światła i kieruje się ku niemu. Fałszywy blask, który nie tylko oślepia, ale też zwodzi człowieka, to pochodnie, które szatan zapala ludziom, oświetlając im drogę do piekła: „świeci im światem, świeci tym śmiertelnym ciałem”. Prawdziwym zaś słońcem i pochodnią dla duchowego wzroku są Boskie przykazania (Potocki 1915b: 67), zaś prawdziwie miłymi Bogu świecami – cnota i dobre uczynki (Potocki 1987b: 53).

Światło, będące podstawowym impulsem widzialności ukazuje Potocki jako zjawisko niejednorodne. Dysponuje całym szeregiem imion opisujących jego intensywność i aktywność. Odnajdujemy pośród nich blask, jasność, glance, kagańce słoneczne, które migoczą, iskrzą, błyszczą, świecą i goreją. Dynamika i bogactwo tych określeń jawi się jako próba nadążenia języka za zmiennością wrażeń i oddania ich wielopostaciowości. Samo światło słoneczne – „jasnopromienne słońce” (Potocki 1987c: 92) – odmalowywane przez Potockiego szczególnie barwnie w scenach świtu lub zmierzchu, nazywane jest przez szeregi porównań i ukazywane w metaforycznych obrazach jako promienie, ogniste puchy, ogniste warkocze, purpurowe lub ogniste grzywy. Dominantą barwną świtu jest purpura „pościeli” zorzy, róż jutrzenki i bielejący wschód. Połysku barwom tym nadają migotliwe refleksy „Feba”, pędzącego „ogniste […] w szorze iskrzącym bachmaty” oraz lśniąca „Flora” – dopóki jej „z mokrych pereł nie rozbierze Zefir” (Potocki 2003: 74-75).

„Słońce złotopromienne […] zaraża bystrym blaskiem oczy” (Potocki 11911b: 7), a jego droga po nieboskłonie to „cug złotobiodry”. Światło księżyca nazywa poeta „szarym światłem nocnej gwiazdy” (Potocki 2003: 96). Księżyc lśni, odbijając jak kryształ nie swoje światło, lśni także mokra trawa, gdy „łąki wilgotne/ miecą daleko z rosy swe glance stokrotne” (Potocki 1911b: 6), jak czytamy w Tygodniu stworzenia świata. Oko poety biegnie w końcu także ku eschatologicznym blaskom fundamentów Niebieskiej Jerozolimy, z których „każdy się łskni swym glancem na wsze świata strony” (Potocki 1911b: 34).

Wacław Potocki : [Miły gość, co pożytek przyniesie] Na toż drugi raz: 471-472

Potocki jest poetą wyjątkowo wrażliwym na barwy i wszelkie ich subtelne niuanse:

Dwa kolory, zmieszane w jedno, czynią trzeci,

Który swój glanc straciwszy, oczy ludzkie szpeci.

Z białego i z czarnego urobi się szary,

Choć włożysz kryształowe na nos okulary

– ten wywód optyczny stanowi argument w prośbie kierowanej do pijanego gościa, żeby nie szukał przyjęcia w do domu trzeźwego gospodarza, bo rozmowa trzeźwego z pijanym przypominać może najwyżej nieefektowny skutek zmieszania przeciwnych kolorów.

Szczególny wyraz wrażliwość na barwy zyskuje w utworach epickich Potockiego, a związana jest tu dodatkowo z dbałością o unaoczniające walory narracji. Dynamika obrazów poetyckich Wojny chocimskiej oraz ich siła ewokacyjna stawiają ten epos w rzędzie najbardziej reprezentatywnych osiągnięć sensualnej sztuki literackiego baroku. W opisach wojsk pogańskich dominują migotania bieli i lśnienia złota, ich zmienność ukazywana jest w ruchu jako pasmo wrażeń barwnych rejestrowane punktowo – tam gdzie zatrzyma się oko obserwatora i na tym, co silniej się w nim odciśnie. Orzeł herbowy Polaków ma „farby śniegowe” i „jasne puchy” (Potocki 2003: 51), także trup nieprzyjacielski ma „zabielić” pole bitwy (Potocki 2003: 156). Barwy traktowane są przez poetę nie jako stała cecha przedmiotów, identyfikowana przez stosowną nazwę, lecz jako żywy i zmieniający się element zjawisk, dostrzegany w podległej wielorakim uwarunkowaniom percepcji wzrokowej. Kolory pojawiają się u Potockiego jako łuna, iskrzenie, rozbłysk czy nagłe wrażenie widzialności, nieuchwytne jako coś stałego ze względu na swą fragmentaryczność i natłok wrażeń towarzyszących. Poetyckie obrazy w łużeńskich utworach są niezwykle malarskie, szczególnie w opisach bitewnych Wojny chocimskiej, w których żywa zmienność barw staje się jeszcze jednym środkiem ewokującym energię i wspaniałą śmiałość chrześcijańskiego wojska.

