Zapach i odór. Woń w kulturze

Bezpośrednie połączenie analizatora gnostycznego z systemem receptorycznym zapachów powoduje, że procesy umysłowe są opóźnione w stosunku do percepcji w sensie fizycznym. Wobec tego świat odbierany przez zmysł powonienia jest bardzo wyrazisty, choć trudny do bezpośredniego symbolizowania w postaci znaków językowych; jest łatwo uchwytny sensorycznie, ale trudny do werbalizacji. „Będąc ofiarą swej własnej ulotności, wrażenie to nie umie przyciągnąć myśli. Ostrość powonienia rozwija się w stosunku odwrotnym do inteligencji” (Corbin 1998: 11). Wynikiem takiego stanu rzeczy jest bezpośrednie kojarzenie zjawisk świata zewnętrznego z odpowiednią wonią. Nędza zatem kojarzy się z brudem i smrodem (por. brud, smród i ubóstwo) dobrobyt z zapachami przyjemnymi. To, co dobre, piękne i czyste, pachnie; to co złe, brzydkie, brudne, cuchnie. Na tej zasadzie w polu brudu, nędzy i zła sytuuje się na przykład rynsztok, który cuchnie i dosłownie i w przenośni, por. cuchnący rynsztok, rynsztokowe słownictwo, zdechnąć w rynsztoku, nurzać się w rynsztoku.

W Warszawie sieć kanalizacyjną zbudowano w drugiej połowie XIX wieku, problem jednak stanowiło oczyszczanie miasta. Wokulski napotkał „na kilkumorgowej przestrzeni (…) pagórek najobrzydliwszych śmieci, cuchnących, nieomal ruszających się pod słońcem, a o kilkadziesiąt kroków dalej leżały zbiorniki wody, którą piła Warszawa” (Prus 1949: 90).

W tej samej powieści opis Paryża pozbawiony jest jakichkolwiek negatywnych skojarzeń zapachowych, wręcz przeciwnie, pojawiają się w nim kępy drzew, wodotryski, aleje, ogrody, co raczej sprawia wrażenie świeżości. Ma to oczywiście swoje kulturowe, a dokładniej mówiąc, artystyczne i ideowe uwarunkowania, bo w rzeczywistości w tym samym mniej więcej czasie w Paryżu: „.[…] w niektórych dzielnicach ciągle wylewa się fekalia wprost na jezdnię, dzieci załatwiają się na chodniku, opróżniane szamba roznoszą fetor w dzień i w nocy […]; wokół przystanków omnibusów powstają kloaki (Corbin 1998: 284).

Wcześniej było jeszcze gorzej, o czym pisał np. Louis Sébastien Mercier:

Alain Corbin : We władzy wstrętu: 74

Jeśli mnie kto spyta, jak można żyć w owym brudnym siedlisku wszelkiego występku i nagromadzonych nieszczęść oddychając powietrzem zatrutym tysiącem zgniłych wyziewów, pośród rzeźni, cmentarzy, szpitali, rynsztoków, potoków uryny i stosów odchodów, warsztatów farbiarzy, garbarzy, rymarzy; wśród nieustannego dymu, jaki daje cała ta niewiarygodna ilość drewna i węgla; wśród arsenowych, siarczanych i smolistych cząsteczek, które bez przerwy uchodzą z pracowni, gdzie poddaje się mękom miedź i inne metale; jeśli mnie kto spyta, jak można żyć w owej otchłani, której ciężkie i smrodliwe powietrze jest tak gęste, że widać i czuć tę atmosferę na ponad trzy mile wokół – powietrze , co nie może swobodnie krążyć, a kręci się jeno w kółko w labiryncie domów; i wreszcie, jak to się dzieje, że człowiek z własnej woli gnije w tych więzieniach, niepomny tego, że gdyby uwolnił zwierzęta, które przysposobił do jarzma, ujrzałby, jak wiedzione samym instynktem uciekają w pośpiechu, by szukać na polach powietrza, zieleni, swobodnych obszarów, przepojonych wonią kwiatów – odpowiem na to wszystko, że przyzwyczajenie oswaja paryżan z wilgotnym oparem, szkodliwym wyziewem i cuchnącym błotem.

