Według Danuty Buttler istnieją trzy składniki zawartości informacyjnej znaku językowego (Buttler 1978: 7) Pierwszy z nich to jego zdolność przedmiotowo-logiczna, czyli możliwość budowania pojęć w świadomości użytkowników języka, ich systematyzacji i hierarchizowania; drugi – to walor emocjonalno-stylistyczny znaku, czyli dodatkowy składnik znaczenia informujący o subiektywnych uczuciach i odczuciach użytkownika, o jego ewentualnych zamiarach stylizacyjnych i zamiarach ocen, przy czym chodzi tu o ustabilizowaną i skonwencjonalizowaną wartość emocjonalno-stylistyczną niekoniecznie zależną od indywidualnych zapatrywań nadawcy. Trzeci składnik to uwarunkowania paradygmatyczne (Bugajski 1993: 175-177) – wartość systemowa znaku, a więc jego miejsce we wszelkich układach, np. synonimicznych, antonimicznych, słowotwórczo-semantycznych, jego związki z innymi znakami. Zmiany znaczeniowe to „historyczne przeobrażenia któregokolwiek z tych komponentów lub wszystkich łącznie” (Buttler 1978: 7). Ponieważ wrażenia węchowe zasadniczo „nie zagnieżdżają się w słownictwie” (Pisarkowa 1972: 208), trudno jest w sposób systematyczny śledzić zmiany w polu semantycznym woni,choć i takie próby podjęto (Bugajski 2004: 84-140). Z tego też powodu trzeba się ograniczyć do wskazania przykładów tych zmian.
W średniowieczu doznania węchowe stanowiły jeden ze składników kultury religijnej. Stanowiły narzędzie oddziaływania na wiernych: wonie przyjemne miały ich kierować ku świętości, nieprzyjemne – odstraszać od złego. Stąd też wszystko, co święte charakteryzowano przez wspaniałe zapachy, odór piekła zaś był symbolem wszelkiego zła. Zjawiska olfaktoryczne uległy jednak stopniowej desakralizacji, przestrzeń publiczna niezależnie od wyobrażeń dobra i zła stopniowo się dezodoryzuje. Trudno już mówić np. o wszechobecnym odorze miasta, a jeśli nawet jakieś części jego przestrzeni śmierdzą, to już nie kojarzymy tego ze złem. Wonie przyjemne natomiast w dużym stopniu zostały skojarzone ze zmysłowością i seksem, a nawet z rozwiązłością, co wyraźnie widać w spotach reklamowych i w opisach perfum, w których pojawiają się takie określenia, jak np.: zmysłowa przyjemność, pełnia wrażeń, wyśmienita kochanka, czuły kochanek, zapach zmysłowy, seksualna fantazja, zmysłowa fantazja, wyzywająca moc, śmiałość wyzwania itp. Cechy wymienione wyżej jeszcze w XVI wieku oznaczano rzeczownikiem smrodność, smrodliwość zaś według „Słownika staropolskiego” to między innymi‘grzech’. Można zatem mówić nie tylko o zmianach semantycznych, lecz także o przewartościowaniu w obrębie części pola semantycznego woni.
Pod hasłem śmierdzieć umieścił Aleksander Brückner (Brückner 1927) archaiczny już dzisiaj rzeczownik smard (smerda) i zdefiniował go jako „pogardliwą nazwę‘oracza, chłopa’ w ustach pasterza, woja i pana”. Ze słownika Samuela Bogumiła Lindego (Linde 1807-1814) dowiadujemy się, że w dawnym znaczeniu smard to rzecz plugawa, a więc coś śmierdzącego, śmierdziuch, plugawiec; śmierd i smerd to‘smród, smoła’, ale przede wszystkim negatywne określenie człowieka; smardowski zaś to‘plugawy’, smardostwo –‘łotrowstwo, plugawość’. Dzisiaj jeszcze w podobnych znaczeniach używamy leksemów smród, śmierdziuch. Mamy też frazeologizmy leń śmierdzący, śmierdzący brudas oraz metafory coś śmierdzi, coś brzydko pachnie.