Na chwilę przed bitwą widzimy tam świat zakwitający barwistymi proporcami, których biel i czerwień zmieniają się na wietrze w taniec lilii i róż, ponad nimi zaś goreją w słońcu wyostrzone groty złotych kopii. Orły tkane odymają się po chorągwiach, a wielonarodowa i wielobarwna piechota ustawia się wzdłuż brzegów Dniestru „rozlicznych barw kolory prezentując oku,/ jakie słońce w wieczornym maluje obłoku” (Potocki 2003: 145). Okazuje się, że próby nadążenia narratora za wielością i zmiennością wrażeń wzrokowych skutkują czasem po prostu pleonastycznym ich nazywaniem. Obrazy stają się barwną łuną, zatracają stabilność wypełniających je kształtów i przemieniają w świetlistą impresję, dla której najodpowiedniejszą płaszczyzną porównań okazuje się sfera zjawisk kosmicznych:

Wacław Potocki : Wojna chocimska: 132-133

Straszne się bisurmańskich z góry garną roje,

A białe jako gęsi migocą zawoje.

Janczaraga we środku ustrzmiwszy w puch pawi,

Ogniste swoje pułki na czele postawi,

Sam dosiadszy białego arabina grzbieta,

Jako między gwiazdami iskrzy się kometa,

W barwistym złotogłowie pod żórawią wiechą,

Buńczuk na nim z miesiącem, ottomańską cechą.

Wizualizacje Potockiego swoją ewokatywną energię czerpią nierzadko z zestawień kontrastowych, hiperbolizacji, a niekiedy – jak w opisach czarnoskórych osmańskich żołnierzy – zoomorfizacji, w wyniku których zatarciu ulegają osobowe cechy opisywanych postaci, eksponuje się zaś w ich wyglądzie przede wszystkim cechy animalne, nakładające na powierzchowność bohaterów cechy wyglądów dzikich zwierząt:

Wacław Potocki : Wojna chocimska: 135

W tymże obłoku stali Murzyni cudowni,

Jako się błyszczy iskra w opalonej głowni,

Tak i tym z warg napuchłych, z czerniejszej nad szmelce

Paszczeki, bielsze niż śnieg wyglądały kielce.

Tu się w szerokobiałej na wierzchu koszuli,

Po polach Mamalucy przestronych rozsuli,

Jakoby przy łabęciach postawił kto kruki,

A gęste się nad niemi wieszają buńczuki.

„Żółte […] złoto, co weseli serce” (Potocki 1911b: 6) w obrazach Wojny chocimskiej zwykle kojarzone jest z ciepłem, a nawet gorącem i znamionuje często nie tylko wschodni przepych, ale także miękkość i wyobrażoną zniewieściałość pogańskich wojsk, skontrastowane zaś zostaje z szyderstwem żelaznej Bellony – alegorią prawdziwych trudów walki (Potocki 2003: 134). Obrazy złota w poemacie Potockiego niejako rozpłomieniają się i rozżarzają wraz ze intensyfikacją emocji wojennych i nabierają dodatkowych walorów ewokacyjnych, już nie tylko wizualnych: „Świeciły się od złota chorągwie gorące” (Potocki 2003: 134) – czytamy w synestezyjnym opisie tureckich proporców.