Zapachy wyraźnie kontrastują z wizualnym pięknem architektury, co najwyraźniej da się przedstawić na przykładzie pałacu wersalskiego:

Alain Corbin : We władzy wstrętu: 38

W Wersalu kloaki sąsiadują z pałacem. Zapachy w parku, w ogrodach, nawet w pałacu przyprawiają o mdłości. Przejścia miedzy budynkami, dziedzińce, skrzydła pałacu, korytarze są pełne uryny i fekaliów; pod samymi oknami skrzydła ministrów rzeźnik każdego ranka skrwawia i opala swoje wieprze; aleja Saint-Cloud jest pokryta zastałą wodą i zdechłymi kotami…; w wielkiej galerii można znaleźć łajno bydląt; smród sięga aż do drzwi sypialni królewskiej.

W tej sytuacji nie dziwią próby naukowej klasyfikacji smrodu kloacznego „…od zapachu świeżych odchodów, przez zapach ustępu, zapach wyrzucany przez otwory kloaczne, do zapachu opróżnianych dołów” (Corbin 1998: 40).

Dopiero wiek XX przynosi w Europie stopniową dezodoryzację przestrzeni miejskiej, co widać na przykład w takiej wyidealizowanej, jak się wydaje, relacji:

Edward Hall : Ukryty wymiar: 69-70

W czasie II wojny światowej sam widziałem we Francji, jak zapach francuskiego chleba, świeżo wyjętego z pieca o czwartej rano, unoszący się z piekarni, zmusił pędzącego jeepa do zahamowania z piskiem opon. (…). W typowym mieście francuskim czuje się zapach kawy, przypraw, jarzyn, świeżo oskubanego drobiu, czystej bielizny i charakterystyczną woń ulicznych kafejek. Zapachy takie zapewniają życiu sens: zmienność ich i przenikanie się nie tylko pozwalają na lokalizację przestrzenną, lecz również dodają codzienności uroku.

Przestrzeń miejską próbowano dezodoryzować już dużo wcześniej. Pod koniec XVIII stulecia we Francji:

Georges Vigarello : Czystość i brud: 157

[…] powstają projekty reform, mających spowodować większą cyrkulację i wymianę powietrza, aby zatrzeć działanie źródeł zgnilizny. Bardziej niż czegokolwiek innego należy unikać stojącego powietrza: trzeba przenieść cmentarze, wprowadzić reformy zmierzające do zmiany sposobu budowy i lokalizacji szpitalu, zwiększyć środki ostrożności mające zapobiec gromadzeniu się odpadków.

Alain Corbin : We władzy wstrętu: 289

Utrzymujący się „odór Paryża” dowodzi jednak, że praktyki władz miejskich ewoluują bardzo wolno. Aż do lat poprzedzających pierwszą wojnę światową i pomimo tego, że wprowadzenie kanalizacji uchwalono w roku 1889 (…) stolica nadal cuchnie.

W naszych warunkach dezodoryzacja dokonała się dopiero w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Jeszcze w 2001 r. w artykule „Smród nasz powszedni” w „Polityce” pisano:

W Polsce smród to zjawisko równie powszechne jak wstydliwe. Eufemistycznie określane jako „przykra woń”, „brzydkie zapachy” czy „zepsute powietrze”. Na co dzień psują nam powietrze zakłady przetwórstwa mięsa, ryb i utylizacyjne, fermy, lakiernie, papiernie, kipiące szamba, wysypiska, źle zaprojektowane oczyszczalnie ścieków, publiczne ustępy (Wojciech Markiewicz, Krzysztof Myjkowski 2001: 3).

We frazeologizmie brud, smród i ubóstwo znajdujemy zestawienie nieczystości i nieprzyjemnej woni z biedą. Ma to swoje historyczne i społeczne uzasadnienie:

Alain Corbin : We władzy wstrętu: 191 i 196

Dla bogacza – powietrze, światło, odsłonięty horyzont, rezerwat ogrodu; dla biednego – przestrzeń zamknięta, mroczna, niskie stropy, zatęchła atmosfera, zastój fetoru.
Wchodzenie do śmierdzącej siedziby biedaka to prawie eksploracja nieznanych podziemi (…). W (…) mieszkaniu panuje zatłoczenie, bezład sprzętów, brudnej bielizny i naczyń. Pośród tego bałaganu „gnije” biedak często w towarzystwie zwierząt…

Zarówno Vigarello, jak i Corbin łączą smród z nieczystością pomieszczeń i ciał.

