Leśmian – widzenie i spojrzenie

Wśród doświadczeń sensualnych zapisanych w lirykach Bolesława Leśmiana – doznania związane z patrzeniem należą do najczęściej przywoływanych i najistotniejszych. Można byłoby powiedzieć, że cały przedstawiony w poezji Leśmiana świat nieustannie patrzy i jest oglądany – patrzą brzozy, krzewy i kwiaty; chabry chcą wedrzeć się do oczu sarny, by łeb jej modrzyć, mknąć „po sarniemu” i chciwie zaglądać „w świat po chabrowemu” (Przemiany z tomu Łąka 1920) (Leśmian 2000: 192); murawy narzucają się oczom, motyle i kłosy dojrzane ukradkiem kołyszą się „w cudownym oczom bezukryciu” (O majowym poranku deszcz ciepły i przaśny… z tomu Łąka) (Leśmian 2000: 188 ) (zob. także inne wiersze z cyklu W zwiewnych nurtach kostrzewy, Zielona Godzina); kochankowie trzepocząc martwą powieką wyglądają z grobu na światy (Kochankowie z tomu Napój cienisty 1936) (Leśmian 2000: 393); podziemny cmentarny cień „spogląda oczodołów próżnicą wierutną”, a bohater, który chce zapytać go o tajemnice wiecznych snów, w końcu o nic nie pyta i tylko patrzy „w mrok jego spustoszałych oczu” (Kocmołuch z tomu Napój cienisty) (Leśmian 2000: 362)…

Patrzenie w Leśmianowskim świecie przybiera formy najrozmaitsze i zmienia swoje znaczenia: często bywa sposobem stwarzania lub podtrzymywania bytów w istnieniu. Brak oczu rozumiany jest bowiem jako brak ontologiczny, znak niedopełnionego istnienia (zob. Ballada bezludna z tomu Łąka) (Leśmian 2000: 226), podczas gdy pełnia życia oznacza nadejście Godziny, kiedy „Wszystko widzi się! Wszystko pełni się po brzegi / Czarem odbić wzajemnych” (Zielona Godzina z tomu Łąka) (Leśmian 2000: 65). Tym zapewne tłumaczyć należy cechującą bohaterów tej poezji potrzebę Spektaklu, postawę desperackiego, ekshibicjonistycznego poszukiwania widza. Najczęściej, niemal wyłącznie, jest ona domeną bohaterek – Dziewczyna odnaleziona przez Sindbada-Żeglarza mówi: „Patrz na mnie i pozbawiaj tajemnicy! / Bo z dawna pragnę wszystką męką ciała / Odbić się w czyjejś szerokiej źrenicy!” (Nieznana podróż Sindbada-Żeglarza z tomu Sad rozstajny 1912) (Leśmian 2000: 137). Odbić się w czyichś oczach, być dostrzeżoną, zobaczoną to bowiem zacząć istnieć; dlatego mgły dziewczęce, niebyty dziewuszyńskie, tak jak ten z Ballady bezludnej „chc[ą] się stworzyć, chc[ą] się wcielić”, to znaczy „dostać warg i oczu” (Leśmian 2000: 226), nie tyle by patrzeć i całować, ale zaistnieć w odbiciu oczu patrzącego nań, zaistnieć będąc całowanymi. Powtarza się u Leśmiana coś, co za Janem Bergerem określić można formułą – mężczyzna patrzy, jest uosobieniem działania (act), kobieta przejawia się (apear). Podział taki zapisany został w Leśmianowskiej poezji wyraźnie – byty obdarzone umiejętnością patrzenia, obserwowania są zwykle nacechowane męskością ujmowaną jako dominacja, siła, normatywność i dlatego też wielekroć ich spojrzenia bardzo niepokoją. Stworzenia zaś, które chcą zaistnieć, objawić się, ale znikają, rozpływają się w niebycie – to zwykle istoty kobiece.