Oczy nie tylko patrzą – oczy się sycą. Karmić się mogą obrazami zarówno piękna, jak i grozy, jak mieliśmy tego przykład w cesarzu Osmanie, karzącym śmiercią napominającego go doradcę i sycącym widokiem tej śmierci swe „oczy niewstydliwe” (Potocki 2003: 123). Specyjałami nieznanymi wcześniej oczom Polaka nazywa Potocki frenetyczne widoki egzotycznych słoni, których Turcy używają w bitwie (Potocki 2003: 133).

Zdolność do wywoływania silnego wrażenia widzialności towarzyszy tekstom poety od najwcześniejszego, ariańskiego okresu twórczości i ujawnia się już w pierwocinach literackich – Tygodniu stworzenia świata i alegorycznym dyptyku Rozkosz światowa. Rozkosz duchowna. Zamysł poetyckiej amplifikacji biblijnego opisu stworzenia otwiera przed Potockim nieograniczone właściwie możliwości kreowania „niezmiernej wielkości świata tego” i hojnego zaludniania go obfitością wszystkiego, czemu Bóg rozkazał istnieć (Potocki 1911b: 3). W tych opisach bogactwa i piękna natury ujawnia się dusza szczerego ziemianina, cieszącego się zasobnością i różnorodnością natury. Życie ziemiańskie dostarcza oczom najwięcej przyjemności. Z otaczającej przestrzeni pola, folwarku, wsi i parafii wzrok poety wyciąga treści sycące, które cieszą serce i najpełniej delektują najdoskonalszy ze zmysłów. Poetyzacja sensualnej radości, której źródło stanowi ziemiańska kondycja, stanowi szczególny wyraz afirmacji tego stanu:

Wacław Potocki : Belweder: 334

Cóż oczom piękniejszego może być pozoru,

Gdy sto krów pożytecznych, wracając z ugoru,

Jako więc Bachusowi, słodkim winem grona

Napełniwszy, zdojone przynoszą wymiona?

Wyobraźnia poety, poszukując najbardziej sugestywnych analogii dla oddania przyszłego szczęścia zbawionych, sięga do obrazów nasycenia oczu i wszystkich zmysłów, które dać może tylko „Belweder”, czyli „śliczna perspektywa” i „piękne wejźrenie” ziemiańskiego – łużeńskiego – horyzontu. Takim właśnie „Belwederem”, pełnym wszelkich rozkoszy, weselszym nad wszystko i wolnym od śmierci nazywa poeta Niebo, ku któremu zmierza (Potocki 1987a: 334).

Osobny obszar związany z percepcją wzrokową zajmuje u Potockiego, zwłaszcza w satyrycznej refleksji Ogrodu nieplewionego i Moraliów, kwestia katolickiej czci obrazów świętych, która chyba do końca niepokoiła sumienie wychowanego w arianizmie poety. Oddawanie czci „malowanym ludziom” pachnie zakazanym bałwochwalstwem, czego narrator tych włożonych między fraszki teologizujących dyskursów mocno się obawia, choć posłuszny jest Kościołowi i zgadza się przecież, by święte wizerunki były

Wacław Potocki : Przyczyny oziębłości w nabożeństwie: 335

[…] ku nauce prostym, ku ozdobie

kościelnej, przypomnieniem mędrszym, żeby skruchy

pełne, wszyscy patrząc w nie, podnosili duchy.

Dlatego ich szanować i równo ze zdrowiem

honorować należy;



[…]



Księgą jest i zbawiennym obraz prototypem,

godzien czci; ale dalej nie sięgać dowcipem

Obrazy święte to ozdoba Kościoła i „księga prostych ludzi”, pobudzająca do pokuty i pobożności (Potocki 1987b: 517-518), ale dociekliwy katolik w rozmowie ze swoim biskupem wyraża niepokój, aby wskutek zewnętrznej okazałości nabożeństw, która może być nawet szatańskim podstępem, „ta święta szkoła chrześcijańskiej duszy/ w oczy się nie przeniosła, opuściwszy uszy”. Szatan bowiem to chytry rzemieślnik, który „oczy serc chrześcijańskich łupi”. (Potocki 1987b: 519). Jeśli diabelski zamysł się powiedzie i wierni wpatrywać się będą w „nieme abrysy” „miasto pożytku czyniąc oczom swym wygodę”, wówczas to, co miało być tylko przypomnieniem „w istotę się […] przetworzy” (Potocki 1987b: 519, 521). Prawdziwie wierny chrześcijanin powinien zatem odwracać oczy i serce od „ludzkiej ręki malowania” i wznosić je za przykładem Chrystusa ku mieszkaniu Boga (Potocki 1987b: 521).