Georges Vigarello : Czystość i brud: 156-157

Nie są to jednak miejsca czy ciała szlachetnie urodzonych i mieszczan. Miejscami podejrzanymi są przede wszystkim te, w których gromadzą się biedacy, a ciałami – te, które nie zawsze są ochraniane bielizną. Chodzi o pospólstwo.

Brud i nieprzyjemne wonie są jednocześnie kojarzone z brakiem moralności:

Georges Vigarello : Czystość i brud: 206

Odór i pot stanowią jedność z podejrzaną moralnością (…). Nędza, która niepokoi, odziana w łachmany i zarobaczona – oznacza zawsze wykroczenie poza granice prawa oraz co najmniej utajoną przestępczość.

Dlatego ważna staje się czystość, zwłaszcza czystość biedaka, która ma się stać świadectwem jego moralności (Vigarello 1998: 2002). Stopniowe upowszechnianie środków czystości (mydła przede wszystkim), przemysłowe wytwarzanie wszelkiego rodzaju produktów perfumeryjnych miałyby powodować wzrost moralności (Vigarello 1998: 202-204).

Z odorem brudu kontrastuje więc woń czystości: „swoisty zapach, który nie tyle pochodzi od przedmiotów czystych, ile im się udziela, zostaje wyabstrahowany jako zapach czystości” (Pisarkowa 1972: 338). Tak więc w języku polskim wyodrębniają się: zapach bielizny, zapach świeżej bielizny, zapach pościeli, prześcieradeł itp.

Na górce pachniało teraz […] świeżą bielizną, prześcieradłami […] (Iwaszkiewicz 1995: 27)

[…] męczył go zapach świeżo upranych prześcieradeł i słomą napchanych sienników. (Iwaszkiewicz 1995: 23).

Zgodnie z przytoczonym wyżej stwierdzeniem Krystyny Pisarkowej nawet wońobiektywnie nieprzyjemna w zestawieniu z pojęciem czystości nabiera cech pozytywnych: „Trysnęła krew. […] W izbie pachniało coraz mocniej, czystą jak wiosenne światło tryskające zza obłoków, koźlą posoką.” (Nowak 1977: 47).

O ile triada „brud, smród i ubóstwo” ma swoje uzasadnienie historyczne i społeczne, o tyle nie da się bez wielu zastrzeżeń zestawiać takich pojęć, jak czystość, zapach (przyjemny) i bogactwo, o czym świadczy chociażby przytoczony wyżej fragment opisu pałacu wersalskiego. Corbin pisze także, że „[…] zanim zatriumfują teorie pasteurowskie, strategia dezodoryzacji obejmuje głównie przestrzeń publiczną, wspólnie użytkowane części zaniedbanych budynków i mieszkanie bogacza (Corbin 1998: 269).

Jak widać, mieszkanie bogacza, też w swoim czasie należało dezodoryzować.

Alain Corbin : We władzy wstrętu: 292

Z dala od zapachów ludu – należy wywietrzyć po dłuższym pobycie służącej, odwiedzinach chłopki czy delegacji robotników – mieszczaństwo przystępuje, acz niezręcznie, do odświeżania oddechu domu. Ustępy, kuchnia, pokój toaletowy przestaną stopniowo rozsiewać swoje natarczywe wonie.

Stopniowo przestrzeń prywatna izoluje się zapachowo od publicznej, w której jak powiedziano wyżej, w naszych warunkach jeszcze na początku XXI wieku wcale nie brak woni nieprzyjemnych. Tak więc w utworach literackich (i nie tylko tam) wyróżniają się wonie domu pachnącego na przykład „…świeżą pastą do podłóg, chłodem, żywicą płonących w piecach polan” (Szczepański 1983: 165). W czasopiśmie „Twój Styl” (2003, nr 3) pojawiają się takie nazwy woni domu, jak np.: zapach pastowanych podług, skóry, wosku, choinki, drewna w kominku, świeczek, a większości dom kojarzy się z zapachami kuchennymi, a w szczególności ciasta.

Zapachy kuchenne to do pewnego stopnia sfrazeologizowane połączenie pojęciowe, na które składają się między innymi: woń potraw, zapach mięsa (pieczonego i gotowanego), zapach przypraw:

Tadeusz Nowak : Diabły. Dwunastu: 86

Zapach bzu mieszał się z zapachem gotowanego mięsa. Pociągając nosem rozróżniłam zapach bobkowych liści, angielskiego ziela, pieprzu i imbiru. Weszłam w tę smugę zapachu sączącego się przez uchylone drzwi prowadzące do sieni.