Patrzenie bywa w świecie Leśmiana również wyrazem tęsknoty za ontologicznym zjednoczeniem bytów. Obrazy pragnących takiego połączenia (a dotyczy to zarówno człowieka, jak i świata przyrody ożywionej i „pozornie” nieożywionej) koncentrują się wówczas na uwydatnieniu w spojrzeniach – zmysłowego napięcia, silnych doznań erotycznych. Oglądający (spektator) bywa wówczas tym, kto uwodzi, ale i jest uwiedzionym. Oglądany zaś zwykle jest świadom bycia owym Barthesowskim punctum, które zadaje miłosną ranę (blessure) Oglądającemu. Leśmianowski bohater, oglądany przez świat/Otchłań/Wieczność/Las, cokolwiek to jest – świadomy jest libidinalnej presji, jaką wywiera na Oglądającym. Choć z jednej strony ukryłby i ukrywa w dłoniach twarz, by nie widzieć spojrzeń kierowanych ku niemu, z drugiej strony pożąda ich, jego ciało jest zaatakowane nadmiarem rozkoszy, przemienia się w sferę erogenną. Doświadcza przerażenia i zarazem masochistycznej rozkoszy.

Najpełniej jednak ową tęsknotę za wszechjednością oddają motywy spojrzeń w lustra, obrazy lustrzanych czy źródlanych odbić. Metaforyka z nimi związana odsyła do ontologii i gnostyckiej teorii emanacji, a więc przekonania o substancjalnej tożsamości człowieka i całego kosmosu, jak i do gnoseologicznych znaczeń wpisanych w symbolistyczną teorię pośredników, czy inaczej – teorię symbolu. Wyrażane spojrzeniami pragnienie zjednoczenia ma także swój wymiar epistemologiczny – jest pragnieniem zwiedzania i oglądania innych stron wspólnej jedności, doświadczenia odmiennej, niezgodnej z naturą, perspektywy widzenia świata: „Pies mój (…) / oczami po prośbie w twarz mi się człowieczy, / A ja wchodzę – w Mgłę zwierząt i w Tuman wszechrzeczy” (Zwierzyniec z tomu Napój cienisty) (Leśmian 2000: 431). Wejście w inny świat kończy się często „odczłowieczeniem duszy i oddechu”, Topielec – wędrowiec, który „nagle w niecierpliwej zapragnął żałobie / Zwiedzić duchem na przełaj zieleń samą w sobie” – nakontemplowawszy się owych innych światów – jednoczy się z nimi, osiąga pełne utożsamienie stając się w śmierci topielcem zieleni (Topielec z tomu Łąka) (Leśmian 2000: 165).

Każdy byt w świecie Leśmiana ma swoje spojrzenie, swoją perspektywę, swój kąt widzenia, niektóre byty mają nawet ich kilka: Znikomek z jednym okiem błękitnym, a drugim piwnym „nie widzi świata tak samo, lecz każdym okiem – inaczej – / I nie wie, który z tych światów jest rzeczywisty – zaocznie?” (Znikomek z tomu Napój cienisty) (Leśmian 2000: 364). Patrzenie jako pragnienia zjednoczenia bywa określeniem mistycznego poznania, zrozumienia istoty wszechświata, noumenów poszczególnych zjawisk, rzeczy materialnych i duchowych, ale także śmierci, nicości, bezczasu czy wieczności. Zwykle przybiera wówczas formę motywu kontemplacyjnego zapatrzenia w dal albo w głąb, zapatrzenia prowadzącego od obserwacji percypowalnego zmysłami szczegółu do epifanii, widzenia eschatologicznego, oglądu pozaimaginatywnego Całości.