Smród i śmierdziuch to dawniej także swędra zdefiniowany przez Samuela Bogumiła Lindego jako‘smród, gnojek’ (Linde 1807-1814). Ten leksem także mógł oznaczać sprośność.
Archaizm swędra łączy się formalnie i znaczeniowo z leksemem swąd definiowanym jako‘zapach spalenizny’ oba zaś wchodzą w skład jednej rodziny z takimi leksemami, jak wędzić, podwędzić, uwędzić i zwędzić. Trzeba jednak zauważyć, że w czterech ostatnich na zasadzie zbieżności fonetycznej skumulowały się trzy znaczenia: 1.‘wędzić dymem’, 2.‘wędzić węd (k)ą’,‘łowić ryby’ i 3. eufemistyczne‘kraść’, z których drugie stopniowo się zatarło i w rezultacie wszystkie wymienione leksemy kojarzymy z dymem (także w sensie zapachowym). Tymczasem wędzić i uwędzić pochodzą od rdzenia *wend-, zwędzić i podwędzić od * (w)ąd- znaczącego tyle, co‘hak’,‘haczyk’, później‘węd (k)a. Swąd to początkowo‘dym’, następnie‘zapach spalenizny’, także‘smród’ może się zatem kojarzyć z czymś nieprzyjemnym także niegodziwym (mówimy: coś śmierdzi, ta sprawa śmierdzi). Jasne jest wobec tego formalnoznaczeniowe wymieszanie wspomnianych leksemów, ich znaczeń i skojarzeń.
Ze spalenizną, a więc z dymem ma związek prawdopodobnie także uznawane dziś za synestezyjne połączenie gorzki zapach. Słowiański rdzeń gor- (por. gorzeć) wskazuje na to, że gorzki zapach, to zapach czegoś spalonego, zapach spalenizny. Potwierdzają to dziś takie na przykład połączenia wyrazowe, jak gorzki dym z ogniska, gorzki dym z papierosów, gorzka woń spalenizny.
Zmiany w polu semantycznym zapachów powodowane są w dużym stopniu czynnikami kulturowymizwiązanymi z dezodoryzacją przestrzeni publicznej, co w aspekcie diachronicznym wyraźnie jest widoczne w skojarzeniach smrodu ze złem i nieczystością.
Zjawiska kulturowe powodują też swoisty ruch nazewniczy w odniesieniu do nazw woni przyjemnych. W polszczyźnie nie ma tradycji tworzenia przymiotników na oznaczanie nazw woni (Pisarkowa 1972). Jednym z nielicznych wyjątków był dotychczas leksem kwiatowy, chociaż słowniki języka polskiego nie definiują go poprzez referencję do woni. Najczęściej pojawia się on w sfrazeologizowanym połączeniu woda kwiatowa‘woda o zapachu kwiatowym”.
Do wyjątków zaliczymy także nazwy kilku innych wód toaletowych: woda konwaliowa, woda różana, chociaż nie są już tak oczywiste połączenia zapach konwaliowy, zapach różany; mówimy raczej zapach konwalii, zapach róż (y). Nie tworzy się zasadniczo przymiotników zapachowych od takich rzeczowników, jak np. bez, chryzantema, siano, trawa, tuberoza, tulipan, rezeda itd.
Osobliwą pod tym względem grupę stanowią także nazwy tzw. olejków (aromatów) używanych zazwyczaj do pieczenia: aromat waniliowy, olejek arakowy itp. z uprzymiotnikowionymi nazwami woni.
Do wyjątkowych, ujęzykowionych nazw woni trzeba też zaliczyć przymiotnik korzenny w takich np. połączeniach: zapach korzenny, woń korzenna, aromat korzenny. Pojawiają się więc korzenne aromaty u Marii Dąbrowskiej:
Pieczone ciasto roznieciło wokoło siebie swe korzenne aromaty (Doroszewski 1958-1969)
Nagromadzenie korzennych woni znajdziemy w tekście Adolfa Dygasińskiego:
Izba gospodyni była pełna korzennej woni: pieprzu, majeranku, kolendru, imbiru, bobkowych liści. (Doroszewski 1958-1969)
Ale obok połączenia korzenne wonie występują tu tylko nazwy rzeczownikowe: (woń, zapach: pieprzu, majeranku, kolendru, imbiru, liści bobkowych).