Z praw artystycznych malarzy Potocki żartuje w swych fraszkach wielokrotnie (Potocki 1987a: 315). W końcu są to – obok poetów i myśliwych – przysłowiowi łgarze (Potocki 1915b: 135; Potocki 1987a: 409). Ale pośród bohaterów wierszy łużeńskich odnajdujemy także starożytnych mistrzów – Apellesa (Potocki 1915a: 398)oraz Zeuksisa i Parrazjasza (Potocki 1987b: 522), traktowanych z całą powagą, z jaką XVII-wieczny humanizm odnosił się do antycznego dziedzictwa. Słynny pojedynek tych dwóch malarzy wspomina Potocki w kontekście dręczącej sprawy kultu obrazów: ponieważ żaden malarz nie potrafi wyrysować wieczności, wszechmocy, mądrości i dobra razem wziętych, więc lepiej – powiada poeta, gdybyśmy, katolicy, jak Zeuksis domagali się „paść” oczy nasze Boskim obliczem w niebie i wraz z Parrazjaszem malowali zasłonki na wizerunkach, na których ośmielono się Go „figurować […] w ludzkiej podobieństwie twarzy” (Potocki 1987b: 522). Chrześcijanin bowiem nieustannie wzywany jest do przekraczania świadectwa swych zmysłów. Wystarczy wspomnieć Eucharystię, której tajemnica niedostępna jest cielesnemu poznaniu. „Precz oko, precz języku, ustąpcie oboje” – woła narrator Nowego Zaciągu, rozważając wydarzenia Ostatniej Wieczerzy i chcąc przywołać do opamiętania nawet heretyków, kwestionujących katolicki dogmat o transsubstancjacji (Potocki 1698: 15).

Refleksja o percepcji wzrokowej związana jest u Potockiego z pojmowaniem oka jako Potocki 1915b: 218 – zwierciadła – które odbija wszystko, na co człowiek patrzy, każdą „postać rzeczy”, dzięki „grubemu mięsu”, które otacza źrenicę i spełnia takie samo zadanie w procesie widzenia, jak ołowiana warstwa znajdująca się pod szkłem, dzięki której nic przez nie nie „przepada”, lecz wszystko odbija się i trafia do oczu patrzącego. Ten sam mechanizm odpowiada za zarażanie się „złym humorem” przez tego, który przypatruje się cudzym chorym oczom (Potocki 1915b: 218). Dyskurs „lustrzany” staje się także punktem wyjścia antropologicznej i zarazem wanitatywnej refleksji łużeńskiego twórcy, w której zwierciadłem okazuje się sam człowiek, gdyż posiada duszę – subtelne szkło i ciało – ciężki ołów. Nietrwałość tego „złożenia” odsłania śmierć, w momencie której jedna warstwa oddziela się od drugiej – dusza staje się niewidzialna, a ciało kruszy się w grobie. Konsekwencją tej analogii jest zaskakujący wniosek, iż najwymowniejszym zwierciadłem – speculum– ludzkiego życia jest – trup:

Wacław Potocki : Jako we zwierciedle: 219

Przebóg! Kto żywot ludzki uważa rozumnie,

Lepszego mieć zwierciadła, jako trupa w trumnie,

Nikt nie może. Przejźreć się w swoim każe grobie:

Ucz się umierać; co mnie dziś, to jutro tobie.

Motyw lustra to u Potockiego także motyw moralny. Człowiek jest speculum dla drugiego, gdyż wzajemnie od siebie biorą ludzie przykłady tak do dobrego, jak do złego. Jeśli ktoś, będąc powołany do bycia świadkiem cnoty, daje przykład zgorszenia – jak dzieje się to w przypadku wielu księży – okazuje się wówczas fałszywym, krzywym zwierciadłem; jeśli kryje się ze swą cnotą zamiast dawać zachętę do dobrego – jak wielu mnichów – obraca wówczas lustro odbiciem do siebie i nikomu nie czyni pożytku ze swej prawości. Wizerunkiem-speculum dla młodego pokolenia Sarmatów są obrazy przodków i herby, okrywające ściany ich pałaców – jawny wyrzut sumienia dla niecnotliwych potomków, którzy stronią od wstępowania w szlachetne ślady swoich ojców i dziadów ( (Potocki 1987c: 389-390)).