W świecie Leśmianowskich spojrzeń wyróżnia się jeszcze jeden typ oddanych po mistrzowsku doznań, związanych już nie z samym aktywnym patrzeniem, spoglądaniem, kontemplowaniem, ale ze świadomością bycia obiektem czyichś obserwacji. Bohaterowie liryków Leśmiana niejednokrotnie z wielką przenikliwością relacjonują poczucie bycia uwięzionym w czyimś spojrzeniu, budzącą w nich przerażenie świadomość, że są obiektem obcych spojrzeń. Dziwnemu uczuciu, że żyją w oku jakiejś – dziś powiedzielibyśmy – „kamery”, towarzyszy obawa, niepokojąca intuicja, że życie jest teatrem, snem śnionym przez Kogoś, że ludzie są tylko łątkami w czyimś mieszku. W utworach Leśmiana jest to doznanie tak silne, że pozwala mówić nawet o swego rodzaju scopophobii (scoptophobii), czyli chorobliwym lęku przed cudzym spojrzeniem, przed byciem obserwowanym. Lęk ten, w swej „wersji” zawężonej do fobii dotykającej mężczyzn, a związanej z poczuciem zagrożenia wywoływanego wzrokiem kobiety, wyrazem jej oczu, którym przypisuje się jakieś demoniczne, destrukcyjne czy zniewalające działanie, określany jest mianem kompleksu Meduzy. Szerzej ujęty, nie tylko jako lęk przed drwiną, dezaprobatą, pogardą, którą mężczyzna spodziewa się wyczytać z oczu kobiet, ale jako schizofreniczne przekonanie onierzeczywistości otoczenia i nieprzerwanej inwigilacji, pokrewny jest zespołowi urojeniowemu, zwanemu dziś syndromem Trumana. Paranoidalny niepokój, jakiego doświadczają bohaterowie Leśmiana, jest często pochodną przeświadczenia, które za Michelem Foucaultem określa się równaniem: widoczność to zasadzka. Widoczność, możliwość śledzenia jednostek przez inne jednostki, przez instytucje to zyskiwanie o nich wiedzy, czyli sprawowanie nad nimi władzy. Widoczność to wiedza, czyli władza i całkowita kontrola. I tego obawiają się bohaterowie Leśmiana, czując na sobie czyhające „tłumy spojrzeń miłosnych zza krzewów i kwiatów” (Zielona godzina z tomu Sad rozstajny) (Leśmian 2000: 65), czy choćby oczy bratków, „przyziemnie / Śledzące mą zadumę i wpatrzone we mnie / Tym wszystkim, czym się można wpatrzeć w świat i dalej” (Odjazd z tomu Łąka) (Leśmian 2000: 167). Dlatego też dręczą się nieustannie pytając raz po raz: „Co widziały te oczy (…)?”, „Czemu (…) patrzyły?” (Odjazd z tomu Łąka) (Leśmian 2000: 167); „I czemu kwiaty na mnie patrzą podejrzliwie? / Czy coś o mnie nocnego wbrew mej wiedzy – wiedzą?” (Przemiany z tomu Łąka) (Leśmian 2000: 192). Odczucie bycia widzianym przez kwiaty, przez otchłań, czy niezidentyfikowane oczy wszechświata jest też doznaniem uwięzienia, skrępowania, dokonanego przez moce nieżyczliwe, mściwe, usatysfakcjonowane najwyraźniej lękiem, jaki wywołują. Sindbad-Żeglarz przeczuwa zasadzkę, doświadczając z niepokojem, że „Otchłań, spodem zaczajona” widzi, że płynie i na jakim okręcie. Bohater z Sadu kilkakrotnie powtarza:

Bolesław Leśmian : Sad: [brak strony]

Czuję czyjeś spojrzenie na mym czole bladem:
Jest ktoś w sadzie, co patrzy i co ma swe trwanie…
(…)
Ale ja czuję ciągle czyjś wzrok przez otchłanie,
I słyszę wciąż śmiech cichy, szyderczo-żałobny.
Jest ktoś w sadzie, co patrzy i co ma swe trwanie,
Ktoś, co drwi (…)

Leśmianowska scopophobia oznacza bowiem przede wszystkim lęk przed spojrzeniem nadzorującym, normatywnym, ujarzmiającym. Takim jest np. wzrok pana Błyszczyńskiego, który swymi oczami – błyszczydłami „przymuszał przeciwiące się drzewa, / By do zwykłych podobniały jako tako…” (Pan Błyszczyński z tomu Napój cienisty) (Leśmian 2000: 471). Takim wzrokiem zwykle w świecie Leśmiana patrzy się na odmieńców, na ułomnych, kalekujących. Są to wówczas spojrzenia pełne agresji, wywierające nacisk, zmierzające ku wykluczeniu, eliminacji Innego/innych, jeśli próba ich renormalizacji nie ma szans powodzenia. O zastosowanej wobec odmieńców „strategii antropofagicznej” (renormalizacja niepasujących, by utracili swoje nieodpowiednie cechy i przyjęli „właściwe”, tzn. utożsamiające ich z całością) bądź „antropoemiczną” (użycie przemocy w celu eliminacji niepasujących do wzoru) mowa np. w Żołnierzu, gdzie koślawy żołnierz nie mogąc „iść inaczej, jak tylko w podskokach” – „śmieszył ludzi tym bólem, co tak skacząc, boli” (Żołnierz z tomu Łąka) (Leśmian 2000: 251), został więc jako Inny wyszydzony i odtrącony. W Marcinie Swobodzie, tytułowy bohater – okaleczony, bezkształtny, poniszczony śmiertelnie, kałuża ciała, rozwłóczyny, miazga człowiecza zgromadzona wokół bólu – także z powodu niedopasowania do Normy odepchnięty został przez pogardliwie patrzącą nań kochankę.