Współcześnie jednak obok zapachu cytryny pojawia się też zapach cytrynowy, obok zapachu goździków – zapach goździkowy, obok zapachu migdałów – zapach migdałowy itd.:
Raz w roku degustatorzy przechodzą egzamin. Z zapachów i smaków. Należy zidentyfikować pięć zapachów: cytrynowy, goździkowy, migdałowy, waniliowy i stęchlizny. (Polityka 42, 2002)
Jest to zgodne z tendencją do tworzenia połączeń wyrazowych z przydawką przymiotnikową zamiast rzeczownikowej (por.: połączenie wyrazowe, związek wyrazowy, teczka aktowa, fundusz pomocowy, korektor tekstowy). Trudno jednak powiedzieć, czy jest to trwała tendencja, bo na przykład w tekście „Dokąd zabiera nas nos”? (Polityka 42, 2011) w ogóle brakuje nazw przymiotnikowych, pojawiają się natomiast liczne określenia rzeczownikowe: zapach kwiatów, owoców, ambry, paczuli, krwi, dymu, stali, płótna, skóry, wilgoci, kurzu, spalin, papierosów, piżma, ambry, kadzidła, kwiatów.
Zarówno obserwacja tekstów, jak i obserwacja zjawisk olfaktorycznych w przestrzeni publicznej skłaniają do stwierdzenia, że dzisiaj bardziej jesteśmy skłonni mówić o woniach przyjemnych, przy czym nie mają one raczej wartości symbolicznej i odnoszą się przede wszystkim do ludzkiej zmysłowości, co zresztą jest zgodne z istotą samego zmysłu powonienia, charakteryzowanego jako najbardziej pierwotny zmysł. Współczesne opisy zapachów (szczególnie w tekstach reklamowych) z zasady odwołują się do ludzkiej seksualności, wykorzystują bardziej lub mnie stereotypowe atrybuty męskości i kobiecości. Wonie „pobudzają zmysły”, „uwodzą”, „podniecają”, są „zmysłowe”, „uwodzicielskie”, „podniecające”, „podkreślają męskość”, „są emanacją kobiecości”. Dotyczy to głównie reklam perfum, ale także w tekstach dotyczących różnych innych kosmetyków, substancji zapachowych, dezodorantów, pachnideł, środków czystości te skojarzenia są częste. Można to oczywiście wiązać z ogólną tendencją do nasycania reklam treściami erotycznymi, ale wydaje się, że w wypadku substancji zapachowych ma to szczególne uzasadnienie właśnie ze względu na traktowanie zmysłu węchu jako pierwotnego.
Wonie w przestrzeni publicznej mają wpływać na zachowania konsumenckie, podobnie ma oddziaływać mówienie o nich. Zarówno w jednym, jak i w drugim wypadku uaktywnia się językowa inwencja, zmuszani jesteśmy do twórczości językowej mającej na celu nazywanie zjawisk trudno uchwytnych. Stąd też stopniowo uaktywniają się procesy nazwotwórcze, coraz częstsze jest (wyjątkowe jeszcze do niedawna) nazywanie woni poprzez tworzenie przymiotników, np.: zapach lawendy – zapach lawendowy, zapach rumianku – zapach rumiankowy, zapach mięty – zapach miętowy, zapach świerku – zapach świerkowy, zapach morza – zapach morski, zapach lasu – zapach leśny, zapach szyszki – zapach szyszkowy. Wiąże się to po części z niewyrażonymi wprost nazwami zapachów w takich nazwach, jak: płyn do kąpieli lawendowy, szampon rumiankowy.