Jako zwierciadło dla Żydów na krzyżu dał się zawiesić Chrystus, odchodząc zaś pozostawił całemu światu dwanaście zwierciadeł – Apostołów, aby świecili Jego nauką. Skoro i te szkła potłucze śmierć, coraz to nowe osadza Zbawiciel w te same ramy Ewangelii świętej, zapewniając nieprzerwaną ciągłość swojemu Kościołowi (Potocki 1915b: 221-222). Ostatecznie dla każdego jego własnym zwierciadłem jest sumienie, ale ono rzadko kiedy bywa szczere, najczęściej obłudnie zniekształca wszystkie obrazy:

Wacław Potocki : [Jako we zwierciedle] Na toż drugi raz: 220-221

Sumnienie swoje każdy niech ma za zwierciadło,

Niech w nim przegląda, jeśli w sercu mu nie zbladło,



[…]



Różnej formy zwierciadła w kramach: jedne krzywe,

Drugie pochlebne, trzecie będą też prawdziwe,

Ale te barzo rzadkie. Najwięcej pochlebnych.

Bo choć ma pełne serce grzechów człek haniebnych,

Nie widząc ich do siebie, tak go zbałamuci

I tak zbłaźni zwierciadło, że ich nie porzuci.

Nie widzi, w oczu Boskich i w ludzkich, że co go

Szpeci, szkaradzi, to mu pięknie, to chędogo.

Diabeł, piekielny hutnik, i leje, i gładzi

Takie szkła, że nimi świat omami, że zdradzi.

W Ogrodzie nieplewionym różne ułomności ludzkie stają się przedmiotem żartów – swoje miejsce mają w nich także jednoocy i ślepi. Za Marcjalisem stwierdza Potocki, że żywi niechęć wobec jednookich zupełnie bez powodu – przecież to nie oni są winni, iż w naturalny sposób odstręczają od siebie, lecz sama natura (Potocki 1987b: 108). Znajdujemy pośród fraszek anegdotę o pozbawionym jednego oka jegomościu, chcącym kupić okulary o jednym szkle, który zostaje ośmieszony przez bezwstydną staruchę (Potocki 1987b: 235). Żartuje poeta z ślepego na jedno oko plebana, który ogłaszając cuda dokonujące się przed obrazem w jego parafii póty nie będzie wiarygodny, póki sam cudownie nie odzyska brakującego oka (Potocki 1987b: 274); w końcu ostrzy swój dowcip zastanawiając się, czym też jednooki może Boga oglądać w niebie, jeśli nie mając już lewego, według zalecenia Ewangelii wyłupi sobie jeszcze oko prawe (Potocki 1987b: 51-52).

Wrażliwość na bodźce zmysłowe – w tym także wzrokowe – tłumi ludzka starość, ale spośród wszystkich zmysłów wzrok ma ten przywilej, że nadwątlony można wspomagać wynalazkiem ludzkiego dowcipu – okularami. One także, jako złudne w gruncie rzeczy lekarstwo na słabnące z wiekiem oczy, bywają w poezji Potockiego przedmiotem żartów. Oto stary doktor ku niezadowoleniu swej żony przyprowadza z targu mocno przepłacone prosię, przez powiększające szkła okularów zobaczył je bowiem jako sporego wieprza. Żona znajduje adekwatny sposób odpłaty za niefortunny zakup – wydziela mężowi do obiadu nadto skromną porcję słoniny, dokładając jednak obok talerza wyjęte z puzderka okulary, by „szperka” nabrała słusznych rozmiarów (Potocki, 1987a: 244). Sam poeta portretuje siebie, owładniętego gorączką zakupów pośród wypełnionych rozlicznymi towarami krakowskich kramów, kupującego nożyki i „nożenki” stołowe, karty, pończoszki, rzymskie rękawiczki i mnóstwo innych, coraz bardziej zbędnych przedmiotów, z których wszystkie nagle wydały się potrzebne, choć oszołomiony szlachcic chciał nabyć jedynie okulary wraz z puzderkiem. (Potocki 1987b: 95-96). Tylko zazdrośnicy – w każdym wieku – nie potrzebują tego arcyużytecznego wynalazku, w ich oczach bowiem wszystko co widzą u bliźnich i tak wyolbrzymione jest przez zawiść (Potocki 1987b: 118).