Wyróżniają się w przytoczonym tekście zapachy korzenne. Nawiasem mówiąc przymiotnik korzenny, to przykład jednej z nielicznych w polszczyźnie ujęzykowionych nazw woni.

Zapachy kuchenne bywają wykorzystywane jako środki do budowania nastroju domu rodzinnego, jednak teksty, w których są one wykorzystywane, nie są zbyt liczne. Pewnie dlatego w opracowaniach naukowych wśród cech domu „prawdziwego” nie ma zapachu, który odnosi się raczej do domowej atmosfery: ciepłej, spokojnej, miłej swobodnej, serdecznej, którą cechuje radość, zrozumienie, zapach szarlotki i kawy (Bartmiński 1997: 16-17). Jednak stereotyp domu nie zawiera w naszej kulturze odniesień olfaktorycznych, co uwidoczniają między innymi badania relacjonowane w tomie Dom w języku i kulturze (Sawicka 1997).

Ogólnie rzecz ujmując, można mówić o opozycji przestrzeń publiczna (w szczególności miasto) – przestrzeń prywatna (w szczególności dom rodzinny). Pierwsza z nich nasycona jest zapachami nieprzyjemnymi, czasami odrażającymi, druga zaś bywa z reguły opisywana przez pozytywne skojarzenia zapachowe. Jest to, jak można przypuszczać, do pewnego stopnia związane ze zjawiskiem paseizmu – przeszłość we wspomnieniach jawi się z reguły jako coś wyidealizowanego, a więc pachnącego, w szczególności jeśli jest to przeszłość związana z domem rodzinnym.

Zapach w naszej kulturze konotuje wartości pozytywne, smród – negatywne. Wonności to w języku polskim między innymi‘drogie substancje zapachowe’. Takie substancje (mirę i kadzidło) podarowali Jezusowi trzej mędrcy. Wonny dym kadzidła symbolizujący w religii pobożność, moralność i cnotę jest najprawdopodobniej pozostałością po starych obrzędach składania ofiar całopalnych:

Biblia : Księga Liczb: 15, 3

i złożycie Panu ofiarę spalaną z cielców lub owiec: całopalenie lub ofiarę dla wypełnienia ślubu, bądź też jako ofiarę dobrowolną, bądź podczas waszych uroczystości, aby zgotować miłą woń dla Pana.

Jest to woń oczyszczająca i ozdabiająca, podnosząca na duchu, będąca jednocześnie symbolem uwielbienia Boga:

Biblia : Księga Psalmów: 141, 2

Niech moja modlitwa będzie stale przed Tobą jak kadzidło.

Woń dymu w wielu kulturach ma działanie oczyszczające, co wywodzi się z prozaicznej czynności neutralizowania zapachów nieprzyjemnych, w tym odoru rozkładającego się ciała. Dym bywa jednak także symbolem zniszczenia i męki:

Biblia : Apokalipsa św. Jana: 14, 11

A dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi i nie mają spoczynku we dnie i w nocy czciciele Bestii i jej obrazu.

Mirra należała kiedyś do najcenniejszych kosmetyków, miała też właściwości lecznicze, znieczulające i konserwujące. Ponieważ przed ukrzyżowaniem podano Chrystusowi wino zaprawione mirrą, którego ten jednak nie przyjął (Mk 15, 23), stanowi ona symbol cierpienia i umartwień, chroni też duszę przed rozkładem.

Symbolika woni jest w Biblii rozbudowana, przesycona jest na przykład zapachem Pieśń nad pieśniami, np.:

Biblia : Pieśń nad pieśniami: 1, 3

Woń twych pachnideł słodka,
olejek rozlany – imię twe,
dlatego miłują cię dziewczęta

Biblia : Pieśń nad pieśniami: 4, 6

Nim wiatr wieczorny powieje
i znikną cienie,
pójdę ku górze mirry,
ku pagórkowi kadzidła.