Obserwacja współczesnych, szczególnie reklamowych, tekstów (Witucka 1998: 3) skłania do stwierdzenia, że coraz częstsze jest łączenie zjawisk olfaktorycznych z innymi rodzajami doznań zmysłowych poprzez tworzenie takich na przykład połączeń: zapach gorzki, słodki, woń jadalna, miodowa, pikantna, co się wiąże ze zmysłem smaku. Takie leksemy, jak cierpkiicierpkawy, gorzkii gorzkawy, kwaśny, mdlącyimdły, słodkiisłodkawy, słonyisłonawy, smakowity mają charakter nazw wieloznacznych – odnoszą się zarówno do pojęć smakowych, jak i zapachowych i łączą z rzeczownikami zapach, woń. Są one jednocześnie językowym przejawem istnienia tzw. narządu Jacobsona, służącego kiedyś do rozpoznawania zapachów rozpuszczonych w wodzie. Z tego względu węch służący do rozpoznawania zapachów w powietrzu trudno jest rozdzielić od smaku analizującego związki chemiczne w wodzie. Synestezja węchowo-smakowa ma więc charakter fizjologiczny i w pewnym stopniu jest przejawem językowej bezradności i zapobiegliwości zarazem. Nie jesteśmy w stanie oddać niektórych zjawisk przy pomocy leksemów z jednego pola semantycznego, posługujemy się więc leksemami zapożyczonymi z innego pola. Ponieważ w procesach rozwoju kulturowego powonienie nie odgrywało zasadniczej roli, nie istniała potrzeba uruchomiania bezpośrednich procesów nazwotwórczych, które miałyby tworzyć oddzielne jednostki językowe oznaczające nazwy woni. Poznanie przez węch (jedną z najważniejszych funkcji języka jest funkcja poznawcza) głownie ze względów kulturowych jest współcześnie co najmniej lekceważone, a wąchanie jest postrzegane jako czynność pierwotna, zwierzęca, nieelegancka. Tak więc współistnienie wrażeń węchowych ze smakowymi ma przynajmniej kilka różnych uwarunkowań. Przejawem tego jest wspólny zbiór słownictwa odnoszącego się do obu tych zjawisk, przy czym wydaje się, że krąg tego słownictwa się rozszerza. Chociaż leksyka smakowa jest dość ograniczona, to we współczesnej polszczyźnie, co można wnioskować na podstawie słowników, za podstawowe znaczenia leksemów z tego pola uznaje się bez wyjątku te, które się donoszą do smaków.
Zjawisko synestezji przejawia się także w językowym łączeniu innych doznań z wrażeniami olfaktorycznymi. Poszerza się więc grupa leksemów dotykowych, przenoszonych stopniowo na zjawiska węchowe, np.: woń chłodna, woń miękka, ciężki zapach, lekki zapach, lepki zapach, delikatny dotyk woni, zapach uderzający.
Od dawna już w środowisku producentów pachnideł funkcjonuje połączenie wyrazowe zapach zielony, ostatnio w polu synestezji wzrokowo-węchowej pojawiają się np.: woń błękitna, woń niebieska i woń lazurowa; zapach kolorowy, pejzażowy, wielobarwny, złotoróżowy (Witucka 1998).
Nie odnotowano leksykalnych przykładów synestezji węchowo-słuchowej odnoszącej się bezpośrednio do nazw woni, chociaż w interesującym nas obszarze funkcjonuje metafora dźwięku: nuta zapachowa, kompozycja zapachowa, koncert zapachów, symfonia zapachów.
Zmiany cywilizacyjne i kulturowe powodują, że stopniowo, ale dość wolno, zmieniają się nie tylko językowe sposoby opisu woni, lecz także układy wewnątrz pola semantycznego. Mimo iż pole to rysuje się raczej niewyraźnie, ponieważ brakuje wyrazistych językowych jego wykładników, możemy wskazać kilka kierunków tych zmian. Zawęża się więc obszar woni nieprzyjemnych i jednocześnie poszerza pole zapachów przyjemnych, co jednocześnie powoduje zakłócenie symetrii w układzie woń nieprzyjemna – zło : woń przyjemna – dobro. Możemy więc mówić o zachwianiu swoistego układu aksjologicznych odniesień, zwłaszcza że dość wyraźnie rysuje się związek zapachów przyjemnych z ludzką cielesnością i zmysłowością, która się przeciwstawia duchowości i świętości symbolizowanej kiedyś przez wonie przyjemne. Zanika także symboliczna wartość zapachów. Jednocześnie odległość w czasie jest przyczyną zacierania się wyrazistości formalno-znaczeniowej niektórych leksemów związanych z zapachami.