Będąc tak wielką wygodą dla nadwyrężonego wiekiem wzroku, okulary nie leczą jednak starości, zasnuwającej oczy przykrą mgłą. A i stary poeta też ich nie potrzebuje – śmierć już wcześniej zdążyła zabrać mu wszystko „co było oczom do kochania” (Potocki 1987b: 360-361). Sam czas przykrywa ziemią wszystko, co oczy ludzkie widzą, a perspektywa schyłku życia odmienia wartościowanie świata:

Wacław Potocki : Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Na zaćmienie oczu w starości: 361

Czymże, kto tu duchownie patrzy, nie cieleśnie,

Cieszyć oko? Wszytko grzech, wszytko jako we śnie,

Jako bańka na wodzie; w jednym wszytko mgnieniu,

Nie ma się o co oprzeć, podlega zginieniu.

Śmierć – i jedynie ona – przynosi radykalne wyzwolenie od cieni, iluzji i świeckiej maskarady, gdyż budząc człowieka ze snu przeciera mu oczy, ostatecznie oddzielając prawdę od pozorów, obnażając marność z jej złudnych kamuflaży i demaskując omyłki powierzchownych ludzkich sądów:


Wacław Potocki : Nie każdy zagra, co nadyma dudy: 183-184

Wszytko to cienie, wszytko pozwierzchowne znaki:

Zgniną te, wtenczas się da widzieć, kto był jaki.

[…]

To sądzą, co po wierzchu ludzkie widzą oczy;

Ale śmierć te maszkary wszytkie pozewłoczy.

Siłaż rzeczy w powszechne ciała zmartwychwstanie

Inaczej się nad ludzkie pokaże mniemanie.

Źródła

Źródła

  • Potocki Wacław, „Fraszki” (powst. II poł. XVII w.), [w:] tegoż, „Dzieła”, t. 1, oprac. Leszek Kukulski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987a.
  • Potocki Wacław, „Moralia” (powst. II poł. XVII w.), oprac. Tadeusz Grabowski, Jan Łoś, t. 1, Wydawnictwa Akademii Umiejętności w Krakowie, Kraków 1915a.
  • Potocki Wacław, „Moralia” (powst. II poł. XVII w.), oprac. Tadeusz Grabowski, Jan Łoś, t. 2, Wydawnictwa Akademii Umiejętności w Krakowie, Kraków 1915b.
  • Potocki Wacław, „Ogród nieplewiony” (1907, powst. II poł. XVII w.), [w:] tegoż, „Dzieła”, t. 2-3, oprac. Leszek Kukulski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987b.
  • Potocki Wacław, „Poczet herbów” (powst. II poł. XVII w.), cyt. za: Potocki Wacław, „Dzieła”, t. 3, oprac. Leszek Kukulski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987c.
  • Potocki Wacław, „Rozkosz światowa. Rozkosz duchowna” (powst. I poł. XVII w.), [w:] Jakub Teodor Trembecki, „Wirydarz poetycki”, t. 2, oprac. Aleksander Brűckner, Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej, Lwów 1911b.
  • Potocki Wacław, „Tydzień stworzenia świata” (powst. I poł. XVII w.), [w:] Jakub Teodor Trembecki, „Wirydarz poetycki”, t. 2, oprac. Aleksander Brűckner, Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej, Lwów 1911b.
  • Potocki Wacław, „Wojna chocimska” (1850, powst. II poł. XVII w.), oprac. Aleksander Brűckner, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2003.