Przyjemna, miła woń to w religii chrześcijańskiej symbol łączności sił nadprzyrodzonych ze światem materialnym, ziemskim. W akcie chrztu dokonuje się symboliczne otwarcie na woń Bożej słodyczy (Forstner 1990: 215); tajemnicę wcielenia symbolizuje zapach nardu:

Dorothea Forstner : Świat symboliki chrześcijańskiej: 224

Gdy Słowo Przedwieczne w tajemnicy wcielenia zespoliło się z ludzkością, łono Jego Matki-Dziewicy stało się jakby miejscem Jego spoczynku. Z Niej, Łaski Pełnej rozlewała się, dzięki temu najściślejszemu zjednoczeniu z „Synem Najwyższego” woń nardu Jego ukrytego Bóstwa i woń Jej najgłębszej pokory…

Biblijna symbolika to jednak właściwie symbolika woni przyjemnych. W średniowieczu uzupełniono ją woniami nieprzyjemnymi. Powstała w ten sposób swoista symetria: dobro – zapach przyjemny, zło – zapach nieprzyjemny, rozbudowała się „teologia zapachów” nadbudowana na biblijnych symbolach olfaktorycznych (Adamska 1996). Pachnie więc ciało Chrystusa, kilkakrotnie za życia i po śmierci namaszczane wonnościami:

Biblia : Ewangelia według św. Łukasza: 7, 36-38

Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.

Biblia : Ewangelia według św. Jana: 19, 39-40

Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania.

Według legendy krzyż Chrystusowy miał być zrobiony z wonnych drzew cyprysu, palmy i cedru, a może nawet ze wspaniale pachnącego biblijnego drzewa życia.

Bardzo wyraźna jest symbolika woni w „II Liście do Koryntian” św. Pawła, na którym zbudowano średniowieczny system „wartości zapachowych”, gdzie także zmysł węchu otrzymuje znaczenie symboliczne (Adamska 1996: 32-33):

Biblia : 2 List do Koryntian: 2, 14-16

Lecz Bogu niech będą dzięki za to, że pozwala nam zawsze zwyciężać w Chrystusie i roznosić po wszystkich miejscach woń Jego poznania. Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością Chrystusa zarówno dla tych, którzy dostępują zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie; dla jednych jest to zapach śmiercionośny – na śmierć, dla drugich zapach ożywiający – na życie.

Zapach staje się stopniowo atrybutem świętości. Cudowny zapach pojawia się obok cudownej światłości. Dzieje się to wbrew prawom natury. Ciało świętego wbrew tym prawom nie rozkłada się i nie wydziela trupiego odoru, lecz zaczyna cudownie pachnieć, co jest przejawem cudu świadczącego o nieziemskich cechach świętego. Cudowna woń wydobywała się nawet z grobu św. Jadwigi. Pachniała po śmierci błogosławiona Salomea, z której relikwii wypływał pachnący olej o leczniczych właściwościach. Wspaniały zapach, który pojawiał się nie tylko w miejscu jej śmierci, wydzielała w chwili śmierci św. Kinga. Cudowny zapach wydobywał się z grobu płockiego biskupa Wernera, który zginął śmiercią męczeńską. Wspaniałą woń wydzielały relikwie krakowskiego biskupa Prędoty, cudowny zapach otaczał też ojca Pio. Najwspanialsza jest jednak woń Maryi.

Woń świętości to także pojęcie metaforyczne: „…czuliśmy unosząca się woń świętości, a Lud Boży na różne sposoby okazywał swoją cześć dla Jana Pawła II…” mówił w kazaniu papież Benedykt XVI.

Nawiasem mówiąc z okazji 60 rocznicy święceń kapłańskich Benedykta XVI jedna z firm perfumeryjnych stworzyła ku jego czci perfumy o nazwie „Benedictus”.

Według średniowiecznych przekazów cudownymi woniami przesycone jest niebo. Nie są to jednak opisy rozbudowane – raczej schematyczne i uogólnione – mówi się o tzw. toposie niewypowiedzialności (Sokolski 1994: 214). W „Liście św. Pawła do Koryntian” (1 Kor 2, 9) jest mowa o niepojętych okiem, uchem ani sercem rzeczach, które Bóg przygotował miłującym go (Adamska 1996: 40-41).

Jeśli świętość, dobro i cnota pachną, to zło i nieczystość muszą cuchnąć. Tak więc np. w najważniejszym zabytku polskiej literatury apokryficznej – „Rozmyślaniu przemyskim” znajdujemy stereotypowy obraz śmierdzącego Żyda winnego śmierci Pańskiej:

Anonim C : Rozmyślanie przemyskie: 730-1

Żydowie byli bardzo nieczyści i bardzo śmierdzący lud, tedy jedli czosnek i inne śmierdzące goryczki

Anonim C : Rozmyślanie przemyskie: 731

Śmierdziało niewiernemu żydostwu z ust nieczystych

Anonim C : Rozmyślanie przemyskie: 664

[Żydzi] plwali i rzygali jemu [Chrystusowi] pod nos, aby większe udręczenie miał od ich smrodu śmierdzącego.