W świecie Leśmiana poczucie bycia otoczonym przez obserwujący człowieka Absolut, świadomość bycia obserwowanym przez coś, co jest niedostępne, ukryte przed nim, wywiera nacisk – generuje nie tylko lęk, nie wyczerpuje się w doświadczeniu bezradności, osaczenia, przytłoczenia, poczuciu szczelnego otoczenia ze wszystkich stron. Budzi również opór. Bohater, który widzi, jak „brzozy z trwogą na mnie patrzą z swej ustroni, / Bo wiedzą (…) / Żem inny, niepodobny – odmieniec i dziw!” (Zielona godzina z tomu Sad rozstajny) (Leśmian 2000: 56), odmawia odbicia się w ich oku. Leśmianowska scopophobia staje się wówczas już nie tylko wyrazem lęku, szaleństwa, inności, ale i subwersją, strategią wybraną świadomie jako jedyna możliwość wymknięcia się spod ubezwłasnowalniającej jednostkę kontroli. Opór wobec cudzego spojrzenia jako znaku dominacji, subordynacji, znaku psychologicznej relacji siły – oznacza jednak samobójstwo, wybór śmierci, nicości, nie-istnienia. Bo odbić się w czyimś oku – to wprawdzie zostać ujawnionym jako odmieniec, ulec procesowi abiektywizacji1Abjekt – W terminologii Julii Kristevej abjekt [l’abject] to taki osobliwy rodzaj bytu, którego nie da się uczynić przedmiotem [un ob-ject] a to dlatego, że w jego obliczu znika dystans fundujący tożsamość obserwatora, niezbędny do „uformowania” przedmiotu jako przedmiotu właśnie poprzez przypisanie mu takiej czy innej nazwy. Abjekt jest tym, co wyłącza się, odrzuca (łacińskie abicio oznacza odrzucanie, porzucanie) z budujących egzystencję porządków przedmiotowości i podmiotowości, ponieważ jego obecność zagraża ich konstytucji., ale przecież także zarazem zaistnieć. Bohater Leśmiana woli jednak nie-istnieć, stracić samego siebie z oczu, być „sobie niedostrzeżny” (Nieznana podróż Sindbada-Żeglarza z tomu Sad rozstajny) (Leśmian 2000: 133) niż być w zasięgu czyjegoś wzroku, czyli być częścią Spektaklu – częścią snu śnionego na jawie – czyjejś projekcji, a przede wszystkim jakiejś Normy. Mówi więc do dziewczyny:

Bolesław Leśmian : Powieść o rozumnej dziewczynie: [brak strony]

(…) Nie wwódź mnie w bór ciemny,
Nie wołaj po imieniu, nie patrz oko w oko —
Bo nigdy nie wiadomo, co za stwór tajemny/
Z mroku na świat pod ludzką przychodzi powłoką.

A nuż jestem odmienny, niźli tobie chce się —
Niż ten, którego tulisz w niemej pieszczot skardze.

„Taki” Leśmian jawi się dziś jako prekursor myślenia ponowoczesnego, rozumianego jako szczególna wrażliwość na doznanie antynormatywnej odmienności i postawa sprzeciwu wobec przemocy konstruowanej poza nami i przeciw nam Normy, opór ukierunkowany na destabilizowanie Spektaklu, tej „jedynie prawdziwej” wizji rzeczywistości.

Artykuły powiązane

Bibliografia

  • 1
    Abjekt – W terminologii Julii Kristevej abjekt [l’abject] to taki osobliwy rodzaj bytu, którego nie da się uczynić przedmiotem [un ob-ject] a to dlatego, że w jego obliczu znika dystans fundujący tożsamość obserwatora, niezbędny do „uformowania” przedmiotu jako przedmiotu właśnie poprzez przypisanie mu takiej czy innej nazwy. Abjekt jest tym, co wyłącza się, odrzuca (łacińskie abicio oznacza odrzucanie, porzucanie) z budujących egzystencję porządków przedmiotowości i podmiotowości, ponieważ jego obecność zagraża ich konstytucji.