Analizowane i przywoływane w tekście utwory

  • Potocki Wacław, „Fraszki” (powst. II poł. XVII w.), cyt. za: Potocki Wacław, „Dzieła”, t. 1, oprac. Leszek Kukulski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987a (lista cytowanych utworów: („Abrys miłości”, cytat na s. 290; „Belweder”, cytat na s. 334; „Comparatio”, cytat na s. 409; „Na okulary”, cytat na s. 244; „Poetom i malarzom wolno wszytko”, cytat na s. 315).
  • Potocki Wacław, „Moralia” (powst. II poł. XVII w.), oprac. Tadeusz. Grabowski, Jan. Łoś, t. 1, Wydawnictwa Akademii Umiejętności w Krakowie, Kraków 1915a (lista cytowanych utworów: „[Co byśmy radzi widzieli, prędko wierzymy] Na toż drugi raz”, cytat na s. 336; „Dymem wszytko pod słońcem”, cytat na s. 14; „Jako we zwierciedle”, cytat na s. 218; „Mów, żeby cię widziano”, cytat na s. 157; „Nie każdy zagra, co nadyma dudy”, cytat na s. 183-184; „[Po ujęciu broni znać szermierza] Na toż drugi raz”, cytat na s. 397; „Rozwiązana miotła”, cytat na s. 133; „W nocy tańcować bez świece”, cytat na s. 398).
  • Potocki Wacław, „Moralia” (powst. II poł. XVII w.), oprac. Tadeusz. Grabowski, Jan. Łoś, t. 2, Wydawnictwa Akademii Umiejętności w Krakowie, Kraków 1915b, (lista cytowanych utworów: „Boga naśladuj”, cytat na s. 67; „Jako we zwierciedle”, cytaty na s. 218-219; „[Jako we zwierciedle] Na toż drugi raz, cytaty na s. 220-221; „[Jako we zwierciedle] Na toż trzeci raz”, cytaty na s. 221-222; „[Jako we zwierciedle] Na toż czwarty raz”, cytaty na s. 222-223, „[Miły gość, co pożytek przyniesie] Na toż drugi raz”, cytat na s. 471-472; „[Siła kłamaja poeci] Na toż drugi raz”, cytat na, s. 135; „Stara ślepota”, cytat na s. 23; „W oczu wstyd”, cytat na s. 12; „[W nocy rada] Na toż siódmy raz”, cytat na s. 88-89).
  • Potocki Wacław, „Ogród nieplewiony” (1907, powst. II poł. XVII w.), cyt. za: Potocki Wacław, „Dzieła”, t. 2-3, oprac. Leszek Kukulski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987b (lista cytowanych utworów z tomu 2: „Co oko obaczy, ręka zapłaci”, cytat na s. 95-96; „Czym więcej człowiek grzeszy, czy duszą, czy ciałem”, cytat na s. 101-102; „Do jednookiego”, cytat na s. 51-52; „Dyskurs o obraziech świętych bożych”, cytaty na s.517-519, 521-522; „Gratior est pulchro veniens e corpore virtus”, cytat na s. 16; „Lepsza jedna świeca za żywota niż kopa po śmierci”, cytat na s. 53; „Na dowód nowego cudu”, cytat na s. 274; „Nie zawsze rozum z urodą”, cytat na s. 60-61; „O jednookim”, cytat na s. 235; „Pijaństwo”, cytat na s. 103-104; „Przed zazdrością w niebie nie być ”, cytat na s. 117; „[Przed zazdrością w niebie nie być ] Na toż czwarty raz ”, cytat na s.118; „Przyczyny oziębłości w nabożeństwie”, cytat na s. 335; „Słońca i złota sympatia”, cytat na s. 92; „Z Marcjalisa”, cytat na s. 108) lista cytowanych utworów z tomu 3: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal ”: 361; „Jabłecznik i wino”, cytat na s. 361).
  • Potocki Wacław, „Poczet herbów” (1696, powst. II poł. XVII w.), cyt. za: Potocki Wacław, „Dzieła”, t. 3, oprac. Leszek Kukulski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987c, (cytowany utwór: „Orzeł Prometeuszów”, cytat na s. 389-390).
  • Potocki Wacław, „Rozkosz światowa” (powst. I poł. XVII w.), cyt. za: Jakub Teodor Trembecki, „Wirydarz poetycki”, t. 2, oprac. Aleksander Brűckner, Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej, Lwów 1911a, cytaty na s. 53-54.
  • Potocki Wacław, „Tydzień stworzenia świata” (powst. I poł. XVII w.), [w:] Jakub Teodor Trembecki, „Wirydarz poetycki”, t. 2, oprac. Aleksander Brűckner, Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej, Lwów 1911b, cytaty na s. 3, 6-7, 34.
  • Potocki Wacław, „Wojna chocimska” (1850, powst. II poł. XVII w.), oprac. Aleksander Brűckner, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2003, cytat na s. 24, 33-34, 51, 74-76, 79, 96, 123, 132-135, 145, 156.