Cuchnie diabeł i cuchnie piekło. Jest to w ludowych wyobrażeniach przeważnie smród siarki. Według rozpowszechnionego w całej średniowiecznej Europie „Widzenia Tundala” duchy nieczyste wydzielają straszny odór, a smród piekielny nie ma sobie równego we wszystkich zmysłowych doznaniach (Strzelczyk 1987: 484). Ten nieopisany fetor symbolizuje całe zło piekielne, a zapach siarki i smoły współistnieje z ogniem piekielnym.

Doznania zmysłowe funkcjonujące w kulturowej wyobraźni mają wyraźny związek z materialną rzeczywistością, gdzie cuchną szpitale, klasztory, więzienia i inne instytucje publiczne:

Alain Corbin : We władzy wstrętu: 71

W Obermanie budzą najwyższą odrazę loże w Operze, »gdzie wyziewy dwóch tysięcy ciał, w mniej lub bardziej podejrzanym stanie czystości i zdrowia, sprawiają, ze człek cały oblewa się potem«, przykra woń zmusza czasem strwożonego widza do opuszczenia teatru.

Trudne a czasami wręcz niemożliwe jest oddzielenie wyobrażeń od tego, co w rzeczywistości jeszcze wcale nie tak dawno nas otaczało:

Alain Corbin : We władzy wstrętu: 9

Analiza naukowego i normatywnego dyskursu poświęconego postrzeganiu węchowemu, socjologia zachowań zadekretowana przez uczonych, ich subiektywna interpretacja tych zachowań, postawy, jakie wyzierają w całej swej społecznej złożoności, z przeżytych dziejów nietolerancji lub schlebiania gustom, strategie uruchamiane przez rządzących – wszystko to tworzy pole badawcze rozdrobnione, gdzie rzeczywistość i wyobrażenia mieszają się do tego stopnia, że zbytnim uproszczeniem byłyby próby dokonania […] wyraźnych rozróżnień.

Materialna rzeczywistość doznań olfaktorycznych i metafizyczne wyobrażenia zła znakomicie współistnieją. Współistnieją zapachy miasta przesiąkniętego padliną, odchodami, wszelkimi odpadami łączące w sobie smród nędzy i nieszczęścia z fetorem występku, łączące zgniliznę materialną ze zgnilizną moralną, rozkład materii z rozkładem duszy. Naturalnym zakończeniem tego procesu jest piekło ze swoim odorem.

Doznania węchowe stanowią (szczególnie w średniowieczu) ważny składnik kultury religijnej, są dobrym narzędziem dydaktycznym mającym poprzez wspaniałe, niewymowne wonie kierować wiernych ku niebu oraz dyscyplinować ich i odstraszać od piekła poprzez nieopisany fetor.

Stopniowo zapach ulega jednak desakralizacji. Nieprzyjemne wonie po prostu staramy się tępić przy pomocy wszelkiego rodzaju dezodorantów. Leksem „dezodorant” ma w polszczyźnie niedługą, pięćdziesięcioletnią historię. Odnotowuje go dopiero słownik Mieczysława Szymczaka (Szymczak 1978-1981).

Emil Cioran pisał:

Emil Cioran : Zły Demiurg: 54

W średniowieczu zmuszano się do zbawienia, wierzono z zapałem: nieboszczyk był modny; wiara była mocna, nieokiełznana, uwielbiała trupią bladość i takiż odór, znała korzyści, jakie można było czerpać ze zgnilizny i brzydoty. Dzisiejsza osłodzona religia przywiązuje się tylko do miłych fantazmatów…

Wonie przyjemne raczej już nie służą do wyrażania i symbolizowania wartości duchowych: cnoty czystości, dobra, świętości, lecz kojarzą się raczej z ludzką zmysłowością. Tak więc na przykład „Perfumy Opium przeznaczone są dla osób niezwykle zmysłowych i uwodzicielskich…”; Oscar de la Renta to zapach „ekstremalnie kobiecy, romantyczny i zmysłowy”; Organza Indecence (indesence –‘nieprzyzwoitość’!) ma fascynować i pobudzać wszystkie zmysły.

Artykuły powiązane