W nazywaniu woni uaktywnia się system słowotwórczy, pojawiają się przymiotniki, co jeszcze do niedawna było zjawiskiem wyjątkowym. Jest to przejawem ujęzykowienia woni. Na brak tego ujęzykowienia, jak już wspomniano, zwracała uwagę Krystyna Pisarkowa (Pisarkowa 1972). Zjawisko, o którym mowa powoduje, że pole semantyczne zapachów pomału zyskuje na wyrazistości.
Trudności w procesie konceptualizacji zapachów są przezwyciężane także poprzez zjawisko synestezji językowej. Opisuje się wonie poprzez włączanie w pole zapachów leksemów z innych obszarów doznań zmysłowych. Najczęściej dotyczy to zmysłu smaku, dotyku, rzadziej wzroku; nie pojawiają się tu (na razie?) jednostki leksykalne związane z polem semantycznym słuchu, chociaż od dawna obecna jest metafora dźwięku.
Zarysowano tu tylko najbardziej charakterystyczne przykłady i kierunki zmian w polu semantycznym. Trudno przewidzieć, czy i w jakim stopniu będą one kontynuowane, bowiem wiele zależy od indywidualnej kompetencji i twórczości językowej użytkowników polszczyzny (Bugajski 2007: 326-331). Wydaje się, że ten indywidualizm jest szczególnie widoczny właśnie w konceptualizacji zjawisk olfaktorycznych, co dotyczy przede wszystkim języka pisarzy oraz ostatnio także tekstów reklamowych, w którym pojawiają się nie tylko zwykłe zestawienia typu: zapach cedru, zapach, jaśminu, zapach bzu, zapach psiej sierści, ale także połączenia z wyrazami abstrakcyjnymi: zapach życia, zapach śmierci, zapach magii, zapach władzy oraz z takimi, które funkcjonują poza omawianym polem semantycznym, np.: zapach śniegu, zapach mgły, zapach księżyca. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest operatywność (Bugajski 2007: 353-357 )leksemu zapach będąca następstwem jego pojemności znaczeniowej zbliżającej go do rzeczownika odczuwanie (odrębne i wymagające szczegółowej analizy zagadnienie stanowią synchroniczne i diachroniczne uwarunkowania oraz relacje leksemów zapach i woń, a także ich łączliwość z innymi leksemami zapachowymi).
W odniesieniu do woni trzeba podkreślić pierwszy z elementów triady użytkownik języka – znak – rzeczywistość pozajęzykowa oraz przyjąć w związku z tym rozważanie znaczenia w kategoriach interpretacji. Konsekwencją tego byłby, wynikający z subiektywizmu (Bartmiński, Tokarski 1993: 47-48), opis interpretowania świata poprzez język, co z natury rzeczy wymaga odwołań do obiektu działań (trzeci z elementów triady). W takim układzie na dalszy plan schodzą jednostki leksykalne, które w odniesieniu zjawisk olfaktorycznych nie są jeszcze dostatecznie ukształtowane.
Artykuły powiązane
- Bocheński, Tomasz – Witkacy – węch
- Kierzek-Trzeciak, Paulina – Przybyszewski – synestezja
- Czabanowska-Wróbel, Anna – Wonność jako kategoria estetyczna (eseje Bolesława Leśmiana)
- Pniewski, Dariusz – Norwid – synestezja
- Grądziel-Wójcik, Joanna – Peiper – węch
- Brzostowska-Tereszkiewicz, Tamara – Zapach jako koncept krytycznotranslatorski
- Kluba, Agnieszka – Zapach a emocje