Opracowania

  • Backvis Claude, „Panorama poezji polskiej okresu baroku”, pod red. Aliny Nowickiej-Jeżowej i Romana Krzywego, t. 1-2, Wydawnictwo Optima JG, Warszawa 2003.
  • Backvis Claude, „Szczególna próbka historycznego eposu: „Wojna chocimska” Wacława Potockiego (1670)”, przeł. Elżbieta Radziwiłłowa, [w:] tegoż, „Szkice o kulturze staropolskiej”, oprac. Andrzej Biernacki, Wydawnictwo PIW, Warszawa 1975.
  • Brückner Aleksander, „ Spuścizna rękopiśmienna po Wacławie Potockim”, t. 1-2, Nakład Akademii Umiejętności, Kraków 1898-1899.
  • Cieszyńska Beata, „Okna duszy. Pięć zmysłów w literaturze barokowej”, Wydawnictwo Point, Bydgoszcz 2006.
  • Czechowicz Agnieszka, „Różność w rzeczach. O wyobraźni pisarskiej Wacława Potockiego”, Instytut Badań Literackich, Warszawa 2008.
  • Hanusiewicz Mirosława, „O »człowieku cielesnym« w poezji religijnej Wacława Potockiego”, [w:] „Religijność literatury polskiego baroku”, pod red. Czesława Hernasa, Mirosławy Hanusiewicz, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1995.
  • Hanusiewicz Mirosława, „Święte i zmysłowe w poezji religijnej polskiego baroku”, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1998.
  • Korniłłowicz Norbert, „Motywy wizualne w romansie »Syloret« Wacława Potockiego”, „Barok” 1997, nr 2.
  • Korniłłowicz Norbert, „Zoologia fantastyczna w „Tygodniu stworzenia świata” Wacława Potockiego”, „Pamiętnik Literacki” 2002, z. 3.
  • Nowicka-Jeżowa Alina, „»Inwentarz podgórskich majętności«”, czyli wiersze Wacława Potockiego o kondycji ziemiańskiej”, „Roczniki Humanistyczne KUL” 2001, z. 1.
  • Prejs Marek, „Interpretacja cyklu „Pieśni albo Treny od wiosny, lata, jesieni, zimy. Wobec tradycji czarnoleskiej”, „Roczniki Humanistyczne” 2001, z. 1.
  • Rowińska-Szczepaniak Maria, „Z innej perspektywy. Hieronima Morsztyna i Wacława Potockiego udział w sporze o wartości”, „Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu” Filologia Polska, XXIX, 1991.
  • Szczęsny Stanisław, „»Ogród« Wacława Potockiego. Epicka całość, malowidło świata, „Ogród. Kwartalnik” 1992, nr 1.
  • Szczukowski Ireneusz, „»Wszyscy między śmiercią a żywotem wiszą«. Jeszcze raz o »człowieku cielesnym« Wacława Potockiego”, „Ogród. Kwartalnik” 2003, nr 3-4.
  • Torój Elżbieta, „Rola pejzażu w »Wojnie chocimskiej« Wacława Potockiego, [w:] „Potocki (1621-1696). Materiały z konferencji naukowej w 300-lecie śmierci poety Kraków, 4-7 listopada 1996”, pod red. Wacława Waleckiego, Wydawnictwo Naukowe DWN, Kraków 1998.
  • Wiśniewska Halina, „Wartościowanie Turków w »Wojnie chocimskiej« Wacława Potockiego, „Przegląd Humanistyczny” 1997, nr 1.

Artykuły powiązane